piątek, 21 czerwca 2013

"Prometeusz"

Dziś, będzie o filmie sir Ridley'a Scotta, zrobionym w 2012 r. Mimo, zniechęcających recenzji, nabyłem go na płycie Blu-Ray. To ważne, ponieważ, czasem jakość nagrania wpływa na odbiór, a w przypadku kina science-fiction, czy fantasy, ma to duże znaczenie. 

Zacznę może od początku. Sir Ridley, wrócił do S-F, po 30 latach. "Obcy - ósmy pasażer Nostromo" (1979) i "Łowca Androidów" (wolę oryginalny tytuł - "Blade Runner", 1982), stały się klasykami swojego gatunku. Oba, widzialem w wersjach reżyserskich, czyli w tych najbardziej kultowych.
Po wielu słabszych produkcjach, "Prometeusz", okazał się nagłą zmianą jakości.

"Prometeusz", miał być na samym początku prequelem do całej serii "Obcy". Podobnie, do "Robin Hooda", twórcy zmienili swoją koncepcję "w praniu".

Oto, w 2089, Elizabth Shaw (Noomi Rapace) i Charlie Holloway (Logan Marshall-Green), odkrywają w Szkocji mapę nieba, ze wskazaniem gwiazdozbioru. Po porównaniu jej z innymi, znanymi przez tysiące lat malowidłami i opisami, dochodzą do wniosku, iż ludzkość, wskazała na tę samą konstelację gwiazd. A więc, stamtąd musieli przylecieć kosmici, a być może i stworzyli rodzaj ludzki. Na swój wzór ...

 Peter Weyland (Guy Pearce, ukryty pod charakteryzacją starca), tajemniczy miliarder, finansuje za bilion dolarów wyprawę, na statku kosmicznym pod nazwą "Prometeusz". Jest to nawiązanie do mitologii greckiej - Prometeusz, przekazał ludziom ogień, który skradł pod postacią iskier z rydwanu boga Heliosa. Za co, bogowie ukarali go przykuciem do skał Kaukazu, na wieczność.

Na "Prometeuszu", znajduje się nadzorująca wszystko Meredith Vickers (Charlize Theron) oraz android - David (Michael Fassbender). Dodać można, iż Idris Elba, gra kapitana Janka, dowodzącego całym statkiem.

Cała wyprawa, złożona z wymienionych powyżej postaci rusza, wedle mapy nieba, do tamtej odległej galaktyki, żeby poznać swoich stwórców, dowiedzieć się czegoś o naszych początkach, nieśmiertelności oraz śmierci itd. Wszystko, źle się kończy... a sposób w jaki się tego dowiadujemy się, okazuje się wyjaśnieniem, skąd wzięli się "Obcy".

Tyle o treści. Teraz, pozostałe aspekty. Aktorsko, Noomi Rapace, czyli Elizabeth, (wcześniej pojawiła się w filmie "Sherlock Holmes: Gra cieni", jako Madame Simza), staje się postacią numer jeden. Swoją grą, w zasadzie ciągnie cały film, aczkolwiek denerwował mnie jej język angielski. Jako Szwedka, ma bardzo twardą wymowę. Sam nie mówię pięknie, ale się staram. Ją, stać na profesjonalnych trenerów wymowy, ale chyba z ich pomocy nie korzysta. Widzimy miłość Elizabeth z Charlie'm, jej silną wiarę, pod kątem religijnym. Jest moim zdaniem jedną z najciekawszych postaci. A gdy trzeba, to walczy.

Michael Fassbender, czyli android David, to jest najciekawsza postać. Z czasem dowiadujemy się, że jest sztuczny. Ale dzięki temu, film na otwarte zakończenie. W pełni zasłużona nominacja do nagrody Saturna (R) za rolę drugoplanową.

Guy Pearce, czy Logan Marshall-Green, trochę mnie zawiedli. Charlize Theron, choć silna postać kobieca, to jednak tło dla duetu Rapace-Fassbender. A przecież, blond-piękność z RPA, stać na więcej.


Wykonanie filmu, pod kątem technicznym. Tu należą się brawa. Zdjęcia Polaka - Dariusza Wolskiego (seria "Piraci z Karaibów", są niesamowite, zwłaszcza podczas zachodu "słońca", albo ujęcia podczas scen akcji. Cały film, jest taki w metaliczno-błękitnej poświacie, co nadaje mu dodatkowy atut. Efekty specjalne (nominacja do Oscara (R)) - doskonała robota. Wreszcie, sir Ridley, wziął fachowców.

Główni bohaterowie - Charlie (Logan-Marshall), Elizabeth (Rapace) i David (Fassbender),
we wspomnianej poświacie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/32/30/523230/308454.1.jpg)

Minusy tego obrazu, to braki w scenariuszu. Wyszedł pseudo-prequel "Obcego". Ten wątek, w zasadzie z napisów końcowych, można byłoby wpleść wcześniej. Kolejna wada, to pseudo-filozofia. Wątki, typu relacje stwórca-jego dzieło, poznanie własnych początów, czyli skąd jesteśmy i gdzie zmierzamy, jakoś śmieszyło, niż pobudzało do refleksji. Wychodzę z założenia, że lepiej byłoby zrobić, albo horror akcji S-F, albo filozofia S-F, z dreszczykiem. Nie ja kręciłem, więc mogę ponarzekać.

Generalnie, "Prometeusz", spodobał mi się. Sir Ridley, trafił w dziesiątkę, wracając do gatunku S-F, dzięki któremu się wypromował. Po słabszych obrazach, zarówno treściowo, jak i finansowo, wrócił w swoim stylu. Niestety, po 30 latach, trochę zabrakło innowacji.

Stąd, moja ocena filmu, to 7/10. I każdy komentarz wydaje się zbędny.


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/32/30/523230/7427431.3.jpg?l=1346900083000)

2 komentarze:

  1. Tym bardziej jest zachęcony do jego obejrzenia (zwłaszcza że znam całą serię "Obcy"). Dodam tylko, że Noomi Rapace jest przede wszystkim znana ze szwedzkiej serii "Millennium", gdzie genialnie zagrała Lisbeth.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnośnie Noomi Rapace, to zapomniałem o tym podczas pisania recenzji. Zdarza mi się czasem.
    A jeśli chodzi o "Prometeusza", to czekam na "2". Ale bez emocji.

    OdpowiedzUsuń