piątek, 27 grudnia 2013

"Hobbit: Pustkowie Smauga"

Wreszcie, moje oczekiwanie się skończyło! Widziałem już najnowszy film sir Petera Jacksona, pt. "Hobbit: Pustkowie Smauga" ("Hobbit: The Desolation of Smaug"). Trochę na gorąco, ale mam nadzieję, że niezbyt emocjonalnie. Wiem, że więcej osób jest ciekawych moich wrażeń, stąd postaram się w miarę uporządkowany sposób wszystko przedstawić. 

"Hobbit: Niezwykła podróż" kończy się w momencie, gdy Orły przeniosły Bilba i krasnoludów pod przywództwem Thorina Dębowej Tarczy na jeden ze szczytów, z dala od orków i Azoga Plugawego.

Martin Freeman jako Bilbo Baggins
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458102_1.1.jpg)

"Hobbit: Pustkowie Smauga" zaś, zaczyna się retrospekcją, w znanym z "Drużyny" miejscu, gdzie Gandalf (sir Ian McKellen) spotyka Thorina (Richard Armitage). Nawet jedno z ujęć jest jakby żywcem przeniesione z "Drużyny", a swoją rólkę odgrywa sam reżyser - sir Peter Jackson.

sir Ian McKellen jako Gandalf
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458179_1.1.jpg)

Nagle przenosimy się o rok do przodu - Bilbo Baggins (Martin Freeman) wypatruje orków, ale widzi tajemniczego niedźwiedzia, który okazuje się być przekształcicielem (za tłumaczeniem z filmu) - Beornem (Mikael Persbrandt). Gandalf dobrze go zna, stąd cała kompania spędza u niego noc, a następnego dnia wyrusza do Mrocznej Puszczy ... a czarodziej, udaje się za telepatyczną namową Galadrieli (Cate Blanchett) w inne miejsce - dawne grobowce Upiorów Pierścienia i samego ...

Krasnolody na czele z Thorinem (Richard Armitage)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458191_1.1.jpg)

Krasnoludy po drodze walczą z pająkami, a wpadają w ręce elfów, którym przewodzi Thranduil (Lee Pace), którego synem jest ... Legolas (Orlando Bloom). A naszego księcia z uszami w szpic oblubienicą jest nowa postać - Tauriela (Evangeline Lilly). Nie muszę dodawać, że krasnoludy, dzięki Bilbowi, który założył Pierścień uciekają w beczkach, a po walce z orkami trafiają do Barda (Luke Evans), przewoźnika z Miasta na Jeziorze, którym włada śmieszny despota, grany przez Stephena Fry'a. Za krasnoludami podąża teraz ork Bolg (Lawrence Makoare), gdyż Azoga do Dol Guldur wezwał Nekromanta (głos Benedicta Cumberbatcha), gdzie podąża Gandalf z Radagastem (Sylvester McCoy) ...

Radagast Bury (Sylvester McCoy)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458192_1.1.jpg)

Krasnoludzi z Bilbem, co prawda w okrojonym składzie, wyruszają do Samotnej Góry, gdzie natrafiają na Smauga (również głos Benedicta Cumberbatcha). Wreszcie widzimy smoka!

Luke Evans jako Bard
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/434452_1.1.jpg)

Cóż, treść jest dosyć pogmatwana. Rozumiem wodze fantazji sir Petera Jacksona, ale tym razem przesadził. Niestety, w złą stronę ... może zacznijmy tradycyjnie od aktorów.

Martin Freeman nie ma już tej świeżości z "jedynki". Miewa ciekawe pomysły, jak ten z beczkami, nawet powoduje komiczne sytuacje. Walczy, próbuje ratować życie w rozmowie ze Smaugiem ... jednak, to już za mało. Nie wiem jak mogę to ująć, ale Freeman zaczął odcinać kupony od kariery. Może się mylę i za rok napiszę co innego, jednak bardzo zawiodłem się na jego roli.

Ucieczka  beczkach
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458093_1.1.jpg)

Sir Ian McKellen, już po raz 5ty wciela się w Gandalfa. Nie widać u niego tych 10 lat więcej, ale też bardzo mało czasu pojawia się w filmie. Szkoda, bo można było zrobić coś więcej z jego postacią. Chociaż walka z ... w ostatniej scenie, w której występuje robi wrażenie.

Sylvester McCoy teraz bardziej dramatycznie, niż komediowo. Scena, w której zadaje Gandalfowi fundamentalne pytanie, co ważniejsze - świat czy przyjaciele? Jego sanie ciągnięte przez króliki pojawiają się w tle. 

Richard Armitage jako Thorin, James Nesbitt jako Bofur czy Aidan Turner wypadają tak sobie, ale nie blado. Krasnoludy jakoś nie śmieszą, a Kili ciężko ranny wzbudza współczucie. Nawet walka ze smokiem nie rekompensuje braków.

Orlando Bloom jako Legolas
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458096_1.1.jpg)

Orlando Bloom po latach wraca, jednak nie jest już dziecinnym bohaterem jak dekadę temu. Widać u niego "wiek Chrystusowy", poza tym wstawienie jego postaci to czysty zabieg komercyjny. Szkoda.

Evangeline Lilly jako Tauriela
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458105_1.1.jpg)

Pozytywnie zaskoczyła mnie Tauriela, grana przez Evangeline Lilly ("The Hurt Locker"). Zerwała z obrazem elfickiej kobiety jako księżniczki lub czarodziejki, a pokazała, że może walczyć. To będzie trampolina dla jej dalszej kariery!

Stephen Fry jako pan Miasta na Jeziorze
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/458189_1.1.jpg)

Stephen Fry jako pan Miasta na Jeziorze, śmieszy swoją aparycją i zachowaniem. Niestety, tylko tyle można o jego roli napisać.

Benedict Cumberbatch, chociaż głosem, którym mówią dwie postacie, wart jest zapamiętania. Złowrogi dźwięk wymawianych przezeń kwestii zostaje w uszach na długi czas. Nie wiem czy on jedyny nie potraktował z całej obsady swojej roli z pełnym profesjonalizmem.

Dostało się aktorom, teraz czas przejść do wykonania. Choć dodam, że obawiam się nominacji do Złotych Malin (R) w kategoriach aktorskich. Wracając już do aspektów technicznych, Weta Workshop z Wellington wykonała efekty specjalnie perfekcyjnie. Może być nominacja do Oscara (R) lub nawet sama statuetka, zwłaszcza za Smauga.

Bilbo w Mrocznej Puszczy
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/434454.1.jpg) 

Ogólnie strona techniczna robi wrażenie - zdjęcia Andrew Lesnie'go, to wciąż Nowa Zelandia, wzbogacana komputerowo. Lesnie postacie ukazuje w ten sam sposób, trochę w pewnego rodzaju poświacie. To jego styl i zawsze można będzie go rozpoznać.

Jedno z ujęć - dawne miasto Dal przed Ereborem
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/98/67/469867/434455.1.jpg)

Muzyka Howarda Shore'a, to w zasadzie powtórzenie z "Władcy Pierścieni" i poprzedniego "Hobbita", ale też nowe kompozycje, przy okazji Taurieli (http://www.youtube.com/watch?v=PXeBi3P75QQ). Niech magia jego muzyki wciąż trwa, gdyż doskonałego nie ma co poprawiać!

Piosenka Eda Sheerana - "I see fire" (http://www.youtube.com/watch?v=DzD12qo1knM), podobnie do utworów Enyi, Annie Lennox czy Neila Finna, wzrusza widzów w napisach końcowych! Pomyśleć, że młody Anglik (22 lata) dekadę temu oglądał "Władcę Pierścieni", a dziś spotkał tę samą ekipę i na dodatek stworzył piosenkę we współpracy z Howardem Shore'm. Sam utwór, dosyć spokojny, jakby to ując, reggae + skrzypce w tle. Może być nominacja do Oscara (R).

Podsumowując, sir Peter Jackson bardzo mnie zawiódł swoim filmem. Braki w scenariuszu, przedłużenia scen, nowe postacie i lokacje, czasem bez uzasadnienia. Pomieszanie z poplątaniem, lub jak mówią Anglicy "hotch-potch". Brak tutaj humoru z 'jedynki', ale wkracza patos z "Władcy Pierścieni". Za dalekie odejścia od książki, a ekipa też jakby pogorszyła się w swoim wykonaniu. Ciężko było mi wysiedzieć do końca, choć czekałem cały rok. Mało humoru, co w przypadku "Hobbita" jest dosyć ważne. Idealnie podsumowanie dla całej mojej recenzji to jedno zdanie. Sir Peter Jackson już odcina kupony od swojej sławy, bo ma już swoje lata. Chce odłożyć sobie na emeryturę. Rozumiem go, ale nie powinien niszczyć własnej legendy. Inaczej, Jackson, niczym Smaug Miasto nad Jeziorem, spustoszy swoje osiągnięcia.

Moja ocena: 6.5/10.


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/98/67/469867/7552619.3.jpg?l=1371214190000)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz