niedziela, 21 grudnia 2014

"Troja"

Oczekiwania na "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" ciąg dalszy ... korzystając z okazji, a także na powiązania obu filmów, ze względu na Orlando Blooma, nie zapominając, że jeszcze nie opisałem niniejszego obrazu, zajmę się charakterystyką "Troi" Wolfganga Petersena. 

W roku 2003, kiedy sir Peter Jackson montował w zaciszu Wingnut Studio w Wellington "Powrót Króla", robiąc w lipcu dokrętki, Orlando Bloom przybył na nie z planu na Malcie, korzystając z chwili spokoju. "Troja" początkowo miała powstać na tej małej wysepce na Morzu Śródziemnym. Nawet nakręcono kilka ujęć ... jednakże w marcu 2003 r. wybuchła wojna w Zatoce Perskiej. Bliskość Iraku i wrogich USA państw, czyli Maghrebu Afryce Północnej, zmusiły producentów do zmiany Malty na Meksyk. Przeprowadzka podniosła budżet, ale i dała czas wolny aktorom. Stąd, Bloom miał możliwość wyjazdu do Nowej Zelandii. Czy "Troi" wyszło to na dobre? No, właśnie.

Diane Kruger jako Helena
(źródło: http://cdn2.movieroomreviews.com/sites/movieroomreviews.com/files/imagecache/full_size_image/photos/troy-movie-picture-77.jpg)

Niczym w eposie Homera, całość rozpoczyna się wyjazdem Parysa (Orlando Bloom) z Achai (Grecji). Towarzyszył mu w poselstwie brat, czyli Hektor (Eric Bana), a zostali wysłani tamże przez Priama (Peter O'Toole), króla Troi do króla Aten Agamemnona (Brian Cox). Parysowi spodobała się Helena (Diane Kruger), żona władcy Sparty Menelaosa (Brendan Gleeson), brata monarchy ateńskiego. Kobieta uciekła z młodszym, co nie spodobało się Hektorowi. A Priam zaakceptował.

Orlando Bloom jako Parys
(źródło: http://cdn2.movieroomreviews.com/sites/movieroomreviews.com/files/imagecache/full_size_image/photos/troy-movie-picture-36.jpg)

Rozpoczęła się wojna - Grecy zebrali swoje siły, pod przywództwem Agememnona. Jednak, brakowało im wielkiego wojownika - Achillesa (Brad Pitt). Krnąbrny człowiek nie chciał się nikogo słuchać, a miał dwie pasje - wojaczkę i kobiety. Agamemnon poprosił o pomoc króla Itaki - Odyseusza (Sean Bean). Achilles przez swą znajomość z Odyseuszem, bądź Odysem, zależnie jak odczytywać, zgodził się. Wziął ze sobą Patroklosa (Garrett Hedlund), bratanka.


Brad Pitt jako Achilles
(źródło: http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcT3PuPBupub0XwqQ6QasyluvF9w47avxqGIQQMrgwmyxpXjaXFz)

Rozpoczęła się wielka wyprawa na Troję. Miasto musiało się bronić przed atakiem. Agamemnon chciał zdobyć jego bogactwa, Menelaos odzyskać honor i żonę. Odys, wiernie służyć. W eposie całość trwała 10 lat, w filmie, kilka tygodni.

Oblężenie trwało. Hektor zabił Menelaosa w pojedynku oraz Patroklosa, co wywołało wściekłość Achillesa, mającego romans z Trojanką - Bryzeidą (Rose Byrne), jego branką.

Doszło wtedy do pojedynku dwóch wojowników wszech czasów - Achillesa i Hektora, który wygrał ten pierwszy, jednocześnie godząc się na przerwę w oblężeniu, wbrew woli Agamemnona, by Priam pochował syna. 

Pewnego dnia Achajowie zniknęli, a został po nich drewniany koń. Wbrew woli Parysa i doradców, Priam nakazał wprowadzić go do miasta. A tam, co można się było domyślić byli ukryci wrogowie. Zdobyli miasto, wpuszczając ukrytych Achajów w jednej z zatok. Achilles padł raniony w ścięgno, a Odyseusz został na sam koniec przywódcą, gdyż Agamemnon też zginął. Parys z Heleną uciekli.

Śp. Peter O'Toole jako Priam
(źródło: http://cdn3.movieroomreviews.com/sites/movieroomreviews.com/files/imagecache/full_size_image/photos/troy-movie-picture-27.jpg)

Pomijam już niezgodności z eposem Homera "Iliadą", gdyż nie ma to żadnego sensu. Luźne oparcie na dziele niewidomego poety, którego zapewne nie było, a sama opowieść też miała kilka przeobrażeń, zanim ją spisano. David Benioff, obecnie odpowiedzialny za sukces scenariusza serialu HBO "Gra o tron", napisał wariację, taką a'la Hollywood. Wielka gwiazda, znani aktorzy, rozmach. I tyle. Niestety ...
Brian Cox jako Agamemnon
(źródło: http://www.movpins.com/big/MV5BMTMyODU0NTEyOV5BMl5BanBnXkFtZTcwNjU5MTQyMw/still-of-brian-cox-in-troy-(2004)-large-picture.jpg) 

Diana Kruger ("Bękarty wojny", "Skarb narodów") jedynie ładnie wygląda. Niemiecka modelka nie pokazała talentu aktorskiego, co zrobiła potem u Tarantino w "Bękartach wojny". Podobno na planie bawiła się w karaoke, co wyszło jej lepiej.

Brad Pitt ("Siedem", "Podziemny krąg", "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona") też tylko był. Wielka gwiazda, która niczym się nie wyróżniła, ale przyciągnęła widzów. Szkoda, wielka szkoda.

Eric Bana ("Hulk", "Helikopter w ogniu"), dał radę w roli Hektora. Przywódca, wojownik, syn króla, który ginie w walce, a przez to nie widzi upadku swojego miasta. Aktorsko na plusie.


Sean Bean jako Odyseusz
(źródło: http://images5.fanpop.com/image/photos/31200000/Troy-sean-bean-31201035-1684-2560.jpg)

Orlando Bloom ("Władca Pierścieni", "Helikopter w ogniu", "Hobbit: Pustkowie Smauga"), wykorzystał umiejętność strzelania z łuku, nabytą w roli Legolasa. Pamiętam śmiechy w kinie, gdy Parys uczył się tego - ludzie koło mnie niemal krzyczeli: 'Ty to umiesz, Legolasie!". Potem, Bloom pokazał, że poza elfa i Willa Turnera z "Piratów z Karaibów" nie wyjdzie. Minus za grę.

Sean Bean ("Władca Pierścieni", "Equilibrium", "Czas patriotów", "Burzliwy poniedziałek", "GoldenEye") w roli Odyseusza wzbudza sympatię. Wesoły wojownik, który cieszy się posłuchem krnąbrnego Achillesa, władcy Aten oraz innych Achajów. Ale też walczy dzielnie w pierwszej linii. Na dodatek, postać grana przez Beana nie ginie!

Rose Byrne jako Bryzeida
(źródło: http://images2.fanpop.com/images/photos/6700000/Rose-in-Troy-rose-byrne-6770400-1200-789.jpg)

Brian Cox ("Braveheart", "X-Men 2", "Rob Roy", "Red") i Brendan Gleeson ("Braveheart", "Najpierw zwiedzaj, potem strzelaj") uzupełniają stawkę, podobnie jak Rose Byrne. Śp. Peter O'Toole ("Lawrence z Arabii") pojawia się na chwile, ale wzbudza współczucie. To był wielki aktor, stąd jego występ uznam za plus.

Technicznie, "Troja" jest wykonana poprawnie. Wielkie widowisko kostiumowe. Scenografie w Meksyku, efekty komputerowe. Nie dziwi to wszakże przy budżecie 185 mln USD.

Brendan Gleeson jako Menelaos
(źródło: http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSkMZ6kyv5UZxSOFkLLPRM12s2n0H_JRPbyIiZV9SO7WthoHNB62g)

Zdjęcia Rogera Pratta ("Burzliwy poniedziałek", "Harry Potter i Komnata Tajemnic", "Brazil", "Iris", "Frankenstein", "Rewolwer i melonik") cudownie obejmują krajobrazy. Malta, Meksyk, studia - postacie na pierwszym planie, po zmroku jakby wyróżnione światłem, ale w pewnej niebieskiej poświacie. Szerokie ujęcia plaży i terenów wokół miasta, kamera podążająca za bohaterami, nawet w wąskich uliczkach. Doskonała robota!

Muzyka Jamesa Hornera ("Braveheart", "Titanic", "Avatar", "Imię róży") wydaje się być zrobiona jako chałtura ... wedle legendy, ścieżkę dźwiękową napisał Gabriel Yared, ale po kłótni z reżyserem, a na 2 tyg. przed premierą, został zmieniony. Stąd, James Horner na szybko napisał muzykę, Efekt jest niestety mizerny ...

Koń trojański
(źródło: http://t3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSasXeIxXybTuWmJRqP4xnWe7IGVTRzj5qcS45g19klhOwLo0Py)

Kostiumy Boba Ringwooda, to jedyna nominacja filmu do Oscara (R). Tu się z akademią zgadzam! Kostiumograf "Batmana" Tima Burtona, "Imperium Słońca" Stevena Spielberga (poprzednia nominacja), "Obcego 3" Davida Finchera czy "Diuny" Davida Lyncha, wykazał się ogromną pracą, przy projektowaniu i wykonaniu.

Podsumowując, Niemiec Wolfgang Petersen zmierzył się z eposem Homera, wspierany przez Davida Benioffa. Niestety, Reżyser "Das Boot", "Gniewu oceanu", "Na linii ognia" i "Niekończącej się opowieści", wspierany przez scenarzystę "Gry o tron" poległ, niczym Hektor w walce z Achillesem. Wyglądało efektownie, włożono dużo pracy, ale i tak całość to "piękna" porażka. Po walce, bo jednak zmiana lokacji zepsuła grafik, mimo przeciwności - krytyka za Brada Pitta czy niezgodność z eposem, ale sukces komercyjny - zwrócił się film z nawiązką. Nominacja do Oscara (R) za dobrą stronę techniczną. Na osłodę piękna Diane Kruger, przystojny Orlando Bloom i Eric Bana, oraz wybitny Peter O'Toole. Wisienką na torcie jest Sean Bean, którego Odyseusz nie ginie, a po zniknięciu głównej obsady, na sam koniec filmu, Anglik rodem z Sheffield zostają postacią numer jeden. To jakiś pozytyw.

Moja ocena: 5.5/10. 

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/73/11/37311/6941476.3.jpg)



Ciekawostka: W powieści Agathy Christie pt. "Śmierć lorda Edgeware'a" (ang. "Lord Edgeware dies") występuje nawiązanie to "Iliady", a konkretnie postaci Parysa - pomyłka jednej z postaci naprowadzi potem na trop wielkiego Herculesa Poirot.  

sobota, 6 grudnia 2014

"Prawdziwa historia" (2005)

W oczekiwaniu na najnowszą część trylogii "Hobbit", czyli "Bitwa Pięciu Armii", przybliżę inny nowozelandzki, choć mało znany film. "Prawdziwa historia" (ang. "The World's Fastest Indian")
z 2005 r. nie był choć w połowie tak znany jak filmy sir Petera Jacksona, ale warto zwrócić na niego uwagę. Kino w Nowej Zelandii, choć tradycją sięga początku XX w., rozwijać się poczęło dopiero pod koniec lat 70-tych za sprawą Rogera Donaldsona, czyli reżysera niniejszego filmu. 

Pochodzący z Australii twórca pewnego dnia postanowił wyjechać do "kraju Kiwi" i pomóc sąsiadom w rozwoju kinematografii. Dzięki niemu powstała New Zealand Film Commission (odpowiednik Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej). Od tego czasu, produkcja filmowa przyspieszyła. Donaldson zrealizował w 1977 r. słynny "Sleeping Dogs" z Samem Neillem ("Park Jurajski"), a w 1984 r. "Bount na Bounty" (ang. "The Bounty") z Melem Gibsonem i sir Anthony'm Hopkinsem w rolach głównych, nominowany do Złotej Palmy (R) w Cannes. 

W wyniku działań New Zealand Film Commission, Jane Campion znalazła fundusze na realizację "Fortepianu" (ang. "The Piano"), nagrodzonego w Cannes i przez Akademię, aż trzema Oscarami (R), w tym dla samej Nowozelandki. Z sukcesów tejże instytucji skorzystał też młody twórca - Peter Jackson, kręcąc "Martwicę mózgu" (ang. "Braindead") oraz "Niebiańskie istoty" (ang. "Heavenly Creatures"), a samym końcu "Władcę Pierścieni" i ostatnio "Hobbita". Bez Rogera Donaldsona te sukcesy nie byłyby możliwe. O tym nie wolno zapominać! 

Sam Donaldson, choć nie odniósł większych sukcesów, gdyż z jego filmografii ważne są "Koktajl" (ang. "Coctail") z Tomem Cruisem, "Góra Dantego" (ang. "Dante's Peak") z Pierce'm Brosnanem, czy "Angielska robota" (ang. "Bank Job") z Jasonem Stathamem, powinien zostać zauważony. Choćby, na honorowego Oscara (R), gdyż włożył ogromny wysiłek w stworzenie czegoś od zera! 

Burt Munro (sir Anthony Hopkins) podczas jazdy
(źródło: https://ssl-gfx.filmweb.pl/ph/40/79/124079/188033.2.jpg)

"Prawdziwa historia" jest niemal o tym samym. O to, mieszkający w Nowej Zelandii, emerytowany mechanik, Burt Munro (sir Anthony Hopkins) przygotowuje swój motor Indian do pobicia rekordu prędkości w swojej klasie w Bonneville w stanie Utah, w USA. W wysuszonym jeziorze (zamiast wody została sól) ludzie rozpędzają swoje maszyny do wielkich prędkości. 

Starszy pan, który daje we znaki sąsiadom, zwłaszcza po nocach sprawdzając moc silnika, ma marzenie. Wdowiec, nie ma co robić, ale nie załamuje się. Ma swój cel, który chce zrealizować!

Zastawia dom, pobiera oszczędności, załatwia przesyłanie emerytury. I jedzie do USA! Wsiada na statek ze swoim ręcznie poprawionym Indianem Scoutem. Przez rejs dorabia jako kucharz. Ma kłopoty na cle, ale poznają go jako legendarnego rajdowca sprzed lat. Potem, pomaga Fernando (Paul Rodriguez) naprawić auta w jego komisie, za co otrzymuje z rabatem samochód do jazdy z Kalifornii do Utah. Sam Munro uzyskuje wsparcie od wielu napotkanych osób. Recepcjonisty-transwestyty Tiny (Chris Williams), Ady (Diane Ladd). Nawet, żołnierza wracającego z Wietnamu, którego podwozi, opowiadając o I wojnie światowej i okopach.

Burt Munro (sir Anthony Hopkins)
(źródło: https://ssl-gfx.filmweb.pl/ph/40/79/124079/188058_1.2.jpg)

Kłopoty ma dopiero z organizatorami rekordów prędkości. Dzięki wsparciu innych kierowców oraz Jima Moffeta (Christopher Lawford), będącego wpływowym członkiem towarzystwa,  startuje, mimo niebezpiecznych hamulców, braku atestów i specjalnej odzieży. 

Chociaż ma kraksę, to osiąga rekord - 201 mph (323,4 km/h, gdyż 1 mila = 1609 m = 1,609 km), do którego dążył. Wyśmiewany przez sąsiadów, wraca do Nowej Zelandii jako bohater. Jego rekordu w tej klasie motocykli nie pobił nikt po dziś dzień. 

Znając historię można to było przewidzieć, Ale nie o zakończenie tutaj chodzi. To niczym z nowozelandzkim kinem. Zanim powstał najnowszy "Hobbit" musiało się wiele stać przez minione 40 lat. 

Cały film w zasadzie opiera się na sir Anthony'm Hopkinsie. Laureat Oscara (R) za "Milczenie owiec", znany z "O jeden most za daleko", "Czerwonego smoka", "Thora", "Draculi" oraz "Człowieka słonia", idealnie wpasował się do swojej roli. Walijczyk przeobraził się w sympatycznego Nowozelandczyka na emeryturze, który mimo wieku i przeciwności, ma marzenie. Pasję, którą realizuje spokojnie. A robi to ze wsparciem wielu przyjaznych osób, będąc miłym i pomocnym. Dziadek idealny. Nie czeka na śmierć, mimo bycia wdowcem, a wykorzystuje czas, który mu pozostał do spełnienia marzeń. I to jest w tym najpiękniejsze! Bardzo postać Munro przypomina mi mojego Dziadka. Człowiek obdarzony pasją, na emeryturze zajmował się pracą, ale tak hobbystycznie - kochał morze i naprawiał łodzie, które kiedyś projektował. Często mówił mi o roli pasji na starość. Miał rację.

Roger Donaldson przy pracy
(źródło: https://ssl-gfx.filmweb.pl/ph/40/79/124079/188069.2.jpg)

Reszta aktorów, jest jedynie tłem dla Hopkinsa. Nawet i lepiej, gdyż to postać Munro stanowi 70-80% całego filmu. Poza tym. wielka gwiazda różni się in plus od reszty. 

Strona techniczna jest poprawna. Widać, że budżet nie był wysoki (ok. 25 mln USD), ale nie psuje to odbioru filmu. Efekty specjalne wykonano sprawnie i nie rażą podczas scen przejazdu przez Jezioro Bonneville. 

Zdjęcia Davida Gribble'a urzekają. Panorama Bonneville, Invercargill w Nowej Zelandii, czy zachody Słońca na pustyni. Ukazanie postaci w ciepłych barwach, nawet w pomieszczeniach. Dobra robota!

Muzyka J. Petera Robinsona ("Angielska robota") to głównie spokojne motywy, choć przy przeciwnościach losu czy biciu rekordu są trochę inne nuty. Idealna dźwiękowa ilustracja obrazu!

Film zmontował nie kto inny, a sam John Gilbert, znany z cięcia "Władcy Pierścieni: Drużyna Pierścienia". Sprawnie wykonana robota przez profesjonalistę!

Sam Roger Donaldson, poza reżyserią zajął się napisaniem scenariusza oraz produkcją, razem z Barrie'm M. Osborne'm, odpowiedzialnym za "Władcę Pierścieni". A to nie koniec, gdyż w napisach końcowych pojawiło się podziękowanie dla samego sir Petera Jacksona, za pomoc. Trylogia zarobiła dużo pieniędzy, dlatego New Zealand Film Commission mogła dofinansować obraz Donaldsona. 

I tu warto napisać podsumowanie. Donaldson, niczym Munro miał pasję. Mimo przeciwności zrobił coś wielkiego. Nie bał się marzyć! W rezultacie, stworzył coś z niczego, niczym Munro ze starego motocykla wycisnął ostatnie siły do pobicia rekordu. Pokazał, że spokój, ciężka praca i wsparcie innych ludzi pomagają. Tyle, że o Donaldsonie świat szybko zapomni. A jego dziele już nie. Nawiązując do "Atlasu chmur", czasem drobny gest z przeszłości powoduje rewolucję w przyszłości. A kamyki ciągną za sobą lawinę. Takim kamykiem był Donaldson, lawiną jest sir Peter Jackson. Podobnie z Munro - pasja spowodowała chęć bicia dalszych rekordów przez innych, a co za tym idzie rozwój techniki i kolejne tak wielkie historie!

Moja ocena: 8.5/10. 

Oficjalny polski plakat 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/40/79/124079/7580685.3.jpg)

niedziela, 24 sierpnia 2014

"John Carter" (2012)

W ostatnim czasie brakowało mi czasu na oglądanie filmów, a gdy już coś się udało zobaczyć, to nie miałem kiedy napisać recenzji. Pierwszy raz od kilku miesięcy zdecydowałem się na opis obrazu, który widziałem wczoraj, gdyż trafił do mnie z promocji (1/3 aktualnej ceny). Wiedziałem, że nie będzie to nic wielkiego, ani porywającego, jednak zdecydowałem się obejrzeć. A swoimi wrażeniami dzielę się poniżej. 

Andrew Stanton, którego znam dzięki "Gdzie jest Nemo?" (2003) oraz "Wall- E" (2007), w roku 2012 wydał superprodukcję, sygnowaną logo Disney'a. Finansowo, nie wyszło mu najlepiej. Recenzje też miewał negatywne. Jednak, pomysł był ciekawy.

Taylor Kitsch jako John Carter
(źródło: http://www.movie-moron.com/wp-content/gallery/review/john-carter-review-2.jpg)

O to, Edgar Rice Borroughs (Daryl Sabara), autor m.in. "Tarzana. Władcy małp" dostaje telegram od wuja - Johna Cartera (Taylor Kitsch) z prośbą o przyjazd. Gdy dociera do willi krewnego, ten już nie żyje, pochowany w dziwny sposób. Cały majątek, łącznie z księgą trafia do Edgara. Późniejszy pisarz, rozpoczyna lekturę przygód wuja, do której na mocy testamentu nikt inny nie mógł mieć dostępu. 

John Carter, weteran wojny secesyjnej (1861-1865) po stronie Konfederatów (Południa), to urodzony wojownik. Stracił rodzinę, ale nie stanęło mu to na przeszkodzie w poszukiwaniu jaskini ze złotem. Aresztowany przez pułkownika Powella (Bryan Cranston), zmuszany do przyłączenia się jako Jankes, ucieka, znajdując swoją jaskinię ze złotem, a zbiegiem okoliczności - spotyka "maga z kosmosu", którego zabija, a wyniku całej sytuacji przenosi się na Marsa (Barsoom).

Na Czerwonej Planecie trwa wojna. Miasto Helium, rządzone przez Morsa Tardosa (Ciaran Hinds), opiera się Zodandze, której przewodzi Sab Than (Dominic West), mający za doradcę tajemniczego Matai Shanga (Mark Strong).  W celu pogodzenia obu miast pojawia się pomysł, by Sab Than poślubił córkę Tardosa - Dejah Toris (Lynn Collins).

Lynn Collins jako Dejah i Ciaran Hinds jako Mors Tardos
(źródło: https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRinMnfzCZB_LMGj0qKbmTAzM_Ma652YmxOVDm5Mr1WrhyTVSZ4) 

Oczywiście, John Carter, zanim namiesza w wojnie, trafia do ludu Tharka - czteroręcznych i jajorodnych zielonych stworów, gdzie wodzem jest Tars Tarkas (głos Willema Dafoe'a). On z kolei, ma przeciw sobie Tal Hajusa (głos Thomasa Haden Churcha), a martwi się o córkę - Solę (głos Samanthy Morton).

Mieszkając u Tharków, John odkrywa nadludzkie umiejętności - większą siłę i umiejętność skoków, dzięki czemu ratuje Dejah ...

Dominic West jako Sab Than
(źródło: https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSt8U4z9A_fIYUtblKw-txyiCs7ABOWT5M_A5PsxekCmhrpGOWTdw)

Wmieszany w wojnę, wspiera piękną księżniczkę, jednocześnie dążąc do powrotu na Ziemię. Wedle przepowiedni, wysłannik z Jarsoom (Ziemi właśnie) pomoże pokonać Zodangę. I zaczyna się ...

Sab Than zamierza wziąć ślub z Dejah, a Matai Shang, tajemniczy mędrzec, chce to wykorzystać do zniszczenia Marsa, a potem zająć się Trzecią Planetą od Słońca. John Carter, rozpoczyna walkę ...

Udaje mu się pokonać Sab Thana, poślubić Dejah i zaprowadzić pokój, lecz Matai Shang nie śpi. Odsyła go na Ziemię, a raczej jego kopię, niczym w telegramie. Książka trafia do Eda, by ten zajął się grobowcem wuja, a naprawdę pomaga mu w dorwaniu zmiennokształtnego Matai Shanga na Ziemi.

Mark Strong jako Matai Shang
(źródło: https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRvA24OcYI3AkxmLLg6KmxWXLRiPcl6eqvImFflO0Zrj5T1d9S_) 

Jak to bywa w przypadku bajek Disney'a, jest happy end. John wraca na Marsa, a Ed pisze potem powieść. Czyli, standard hollywoodzki, który nie zaskakuje, jednak szkoda pomysłu.

Aktorsko, zebrano ciekawą ekipę. Jednakże, ich gra pozostawia wiele do życzenia. A szkoda ...

Taylor Kitsch ("Battleship") nawet wczuwa się w rolę. Ktoś o aparycji modela nie zawsze świetnie zagra. Widać brak warsztatu, a w takim filmie na głównym bohaterze opiera się cała historia. Klapa.

Lynn Collins ("X-Men: Geneza Wolverine", "Numer 23"), ładnie wygląda, ma wiedzę i walczy. Czegoś u niej brakuje ... choć kobietą jest przepiękną.

Dominic West ("300", "Johnny English: Reaktywacja", "Życie, którego nie było", "Chicago") nie przekonał mnie wcale rolą czarnego charakteru. Lepiej dał sobie radę w "Johnny English: Reaktywacja", czy "300". 

Daryl Sabara, to Juni z serii "Mali agenci" (2001, 2002, 2003) Roberta Rodrigueza. Chłopak jest rolą epizodyczną. Może i lepiej, gdyż też zepsułby obraz.

Mark Strong ("Sherlock Holmes", "Robin Hood", "Kick-Ass", "Szpieg"), jako tajemniczy mędrzec z kosmosu, dążacy do wygranej Zła ... niestety, to nie diaboliczny lord Blackwood, czy biznesmen zbrodni z "Kick-Ass". Głos, parę min i tyle. Bardzo wielka szkoda.

Ciaran Hinds ("Szpieg", "Droga do zatracenia", "Harry Potter", "Aż poleje się krew", serial "Gra o tron") był postacią drugoplanową i nie winię go za to. Nie zawiódł, ale było go za mało.

Podobnie jak Willema Dafoe ("Pluton"), Samanthy Morton ("Elizabeth: Złoty wiek", "Raport mniejszości"), czy Thomasa Haden Churcha ("Bezdroża") - jedynie ich głosy. Szkoda, naprawdę szkoda.

Technicznie, jest znacznie lepiej. Autor zdjęć, czyli Daniel Mindel, mający już doświadczenie w superprodukcjach. Pochodzący z RPA operator, pracował przy "Star Treku" (2009), "W ciemność. Star Trek", "Mission: Impossible III", "Niesamowity Spiderman 2", "Wróg publiczny" (1998), czy "Zawód: szpieg". Zdjęcia urzekają swoim pięknem, czy to pustyni Utah w USA, czy ujęcia ze studia w Londynie. Brawo, ale taka była jego praca!


Woola
(źródło: https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRAU1MOIGA2MX8fn4ULLiO4AmmjWtSPh9zrK-LeF3CZmGl58_XLJQ)

Scenografia to z kolei zasługa Nathana Crowley'a ("Mroczny rycerz", "Prestiż", "Incepcja"). Nominowany do Oscara (R) scenograf spisał się na medal. Przygotowanie na pustyni przeróżnych obiektów, czy dekoracje wnętrz w studiu - pierwsza klasa!

Daryl Sabara jako Edgar Rice Borroughs
(źródło: http://thescifichristian.com/wp-content/uploads/2013/03/ned-burroughs.jpg)

Muzyka Michaela Giacchino nie powala na kolana. Kompozytor muzyki do "Ratatuja", "Odlotu", "Star Treka" (2009) czy "W ciemność. Star Trek", "Mission: Impossible III", "Iniemamocni", wreszcie serialu "Lost", mógł stworzyć epopeję. Laureat Oscara (R) za "Odlot" nie postarał się, niestety. Bardzo szkoda. Motyw z napisów końcowych, brzmi "startrekowatopodobnie" (https://www.youtube.com/watch?v=8H3NRrbuSQs).

Do efektów specjalnych nie mam zastrzeżeń. Mars, podróże gwiezdne, "pies" Cartera o imieniu Woola, czy krajobrazy, to dobra robota grafików. Która ukradła show ...

Podsumowując, Andrew Stanton, który stworzył śmieszne "Gdzie jest Nemo?" i wzruszające, do tego z przesłaniem "Wall-E", zawiódł mnie bardzo z filmem fabularnym. Nie każdy animator jest w stanie nakręcić równie dobre dzieło z aktorami. Lepiej, jeśli zajmie się kręceniem animacji.
Słabe aktorstwo, a efekty specjalne wysuwające się na pierwszy plan, to jednak nie jest to, co lubię oglądać. Widziałem wiele filmów z przerostem formy nad treścią, a "John Carter" się do nich zalicza.
Ciekawy pomysł, ale realizacja taka sobie. Można zobaczyć, lecz po dniu-dwóch wypada z pamięci.

Moja ocena: 5.5/10. 


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/43/82/124382/7435092.3.jpg )

(źródło: )

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

"Titanic. Southampton Remembers"

Zazwyczaj opisywałem na swoim blogu filmy fabularne, bodajże pojedynczą animację. I jeden dokument. Dwa lata temu, na setną rocznicę katastrofy Titanica, BBC South zrealizowała film dokumentalny. Szczególny, gdyż poświęcony znaczeniu tragedii transatlantyku dla Southampton - "mojego" miasta, w którym czas spędzony oceniam wciąż pozytywnie. 

Nie jest to bez znaczenia, gdyż większa część załogi pochodziła z Southampton. Łącznie z kpt. Edwardem Smithem. I tu smaczek - narratorem filmu jest ... Bernard Hill, który w "Titanicu" z 1997 r. wcielił się w rolę kpt. Smitha, a dał się poznać jako król Theoden w dwóch odsłonach "Władcy Pierścieni" - "Dwóch Wieżach" i "Powrocie Króla".


Bernard Hill jako narrator
(fotos z ekranu z oficjalnego profilu BBC na YouTube- BBC jest właścicielem praw autorskich)

Dziś, mijają dokładnie 102 lata od zatonięcia Titanica. W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 r., po zderzeniu z górą lodową transatlantyk poszedł na dno po kilku godzinach, zabierając ze sobą blisko 1,5 tys. ofiar, przy niewielu ponad 700 ocalonych. Komisja rządowa premiera lorda Asquitha przygotowała raport już w 1912 r. Liczący 1000 str. dokument jest wystawiony w Liverpool Maritime Museum, ale nie wolno robić mu zdjęć, gdyż to ciągle dowód w sprawie karnej. W Southampton również istnieje muzeum Titanica, tylko, że za moich czasów było w planach, a ja odwiedziłem poprzednie w starym domku z epoki Tudorów.
Jest powód, żeby znów się tam wybrać.

W raporcie lorda Asquitha zapisano, że wraz z rozwojem techniki i w momencie odnalezienia wraku, trzeba komisję powołać na nowo. I w 1985 r., kiedy dr Robert Ballard odkrył wrak, premier Margaret Thatcher powołała następną komisję. Powody katastrofy potwierdziły się po latach, ale inne ustalenia zmieniono. Udowodniono, że kpt. Stanley Lord, dowódca innego transatlantyku - Californiana, był zbyt daleko, żeby pomóc. Oficerowie Titanica zeznali, że widzieli tę jednostkę. Leciwy już syn - Lord jr. doczekał się po latach rehabilitacji ojca. Po drugie, odkryto, że Titanic rozpadł się na dwie części idąc na dno, czego nie udało się ustalić w 1912 r.

Titanic
(źródło: http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQ7zGRV5bY0YLixZAjqg2nenaLyEvDnL7oAd4GxJwDOWTcHfOht)

Co do samego statku, powstał on w legendarnej stoczni Harland & Wolff w Belfaście, w Irlandii Północnej. Zakład ten istnieje po dziś dzień, produkując w celach zbrojeniowych. Titanic został zarejestrowany w Liverpoolu, jako porcie macierzystym - widziałem wpis poświadczony przez Lloyd's Register of Shipping - towarzystwo klasyfikacyjne (jest ich bodajże kilkanaście na świecie, w tym bardzo ważny jest Polski Rejestr Statków), gdyż żadna jednostka pływająca bez takiego zaświadczenia nie ma prawa być dopuszczona do użytkowania i ubezpieczenia. Z Belfastu, Titanic z jedną załogą dotarł do Liverpoolu, a stamtąd do Southampton. Z angielskiego miasta  Hampshire wyruszył w drogę do Nowego Jorku. Po drodze miał jeszcze postoje w Cherbourgu we Francji i w Queestown w Irlandii.

Po minięciu latarni morskiej u wybrzeży Irlandii, Titanic skierował się ku Grenlandii. Należący do White Star Line statek, dowodzony przez kpt. Smitha, chciał odebrać Błękitną Wstęgę za najszybsze przepłynięcie Atlantyku załodze Mauretanii z Cunard Line. Miałoby to znaczenie nie tyle sportowe, ile finansowe.

Najprawdopodobniej to doprowadziło do tragedii. Bernard Hill chodząc po "moim" Southampton przybliża znane mi miejsca w mieście. Podróż zaczyna od starego cmentarza w Southampton Common, gdzie znajduje się 70 symbolicznych grobów ofiar. Trzeba pamiętać, że niemal 3/4 członków załogi Titanica pochodziła z Southampton. Dla miasta była to ogromna tragedia.

Mapa miasta z zaznaczonymi domami, gdzie członkowie rodzin zginęli podczas katastrofy 
(fotos z ekranu z oficjalnego profilu BBC na YouTube- BBC jest właścicielem praw autorskich)

Z cmentarza, Hill udaje się na Winn Road, gdzie mieszkał kpt. Edward Smith - w filmie sam go zagrał, do czego nawiązał. To mi się na Wyspach podoba, domy stoją po upływie setek lat.

Z Winn Road, przechodzimy do Shirley (dzielnica Southampton, gdzie wiele lat później urodził się ... Benny Hill). Tam mieszkało wielu stewardów i prostych węglarzy. Hill pokazuje domy załogantów, mówiąc kto tam mieszkał i czy ciało odnaleziono. Mapka z czarnymi punktami, gdzie zaznaczono rodziny, które straciły najbliższych robi negatywne wrażenie, ilustrowana piękną, acz smutną muzyką. Po drodze, widać krajobraz  St Mary's - od Kościoła św. Marii, koło którego znajduje się stadion Southampton FC, a dostrzec można też wieżę ratusza. Bardzo przyjemny spacer po mieście.

Titanic Engineers' Memorial
(źródło:http://t0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcToo340AnQ-ROmk88hcRX0XPpBEEa9ahaSlaGRqcMSyDKaAE4Agng)

W tle pojawiają się ciekawostki, a także port, skąd Titanic wypłynął. Całość kończy się pod pomnikiem ku pamięci Projektantów transatlantyku (Titanic Engineers' Memorial), koło Parku św. Andrzeja w centrum miasta.

Wyjątkowo podsumowanie nie będzie długie. BBC South przygotowała doskonały dokument w oszczędnej formie, oparty na opowieści narratora, ilustrowany zdjęciami, nagraniami, inscenizacjami i wypowiedziami innych ludzi. Bernard Hill w ciekawy sposób przedstawia wpływ tragedii Titanica na Southampton, którego najlepsi synowie i córki zginęli w katastrofie. Spacer po miejscach związanych z załogantami i samym statkiem jest odpowiednią formą uczczenia setnej rocznicy. Ale też i wyjątkową. Wcześniej nikt nie przygotował ludzkiego aspektu tragedii - przecież zginęli ojcowie, mężowie, żony, matki, sąsiedzi, a przede wszystkim obywatele miasta, dzięki którym Southampton prosperowało. I dlatego warto ten film obejrzeć.

Moja ocena: 9.5/10. 


Napis tytułowy, ze względu na brak plakatu
(fotos z ekranu z oficjalnego profilu BBC na YouTube- BBC jest właścicielem praw autorskich)

czwartek, 13 marca 2014

"Slumdog. Milioner z ulicy"

Dziś będzie o wielkim triumfie Szkota Danny'ego Boyle'a, czyli "Slumdog. Milioner z ulicy" (ang. "Slumdog Millionaire"). Gdy wchodził do kin wzbudzał mieszane uczucia, a po wygranej Oscarowej (R) nocy, wszyscy byli zdziwieni, czemu zgarnął laury. Czekałem kilka lat, żeby go obejrzeć. I obejrzałem, co prawda jakiś czas temu. Ostatnio widziałem go w TV, a bliska mi osoba wspomniała o przeznaczeniu. Stąd, pomysł na jego opis.

Współczesny Bombaj
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123740.1.jpg)

"Slumdog" wzbudził wiele kontrowersji w Indiach, zaraz po swojej premierze. Rząd Republiki Indii oskarżał Boyle'a o przedstawienie kraju w złym świetle. Jest rozwój gospodarczy (słynne BRICS - kraje z nadwyżką budżetową - Brazil, India, China, Russia, South Africa), a obraz eksponuje biedę i slumsy. Niestety, one też istnieją koło bogactwa i radości Hindusów. Jednak, to nie obraz współczesnych Indii jest tu najważniejszy, aczkolwiek jego rola ma kluczowe znaczenie. Chodzi tutaj o samą historię o przeznaczeniu.

Sam miałem również wiele obaw. Jak to, historia o uczestniku "Milionerów" mogła zdobyć tyle nagród? Slumsy, niedotykalni (pariasi) - czysty naturalizm. O czym może być ten film? Rozpocząłem seans. A po nim, zaniemówiłem. Dodam, że miesiąc wcześniej o mało co nie pojechałem do Indii, ale to przykra historia czemu się nie udało. Szkoda, że się nie udało.

Film zaczyna się w chwili obecnej (rok 2008). Niespełna 20-letni Jamal (Dev Patel) dostał się do indyjskiej wersji "Milionerów". Przypominam formułę - 15 pytań, 3 koła ratunkowe. Nagroda główna - 20 mln rupii (waluta Indii z wizerunkiem Mahatmy Gandhiego na każdym banknocie - więcej kim był Gandhi tutaj). Program prowadzi Prem (Anil Kapoor), także pochodzący z niższej kasty, czego dowiadujemy się z czasem.

Komendant policji (Irrfan Khan)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123729.1.jpg)

Jamal odpowiada na pytania, ale z planu zabiera go policja. Parias wie wszystko? Coś podejrzanego. Brutalne przesłuchanie, podczas którego komendant (Irrfan Khan) odtwarza nagranie. I tu zaczyna się ciekawa część. Odpowiedź na każde pytanie, to oddzielna historia z życia Jamala, o której opowiada. Poznajemy historię dzieciństwa w Bombaju (Mumbaju). Muzułmańskie pochodzenie i ubogie życie z matką, którą zabijają hinduiści. Jamal ma też brata Salima (Madhur Mittal), z którym wyjechał z Bombaju, a potem imał się różnych zajęć, w tym okradania turystów w Tadż Mahal, w tym życia u bandytów wysługujących się dziećmi, zwłaszcza kalekimi, które żebrzą na ich korzyść. Jamal poznaje też miłość - Latikę (Freida Pinto). Razem uciekają, ale po jakimś czasie Latika znika.

Po przesłuchaniu, Jamal wraca do studia. "Milionerzy" trwają nadal. Po drodze, dowiadujemy się te, że Jamal dowiedział się o Latice. Otóż, Salim pracuje dla lokalnego gangstera , którego to Latika jest kochanką. Dlatego też, Jamal chce wygrać te miliony, żeby odzyskać swoją miłość.

Salim (Madhur Mattal) poświęcający życie 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123734.1.jpg)

Rozpoczyna się ostatnia część. Całe Indie śledzą ten turniej. Jamal gra o miłość i wygraną, a dla ludzi jest nadzieją. Gdy wygrywa, Latika, dzięki Salimowi ucieka, a ten zabija swego szefa, sam również tracąc życie. A całe Indie świętują wygraną biednej sieroty z pariasów.

Jamal (Dev Patel) i Prem (Anil Kapoor) w studiu "Milionerów"
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123735.1.jpg)

Jamal szczęśliwy szuka Latiki, a ona przychodzi do niego na dworzec. Przyszła, gdyż wierzyła w  przeznaczenie (Jai ho). W miłosnych objęciach, zaczynają taniec w stylu bollywoodzkim na dworcu w Bombaju, a przyłączają się do nich pasażerowie. Napisy końcowe to majstersztyk montażu!

Jamal (Dev Patel)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123716.1.jpg)

Treść wydaje się śmieszna i pozornie głupia, ale taka nie jest. Zarzut o pokazywaniu jedynie biedy, który słyszałem, gdy mieszkając w Wielkiej Brytanii poznałem wielu Hindusów, rodem z Indii i narzekali na ten film, odbijałem jak piłeczkę. Nie o naturalizm tu chodziło. Indie to kraj kontrastów, co pokazano bardzo wyraźnie. Twórcy chcieli wskazać szansę na nadzieję, którą Jamal dał biednym ludziom, że też można się czasem wybić z beznadziejności. To trochę jak historia mojego przyjaciela z Nigerii i jego wiosce. Prosta, wręcz błaha, symboliczna, acz prawdziwa. On też wyrwał się z Afryki, niczym Jamal ze slumsów. Nadzieja, połączona z przeznaczeniem.

Latika (Freida Pinto)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123728.1.jpg)

Niczym w "Atlasie chmur", na jedno wielkie wydarzenie, składa się szereg wcześniejszych drobiazgów. Gdyby nie konkretna sytuacja z przeszłości, Jamal nie wygrałby. Wiara w przeznaczenie jest też wymowna. Latika kochała chłopaka, ale nie miał przy sobie grosza przy duszy. Gdy wygrał, mogli wreszcie być razem. I stąd ten taniec na koniec.

Zakochani na dworcu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/119018.1.jpg)

Aktorsko, to w zasadzie dwoje głównych aktorów - Dev Patel (urodzony w Londynie) i Freida Pinto (rodowita Hinduska z Bombaju) stworzyli doskonałe kreacje, biorąc pod uwagę, że był to ich debiut na wielkim ekranie. Potem co prawda nie zrobili kariery, ale do historii przeszli. Madhur Mittal (urodzony w Agrze) wspierał tę dwójkę swoją grą. Scena śmierci, która zagwarantowała szczęście bratu, w sytuacji, gdy w TV wygrywał miliony - wzrusza, ale też zachwyca!
Anil Kapoor i Irrfan Khan ("Życie Pi"), to z kolei znani aktorzy Bollywood, partnerujący młodzieży na ekranie, aczkolwiek wycofani troszkę do ról drugo-, jeśli nie trzecioplanowych.
Dzieci wcielające się w postacie młodych braci i Latiki - wielkie brawa, choć niestety nie pociągnęło to za sobą zbytnich korzyści. Zagrali, coś tam zarobili i tyle. A przecież, były to dzieci z ubogich dzielnic. 

Z ciekawostek, scenariusz napisał Simon Beaufroy, którego kojarzyłem ze stworzenia historii do  "Goło i wesoło" (ang. "The Full Monty"). Tu wpadła mu zasłużona statuetka, choć moim zdaniem poprzedni film, o którym wspominał był ciekawszy.

Zdjęcia stworzył Anthony Dod Mantle ("Dogville", "28 dni później"). Nie byłem w Indiach, widziałem wiele zdjęć z albumów znajomych Hindusów. Mogę rzec, że poczułem tamtą atmosferę. Kraj kontrastów, ale bardzo kolorowy! Żywe ujęcia, czasem trzęsąca się kamera, a oświetlenie postaci po zmroku! Finałowa scena tańca, to jakby kopia Bollywood! Brawo!

Muzyka Allaha Rakhi Rahmana to kolejna mocna strona filmu. Przeróżne motywy, na modłę europejską, ale z elementami hinduskimi. Melodia towarzysząca Latice (http://www.youtube.com/watch?v=Kfjj8BOebMM), czy piosenka "Jai ho" (https://www.youtube.com/watch?v=UxLSZoFK8EM) - "Jesteś moim przeznaczeniem", to idealny akcent na zakończenie!

Danny Boyle na planie w Tadż Mahal
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/82/96/468296/123742.1.jpg)

Podsumowując, Danny Boyle, znany z nakręcenia doskonałego "Trainspotting", stworzył baśniową hybrydę kina europejsko-hollywoodzkiego z dodatkiem Bollywood. Na tyle skutecznie, że podbił serca widzów, krytyków i Akademii. Pokazał współczesne Indie, pełne kontrastów. A przede wszystkim, spowodował, że wraca w człowieku wiara w przeznaczenie i nadzieja na odmianę losu. Nie zapominając o miłości dwojga głównych bohaterów, okupionej wysoką ceną. Ale szczęśliwej!
Mimo zachwytów, i 8 Oscarów (R), w tym za najlepszy film, czegoś mi zabrakło. A nie wiem, jak to wyrazić słowami. Może, ta naiwność i baśniowa otoczka rażą (w Indiach przecież setki milionów ludzi żyją w nędzy). Dlatego oceniam film tak, a nie inaczej.

Moja ocena: 9.2/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/82/96/468296/7239889.3.jpg)

piątek, 7 marca 2014

"Pianista" (2002)

Z Wysp Brytyjskich, udajemy się do Polski, a konkretnie Warszawy. Tu dzieje się akcja jednego z najlepszych, czy wręcz najwybitniejszego filmu Romana Polańskiego ("Dziecko Rosemary", "Tragedia Makbeta", "Nóż w wodzie", "Co?", "Chinatown", "Lokator", "Gorzkie gody", "Tess", "Śmierć i dziewczyna", "Oliver Twist", "Rzeź", "Frantic", "Nóż w wodzie"). Poniżej, właśnie nad tą kwestią zastanowię się w swojej recenzji.

Władysław Szpilman (1911-2000)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182589.1.jpg)

Zacznę może jednak od końca. Władysław Szpilman był znanym polskim pianistą. Grywał utwory Chopina, ale też sam tworzył, m.in. piosenki. Zasłynął grą w Polskim Radiu podczas niemieckiego ataku na Polskę 23.09.1939 r., kiedy Niemcy wchodzili do Warszawy. W 1945 r., także on zagrał na antenie, obwieszczając koniec wojny. Jednak, zmarły w 2000 r. artysta miał z Romanem Polańskim coś wspólnego - obaj przeżyli II wojnę światową i Holocaust, doświadczając tragedii getta (Szpilman w Warszawie, Polański w Krakowie). Dlatego też, Polański wiele lat czekał na zrealizowanie filmu o swoich przeżyciach podczas okupacji, odmawiając niemal dekadę wcześniej realizacji "Listy Schindlera". Obaj panowie poznali się podczas prac nad scenariuszem (autorstwa Ronalda Harwooda), który powstał w oparciu o wspomnienia Władysława Szpilmana, pt. "Pianista" właśnie. Wyjaśniwszy niuanse, mogę przejść do recenzji filmu.


Władysław Szpilman (Adrien Brody) przy fortepianie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182557.1.jpg)

Dzień 23.09.1939 r., do Warszawy wkraczają Niemcy. Polska po walce, co należy podkreślić, musi poddać się zwycięskiemu Wehrmachtowi. Władysław Szpilman (Adrien Brody), młody żydowski muzyk gra nokturn cis-moll Chopina w studiu Polskiego Radia. Z powodu nalotu, musi przerwać i wraca do domu. A na ulicach Warszawy już są wojska okupacyjne. Na dodatek, od razu wprowadzają restrykcje wobec ludności żydowskiej w Generalnym Gubernatorstwie (niewłączona do III Rzeszy okupowana przez Niemców część Polski, ze stolicą w Krakowie - Generalnym Gubernatorem był Hans Frank). Szpilman mieszka z rodzicami - ojcem (Frank Finlay), matką (Maureen Lipman), dwiema siostrami  - Haliną (Julia Rainer) i Reginą (Jessica Meyer) oraz bratem Henrykiem (Ed Stoppard). Do roku 1940 r. żyją w ciągłym upokorzeniu - Niemcy nachodzą żydowskie rodziny, w tym wyrzucając przez okno jednego z ich sąsiadów. Szpilmanowie z kolei, muszą wyprzedawać rodzinne dobra - biżuterię, srebra i fortepian, największy skarb artysty. Szpilmanowi  w sprzedaży pomaga jego znajomy Jurek (Michał Żebrowski). Niestety, w czasie wojny trzeba kombinować, żeby przetrwać.



Władysław Szpilman (Adrien Brody) i Dorota (Emilia Fox) na spacerze w Warszawie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182549.1.jpg)

Rok 1940 przyniósł coś jeszcze gorszego. Wszystkich Żydów w Warszawie zamknięto w gettcie. Szpilman, żeby utrzymać rodzinę musi grać w kawiarni Sztuka, gdzie spotyka się elita getta (postacie grane m.in. przez Zbigniewa Zamachowskiego, Lwa Rywina). To bardzo szokujące jest realistyczne przedstawienie realiów w gettcie. Zamknięcie, czarny rynek, głód, zmarli, niemieckie zbrodnie. Scena, w której chłopiec przechodzi pod murem, a oprawcy spod znaku swastyki wyciągają go z dziury. Albo garnek niesiony przez kobietę (Zofia Czerwińska), którego zawartość wpada do błota, a zdesperowani Żydzi, dosłownie liżą jedzenie z podłoża.


Sytuacja taka trwa do 1942 r. Wtedy, Hitler wprowadza w plan "Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej". Getta zaczynają być likwidowane. Dochodzi do masowych wywózek. Na Umschagplatz w Warszawie zebrano wielu Żydów, w tym Szpilmanów, ażeby załadować ich do pociągu do Treblinki. W ostatniej chwili, jeden z funkcjonariuszy Żydowskiej Służby Porządkowej (niem. Jüdischer Ordnungsdienst), czyli wewnętrznej policji w gettcie (Adam Bauman), rozpoznaje Władysława i wyciąga go z wagonu. Cała rodzina artysty jedzie do Treblinki, gdzie potem zginie. Szpilman pozostaje w gettcie, z którego uratuje go Rada Pomocy Żydom (słynna Żegota), działająca przy Delegaturze Rządu RP (tzw. londyńskiego) na Kraj. 


Getto warszawskie podczas powstania (1943)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182574.1.jpg)


Władysław jest przechowywany przez Polaków, poza murami getta. Co jakiś czas, musi zmieniać siedzibę, gdyż w jednym przypadku kobieta z sąsiedztwa (Katarzyna Figura) rozpoznaje w nim Żyda. Znane mi miejsca w Warszawie, służyły za lokację dla kolejnych kryjówek Szpilmana. 

W międzyczasie, podupada na zdrowiu, ciężko pracuje fizycznie. Zdarza mu się oberwać od Niemców. W dniu 19.04.1943 r. widzi wybuch Powstania w gettcie, krwawo stłumiony przez  SS-Gruppenführera Jürgena Stroopa (16.05.1943 r.). Po drodze, możemy dostrzec polskich aktorów wcielających się w role nazistów - Borysa Szyca, Ireneusza Machnickiego, Polaków - Andrzej Blumenfeld, Paweł Burczyk, Krzysztof Pieczyński, a także  Żydów - w tym Joannę Brodzik, będącą kobietą postrzeloną w głowę. 

Rok później, Szpilman widzi wybuch Powstania Warszawskiego (1.08.1944 r.), które również nie zakończyło się sukcesem, a Warszawa po 63 dniach walk, od dnia 2.10.1944 r. spłonęła w wyniku realizacji rozkazu Hitlera o wysadzeniu miasta w powietrze. 

Thomas Kretschmann jako kapitan Wilm Hosenfeld
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182580.1.jpg)

Władysław Szpilman trafia w ruiny, ale nie wie, że w budynku, gdzie się ukrywa Niemcy urządzili kwaterę. Jego obecność odkrywa kapitan Wehrmachtu Wilhelm (Wilm) Hosenfeld (Thomas Kretschmann). W filmie nie wspomniano, że Niemiec, jako wierzący katolik, pomagał także innym ludziom, nie tylko Żydom, ale też Polakom, m.in ks. Antoniemu Cieciorowi (za co śp. prezydent Lech Kaczyński uhonorował go w 2008 r. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a Instytut Yad Vashem tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata, w 2009 r., dzięki staraniom Andrzeja Szpilmana - syna Władysława). Hosenfeld zachował ludzką twarz, mimo służby w zbrodniczym totalitaryzmie. Przez kilka miesięcy przynosił jedzenie Szpilmanowi, a przy nadarzającej się okazji pomógł mu w ucieczce. Sam potem wpadł do radzieckiej niewoli. Z której już nie wrócił. 

Szpilman, o mało co nie zastrzelony przez Kościuszkowców (1 Warszawska Dywizja Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, sformowana w Sielcach nad Oką w 1943 r na terenie ZSRR; walczyła od Lenino do Berlina, pod dowództwem płk., a potem gen. Zygmunta Berlinga, praktycznie podlegała dowódcy 1 Frontu Białoruskiego) ze względu na niemiecki płaszcz, doczekał "wyzwolenia" przez Wojsko Polskie (właśnie Kościuszkowców) i Armię Czerwoną (Szpilman miał płaszcz, ponieważ była to zima - dokładniej połowa stycznia 1945 r.). 
Adrien Brody jako Władysław Szpilman
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182547.1.jpg)

Władysław czuł się już bezpieczny, a Wilm Hosenfeld czekał w obozie przejściowym na niewolę na Syberii. Wtedy, co ukazano w filmie, słysząc wyzywającego ich polskiego artystę - Lednickiego (Cezary Kosiński), podszedł do płotu mówiąc kim jest i kogo uratował. Wierzył, że osoby, którym pomógł wstawią się za nim. I tak było w rzeczywistości, lecz NKWD zignorowało te wszystkie prośby. 

Szpilman szukał swojego dobroczyńcy, lecz niestety nie mógł mu pomóc. W miejscu obozu przejściowego, które wskazał Lednicki, było tylko puste pole. W napisach końcowych wspomniano, że  Hosenfeld zmarł w 1952 r. w sowieckiej niewoli, a miejsce pochówku Niemca, Czerwony Krzyż ustalił dopiero w 1989 r., na prośbę jego syna.

Lednicki (Cezary Kosiński) i Szpilman (Adrien Brody) w poszukiwaniu Hosenfelda
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182554.1.jpg)

Film kończy podobna scena, która go rozpoczęła, czyli Szpilman grający utwór Chopina w Polskim Radiu, na zakończenie wojny. Wiele lat było dane przeżyć potem temuż artyście, gdy w 2000 r., cały świat usłyszał o jego śmierci w Warszawie, ponieważ nie wyjechał do Izraela, podobnie jak Marek Edelman (zm. w 2009), ostatni przywódca Powstania w gettcie. 

Warto się zastanowić, o czym tak naprawdę jest film "Pianista". Pierwsza odpowiedź, która przychodzi na myśl, to przeniesienie na ekran losów wybitnego polskiego artysty żydowskiego pochodzenia. Tak, ale nie tylko dlatego Szpilman wydał swoją książkę. Moim zdaniem to przedstawienie losów człowieka w nieprzyjaznym mu środowisku, gdzie niemal wszyscy mu zagrażają, a niewielu może pomóc (jeden z dwóch schematów Polańskiego). To opowieść o ciągłym strachu i walce o życie, gdy nie ma nadziei. To także wielka historia o człowieczeństwie, gdy wokół nie ma humanizmu, o wrogu, który mimo służby w totalitaryzmie, dzięki wierze w Boga, pomaga swojemu nieprzyjacielowi, bo takie zasady wyznaje. To także, Romana Polańskiego rozliczenie z traumą wojenną, gdyż jak jego bohater, spełnił się jako artysta, ale chciał wyrazić artystyczny żal za swoją rodziną, która zginęła w obozie śmierci. Takie katharsis, które ludźmi wstrząsnęło. Ale też, przypomnienie o postaci Wilma Hosenfelda, dzięki któremu ludzie dowiedzieli się o osobie, która wyraziła sprzeciw wobec swoich zwierzchników.


Dopiero, te wszystkie czynniki świadczą o wielkości tegoż filmu! Wiedząc już powyższe, mogę przejść tradycyjnie do aktorstwa.



Ukrywający się w ruinach Władysław Szpilman (Adrien Brody)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182563.1.jpg)

Adrien Brody ("King Kong", "Cienka czerwona linia", "Obłęd") wcielił się w rolę Władysława Szpilmana. Grał bardzo realistycznie - jego strach o życie, to była idealna gra, dosłownie wczucie się w sytuację kreowanej przezeń postaci, autentycznej, która swoje przeżycia zawarła w książce. W pełni zasłużony Oscar (R) za najlepszą rolę męską pierwszoplanową, a na gali soczysty pocałunek wręczającej mu statuetkę Halle Berry i krytyka inwazji na Irak (2003). Wielkie brawa! Co ciekawe, został najmłodszym w historii laureatem Nagrody Akademii (R) płci męskiej. Lokomotywa dla dalszej kariery.



Thomas Kretschmann jako kpt. Wilm Hosenfeld
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182583.1.jpg)

Thomas Kretschmann ("King Kong", "Wanted", "Walkiria", "Młoda Wiktoria", "Upadek") wcielił się w rolę Wilma Hosenfelda, człowieka w służbie totalitaryzmu, który sprzeciwił się systemowi. Urodzony w Dessau (wtedy NRD) aktor, dzięki "Pianiście" zrobił pewną karierę w Hollywood, a potem przygasł. Szkoda tak wielkiego talentu. 


Z pozostałych aktorów, o których wspomniałem pokrótce, nikt więcej nie rzucił się w oczy. Frank Finlay jako ojciec Szpilmana, pojawił się w "Trzech muszkieterach" z 1973 r. jako Portos, "Cromwellu" z 1970 r., u boku śp. Richarda Harrisa, a nawet był nominowany do Oscara (R) za rolę Jagona w "Otellu" sir Laurence'a Oliviera (1965), lecz Brytyjczyk był na ekranie za krótko, żeby coś więcej o nim napisać. 


Emilia Fox, o której nie wspomniałem w recenzji, pojawiła się jako Dorota, znajoma Szpilmana, ale córka wielkiego Edwarda Foxa ("O jeden most za daleko", "Gandhi"), również była na ekranie tylko chwilę. Kariery potem nie zrobiła, gdyż jej znaczącą rolą była lady Victoria Wotton w filmie "Dorian Gray" z 2009 r., u boku Colina Firtha ("Jak zostać królem"). 


Jeśli chodzi zaś o polskich aktorów, to też były jedynie epizody. Michał Żebrowski ("Pan Tadeusz", "Ogniem i mieczem", "Wiedźmin", "1920: Bitwa Warszawska"), Andrzej Blumenfeld ("Prymas. Trzy lata z tysiąca", "Kilerów 2óch", "Pułkownik Kwiatkowski"), Paweł Burczyk ("Sara", "Szamanka"), Zbigniew Zamachowski ("Pokłosie", "Cześć Tereska", "Szczęśliwego Nowego Jorku", "Trzy kolory: Niebieski ", "Trzy kolory: Biały", "Trzy kolory: Czerwony"), Cezary Kosiński ("Testosteron"), Krzysztof Pieczyński ("Nightwatching", "Jack Strong"), Maja Ostaszewska ("Lista Schindlera", "Katyń", "Jack Strong"), Joanna Brodzik ("Ogniem i mieczem", "Złoto dezerterów"), a przede wszystkim Zofia Czerwińska ("Straszny sen Dzidziusia Górkiewicza", "Miś", "Brunet wieczorową porą", "Popiół i diament", "Eroica") to polskie akcenty, aczkolwiek w niemal zupełnie polskim filmie. Powyżsi aktorzy, mogą sobie dopisać w CV "występ w Oscarowym filmie", co na nasze realia jest czymś niespotykanym. Ale możliwym.


Forma filmu nie pozostawia nic do życzenia. Budżet na poziomie 35 mln USD (za boxofficemojo.com) to już konkretne pieniądze. Dekoracje w Warszawie i Babelsbergu pod Berlinem (ruiny miasta) wyszły spod ręki laureata Oscara (R) Allana Starskiego (za "Listę Schindlera"), czyli fachowca światowej sławy ("Pan Tadeusz", "Pokłosie", "Człowiek z żelaza", "Panny z Wilka", ale też "Danton", "Europa, Europa", "Pytanie do Boga"). Za kostiumy odpowiadała Anna Biedrzycka-Sheppard  ("Lista Schindlera", "Bękarty wojny", "Zabić księdza"), uhonorowana drugą w karierze nominacją do Oscara (R).


Wyjątkowo, zamiast zdjęć, przejdę najpierw do muzyki. Napisał ją i zaaranżował wielki Wojciech Kilar (zm. 2013). Wybitny polski kompozytor, w dużej mierze dodał jedynie swoje kompozycje do muzyki Chopina (za co nie otrzymał nominacji do Oscara (R)), ale zrobił to w sposób umiejętny. Autor ścieżek dźwiękowych do "Hubala", "Rejsu", "Samych swoich", "Z dalekiego kraju", "Cwału", "Draculi", "Śmierci i dziewczyny", "Portretu damy", "Śmierci jak kromka chleba", "Dziewiątych wrót" i "Pana Tadeusza", zapisał się na stałe w historii Hollywood, nie wspominając o polskiej kinematografii, pisząc muzykę do oscarowego filmu.


Reżyser filmu Roman Polański i Adrien Brody (filmowy Władysław Szpilman)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182584.1.jpg)

Zdjęcia wyszły spod ręki Pawła Edelmana ("Kroll", "Psy", "Psy 2: Ostatnia krew", "Demony wojny wg Goi", "Pan Tadeusz", "Katyń", "Pokłosie", "Autor widmo", "Rzeź", "Ray", "Wałęsa. Człowiek z nadziei"), czyli naszego następnego człowieka w Hollywood. Nominowany do Oscara (R) właśnie za "Pianistę" polski operator, został zauważony w USA, dzięki czemu rozwinął karierę i swój warsztat. Więcej filmów kręci w Polsce, niż za oceanem, ale to dzięki Hollywood rozwinął swoje umiejętności oraz dodał coś od siebie do sztuki filmowej nad Wisłą. Brawo! Chociaż, "Pianista" ujawnił pewną smutną rzecz. Gdyby został nakręcony po polsku, nikt by go nie docenił.


Roman Polański (reżyser) i Paweł Edelman (operator; pierwszy z lewej strony w niebieskiej kurtce) na planie filmu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/25/32225/182585.1.jpg)

Idąc już ku końcowi, zajmę się podsumowaniem. Roman Polański, którego świat dostrzegł, gdy jego skromny "Nóż w wodzie" produkcji polskiej walczył o Oscara (R) w kategorii film nieanglojęzyczny z "Osiem i pół" uznanego wtedy Felliniego. Reżyser musiał czekać na swój triumf długie lata. Jego "Dziecko Rosemary" odniosło sukces, potem "Chinatown" i "Tess", po nich przyszedł regres od którego wyjątkiem był "Frantic". Kiedy Polański wrócił do Polski, w przenośni z produkcją, jak i fizycznie z brytyjsko-fracusko-niemiecko-holenderskimi milionami, do których dołożył Polski Instytut Sztuki Filmowej, laury spłynęły na twórcę, gdy wrócił tam, gdzie zaczął. Złota Palma (R) w Cannes (2002), BAFTA (R), aż wreszcie z dalekiego Hollywood, gdzie Polański nie mógł przybyć, nadeszła wieść, że polski reżyser otrzymał Oscara (R) za reżyserię "Pianisty", a statuetkę w jego imieniu odebrał sam Harrison Ford, przyjaciel od czasów "Franticu". Roman Polański triumfował, niczym Władysław Szpilman, mimo wielu trudności. Za finałowy komentarz może posłużyć jedno zdanie: Niesamowity film o nadzwyczajnym człowieku w niesprzyjających okolicznościach. I Roman Polański jest taką postacią, jak bohater niniejszego obrazu, inspirując innych do działania!


Moja ocena: 10/10!!!



(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/22/25/32225/7519150.3.jpg)

"Szpieg" (2011)

Świeżo po lekturze powieści Johna le Carre'go pt. "Druciarz, Krawiec, Żołnierz, Szpieg" (ang. "Tinker, Tailor, Soldier, Spy"), mogę zająć się zrecenzowaniem filmu z 2011 r., opartego na powyższej książce, pt. "Szpieg" (ang. "Tinker, Tailor, Soldier, Spy"), w reżyserii pochodzącego ze Szwecji Tomasa Alfredsona. 

Może na początek słów kilka w różnych sprawach. Po pierwsze, film odbiega w kilku momentach od powieści, ale moim zdaniem są to zmiany, które wyszły obrazowi na lepsze.

Gary Oldman jako George Smiley i Benedict Cumberbatch jako Peter Guillam
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292181.1.jpg)

Po drugie, John le Carre, to  urodzony w 1931 r. w Poole (hrabstwo Dorset) angielski powieściopisarz. Z innych jego powieści, znana jest "Wierny ogrodnik", którą zekranizowano w 2005 r. z Ralphem Fiennesem i Rachel Weisz (Oscar (R) za ten film) w rolach głównych. Jako ciekawostkę w polskim wydaniu "Druciarza, Krawca, Żołnierza, Szpiega", zawarto informację, iż le Carre w czasie zimnej wojny był agentem MI:6, zdradzonym przez Kima Philby'ego, dlatego wiele miejsca poświęcił w swojej twórczości tematowi szukania kreta w "firmie". Jeśli chodzi o edukację, to le Carre studiował w Bernie oraz Oksfordzie, a potem wykładał w prestiżowym Eton College. 

Po trzecie, w powieści pojawiają się polskie wątki, co może się spodobać polskim czytelnikom (o czym poniżej w niniejszej recenzji).

Po czwarte, tytuł pochodzi od znanej w Wielkiej Brytanii dziecięcej wyliczanki - "Druciarz, Krawiec, Żołnierz, Biedak, Żebrak" (ang. "Tinker, Tailor, Soldier, Poorman, Beggarman"). Sam widziałem takie wyliczanki, nawet na mojej brytyjskiej Alma Mater.

Znając już powyższe, mogę przejść do recenzji filmu, wspomagając się powieścią. Tak więc, zaczynamy!

Lata 70-te, Budapeszt. Na Węgrzech zostaje postrzelony brytyjski agent Jim Prideaux (Mark Strong). Wybucha afera, a w MI:6 (wywiad brytyjski) dochodzi do przetasowań. Szef wydziału - Control (John Hurt) podupada na zdrowiu, przez co zostaje odsunięty, a potem umiera na serce. Jego miejsce zajmuje Percy Alleline (Toby Jones). Wiadomo, że Control zaczął namierzanie "kreta" w agencji zwanej "Cyrkiem". W powieści, Prideaux zostaje postrzelony w lasach koło Brna (południowe Czechy, wtedy Czechosłowacja), gdyż współpracownik MI:6 obiecał, że z Brytyjczykami chce współpracować wysoko postawiony czechosłowacki generał Steveczek.

Mark Strong jako Jim Prideaux
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/268073.1.jpg)

Przez tę sprawę, poza Controlem, z Cyrku odchodzi też George Smiley (Gary Oldman) - starszy agent, w wieku ok. 50stki, działający od II wojny światowej. Ktoś musiał polecieć, żeby zwolnić miejsce dla Billa Haydona (Colin Firth), Roy'a Blanda (Ciaran Hinds) i Toby'ego Esterhaze'a (David Dencik). Jednak, Oliver Lacon (Simon McBurney) nadzorujący wywiad z ramienia ministra (Stuart Graham), prosi George'a o powrót i znalezienie kreta. Smiley dobiera sobie na współpracownika Petera Guillama (Benedict Cumberbatch) - młodego agenta MI:6, będącego u progu kariery.

John Hurt jako Control
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292176.1.jpg)

Rozpoczyna się "krecia robota". Smiley działa nieoficjalnie, a z fragmentów całej układanki ma ułożyć całość. Na dodatek, odchodzi od niego żona - Ann (Katrina Vasilieva), na rzecz Billa Haydona. Sprawa zaczyna się z czasem komplikować. Na dokładkę, do Londynu wraca Ricki Tarr (Tom Hardy), który próbował nakłonić do współpracy agenturę KGB w Hong Kongu, mając romans z Iriną (Svetlana Khodchenkova), żoną sowieckiego agenta Borisa (Tomasz Kowalski). Niestety, Moskwa odkryła co się święci, a Tarr musiał uciekać. Na dodatek, związał się z inną kobietą i spłodził jej dziecko. Alleline był wściekły i postanowił rozprawić się z Tarrem, jednak ten umknął przed nim. 

Gary Oldman jako George Smiley
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292155_1.1.jpg)

Smiley odkrył, że kret w Cyrku został zwerbowany przez legendarnego Karlę - wysokiego oficera KGB, z którym los zetknął go w Indiach w latach 50-tych. W filmie nie pojawia się ta postać, ale słychać jej głos we wspomnieniach. W powieści, okazuje się, że Karla przesłuchiwał Prideaux w Czechosłowacji (kwestia zapalniczki Smiley'a, który dał mu ją w Indiach, a potem przy Prideaux Karla używał jej do palenia cameli). 

Smiley, nawiązał też kontakt z Mendelem (Roger Lloyd Pack), inspektorem policji oraz Fawnem (Peter O'Connor) - pracownikiem Cyrku. Tu jedna uwaga. Wywiad to nie wybuchy, pościgi, strzelaniny, ale jak wskazuje angielska nazwa - Intelligence, czyli praca umysłowa (dosłownie inteligencja). Smiley zbiera różne informacje, w żmudny i bardzo męczący sposób. Poznaje tajne akta, czy to sfotografowane lub też skradzione przez Guillame'a. Tytułowa wyliczanka Controla, objęła wszystkich - Druciarzem był Percy Alleline, Krawcem - Bill Haydon, Żołnierzem - Roy Bland, Biedakiem - Toby Esterhaze, a Żebrakiem - sam George Smiley.
Toby Jones jako Percy Alleline
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292157.1.jpg)

W filmie nie eksponowano niestety opisów Londynu, ale bardzo przyjemnie było mi czytać o miejscach, które dosyć dobrze znam! W pewnym momencie, Smiley jedzie do Oksfordu (ach, opis drogi z dworca na kampus - te drzewa po drodze - w 2008 r. wyglądało to tak samo jak w opisach w książce), gdzie od Connie Sachs (Kathy Burke) dowiaduje się o Poliakowie (Konstantin Khabenskiy) z ambasady ZSRR. Obywatel radziecki ma być wtyką MI:6 w swojej placówce dyplomatycznej. 

Smiley dowiaduje się o operacji "Świadectwo", gdzie Prideaux został ranny. A zawierała się ona w ramach szerszej działalności o nazwie "Czarna Magia", gdzie Merlinem był wysoko postawiony agent w KGB, sprzedający materiały MI:6. A w Londynie działał Gerald, czyli kret. 

Colin Firth jako Bill Haydon
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/268072.1.jpg)

George znalazł związek między Geraldem a Merlinem (czas przesyłania informacji) i zdał sobie sprawę, że być może "Czarna Magia" to podpucha Karli ... ZSRR sprzedaje część informacji Brytyjczykom, żeby od nich wykraść przez Geralda znacznie wartościowsze materiały. 

Biedny Jim Prideaux, w jednej z prywatnych szkół uczy języka francuskiego. Po powrocie zza Żelaznej Kurtyny (wymiana agentów w Berlinie), otrzymał rekompensatę za straty moralne i fizyczne, ale po wielu przesłuchaniach w Sarracie, gdzie sprawdzono, co powiedział Sowietom. 
Mając pieniądze kupił samochód i przyczepę do mieszkania. A wtedy przyjęto go to szkoły pana Thursgooda, gdzie jego oddanym kolegą został uczeń - Bill Roach (William Haddock), pochodzący z zamożnej, ale bogatej rodziny. 

Ciaran Hinds jako Roy Bland
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292179.1.jpg)

Jednak o Prideaux nie zapomniano. Namierzył go Mendel, a przesłuchał Smiley. Pętla wokół kreta powoli się zaciskała. Wracając do powieści można wspomnieć, że Bill Haydon nazwany został drugim "Lawrence'm z Arabii" za swoje zasługi podczas II wojny światowej, a Roy Bland, w latach 50tych dla niepoznaki wyjechał do ... Polski, gdzie wykładał lewicową myśl polityczną na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. 
David Dencik jako Toby Esterhaze
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292184_1.1.jpg)

Smiley postanowił zrobić zasadzkę na kreta. Z Guillamem i Mendelem zaczaił się przy siedzibie MI:6. Wyperswadował na Esterhazie opuszczenie lokalu konspiracyjnego u pani McCraig, gdzie przygotował pułapkę. Wiedząc, że tam dochodzi do spotkań Geralda z agentami KGB, rozkazał obserwację Cyrku przez Guillama i Mendela. Kiedy wieczorem zjechali się wszyscy z wyliczanki, było wiadome, iż jeśli ktoś wyjdzie, to mając tajne informacje do przekazania. Pewna persona wyszła. Guillam i Mendel śledzili ją, a Smiley czekał w szafie. 

Poza kretem, był tam też Poliakow ... wtedy wkroczyli nasi bohaterowie, a Geraldem okazał się ... Bill Haydon. W filmie pominięto niestety wątek przyjaźni Prideaux i Haydona, jeszcze z czasów studiów na Oxfordzie, a także ich homoseksualnego związku ... rozumiem,że w w 1974 r. mogło to szokować, a ekranizacja dała radę i bez tego. 

Tom Hardy jako Ricky Tarr
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292163.1.jpg)

Haydon trafił do ośrodka, skąd miał zostać odesłany do ZSRR w zamian za brytyjskiego szpiega, a Tarr bezpiecznie powrócił do Londynu z żoną i dzieckiem. Choć, w Paryżu musiał sterroryzować agenta MI:6 Mackelvore'a (Christian McKay) i jego pomocnika Bena (Tom Stuart). 

Jim Prideaux zaś w zemście, korzystając z okazji zastrzelił Haydona (w powieści nie było to wyrażone explicite, lecz wiele szczegółów na to wskazało - zniknięcie Prideaux i jego rewolwer). Sprawa była zamknięta, a Smiley pozostał, żeby naprawić błędy Alleline'a, którego zdymisjonowano. 

Chciałbym w tym miejscu zakończyć wątek treści filmu. Przyznam, że niektóre odstępstwa były znaczne w ekranizacji, ale przyznam, że wyszły na dobre. Cóż, każdy reżyser ma swoją wizję. Mi osobiście nie podobał się Smiley w powieście - stary, otyły i mało przystojny, czyli inaczej niż Gary Oldman. Podobna sytuacja miała miejsce odnośnie "Pachnidła" w reżyserii Toma Tykwera, gdzie brzydkiego Granouille'a zagrał przystojny Ben Whishaw. 

Wracając do "Szpiega", najsilniejszą stroną filmu jest aktorstwo. Bez dwóch zdań. Doskonałe kreacje wielkich postaci brytyjskiego kina! 

Gary Oldman, już po 50stce, przewodzi całej obsadzie. Jego George Smiley to zmęczony życiem, były agent na emeryturze, który stracił mentora (Control), a sam ma do wykonania tytaniczną pracę. Obawia się jej, a na dodatek wchodzi personalny konflikt z Haydonem o Ann ... Gwiazda "Leona zawodowca", "Piątego elementu", "Draculi" mistrza Coppoli, a przed kilku laty "Harry'ego Pottera" i trylogii o losach "Mrocznego rycerza" spod ręki Chrisa Nolana, idealnie odwzorowuje postać z powieści, jednocześnie dodając jej swojego uroku ... a raczej, niczym Smiley, choć mając za sobą długą karierę, wraca na jeszcze jedną rolę, tym razem uhonorowaną nominacją do Oscara (R), a szkoda, że nie statuetką. 

Gary Oldman jako George Smiley w pochmurnym Londynie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292156.1.jpg)

Colin Firth, świeżo po triumfie "Jak zostać królem", pozostaje na Wyspach. Bill Haydon w wykonaniu aktora znanego mi raczej z wcielania się w pozytywne postacie (Jerzy VI w "Jak zostać królem", czy "To właśnie miłość") nie bardzo pasował do sowieckiego szpiega w Cyrku. Angielski dżentelmen, który zdradził kraj i przyjaciela. W powieści poznajemy prawdę - zrobił to, gdyż uznał, że Wielka Brytania się skończyła, wraz z upadkiem imperium, a kryzys sueski w 1956 r. tylko go utwierdził w tym przekonaniu, zwłaszcza prowokacja USA, których nienawidził. A przekazując informacje KGB, chciał zaszkodzić Wielkiemu Bratu zza oceanu. Tu mogę orzec, że jest to dobra rola, ale nie wybitna.

Toby Jones ("Marzyciel", "Mój tydzień z Marylin", "Nightwatching", "Igrzyska śmierci",  głos Zgredka z "Harry'ego Pottera"), czyli aktor charakterystyczny, prywatnie syn Freddie'go Jonesa (m.in. "Człowiek słoń"). Pocieszna osoba, która wywołuje uśmiech swoim wyglądem, średnio pasował do roli żądnego władzy Alleline'a, ale Alfredson chciał tę postać przerysować. Wyszło ciekawie, a dla Jonesa brawa!

Mark Strong ("Sherlock Holmes", "Robin Hood", "Kick-Ass", "Rocknrolla") w roli zdradzonego Jima Prideaux. Z przyprawioną czupryną z lat 70-tych, Strong nie traci uroku osobistego. Współczuje się mu od początku opowieści (w książce i filmie). Dobry agent ranny na misji, którą zorganizował jego przyjaciel, a potem odchodzi ze służby i uczy języka francuskiego. Demon z ludzką twarzą - zabija Haydona, mając ku temu powód. Czyżby alter ego le Carre'go? Być może, a Mark Strong doskonale sobie z tym poradził.

Benedict Cumberbatch ("Hobbit: Niezwykła podróż", "Hobbit: Pustkowie Smauga", "Czas wojny", "Star Trek: W ciemność", "Pokuta", serial BBC "Sherlock") w roli początkującego Peter Guillama, to kolejny trafny wybór twórców. Pasuje do roli młokosa w Cyrku, który pomaga Smiley'owi w nakryciu kreta, jednocześnie ucząc się wiele od mistrza i awansując dalej. Tutaj, było podobnie - nauczył się od Oldmana w przerwie między "Sherlockami". 

Ciaran Hinds ("Monachium", "Harry Potter i Insygnia śmierci: część II", "Aż poleje się krew", "Suma wszystkich strachów", "Droga do zatracenia", serial "Gra o tron"), to kolejny urodzony w Irlandii Północnej aktor, który robi wielką karierę, obok Jamesa Nesbitta (oba "Hobbity" i "Krwawa niedziela"). Jego Roy Bland odbiegał od mojego wyobrażenia postaci w książce, ale talent Hindsa należy podkreślić. Podobnie do Firtha, nie ma tu wybitnego aktorstwa, a jedynie rzemiosło. Hinds pokaże co potrafi w "Grze o tron" jako Mance Rayder. Ciekawostka - imię Ciaran wskazuje, że Hinds ma irlandzkie korzenie (gaelicka pisownia imienia). Ulsterczyk o angielskich korzeniach, nazywałby się Kieran (zanglicyzowane Ciaran). 

Tom Hardy ("Incepcja", "Mroczny rycerz powstaje") pojawia się w kilku scenach, zaznaczając swoją obecność na ekranie. Ricki Tarr budzi współczucie i zrozumienie. Stracił jedną miłość, a nie chce utracić następnej i córeczki. Między obrazami Nolana, gdzie grał twardzieli, tu w delikatniejszej roli.

Na sam koniec zostaje John Hurt ("Człowiek słoń", "Harry Potter", "Rob Roy", "V jak Vendetta", "Hellboy", "Hellboy II: Złota Armia", "Obcy"). Jego Control to prawdziwy szef wywiadu i mentor dla młodszych pokoleń. Poświęca się pracy bez reszty, co prowadzi do błędów, wykończenia, emerytury i śmierci. Ale nie jest to bezsensowne, a wręcz przydatne - dzięki temu Smiley wpada na trop, gdyż Haydon na zlecenie Karli przyspieszył aferą z Prideaux odejście Controla. Trochę za mało było na ekranie Johna Hurta, lecz taka rola postaci pojawiającej się jedynie we wspomnieniach. Szkoda.

O postaciach kobiecych niewiele można napisać. Mało ich było, a na dodatek w epizodach. Z tego też powodu, mogę przejść do strony technicznej.

Zdjęcia autorstwa Szwajcara Hoyte van Hoytema korespondują z treścią. Metaliczna, niebieskawa poświata i ukazanie Wielkiej Brytanii (plus epizodu w Budapeszcie) w bardzo surowy sposób. Taki, pochmurny i szarawy. Dzięki temu, można lepiej skupić się na treści, a przy okazji podziwiać Londyn lat 70-tych. Taka oprawa wpływa też na aurę tajemniczości, towarzyszącą tajnym służbom. Nominacja do nagrody BAFTA (R) za zdjęcia.
Reżyser filmu Tomas Alfredson podczas pracy na planie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/59/16/575916/292191.1.jpg)

Muzyka Alberto Iglesiasa ("Volver", "Wierny ogrodnik") odgrywa podobną rolę do zdjęć van Hoytema. Jest jedynie ilustracją dla treści. Bardzo surowe melodie, idealnie współgrają z metaliczną poświatą i krecią robotą Smiley'a. Czasem są i żywsze momenty, ale tylko chwilami (https://www.youtube.com/watch?v=fRYS_AeaIMU). Nie wiem czy powinna być nominacja do Oscara (R) w tej kategorii. Iglesias zdecydowania lepszą ścieżkę dźwiękową napisał do "Wiernego ogrodnika".

Do innych rzeczy nie będę się czepiać. Londyn w wielu miejscach nie zmienił się od czasów Agathy Christie, czy sir Arthura Conana Doyle'a, a o Oxford również. W Budapeszcie nie byłem, to się nie wypowiem. Fryzury i ubrania z lat 70-tych odtworzono, co jest w tym wszystkim najważniejsze.

Podsumowując, Tomas Alfredson w oparciu o doskonałą powieść Johna le Carre'go stworzył niedoceniony film szpiegowski. Nie ma tutaj pościgów, wybuchów, zwrotów akcji, a najważniejsza część wywiadu, czyli krecia robota. Dla kogoś, kto oczekuje "Skyfall", czy "Casino Royale", nie znajdzie się tutaj nic ciekawego. Dodajmy, że po trosze był to rozrachunek samego le Carre'go odnośnie zdrady przez innego agenta, jednak podany w interesujący sposób. Siłą ekranizacji okazuje się aktorstwo, a przewodzi mu Gary Oldman, który niczym Smiley, ma jeszcze robotę do wykonania, aczkolwiek nie w MI:6, a w Hollywood, czyli zdobycie Oscara (R), czego mu życzę. Mark Strong, Tom Hardy, Colin Firth, John Hurt, Toby Jones, Ciaran Hinds i Benedict Cumberbatch doskonale współgrają z Oldmanem, aczkolwiek nie wznoszą się na wyżyny. Oszczędna forma, kosztem ciekawej historii. Nie dla każdego, ale warto zapoznać się z niniejszym filmem. Nagroda BAFTA im. Alexandra Kordy za najlepszy brytyjski obraz roku o czymś świadczy. 

Moja ocena: 8.95/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/59/16/575916/7421370.3.jpg)