sobota, 28 grudnia 2013

"Harry Potter i Kamień Filozoficzny"

Zgodnie ze słowem danym we wrześniu, przy okazji recenzji "Władcy Pierścieni: Drużyny Pierścienia", zajmę się teraz kolejną serią filmów fantasy, która zmieniła oblicze kina. Na zawsze.

Przygody młodego czarodzieja z blizną na czole, jeszcze jako książkowy oryginał odniosły spektakularny sukces na całym świecie. Miliony sprzedanych egzemplarzy, sześciocyfrowe sumy na koncie autorki cyklu - J.K. Rowling, czyniące z niej najbogatszą kobietę na Wyspach Brytyjskich. Bogatszą od samej Królowej.

Daniel Radcliffe jako Harry Potter
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159676.1.jpg)

Kwestią czasu było zainteresowanie Hollywood. Około 2000 r., amerykańska wytwórnia Warner Bros. (założona przez imigrantów z Polski) zakupiła u pani Rowling prawa do ekranizacji. Pisarka tworzyła wtedy dopiero czwartą część książki (na siedem w ogóle), a na dodatek postanowiła pomóc przy pisaniu scenariusza. Nie znam całej historii, gdyż fanem serii o młodym czarodzieju nie jestem, stąd podam już to, co wiadomo. 

Scenarzystą filmu został Steve Kloves (nominowany do Oscara (R) za "Cudownych chłopców" Curtisa Hansona), a reżyserii podjął się Chris Columbus, czyli specjalista od kina familijnego - "Kevin sam w domu", "Pani Doubtfire". 

Po żmudnym procesie wyboru dziecięcych aktorów, w głównej roli obsadzono Daniela Radcliffe'a, a partnerować mieli mu Rupert Grint i Emma Watson. Pozostałą obsadę stanowić mieli doświadczeni, głównie brytyjscy aktorzy.

 śp. Richard Harris jako Albus Dumbledore
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159653.1.jpg)

Jest rok 1980. Lily i Jamesowi Potterom urodził się syn - Harry (Daniel Radcliffe). Były to straszne czasy, gdyż lord Voldemort chciał przejąć władzę nad światem, a przeciwnych mu czarodziejów zabijał. Potterowie stanęli przeciwko niemu. Pewnej nocy przyszedł do ich domu, zabijając Jamesa i Lily, która poświęciła życie za obronę dziecka. Gdy Czarny Pan chciał zabić Harry'ego, zaklęcie odbiło się od chłopca i unicestwiło samego czarnoksiężnika. A na czole chłopca powstała blizna o kształcie błyskawicy.

Maggie Smith jako Minerwa MacGonnagall
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159709.1.jpg)

Profesor Albus Dumbledore (Richard Harris) i profesor Minerwa MacGonnagall (Maggie Smith), jako znajomi rodziców postanowili umieścić chłopca w świecie mugoli u jego najbliższej rodziny - siostry matki - Petunii (Fiona Shaw), która mieszkała w Surrey ze swoim mężem Vernonem (śp. Richard Griffiths). Mieli także syna - Dudley'a (Harry Melling). Tu Harry miał być bezpieczny od świata rodziców. Przywiózł go na swoim motorze gajowy z Hogwartu - Rubeus Hagrid (Robbie Coltrane). Harry miał zamieszkać u swoich krewnych aż do 10go roku życia.

Robbie Coltrane jako Rubeus Hagrid
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159660.1.jpg)

Nie było to łatwe życie. Wujostwo i kuzyn traktowali go jako dziwoląga. On sam mieszkał w komórce pod schodami (normalne pomieszczenie w angielskich domach - na jednej imprezie, na której byłem też ktoś tam spał). Czasem, Harry miał przebłyski magii - np. scena uwolnienia węża, z którym się porozumiał.

 Rodzinka Dursley'ów
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159680.1.jpg)

Pewnego dnia, w poczcie do Dursley'ów przyszedł list z Hogwartu - Harry'ego przyjęto do Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Jednakże, list przyniósł nie Listonosz Pat, a sowa... Vernon nie dał chłopcu przeczytać pisma. Potem, zaczęły ich prześladować sowy z listami. Z tego powodu, Dursley'owie wyjechali gdzieś na odludzie. 

Znalazł ich jednak Hagrid, który Harry'emu dostarczył list na 10te urodziny, a Dudley'owi wyczarował świński ogonek. Wtedy prawda wyszła na jaw. Petunia nie lubiła Lily za czarodziejskie umiejętności i list z Hogwartu. Nie muszę mówić, że Harry wściekł się na ciotkę i wuja za kłamstwa o rzekomym wypadku rodziców. 
Hogwart w swej okazałości
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159662.1.jpg)

Hagrid zabrał młodego czarodzieja ze sobą do Londynu. W brytyjskiej stolicy znajduje się Ulica Pokątna, gdzie można kupić wiele magicznych przedmiotów, a także wypić drinka w "Dziurawym Kotle". W tym ostatnim miejscu, Harry poznał wielu czarodziejów, w tym nauczyciela obrony przed czarną magią - dziwnego profesora Quirrela (Ian Hart).

Wyprawa nie miała jednak znaczenia jedynie gastronomicznego. Na Ulicy Pokątnej Harry kupił swoją różdżkę u Ollivandera (John Hurt), a następnie razem z Hagridem udał się do Banku Gringotta (obsługiwały go skrzaty(?) albo gobliny). Młody czarodziej wziął sobie trochę monet, które zostały mu w spadku, a Hagrid odebrał tajemniczą paczkę, na polecenie profesora Dumbledore'a.

 Może teraz już pokrótce o treści... Harry wsiada na peronie 9 3/4 dworca King's Cross (stamtąd odjeżdżają pociągi na trasie Londyn-Edynburg) do Hogwarts Express. W podróży poznaje Rona Weasley (Rupert Grint) i Hermionę Granger (Emma Watson). Razem z nimi, co nie powinno dziwić trafia do Gryffindoru (jednego z czterech domów w Hogwarcie) na mocy decyzji Tiary Przydziału. Zaczyna się przygoda. Tajemnicza paczka to Kamień Filozoficzny, który stworzył w XIV w. Nicholas Flamelle - francuski alchemik. Kamień, poza zmianą w złoto daje też nieśmiertelność. Dlatego chce go zdobyć zjawa, czyli duchowa forma Voldemorta. Harry z przyjaciółmi podejrzewa o bycie sługą Czarnego Pana Severusa Snape'a (Alan Rickman), z którym ma też zajęcia z eliksirów. Mogę dodać, że uczy go także profesor McGonnagall ora Filius Flitwick (Warwick Davis), a także pani Hooch (Zoe Wanamaker). Harry na dodatek zaprzyjaźnia się z duchem - Prawie bezłgowym Nickiem (John Cleese).

W finale, pokonując przeróżne pułapki, Harry dociera do sali, gdzie ukryto Kamień, a czeka tam już na niego profesor Quirrel, który nosi w sobie Voldemorta. Kluczem do zagadki jest zwierciadło Ain Eingarp ... Zły nauczyciel ginie, a Harry ranny trafia do ambulatorium. Z rozmowy z profesorem Dumbledore'm dowiaduje się, że Flamelle zniszczy Kamień i umrze, a także wysłucha parę mądrych rad. Film kończy scena wyjazdu Expressem na wakacje.

Jedna z pułapek - szachy czarodziejów
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159667.1.jpg)

"Harry Potter i Kamień Filozoficzny" (w USA: "Harry Potter and the Sorcerer's Stone", w Europie: "Harry Potter and the Philospher's Stone") miał swoją premierę niemal równolegle z "Władcą Pierścieni: Drużyną Pierścienia". Pamiętam teksty porównujące oba obrazy. Moim zdaniem, zupełnie niepotrzebnie. Opowieść o młodym czarodzieju to nie saga o Pierścieniu. Jednak, nie chcę skreślać dzieła pani Rowling, byłej nauczycielki.

Harry Potter spełnił swoją kulturową rolę w zupełności. Zachęcił dzieci do czytania książek, w okresie kryzysu czytelnictwa. Pomijam na razie treść, ale fenomen Pottera zawsze mnie dziwił. Przez te 13 lat nie mogę go do końca zrozumieć. Cóż, "są takie rzeczy, które nie śniły się filozofom".

Alan Rickman jako Severus Snape
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159694.1.jpg)

Aktorzy, głównie dzieci wypadają bardzo dobrze! Columbus, co pokazał oboma "Kevinami", umie pracować z dziećmi, co należy pochwalić! Radcliffe, Grint czy Watson ("Mój tydzień z Marylin") zrobili potem kariery, co prawda jeszcze nie zawrotne, ale zawsze. I tak wypadli lepiej niż Culkin. Sam jestem ciekaw jak się wszystko potoczy dalej. Główna trójka zagrał niezwykle realistycznie, idealnie pasując do swoich ról. Po prostu, byli d nich stworzeni!

Starsi aktorzy, to klasa sama w sobie! Śp. Richard Harris ("Gladiator", "Czas patriotów") pasował do roli profesora Dumbledore'a najbardziej. Opiekuńczy, starszy pan, któremu zależy na Harry'm. Rozumie przeżycia młodego czarodzieja i chce go chronić. Ponoć na planie Harris był równie opiekuńczy względem Radcliffe'a. Taki belfrów trzeba więcej!

Maggie Smith ("Tajemniczy ogród") jest tutaj przeciwieństwem samej siebie z filmu Agnieszki Holland. Jako leciwa kobieta, troszczy się o Harry'ego, będąc też jego opiekunem w szkole, jako osoba, której Gryffindor podlega. Doskonała decyzja twórców o obsadzeniu Smith w roli Minerwy.

Robbie Coltrane ("Henryk V") jako pocieszny Rubeus Hagrid, czyli szkolny gajowy. Swoją aparycją wywołuje uśmiech, ale też zależy mu na dobru Harry'ego. To on go przecież odwozi i przywozi.

Alan Rickman ("Robin Hood: Książę Złodziei", "To właśnie miłość", "Szklana pułapka") w roli Severusa Snape'a wywołuje niechęć. Wszyscy podejrzewamy go o najgorsze, ale w finale okazuje się, że to nie on. A na dodatek rzucał antyzaklęcia, żeby uratować Pottera. Poważny wygląd i charakterystyczny głos typowego belfra. Czy ktoś lepiej nadawałby się to do tej roli?

Zoe Wanamaker ("Mój tydzień z Marylin", serial BBC "Moja rodzinka") pojawia się przez chwilę, podobnie jak znany angielski karzeł - Warwick Davis. Za to, John Hurt ("Człowiek słoń"), choć w jednej scenie, ukazuje swoją klasę aktorską! W następnych częściach wróci, ale jako sprzedawca różdżek prezentuje się znakomicie!

Wart odnotowania jest jeszcze David Bradley (ser Walder Frey z "Gry o tron", "Hot Fuzz. Ostre psy"), czyli woźny Argus Filch. Oschły i denerwujący człowiek, który dba o szkołę. Takie osoby też są potrzebne. Na dodatek ma swoją kotkę - panią Norris.

Wykonanie od strony technicznej jest dosyć dobre. Wiele do życzenia pozostawiają efekty specjalne, wykonane gorzej niż w "Drużynie". Kręcili na szybko, żeby zdążyć za dorastaniem aktorów i pracą pisarską Rowling, co można usprawiedliwić.

Pożegnanie z Hogwartem na czas wakacji
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/05/71/30571/159681.1.jpg)

Zdjęcia Johna Seale (Oscar za (R) za "Angielskiego pacjenta", poza tym, "Świadek", "Rain Man") robią wrażenie. Ujęcia Hogwartu, uliczka w Surrey, krajobrazy Szkocji, pogoń w Zakazanym Lesie ... można tak długo wymieniać. Praca kamery podczas meczu quidditcha czy w czasie zmagań o Kamień, to pełen profesjonalizm. Mocna strona filmu.

Muzyka Johna Williamsa ("Lista Schindlera", "Imperium Słońca", "Indiana Jones", "Gwiezdne wojny" ...) jest kolejnym klasykiem spod jego ręki. Utwór przewodni (http://www.youtube.com/watch?v=zCNHVMIYqiA) to tajemnicze dzwoneczki, które przechodzą w prawdziwą magię, gdy włącza się cała orkiestra. Brawo!

Scenografia Stuarta Craiga ("Gandhi", "Chaplin", "O jeden most za daleko") może się również podobać. Główna sala Hogwartu to w rzeczywistości hall Museum of Natural History w Londynie (nie poznałem w 2003 r.), a Oxford przystrojony na Szkołę Magii i Czarodziejstwa, dosłownie jakby Craig użył magicznej różdżki, bo chodziłem po tamtych krużgankach i gdybym nie wiedział, to nie poznałbym.

Podsumowując, Chris Columbus po raz drugi stworzył doskonałe kino familijne z aktorami dziecięcymi w rolach głównych. Tym razem pełne magii i za znacznie większe pieniądze, niż wspominane wiele razy "Keviny". Saga o młodym czarodzieju, która obok "Władcy Pierścieni" zmieniła oblicze kina została otwarta z mocnym przytupem. Doskonała forma, a także wielcy aktorzy w rolach drugoplanowych! Na dodatek świeża historia, przeniesiona prosto z kartek powieści. Na deser trzy nominacje do Oscara (R) za scenografię, kostiumy i muzykę. "Podróż poza granice wyobraźni" czas zacząć!

Moja ocena: 8.5/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/05/71/30571/7529392.3.jpg?l=1362627257000)

piątek, 27 grudnia 2013

"Hobbit: Pustkowie Smauga"

Wreszcie, moje oczekiwanie się skończyło! Widziałem już najnowszy film sir Petera Jacksona, pt. "Hobbit: Pustkowie Smauga" ("Hobbit: The Desolation of Smaug"). Trochę na gorąco, ale mam nadzieję, że niezbyt emocjonalnie. Wiem, że więcej osób jest ciekawych moich wrażeń, stąd postaram się w miarę uporządkowany sposób wszystko przedstawić. 

"Hobbit: Niezwykła podróż" kończy się w momencie, gdy Orły przeniosły Bilba i krasnoludów pod przywództwem Thorina Dębowej Tarczy na jeden ze szczytów, z dala od orków i Azoga Plugawego.

Martin Freeman jako Bilbo Baggins
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458102_1.1.jpg)

"Hobbit: Pustkowie Smauga" zaś, zaczyna się retrospekcją, w znanym z "Drużyny" miejscu, gdzie Gandalf (sir Ian McKellen) spotyka Thorina (Richard Armitage). Nawet jedno z ujęć jest jakby żywcem przeniesione z "Drużyny", a swoją rólkę odgrywa sam reżyser - sir Peter Jackson.

sir Ian McKellen jako Gandalf
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458179_1.1.jpg)

Nagle przenosimy się o rok do przodu - Bilbo Baggins (Martin Freeman) wypatruje orków, ale widzi tajemniczego niedźwiedzia, który okazuje się być przekształcicielem (za tłumaczeniem z filmu) - Beornem (Mikael Persbrandt). Gandalf dobrze go zna, stąd cała kompania spędza u niego noc, a następnego dnia wyrusza do Mrocznej Puszczy ... a czarodziej, udaje się za telepatyczną namową Galadrieli (Cate Blanchett) w inne miejsce - dawne grobowce Upiorów Pierścienia i samego ...

Krasnolody na czele z Thorinem (Richard Armitage)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458191_1.1.jpg)

Krasnoludy po drodze walczą z pająkami, a wpadają w ręce elfów, którym przewodzi Thranduil (Lee Pace), którego synem jest ... Legolas (Orlando Bloom). A naszego księcia z uszami w szpic oblubienicą jest nowa postać - Tauriela (Evangeline Lilly). Nie muszę dodawać, że krasnoludy, dzięki Bilbowi, który założył Pierścień uciekają w beczkach, a po walce z orkami trafiają do Barda (Luke Evans), przewoźnika z Miasta na Jeziorze, którym włada śmieszny despota, grany przez Stephena Fry'a. Za krasnoludami podąża teraz ork Bolg (Lawrence Makoare), gdyż Azoga do Dol Guldur wezwał Nekromanta (głos Benedicta Cumberbatcha), gdzie podąża Gandalf z Radagastem (Sylvester McCoy) ...

Radagast Bury (Sylvester McCoy)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458192_1.1.jpg)

Krasnoludzi z Bilbem, co prawda w okrojonym składzie, wyruszają do Samotnej Góry, gdzie natrafiają na Smauga (również głos Benedicta Cumberbatcha). Wreszcie widzimy smoka!

Luke Evans jako Bard
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/434452_1.1.jpg)

Cóż, treść jest dosyć pogmatwana. Rozumiem wodze fantazji sir Petera Jacksona, ale tym razem przesadził. Niestety, w złą stronę ... może zacznijmy tradycyjnie od aktorów.

Martin Freeman nie ma już tej świeżości z "jedynki". Miewa ciekawe pomysły, jak ten z beczkami, nawet powoduje komiczne sytuacje. Walczy, próbuje ratować życie w rozmowie ze Smaugiem ... jednak, to już za mało. Nie wiem jak mogę to ująć, ale Freeman zaczął odcinać kupony od kariery. Może się mylę i za rok napiszę co innego, jednak bardzo zawiodłem się na jego roli.

Ucieczka  beczkach
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458093_1.1.jpg)

Sir Ian McKellen, już po raz 5ty wciela się w Gandalfa. Nie widać u niego tych 10 lat więcej, ale też bardzo mało czasu pojawia się w filmie. Szkoda, bo można było zrobić coś więcej z jego postacią. Chociaż walka z ... w ostatniej scenie, w której występuje robi wrażenie.

Sylvester McCoy teraz bardziej dramatycznie, niż komediowo. Scena, w której zadaje Gandalfowi fundamentalne pytanie, co ważniejsze - świat czy przyjaciele? Jego sanie ciągnięte przez króliki pojawiają się w tle. 

Richard Armitage jako Thorin, James Nesbitt jako Bofur czy Aidan Turner wypadają tak sobie, ale nie blado. Krasnoludy jakoś nie śmieszą, a Kili ciężko ranny wzbudza współczucie. Nawet walka ze smokiem nie rekompensuje braków.

Orlando Bloom jako Legolas
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458096_1.1.jpg)

Orlando Bloom po latach wraca, jednak nie jest już dziecinnym bohaterem jak dekadę temu. Widać u niego "wiek Chrystusowy", poza tym wstawienie jego postaci to czysty zabieg komercyjny. Szkoda.

Evangeline Lilly jako Tauriela
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458105_1.1.jpg)

Pozytywnie zaskoczyła mnie Tauriela, grana przez Evangeline Lilly ("The Hurt Locker"). Zerwała z obrazem elfickiej kobiety jako księżniczki lub czarodziejki, a pokazała, że może walczyć. To będzie trampolina dla jej dalszej kariery!

Stephen Fry jako pan Miasta na Jeziorze
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458189_1.1.jpg)

Stephen Fry jako pan Miasta na Jeziorze, śmieszy swoją aparycją i zachowaniem. Niestety, tylko tyle można o jego roli napisać.

Benedict Cumberbatch, chociaż głosem, którym mówią dwie postacie, wart jest zapamiętania. Złowrogi dźwięk wymawianych przezeń kwestii zostaje w uszach na długi czas. Nie wiem czy on jedyny nie potraktował z całej obsady swojej roli z pełnym profesjonalizmem.

Dostało się aktorom, teraz czas przejść do wykonania. Choć dodam, że obawiam się nominacji do Złotych Malin (R) w kategoriach aktorskich. Wracając już do aspektów technicznych, Weta Workshop z Wellington wykonała efekty specjalnie perfekcyjnie. Może być nominacja do Oscara (R) lub nawet sama statuetka, zwłaszcza za Smauga.

Bilbo w Mrocznej Puszczy
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/434454.1.jpg) 

Ogólnie strona techniczna robi wrażenie - zdjęcia Andrew Lesnie'go, to wciąż Nowa Zelandia, wzbogacana komputerowo. Lesnie postacie ukazuje w ten sam sposób, trochę w pewnego rodzaju poświacie. To jego styl i zawsze można będzie go rozpoznać.

Jedno z ujęć - dawne miasto Dal przed Ereborem
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/434455.1.jpg)

Muzyka Howarda Shore'a, to w zasadzie powtórzenie z "Władcy Pierścieni" i poprzedniego "Hobbita", ale też nowe kompozycje, przy okazji Taurieli (http://www.youtube.com/watch?v=PXeBi3P75QQ). Niech magia jego muzyki wciąż trwa, gdyż doskonałego nie ma co poprawiać!

Piosenka Eda Sheerana - "I see fire" (http://www.youtube.com/watch?v=DzD12qo1knM), podobnie do utworów Enyi, Annie Lennox czy Neila Finna, wzrusza widzów w napisach końcowych! Pomyśleć, że młody Anglik (22 lata) dekadę temu oglądał "Władcę Pierścieni", a dziś spotkał tę samą ekipę i na dodatek stworzył piosenkę we współpracy z Howardem Shore'm. Sam utwór, dosyć spokojny, jakby to ując, reggae + skrzypce w tle. Może być nominacja do Oscara (R).

Podsumowując, sir Peter Jackson bardzo mnie zawiódł swoim filmem. Braki w scenariuszu, przedłużenia scen, nowe postacie i lokacje, czasem bez uzasadnienia. Pomieszanie z poplątaniem, lub jak mówią Anglicy "hotch-potch". Brak tutaj humoru z 'jedynki', ale wkracza patos z "Władcy Pierścieni". Za dalekie odejścia od książki, a ekipa też jakby pogorszyła się w swoim wykonaniu. Ciężko było mi wysiedzieć do końca, choć czekałem cały rok. Mało humoru, co w przypadku "Hobbita" jest dosyć ważne. Idealnie podsumowanie dla całej mojej recenzji to jedno zdanie. Sir Peter Jackson już odcina kupony od swojej sławy, bo ma już swoje lata. Chce odłożyć sobie na emeryturę. Rozumiem go, ale nie powinien niszczyć własnej legendy. Inaczej, Jackson, niczym Smaug Miasto nad Jeziorem, spustoszy swoje osiągnięcia.

Moja ocena: 6.5/10.


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/98/67/469867/7552619.3.jpg?l=1371214190000)

czwartek, 26 grudnia 2013

"Tajemniczy ogród" (1993)

Dziś, czas wspomnieć też o czymś przyjemnym. "Tajemniczy ogród" w reżyserii Agnieszki Holland ("W ciemności", "Europa, Europa", "Kopia mistrza") to jeden z moich ulubionych filmów z dzieciństwa. Powstały w 1993 r. obraz ma w sobie pewną pozytywną historię, do której lubię wracać. Gwoli formalności doda,m, iż jest on oparty na powieści Frances Hodgson Burnett, pod tym samym tytułem. Na dodatek akcja książki jak i filmu dzieje się w Anglii, gdzie też go sfilmowano - dokładniej w plenerach Yorkshire.

Wiek XIX, Mary Lennox (Kate Maberly) mieszka ze swoimi rodzicami w Indiach (wtedy brytyjskiej kolonii, "Perle w koronie"). Jej matka (Irene Jacob) ma w Anglii siostrę - lady Lilias Craven (Irene Jacob). Pewnego dnia dochodzi do trzęsienia ziemi, w wyniku którego Mary zostaje sierotą. Jej jedyna rodzina to mieszkający właśnie w Anglii wuj - lord Craven (John Lynch), owdowiały po śmierci żony - lady Craven właśnie.

Mary Lennox (Kate Maberly)
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/D5/01/g-9.jpg/1.0/g-9.jpg)

Lord Craven wciąż opłakuje swoją żonę, tak więc jego willa nie wydaje się odpowiednim miejscem dla małej dziewczynki. Na dodatek, gdy lorda nie ma w domu, całą posiadłością rządzi apodyktyczna służąca - Madlock (Maggie Smith).

Mary odkrywa, że w jednym z pokoi mieszka Colin (Heydon Prowse), jej kuzyn. Chłopiec trzymany jest z dala od świata, nawet okna ma zasłonięte w swoim lokum. Wszyscy się o niego boją, łącznie z ojcem, który nawet boi się spojrzeć na swego syna - przypomina mu o zmarłej żonie.

Madlock oczywiście nie chce, żeby Colin kontaktował się z Mary. Mimo zakazów, zamków itd., Mary wyciąga Colina na świat. Pomaga im młody stajenny - Dickon (Andrew Knott). Bawiąc się we trójkę, odkrywają tytułowy "Tajemniczy ogród". Było to ulubione miejsce lady Craven, które lord kazał zamknąć, bo i ten obiekt za bardzo przypominało mu o swojej żonie. Gwoli formalności, Mary idąc za rudzikiem, znajduje wejście do ogrodu. Tak więc, zaczynają we trójkę tam przychodzić. Pewnego dnia spotkał ich tam Ben (Walter Sparrow) - ogrodnik, który mimo zakazu lorda, dbał o róże, przechodząc przez mur po drabinie.

Lord Craven wyjeżdża w interesach. Nie ma go całą zimę i wiosnę. Scena w filmie, gdy wszystko budzi się na wiosnę, ilustrowana muzyką Zbigniewa Preisnera - wzrusza (http://www.youtube.com/watch?v=EMZtqnn3QCo)! Kwiaty rozwijające się w pierwszych promieniach Słońca, małe owieczki i inne zwierzątka hasające po łąkach, a także krajobraz wrzosowisk Yorkshire - coś pięknego!

Mały Colin, niczym baranek, uczy się chodzić. Wszystko jest dobrze, do momentu, gdy na scenę wkracza Madlock. Zamyka panicza w pokoju, a Mary również trafia pod klucz. Wtedy, jedna ze służących wysyła list do lorda Cravena, żeby ten przyjechał, bo źle się dzieje.

Mary (Kate Maberly) z Colinem (Heydon Prowse) i Dickonem (Andrew Knott) w "Tajemniczym ogrodzie"
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/A8/38/g-3.jpg/1.0/g-3.jpg)

Lord postanawia wrócić natychmiast. Pomysłowa Mary, wymyka się razem z Colinem do ogrodu. Scena, w której lord Craven wchodzi do domu, a dzieci nie zastaje. Idzie więc do ogrodu, gdzie natyka się na Colina, chodzącego z zakrytymi oczami, ponieważ bawił się z Mary i Dickonem. Nie muszę pisać, że wpada w ramiona ojca i nagle rodzi się wieź rodzicielska. Oczywiście, lord obiecuje zająć się Mary, a do rezydencji wraca radość. Całość kończy ujęcie pól Yorkshire z dużej wysokości.

Kate Maberly w 1993 r. miała 11 lat, dziś ma 31 lat. Poza "Tajemniczym ogrodem", zagrała jako Wendy w "Marzycielu" z 2004 r. Marca Forstera (polski akcent - Oscar (R) za muzykę dla Jana A.P. Kaczmarka). W "Tajemniczym ogrodzie", widzimy dziewczynkę, która szuka swojego miejsca w świecie, a na dodatek czyni kuzyna i wuja szczęśliwymi ludźmi. Agnieszka Holland miała sporo racji obsadzając Angielkę w roli głównej. To w zasadzie popis Kate. Szkoda tylko, że potem nie zrobiła większej kariery, bo byłaby szansa na Nagrodę Akademii (R). Niezwykły realizm, jak na dziecko musi być pochwalony.

Heydon Prowse, wtedy 12 lat, dziś 32, jako Colin budzi mieszane uczucia. Współczujemy mu straty matki i odrzucenia przez ojca, ale zniechęca byciem hipochondrykiem. Rola numer 2 w całym filmie, sprawnie zagrana i też bardzo realistyczna. Aczkolwiek jedyna postać, którą zagrał. Nie każdemu jest pisane grać w filmach.

Andrew Knott jako Dickon, rok później zagrał w "Czarnym księciu". Stajenny, który zna się na zwierzętach, ale też dba o małego lorda i Mary. Podobnie do opisanych powyżej aktorów, pełen realizm postaci. Jednak, czegoś mi w jego przypadku zabrakło.

John Lynch jako lord Craven
(źródło: http://media.tumblr.com/8507229f032b415b5155d6355ff6d699/tumblr_inline_morfpsRz2o1qz4rgp.png)

John Lynch w roli lorda Cravena. Aktor o twarzy wiecznie smutnej osoby, dziwnie wyglądał ciesząc się. Wydawać by się mogło, że to wada. Ale cały talent Lyncha objawił się w tym, że zagrał radość! Z innych jego ról, kojarzę film "Czarna śmierć" (2010), gdzie u boku Seana Beana ze smutną twarzą mordował "satanistów", a wystąpił także u boku Daniela Day-Lewisa w "W imię ojca".

Irène Jacob w podwójnej ról sióstr bliźniaczek - pani Lennox i lady Craven. Francuzka, znana z "Podwójnego życia Weroniki" i "Trzy kolory: Czerwony", miała też swoją rolę w "Otello" u boku sir Kennetha Branagha i Laurence'a Fishburne'a. Piękność znad Loary, swoją delikatną aparycją (mam przyjaciółkę Francuzkę i one takie są w rzeczywistości) dodaje całemu filmowi dramatyzmu, pojawiając się jako wspomnienia. Szkoda tak dobrej aktorki do retrospekcji. 

Maggie Smith jako Madlock
(źródło: http://25.media.tumblr.com/tumblr_lsnf2qWxwX1qlll6ko1_500.jpg)

W roli drugoplanowej widzimy też Maggie Smith jako demoniczną Madlock. Przyznam, że znam "Tajemniczy ogród" od kilkunastu lat, ale dla mnie Smith pozostaje w pamięci jako nadopiekuńcza profesor Minerwa McGonnagall z serii "Harry Potter". Jej Madlock powoduje w widzach negatywne odczucia, ale samej postaci wydaje się, że robi najlepiej. I to jest w tym wszystkim najgorsze.

Walter Sparrow jako Ben
(źródło: http://img.osloskop.net/s/fd/fd0982a5655a679447a710e3b8d3c661.jpg)

Z aktorów warto jeszcze wymienić Waltera Sparrowa (zm. 2000), który wcielił się w rolę oślepionego Duncana w "Robin Hood: Książę Złodziei". Tutaj jego Ben to postać pocieszna. Tęskni za lady Craven i jej optymistycznym nastawieniem. Po kryjomu dba o ogród swojej dawnej pani, gdyż w ten sposób pielęgnuje pamięć o niej. Sympatyczny staruszek, który daje się wciągnąć do dziecięcego "spisku".

 Może tu zakończę wątek o aktorach. Przejdę tradycyjnie do wykonania, które w tym filmie określiłbym jako równie cudowne jak jego treść.

Tajemniczy ogród w ujęciu z filmu
(źródło: http://31.media.tumblr.com/3bcd703a2fe807fa211bd0f4e61f9bc0/tumblr_mtwlnfmbBT1sjlqwno1_500.jpg)

Na sam początek zdjęcia Rogera Deakinsa, którego pracę chwaliłem przy okazji "Burzliwego poniedziałku", i "Skyfall". Wspomniana scena wiosny - piękne ujęcia kamery! Sceny w posiadłości, zwłaszcza w ciemnościach, a raczej mrokach domu, nie umywają się jednak do ujęć samego ogrodu - króliki w tle, a przede wszystkim do pól i wrzosowisk Yorkshire, które widziałem jedynie z samolotu. Cóż, będzie okazja je kiedyś zobaczyć na żywo, a co do Deakinsa - nauczył się wtedy przedstawiać piękno natury, co zaowocowało doskonałymi zdjęciami do "Skyfall". Deakinsa wspierał Polak - Jerzy Zieliński.

Zostając przy Polakach, muzyka pochodzi spod ręki Zbigniewa Preisnera (trylogia "Trzy kolory" Krzysztofa Kieślowskiego, "Podwójne życie Weroniki", "Europa, Europa", "Krótki film o zabijaniu") znanego w świecie kompozytora. We Francji postać rozpoznawalna, w Polsce niekoniecznie. Wracając do samej muzyki, to poza motywem na wiosnę, wzrusza mnie główna piosenka, wykonana przez Chór Symfoniczny z Krakowa (http://www.youtube.com/watch?v=HKlbE--Xm0A), zaraz po muzyce końcowej (http://www.youtube.com/watch?v=7lPt-pxo-A8). Preisner wzrusza widzów swoimi kompozycjami i to chodzi! Ścieżki dźwiękowej można posłuchać sobie, także na inne okazje, co jeszcze lepiej świadczy o niej samej.

Ujęcie Yorkshire z filmu
(źródło: http://img.osloskop.net/s/1b/1bd012d16e7ae6a49412cbc1ad200729.jpg)

Scenografię przygotował sam Stuart Craig, czyli wybitny scenograf, trzykrotny laureat Oscara (R), m.in. za film "Gandhi". Poza tym, Craig przygotowywał dekoracje do "O jeden most za daleko", "Człowieka słonia", "Misji", "Chaplina", "Angielskiego pacjenta",a  potem już do serii "Harry Potter". Tu, rezydencja i ogród wymagały najwięcej pracy, ale efekt końcowy, to niemal obrazy impresjonistów.

Podsumowując, Agnieszka Holland stworzyła przepiękny i ponadczasowy film, który porusza całą rodzinę. Jest tu wiele o cierpieniu i samotności, ale też miłości, pięknie i szczęściu. "Tajemniczy ogród" w powieści to wejście do innego, lepszego świata, niejako spojrzenie w swoją duszę, a raczej, to co w niej najcudowniejsze. Brama, po przekroczeniu której, ludzie stają się lepsi. Holland przeniosła to wszystko do swojego filmu! Dodajmy do ducha powieści wspaniałe role dzieci i dorosłych, pokazane sprawnie przez wybitnego operatora i zilustrowane przez cudowną muzykę z polską duszą. A całość przenieśmy w krajobrazy Yorkshire, mające coś tajemniczego w sobie i wyjdzie "Tajemniczy ogród", do którego będziemy wracać i po latach!

Moja ocena: 9.98/10. 


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/11/55/1155/7403039.3.jpg?l=1318940602000)







Ciekawostki:
1. Scenarzystka filmu - Caroline Thompson rok później nakręciła "Czarnego księcia" na podstawie powieści Iris Murdoch. Thompson miała już doświadczenie w filmach familijnych.
2. Jednym z producentów filmu był sam Francis Ford Coppola, twórca trylogii "Ojciec chrzestny" oraz "Czasu Apokalipsy".
3. Wiosna akurat zaszkodziła twórcom, gdyż była to najbardziej deszczowa pora roku w 1993 r. w Wielkiej Brytanii.
4. Jednym z asystentów reżysera była Kasia Adamik, prywatnie córka Agnieszki Holland.

środa, 25 grudnia 2013

"Krwawa niedziela" (2002)

W oczekiwaniu na najnowszego "Hobbita", mimo świątecznej atmosfery, można przejść do tematu niezbyt przyjemnego, ale zarazem bardzo refleksyjnego, czyli starć w Ulsterze. Irlandia Północna, od powstania Wolnego Państwa Irlandzkiego (1922), aż do 2005 r. była miejscem wielu krwawych starć.
Z jednej strony działała IRA, a z drugiej Irish Home Guards. Napisałem na ten temat więcej, przy okazji recenzji "Wiatru buszującego w jęczmieniu". Jednak niniejszy film dotyczy momentu zwrotnego w całej tej historii.

"Krwawa niedziela" (ang. Bloody Sunday, irl. Domhnach na Fola) w (London-)Derry miała miejsce naprawdę w dniu 30 stycznia 1972 r. Paul Greengrass ("Ultimatum Bourne'a", "Lot 93") przedstawił tamte tragiczne wydarzenia w sposób paradokumentalny. Wiele scen kręcono z ręki - kamera trzęsie się. Jaki był efekt ostateczny?

Rzeczonego 30 stycznia 1972 r., Ivan Cooper (James Nesbitt) - lokalny poseł do północnoirlandzkiego parlamentu (w latach 1922-1972 Irlandia Północna, jako jedyna część składowa Zjednoczonego Królestwa miała swój oddzielny parlament, będący kontynuacją ciała ustawodawczego z czasów, gdy cała Irlandia wchodziła w skład Królestwa) zorganizował pokojową manifestację.  Była ona sprzeciwem wobec zaostrzonego prawa w Ulsterze - zawieszenie Habeas Corpus Act 1679 oraz możliwość aresztowania każdego bez wyroku sądu, wystarczyło podejrzenie o przynależność do IRA. Ta organizacja dawała we znaki brytyjskim władzom, stąd takie zachowanie konserwatystów pod przewodnictwem premiera Edwarda Heatha (u którego ministrem była Margaret Thatcher). Co należy dodać, manifestacja ta była nielegalna.

James Nesbitt jako Ivan Cooper
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/28/85/32885/291948.1.jpg)

Do jej tłumienia wysłano Royal Ulster Constabulary (Policję - obecnie to Police Service of Northern Ireland) i Irish Home Guards. A teraz najważniejsze, gdyż był fakt ukrywany przez 30 lat - przybył tam także 1szy Regiment Spadochronowy, którym dowodził wtedy gen. Robert Ford (Tim Pigott-Smith).

Nie bez znaczenie jest też fakt, iż w szeregach manifestantów szli bojownicy IRA. Przejdźmy jednak do sedna. W czasie marszu, jeden z żołnierzy z Regimentu Spadochronowego, przypadkiem wystrzelił, zabijając jedną osobę. Rozpoczęła się strzelanina, w wyniku której zginęło 13 osób. Brytyjscy żołnierze, postanowili nagiąć rzeczywistość. Niektórym z zabitych dali do ręki broń i wezwali media. Obraz był jednoznaczny. Bojownicy IRA ostrzelali wojsko. Wiemy, że gen. Ford otrzymał za stłumienie zamieszek odznaczenie od samej Elżbiety II. Parlament w Belfaście zawieszono, a Ulster był zarządzany bezpośrednio z Londynu na mocy zasady "direct rule".

Wojsko w akcji
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/28/85/32885/291931.1.jpg)

Komisja rządowa, powołana przez premiera Heatha wykazała, to co założono - IRA zaatakowała żołnierzy. Na dokumenty nałożono sądownie "Gag Order". Przez 30 lat nikt nie znał prawdy. Kiedy w 2002 r. wyszła na jaw, Greengrass postanowił nakręcić film, żeby oddać hołd ofiarom zajść i rozpowszechnić prawdę.

James Nesbitt, którego grę chwaliłem przy okazji "Hobbita", tutaj jest postacią pierwszoplanową. Radzi sobie doskonale, stąd sir Peter Jackson wiedział kogo należy zatrudnić jako Bofura. Nesbitt jako centralna postać całej historii, czyli Ivan Cooper, zachwyca realizmem. Widać u niego strach o manifestantów, czy też o samego siebie. Nie trudno się dziwić, gdy strzelają, każdy chce uciec, ale on chciał przewodzić marszowi do samego końca. Lokomotywa dla jego kariery, która z Ulsteru wyszła w świat.

Tim Pigott-Smith ("Johnny English", "Gangi Nowego Jorku") w roli gen. Forda. Moim zdaniem jest to aktor stworzony do ról wojskowych (podobna rola w serialu "Morderstwa w Midsomer"), szefów wywiadu ("V jak Vendetta"), ministrów ("Quantum of Solace"), czy też mało przyjemnych lordów. Tutaj widzimy doświadczonego wojskowego, który też do końca nie zna sytuacji nie bieżąco, ale bierze na siebie odpowiedzialność za swoich podwładnych. A potem tuszuje prawdę. Moim zdaniem trafny wybór twórców.

Słynna scena, która miała miejsce w rzeczywistości - ks. Edward Daly machający zakrwawioną białą chusteczką do żołnierzy
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/28/85/32885/291945.1.jpg)

Oryginalne zdjęcie z 1972 r.
(źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/2/28/Edward_Daly_Bloody_Sunday.jpg)

Od strony aktorskiej jest dobrze. Teraz pytanie o formę. Paradokument, ale coś lepszego niż "Sensacje XX wieku". Rozumiem, że w pewnych miejscach Greengrass musiał wstawić fikcję, ale nie zaburza to rzeczywistości. Jakby to ująć, wstawki są wyważone i nie budują taniej sensacji. Jedynie uzupełniają braki.

Zdjęcia Ivana Strasburga, operatora produkcji telewizyjnych, niby nieprofesjonalne (filmowanie z ręki, trzęsąca się kamera), są wykonane dobrze. Sceny strzelanin - kamerzysta jak gdyby ucieka, uchyla się. Wszystko też sfilmowano w metalicznej poświacie, doskonale oddającej tamte wydarzenia.

Muzyka Dominica Muldowney'a ("Drużyna Sharpe'a", "Wallander: Psy z Rygi") nie powala na kolana. Szybko się o niej zapomina. Jedynie piosence zespołu U2 pt. "Sunday Bloody Sunday" w napisach końcowych warto poświęcić więcej czasu (http://www.youtube.com/watch?v=LQZLPV6xcHI).

Podsumowując, Paul Greengrass stworzył ciekawy film telewizyjny będący hołdem dla ofiar tytułowej "Krwawej niedzieli". Oszczędna forma paradokumentu, metaliczna poświata i piosenka U2. A przede wszystkim rozpowszechnienie prawdy o tamtych wydarzeniach, podane w oryginalnej formie filmowej, z rolą życia Jamesa Nesbitta. Na deser BAFTA (R) za najlepsze zdjęcia oraz Złoty Niedźwiedź na festiwalu w Berlinie.

Moja ocena: 9.0/10.


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/28/85/32885/6938592.3.jpg?l=1367290259000)

wtorek, 24 grudnia 2013

"Hamlet" (1990)

W oczekiwaniu na premierę "Hobbita", szybka recenzja, która jest też SETNYM wpisem na moim blogu. Nie sądziłem, że tak szybko osiągnę tę liczbę recenzji, ale sporo filmów się w życiu widziało, to czemu nie.
Teraz mogę przejść dalej.

Na moim blogu opisałem już jedną z ekranizacji tej szekspirowskiej sztuki (vide "Hamlet" 1996 r.), ale dzieła wieszcza ze Stratford mają to do siebie, że każda inscenizacja różni się od siebie. Zależy to od scenografii, aktorów, aż wreszcie wizji samego twórcy. Dobrze pokazuje to BBC, która z jednej strony kręci "Hamleta" w średniowiecznych dekoracjach, a z drugiej, przeniesionego we współczesne czasy, gdzie w rolę księcia, dla którego "w tym szaleństwie jest metoda", wcielił się David Tennant ("Postrach nocy" z 2011 r., "Harry Potter i Czara ognia", czy "Doctor Who"), a Klaudiusza zagrał sir Patrick Stewart ("Star Trek", "X-Men 2"). 

Jaki jednak jest "Hamlet" z 1990 r.? Tym, zajmę się poniżej w mojej recenzji, jednocześnie zachęcając do jej przeczytania.

Mel Gibson jako Hamlet na grobie ojca
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/60/19/6019/294095.1.jpg)

W tej wersji, w rolę duńskiego księcia wcielił się ... Mel Gibson, wtedy (w 1990 r.) gwiazda kina akcji. Reżyser Franco Zeffirrelli dostrzegł Gibsona  "Zabójczej broni" (1987) w scenie próby samobójczej. Już wtedy wiedział, kto będzie w jego inscenizacji Hamletem. Tamta scena przeraża swoim realizmem, stąd tak ważna była dla dalszej kariery Gibsona.

 Mel Gibson jako Hamlet
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/60/19/6019/294096.1.jpg)

Młodemu Hamletowi (Mel Gibson) pojawia się Duch, czy zmarły król (Paul Scofield), prywatnie ojciec księcia. O swoją śmierć oskarża brata - Klaudiusza (Alan Bates), który spiskował z jego żoną Gertrudą (Glenn Close), matką Hamleta. Główny bohater postanawia rozwiązać całą sprawę, udając szaleństwo  - słynne "W tym szaleństwie jest metoda".

Alan Bates jako Klaudiusz i Glenn Close jako Gertruda
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/60/19/6019/294078.1.jpg)

O Hamleta martwi się jego matka - Gertruda, stryj królobójca, a także Ofelia (Helena Bonham Carter), ukochana bohatera i Horacy (Stephen Dillane). Na zamku w Elsynorze, wszyscy inni są przeciwko księciu- Laertes, brat Ofelii (Nathaniel Parker), jego ojciec Poloniusz (sir Ian Holm), wierny sługa królowej oraz dawni przyjaciele - Rosencrantz i Guildenstern.

Helena Bonham Carter jako Ofelia i sir Ian Holm jako Poloniusz 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/60/19/6019/294088.1.jpg)

Przyjaciele, jak się okazuje zostali sprowadzeni, żeby zaszkodzić księciu ... Klaudiusz chce ich wysłać do Anglii z wyrokiem śmierci dla bratanka. Hamlet podejrzewał stryja o zabójstwo ojca, ale słowa Ducha to za mało. Postanowił wykorzystać trupę aktorską, której przewodził Aktor (Pete Postlethwaite)  o odegranie śmierci króla ... Klaudiusz i Gertruda zlękli się. Matka wezwała do siebie księcia, a Poloniuszowi kazała podsłuchiwać rozmowę zza kotary. Hamlet myśląc, że to "zbójca", zabił sługę ...

Potem wydarzenia potoczyły się zgodnie z przebiegiem sztuki, Ofelia popełnia samobójstwo przez Hamleta. Jej brat Laertes postanawia ją i ojca pomścić.  Hamlet udaje się na wygnanie, ale na wieść o śmierci ukochanej, wraca na jej pogrzeb ... Ma też gotową intrygę na pozbycie się Klaudiusza. Postanawia podczas pojedynku z Laertesem, zabić obu rywali naraz. Nie wie, że oni sprzymierzyli się przeciw niemu - zatruli ostrze do pojedynku oraz wino ...

 Nathaniel Parker jako Laertes
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/60/19/6019/294080.1.jpg)

Walka trwa, Hamlet i Laertes ranią się wzajemnie, a Gertruda wypija wino ... Hamlet ma w sobie truciznę, ale śmiertelnie rani Laertesa i zabija Klaudiusza ... wszyscy giną, a królem Danii zostaje Fortynbrass.

Uff, tyle o treści. Jeśli ktoś zna sztukę Szekspira, to nic nie zmieniono względem jej oryginalnego tekstu.  Jak wypadły inne aspekty filmu?

Aktorsko jest przyzwoicie. Mel Gibson ("Zabójcza broń", "Braveheart") przewodzi całej obsadzie. Wtedy gwiazda kina akcji, za której obsadzenie krytykowano Zeffirrellego, radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Jego Hamlet to twardziel, ale z uczuciami! Oryginalny wizerunek, ale nie wiem czy nie bliższy prawdzie, zwłaszcza szaleństwo, którego Mel Gibson nie musi udawać. On taki jest.

Glenn Close ("Fatalne zauroczenie", "Niebezpieczne związki", "101 Dalmatyńczyków", "Hook", "Marsjanie atakują!") nie pasowała mi zbytnio do roli Gertrudy. Julie Christie w wersji z 1996 r. była lepsza. Zabrakło pola do popisu dla Glenn - ona umie zagrać demoniczną kobietę, a tu, mimo wszystko była osobą spokojną.

Sir Ian Holm ("Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia", "Władca Pierścieni: Powrót Króla", "Henryk V") jako Poloniusz.Wierny sługa, który za swoją służbę ginie. Człowiek z wpływami u samej królowej, do tego zbyt ciekawski. Sir Ian to wybitny aktor szekspirowski, stąd doskonała decyzja reżysera na obsadzenie go w roli Poloniusza. Widać kunszt aktorski i to szekspirowskie wyczucie, które nie każdy aktor posiada!

Helena Bonham Carter zanim została "narzeczoną Frankensteina", czyli Tima Burtona, grywała w dramatach. Później też jej się zdarzyło (vide "Jak zostać królem"), ale najlepiej pasuje do zwariowanych ról. Tu, podobnie do "Frankensteina", cały czas współczujemy jej nieszczęśliwej miłości. Kocha Hamleta, ale jego szaleństwo ją przeraża, a nie mając nadziei na pozytywne rozwiązanie, topi się. Helena, mimo wszystko wypadła bardzo dobrze, choć nie jest aktorską szekspirowską, jak np. Dama Judi Dench.

Paul Scofield, znany jako król Francji w "Henryku V" sir Kennetha Branagha, a przede wszystkim jako św. sir Thomas More z "O to jest głowa zdrajcy", choć jako Duch przez chwil kilka, gra lepiej niż wielu aktorów przez całą karierę. Słychać doskonale wyćwiczoną wymowę, brzmiącą z grozą. Nawet dostojna poza to lata kariery. Kolejna dobra decyzja reżysera.

Alan Bates jako Klaudiusz, co prawda nie zniechęca jak sir Derek Jacobi w wersji z 1996 r., wręcz jest pocieszny. Przecież Bates zagrał w "Greku Zorbie" Basila - Anglika, który przybył do Grecji i tańczył z Zorbą ten taniec. Może ta scena jakoś nie powodowała u mnie negatywnych emocji, gdy widziałem go jako Klaudiusza, króla-uzurpatora, który jednak bał się odkrycia, ale nosił maskę spokoju. Nie wiem czy to nie bliższa prawdzie kreacja.

Pete Postlethwaite w roli "króla"
(źródło: http://cdn.bleedingcool.net/wp-content/uploads//2011/01/hamlet.jpg?9098e0)

Na koniec zostaje Pete Postlethwaite ("Incepcja", "Zaginiony Świat: Park Jurajski", "Wierny ogrodnik"). Wystąpił w roli Aktora. Ciekawe złożenie słów - "zagrać aktora". Kiedyś sam Steven Spielberg określił zmarłego w styczniu 2011 r. Anglika, "najlepszym aktorem na świecie". Mimo jedynie nominacji do Oscara (R), Postlethwaite pozostanie na zawsze w pamięci ludzi jako wybitny aktor charakterystyczny, który w "Hamlecie" pokazał swój talent. Scena, w której inscenizuje zabójstwo króla, przeraża, ale jest tak doskonała, że warto do niej wracać. Czasem, gdy wspomni się ludziom coś złego, co uczynili, udając, że nie ma się o tym pojęcia, można zobaczyć ich reakcję. Tu jest tak samo. A to wszystko dzięki Pete'owi.

Przechodząc od aktorstwa, zajmijmy się może wykonaniem filmu. Operator David Watkin ("Trzej muszkieterowie" z 1973 r. oraz "Rydwany ognia") w sposób niemalże perfekcyjny ukazał mroki Elzynoru. To ważne przy ekranizacjach "Hamleta" - zamek ma swoje znaczenie dla całej sztuki, podobnie jak układ Izby Gmin dla procesu ustawodawczego w Wielkiej Brytanii. Watkin ukazał mroki zamku, ale też "naświetlił" postacie. W scenie pojedynku na sam koniec filmu, też trzeba pochwalić pracę kamery za dynamikę z jaką poruszała się po sali!

Muzyka Ennio Morricone ("Misja", "Nietykalni", "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", "Dawno temu w Ameryce") zachwyca, co nie powinno nikogo dziwić. Wzrusza, ale też cieszy swoim pięknem! Tylko Mistrz Morricone potrafi napisać muzykę, która zawsze idealnie dopasuje się do filmu, lub film dopasuje się do niej!
Pod tym linkiem można przesłuchać głównego motywu: http://www.youtube.com/watch?v=IEpsnvmNXDA

Podsumowując, Franco Zeffirelli stworzył piękną ekranizację sztuki "Hamlet"! Aktorzy dobrani w dużej mierze odpowiednio do swoich ról, którzy wznieśli się na wyżyny. Nie da się grać w adaptacjach dzieł Szekspira bez talentu! Mel Gibson pokazał, że jest nie tylko "Zabójczą bronią", ale i wielce utalentowanym aktorem. Sir Ian Holm, Paul Scofield i Alan Bates potwierdzili swoją klasę, a Helena Bonham Carter pokazała, że role dramatyczne jej nie przerażają. Dodajmy do tego wszystkiego oszczędną formę, coś między teatrem studyjnym BBC a superprodukcją, doskonałe wykonanie (nominacje do Oscara (R) za scenografię i kostiumy), zilustrowane przepiękną muzyką Ennio Morricone. Wyjdzie nam małe dziełko, lecz niezbyt znane w świecie. Jednak warto je poznać.

Moja ocena: 9.56/10.

(źródło: http://kentfilmoffice.co.uk/wp-content/uploads/2011/11/Hamlet-Movie-Poster-%C2%A9-Movie-Poster-DB.jpg)

niedziela, 22 grudnia 2013

"To właśnie miłość" (2003)

Zostajemy jeszcze na Wyspach Brytyjskich, ale już w klimacie świątecznym. Za te kilkanaście dni zasiądziemy do stołów w domach, a któraś z telewizji nada, tę opowieść o miłości, w reżyserii człowieka, odpowiedzialnego za sukces gatunku ... 

Czas na "To właśnie miłość" (ang. "Love Actually"). Wyreżyserował je sam Richard Curtis ("Cztery wesela i pogrzeb", "Dziennik Bridget Jones", "Notting Hill", "Czarna żmija", "Radio na fali"), dla którego był to debiut reżyserski. Bardzo udany, co trzeba przyznać.

Billy Mack (Bill Nighy)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216668.1.jpg)

Jest tutaj wiele wątków, które wzajemnie się przeplatają, stąd wyjątkowo napiszę niewiele o treści. Otóż, mamy Londyn i 10 par zakochanych- premiera, gwiazdę muzyki, ojczyma, ... miłość wszystkich otacza, podobnież jak Święta - piosenka "Christmas is all around", to nawiązanie do hitu zespołu Wet, wet, wet, który napisał "Love is all around" w 1994 r. ... do "Cztery wesela i pogrzeb". Oko do widza.

Martin Freeman
(źródło: http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcS0h-T-H-AaBOpcMkTrc4F3JSdRnLTJuS_VtNXbxU5hdD9bcVI8)

Całość zaczyna się w okresie przedświątecznym, a kończy się w Wigilię, stąd nawiązanie do Świąt, na każdym kroku. Szczerze, to nawet bardziej podoba mi się "To właśnie miłość", niż "Opowieść wigilijna", za swój realizm i prawdziwy romantyzm. Ale może swoje refleksję zostawię na koniec.

Hugh Grant i Martine McCutcheon
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216692.1.jpg)

Może przejdę do aktorów, gdyż jest tu ich cała plejada. Hugh Grant ("Cztery wesela i pogrzeb", "Notting Hill", "Gorzkie gody"), Colin Firth ("Jak zostać królem", "Szpieg"), Martin Freeman ("Hobbit: Niezwykła Podróż", "Hot Fuzz. Ostre psy"), Liam Neeson ("Lista Schindlera", "Batman początek", "Uprowadzona"), Keira Knightley ("Piraci z Karaibów", "Księżna"), Alan Rickman ("Harry Potter", "Robin Hood: Książę Złodziei"), Bill Nighy ("Piraci z Karaibów", "Radio na fali", "Hot Fuzz. Ostre psy"), Rowan Atkinson ("Cztery wesela i pogrzeb", "Johnny English", "Czarna żmija", "Jaś Fasola"), ale też Emma Thompson ("Henryk V", "Rozważna i romantyczna", "Wiele hałasu o nic"), Chiwetel Ejiofor ("Salt"), Martine McCutcheon ("Skok"), Laura Linney ("Truman Show", "Kinsey") czy też Claudia Schiffer. Pominę też aktorów serialowych z BBC, których sam rozpoznaję (np. Kris Marshall), ale zapewne niemal nikt z moich Czytelników ich nie pozna. Moim zdaniem taka obsada wystarczy, żeby zachęcić do obejrzenia tegoż filmu.

Emma Thompson i Alan Rickman
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216681.1.jpg)

Pewna ciekawostka - Lotnisko Heathrow to lokacja ostatniej sceny, gdzie wszystkie wątki się spotykają, a wszystko dobrze się kończy. Cóż, na mnie też kiedyś czekała sympatyczna koleżanka w tamtym miejscu, więc patrzę na nie w szczególny sposób. A wierzę, że i sam będę czekał na tę jedyną, również na Heathrow. 
Colin Firth 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216664.1.jpg)

Film jest oparty przede wszystkim na aktorach, ale zdjęcia Michaela Coultera odgrywają swoją rolę. Ujęcia aktorów - głównie zbliżenia na twarze, by widać było emocje, wzruszające sceny spotkań - dobra robota! Coulter już wcześniej współpracował przy filmach romantycznych - "Notting Hill", "Rozważna i romantyczna", stąd wiedział o wyżej wymienionych niuansach. Londyn AD 2003 - ten, który dobrze znam, tak bliski, ale już tak odległy. Widać budowę wieżowców w City of London (scena, w której Liam Neeson na bulwarze siedzi ze swoim pasierbem, nomen-omen przyszłej gwieździe "Gry o tron" - Thomas Brodie-Sangster).

Muzyka Craiga Armstronga ("Elizabeth: Złoty wiek", "Moulin Rouge!") dopełnia cały obraz. Motywy muzyczne, np. miłość premiera (http://www.youtube.com/watch?v=Y6kWZXjFSdw), czy portugalska miłość (http://www.youtube.com/watch?v=Wigu44J8F1A), razem z muzyką miłosno-świąteczną - "All I want for Christmas is you", czy "God only knows" albo "All you need is love", kończąc na "Christmas is all around", powodują, że odczuwamy atmosferę Świąt!

Podsumowując już, Richard Curtis pokazał, że jest tak samo dobrym reżyserem, jak i scenarzystą. Potrafił zapanować na planie filmowym nad wieloma gwiazdami, ale też stworzył ciekawą historię, do której wraca się co roku. Romantyzmu jest tutaj więcej, ponieważ jest to film o miłości. Widzimy różne historie miłosne, które szczęśliwie kończą się w jednym miejscu. Dodajmy do tego Londyn w Święta, doskonałe aktorstwo i wykonanie. Cóż, premier miał rację - "Love is actually, all around".

Na deser - 2 nominacje do Złotego Globu (R) oraz BAFTA (R) za najlepszą rolę drugoplanową dla Billa Nighy.

Moja ocena: 9.89/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/93/90/99390/7537950.3.jpg?l=1365648048000)

Chciałbym Wszystkim moim Czytelnikom życzyć "Wesołych Świąt", najlepiej w filmowej otoczce. A przy okazji, zapraszam do recenzji "Hobbit: Pustynia Smauga", na który wybiorę się przed Nowym Rokiem. 

piątek, 20 grudnia 2013

"Opowieść wigilijna" (TV)

W Święta, nieodłączną pozycją filmową, prócz "Kevin sam w domu", jest "Opowieść wigilijna", oparta na  nowelce Charlesa Dickensa, angielskiego pisarza, tworzącego w  XIX w., uznawanego czasem za najlepszego powieściopisarza społeczno-obyczajowego. Jego opisy społeczeństwa brytyjskiego, czy same naturalistyczne krajobrazy Londynu, ujęte w słowach - coś pięknego!

Wróćmy jednak do filmu. Ebenezer Scrooge (sir Patrick Stewart) mieszka w bogatej dzielnicy Londynu. Jest człowiekiem sukcesu, dorobił się wielkiego majątku, który wciąż pomnaża. Mimo wszystko, żyje samotnie i unika innych ludzi. Męczy swoich pracowników, zwłaszcza Boba Cratchita (Richard E. Grant), do tego  w Święta. Dodajmy, że Scrooge nie znosi Bożego Narodzenia.  I tu, niespodzianka! W Wigilię właśnie dojdzie do zmiany!
sir Patrick Stewart jako Ebenezer Scrooge
(źródło: http://blogs.whatsontv.co.uk/movietalk/wp-content/gallery/a-christmas-carol/00284464.jpg)

Scrooge spędza kolejny samotny wieczór, aż tu nagle pojawia się duch Jakuba Marley'a (Bernard Lloyd), jego dawnego wspólnika w interesach, którego to pogrzeb rozpoczyna opowieść. Marley ma na sobie łańcuchy jako pokutę za zły żywot, pełen sukcesów, ale jednak źle oceniony "tam w Górze". Ostrzega Ebenezera przed podobnym losem. Początkowo nasz bohater nie może w to wszystko uwierzyć, ale Marley zapowiada kolejne wizyty w tę noc.

Najpierw przychodzi Duch Świąt Minionych (Joel Grey). Przypomina Scrooge'owi dawne czasy, a ten czasem żałuje, że coś mógł zrobić lepiej.Różnie w życiu bywa, a ta wizyta miała skłonić naszego bohatera do refleksji. Widać zaczątki zmiany - żałuje złego postępowania, ale w paru miejscach się kłóci.

Potem, Scrooge trafia w ręce Ducha Świąt Teraźniejszych (Desmond Barrit). Podobnie do poprzednika, również przymusza starego skąpca do refleksji. Ebenezer widzi swojego bratanka Freda (Dominic West), który żartuje sobie z niego, czy też rodzinę Cratchitów, cierpiącą niedostatek w Święta. Działa to trochę lepiej na Scrooge'a, ale dopiero się stanie ...

Trzecia zjawa, Duch Świąt Przyszłych (Tim Potter), niesie ze sobą mniej optymistyczną wizję życia. Widzimy Cratchita, który przez ciężką pracę i małe zarobki, zaniedbał kulawego syna Tommy'ego. Chłopiec zmarł, a Bob chodzi na jego grób. I wtedy, trzeci Duch, pokazuje Scrooge'owi wizję, która przeraża. Grobowiec Ebenezera i przyszłość, która rysuje się w czarnych kolorach - nasz bohater, jeśli się nie zmieni, umrze w samotności...

Scrooge błaga Ducha o łaskę i obiecuje przemianę. Nagle budzi się we własnym domu. Słyszy chłopca sprzedającego drób. Przez okno zamawia u niego najdroższego indyka i karze dostarczyć go Cratchitom. Następnie, Ebenezer udaje się do Freda z życzeniami świątecznymi, nawet żartując z samego siebie. Przemiana dokonała się, a po Londynie niesie się wieść o przemianie dawnego skąpca. I wtedy, na Święta do Cratchitów wpada Scrooge, obiecując Bobowi podwyżkę, a także wręczając prezenty jego dzieciom.

Twórcy filmu, na szczęście nie zmienili ducha nowelki Dickensa. Reżyser, David Hugh Jones, postawił przede wszystkim na treść, zatrudniając świetnych aktorów. W zasadzie, to jeden ukradł cały film. Sir Patrick Stewart, mimo sukcesów na mostku USS Enterprise, czy jako dyrektor szkoły dla wybitnie uzdolnionych, poradził sobie brawurowo i z tą rolą. Widać rzemiosło aktorskie, wyrobione w teatrach na West Endzie. Kameralna atmosfera i skromne scenografie, jeszcze bardziej potęgują grę sir Patricka. Jego Scrooge budzi niechęć na początku, a potem raduje widzów swoją przemianą. I o to tutaj chodziło. Reszta obsady - Richard E. Grant ("Dracula", "Gnijąca panna młoda", "Gosford Park", "Żelazna dama"), Dominic West ("Johnny English reaktywacja", "Chicago", "300"), czy Joel Grey ("Kabaret"), pełnią jedynie funkcję "tła" dla Stewarta.

Techniczne, jak już wspomniałem jest skromnie. Film wg oficjalnych informacji powstał w hrabstwie Northamptonshire (może to dziwić, gdyż produkcje TV Hallmark powstawały najczęściej w Toronto, łącznie z ich flagowymi "Holmesami").

Muzyka Stephena Warbecka ("Zakochany Szekspir", "Billy Elliott") to moim zdaniem doskonała ilustracja dla całego filmu! Buduje grozę, dramatyzuje, ale też raduje widza, gdy w Scrooge'u dokonuje się przemiana (całość do posłuchania: http://www.youtube.com/watch?v=OCR3Djz8mt8).

Zdjęcia Iana Wilsona ("Emma" z 1996 r., "Eryk Wiking", "Gra pozorów"), choć skromne, ze względu na formę, to wykonane z niezwykłą precyzją. Zwłaszcza ukazanie postaci ma swoje znaczenie dla odbioru filmu. Nominacja do nagrody Emmy (R) zasłużona.

Podsumowując, jest to najmroczniejsza ekranizacja "Opowieści wigilijnej", którą widziałem. Gdy byłem mały przerażała, a teraz wciąż budzi u mnie niepokój. W zasadzie mamy do czynienia z grą jednego aktora, ale za to jakiego! Choć sir Patrick Stewart nie zagrał w żadnym ambitnym filmie, to niezależnie od roli pokazuje swoją klasę i styl. Do skromnej formy, dodajmy ważną treść oraz otoczkę świąteczną w Londynie, choć nakręconą wiele setek mil na północ od niego i mamy kameralną, niemal teatralną opowieść, której nie powinno się pominąć w nadchodzące Święta.

Moja ocena: 8.5/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/77/17/87717/7421099.3.jpg?l=1347076289000)