niedziela, 22 grudnia 2013

"To właśnie miłość" (2003)

Zostajemy jeszcze na Wyspach Brytyjskich, ale już w klimacie świątecznym. Za te kilkanaście dni zasiądziemy do stołów w domach, a któraś z telewizji nada, tę opowieść o miłości, w reżyserii człowieka, odpowiedzialnego za sukces gatunku ... 

Czas na "To właśnie miłość" (ang. "Love Actually"). Wyreżyserował je sam Richard Curtis ("Cztery wesela i pogrzeb", "Dziennik Bridget Jones", "Notting Hill", "Czarna żmija", "Radio na fali"), dla którego był to debiut reżyserski. Bardzo udany, co trzeba przyznać.

Billy Mack (Bill Nighy)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216668.1.jpg)

Jest tutaj wiele wątków, które wzajemnie się przeplatają, stąd wyjątkowo napiszę niewiele o treści. Otóż, mamy Londyn i 10 par zakochanych- premiera, gwiazdę muzyki, ojczyma, ... miłość wszystkich otacza, podobnież jak Święta - piosenka "Christmas is all around", to nawiązanie do hitu zespołu Wet, wet, wet, który napisał "Love is all around" w 1994 r. ... do "Cztery wesela i pogrzeb". Oko do widza.

Martin Freeman
(źródło: http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcS0h-T-H-AaBOpcMkTrc4F3JSdRnLTJuS_VtNXbxU5hdD9bcVI8)

Całość zaczyna się w okresie przedświątecznym, a kończy się w Wigilię, stąd nawiązanie do Świąt, na każdym kroku. Szczerze, to nawet bardziej podoba mi się "To właśnie miłość", niż "Opowieść wigilijna", za swój realizm i prawdziwy romantyzm. Ale może swoje refleksję zostawię na koniec.

Hugh Grant i Martine McCutcheon
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216692.1.jpg)

Może przejdę do aktorów, gdyż jest tu ich cała plejada. Hugh Grant ("Cztery wesela i pogrzeb", "Notting Hill", "Gorzkie gody"), Colin Firth ("Jak zostać królem", "Szpieg"), Martin Freeman ("Hobbit: Niezwykła Podróż", "Hot Fuzz. Ostre psy"), Liam Neeson ("Lista Schindlera", "Batman początek", "Uprowadzona"), Keira Knightley ("Piraci z Karaibów", "Księżna"), Alan Rickman ("Harry Potter", "Robin Hood: Książę Złodziei"), Bill Nighy ("Piraci z Karaibów", "Radio na fali", "Hot Fuzz. Ostre psy"), Rowan Atkinson ("Cztery wesela i pogrzeb", "Johnny English", "Czarna żmija", "Jaś Fasola"), ale też Emma Thompson ("Henryk V", "Rozważna i romantyczna", "Wiele hałasu o nic"), Chiwetel Ejiofor ("Salt"), Martine McCutcheon ("Skok"), Laura Linney ("Truman Show", "Kinsey") czy też Claudia Schiffer. Pominę też aktorów serialowych z BBC, których sam rozpoznaję (np. Kris Marshall), ale zapewne niemal nikt z moich Czytelników ich nie pozna. Moim zdaniem taka obsada wystarczy, żeby zachęcić do obejrzenia tegoż filmu.

Emma Thompson i Alan Rickman
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216681.1.jpg)

Pewna ciekawostka - Lotnisko Heathrow to lokacja ostatniej sceny, gdzie wszystkie wątki się spotykają, a wszystko dobrze się kończy. Cóż, na mnie też kiedyś czekała sympatyczna koleżanka w tamtym miejscu, więc patrzę na nie w szczególny sposób. A wierzę, że i sam będę czekał na tę jedyną, również na Heathrow. 
Colin Firth 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/93/90/99390/216664.1.jpg)

Film jest oparty przede wszystkim na aktorach, ale zdjęcia Michaela Coultera odgrywają swoją rolę. Ujęcia aktorów - głównie zbliżenia na twarze, by widać było emocje, wzruszające sceny spotkań - dobra robota! Coulter już wcześniej współpracował przy filmach romantycznych - "Notting Hill", "Rozważna i romantyczna", stąd wiedział o wyżej wymienionych niuansach. Londyn AD 2003 - ten, który dobrze znam, tak bliski, ale już tak odległy. Widać budowę wieżowców w City of London (scena, w której Liam Neeson na bulwarze siedzi ze swoim pasierbem, nomen-omen przyszłej gwieździe "Gry o tron" - Thomas Brodie-Sangster).

Muzyka Craiga Armstronga ("Elizabeth: Złoty wiek", "Moulin Rouge!") dopełnia cały obraz. Motywy muzyczne, np. miłość premiera (http://www.youtube.com/watch?v=Y6kWZXjFSdw), czy portugalska miłość (http://www.youtube.com/watch?v=Wigu44J8F1A), razem z muzyką miłosno-świąteczną - "All I want for Christmas is you", czy "God only knows" albo "All you need is love", kończąc na "Christmas is all around", powodują, że odczuwamy atmosferę Świąt!

Podsumowując już, Richard Curtis pokazał, że jest tak samo dobrym reżyserem, jak i scenarzystą. Potrafił zapanować na planie filmowym nad wieloma gwiazdami, ale też stworzył ciekawą historię, do której wraca się co roku. Romantyzmu jest tutaj więcej, ponieważ jest to film o miłości. Widzimy różne historie miłosne, które szczęśliwie kończą się w jednym miejscu. Dodajmy do tego Londyn w Święta, doskonałe aktorstwo i wykonanie. Cóż, premier miał rację - "Love is actually, all around".

Na deser - 2 nominacje do Złotego Globu (R) oraz BAFTA (R) za najlepszą rolę drugoplanową dla Billa Nighy.

Moja ocena: 9.89/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/93/90/99390/7537950.3.jpg?l=1365648048000)

Chciałbym Wszystkim moim Czytelnikom życzyć "Wesołych Świąt", najlepiej w filmowej otoczce. A przy okazji, zapraszam do recenzji "Hobbit: Pustynia Smauga", na który wybiorę się przed Nowym Rokiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz