sobota, 30 listopada 2013

"Pachnidło: Historia mordercy"

Z Indii wracamy do Europy, a dokładniej do Francji. Będzie o pobudzeniu wszystkich zmysłów, które są jednak zawodne. Chociaż, w tym przypadku, powonienie odgrywa główną rolę. Opiszę moje wrażenia z obejrzanego filmu "Pachnidło: Historia mordercy" (ang. "Perfume: The Story of a Murderer", niem. "Das Parfum. Die Geschichte eines Mörders") w reżyserii Toma Tykwera ("Atlas chmur", "Biegnij Lola, biegnij"). Dodatkowo, świeżo po lekturze książki niemieckiego autora Patricka Süskinda pod tym samym tytułem (niem. "Das Parfum. Die Geschichte eines Mörders"), porównam oba dzieła. A będzie co konfrontować.

W XVIII wiecznym Paryżu, na świat przychodzi mały chłopiec. Jego matka, handlarka ryb (Birgit Minichmayr), odcina pępowinę, a dziecko wrzuca pod stół, po czym traci przytomność. Gdy ludzie pomagają jej wstać, dziecko zaczyna płakać. Biedną kobietę zabierają żandarmi do sądu i kończy na szubienicy, a chłopczyka biorą do domu dziecka. Ma on jedną dziwną cechę - nie posiada własnego zapachu, ale sam rozpoznaje woń ludzi i przedmiotów. W filmie nie ukazano dzieciństwa  Jean-Baptiste Grenouille'a (Ben Whishaw), natomiast  Patrick Süskind, dosyć dokładnie je omówił. Otóż, nasz bohater był u jednej rodziny zastępczej, potem w kościelnym domu dziecka,wreszcie idąć do pracy do garbarza. Swoim węchem odstraszał od siebie ludzi, ale też potrafił rozpoznawać osoby i przedmioty po zapachu. Co ciekawe, matka zastępcza i garbarz, ginęli  w różnych okolicznościach - zabieg autora: dalsze losy postaci, które się już nie pojawią więcej.

Ben Whishaw jako Jean-Baptiste Grenouille 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/84/42/118442/85577.1.jpg)

Od garbarza trafił do znanego perfumiarza - Giuseppe Baldiniego (Dustin Hoffman) [tej nocy pijany garbarz upił się i wpadł do Sekwany - Baldini miał dom na moście, więc Grenouille usłyszał, że coś obiło się o filar - były to zwłoki garbarza]. Stary Włoch, znany kiedyś, podupadł. Niby robił perfumy, ale przegrywał z konkurencją. Wtedy też dał o sobie znać talent Grenouille'a - odtworzył skład pachnidła konkurencji, a potem tworzył własne, sprzedając je pod marką Baldiniego, który znów stał się sławny i bogaty. Grenouille'owi brakowało czegoś - najpiękniejszego zapachu świata. Jednej nocy, poczuł woń nastolatki, którą zabił. Wtedy zrozumiał, że zapach jest ulotny i musi znaleźć sposób na jego zachowanie na dłuższy czas.  Jednak, jeszcze wtedy nie miał na to pomysłu. Natomiast, Baldini miał rozwinąć interes, ale wojna (siedmioletnia 1756-1763) nie pozwoliła mu sprzedawać swoich perfum w Londynie. Pewnego dnia, wyprawił on Grenouille'a, a w nocy, jego dom zawalił się.

Dustin Hoffman jako Baldini i Ben Whishaw jako Grenouille
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/84/42/118442/85581.1.jpg)

Jean-Baptiste udał się do Grasse (na południu Francji). W książce siedem lat spędził w jaskini w Alpach, którą opuścił, udając, że był tam przetrzymywany przez porywaczy. Potem, poszedł do innego miasta, a dopiero stamtąd przybył do Grasse, gdzie zatrudnił się u pani Arnulfi (Corinna Harfouch), wdowy po perfumerze. Poza pachnidłami, Grenouille zaczął zabijąc młode dziewczęta, ale zbierał ich zapachy, utrwalając je w odkryty przez siebie sposób. Gdy zginęły 24 dziewczyny, najbogatszy obywatel miasta  - Antoine Richis (Alan Rickman), zaczął obawiać się o swoją córkę Laurę (Rachel Hurd-Wood). Richis, czując coraz większe obawy, postanawia uciec ... ale za zapachem Laury podąża Grenouille i ją dopada.

Ujęcie ze sceny pościgu w górach
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/84/42/118442/85592.1.jpg)

Opieszałe śledztwo nabiera rozpędu, a żandarmi łapią mordercę, gdyż był tym razem widziany w gospodzie za miastem. Po procesie ma zostać zamęczony na śmierć na rynku. Na takie wydarzenie przybywają wszyscy, łącznie z biskupem. Jednak Grenouille przygotował tytułowe Pachnidło, złożone z zapachów 25 zamordowanych kobiet. Kiedy otworzył flakonik, wszyscy zwariowali ze szczęścia - doszło do orgii w mieście, a Richis ... poprosił mordercę o wybaczenie. W powieści, aresztowano i skazano drugiego męża pani Arnulfi (na jego terenie znaleziono suknie i włosy zabitych dziewcząt). Grenouille, uniewinionny  ,korzystając z okazji uciekł. Wiedział, że stworzył wymarzone dzieło, ale nie mógł już żyć
Wrócił więc do Paryża, spryskał się swoim Pachnidłem, a tłum rozerwał go na strzępy, a następne zjadł ...

Tym makabrycznym akcentem zakończę. Powieść Süskinda jest dosyć brutalna, ale i wciągająca. Zwłaszcza opis szczęścia u człowieka, idealnie na kilku stronach zawiera w sobie odczucia w takiej sytuacji. Jeśli chodzi też o produckcję perfum, to byłem kiedyś w Paryżu w muzeum Fragonarda, stąd kojarzyłem niektóre urządzenia, gdyż moją grupę oprawadzał Polka, pracująca tam jako przewodniczka. Ale może przejdę do filmu. Tom Tykwer nakręcił superprodukcję, jak na europejskie warunki (choć jeszcze nie był to "Atlas chmur"). Może najsilniejsze strony całego obrazu, dam na pierwszy ogień.

Zacznijmy od aktorstwa. Ben Whishaw to niekwestionawa gwiazda oraz najjaśniejszy i najważniejszy element całego filmu. W książce Jean-Baptiste Grenouille był brzydki, garbaty i kulawy, natomiast tutaj Tom Tykwer zatrudnił przystojnego aktora. Jednak, nie raziło mnie to specjalnie. Tykwer miał swoją wizję, zaakceptowaną przez Süskinda (obaj panowie to Niemcy, wieć Ordnung muss sein). Whishaw przeraża, budzi współczucie i zrozumienie, niczym dr Frankenstein w dziele Mary Shelley. To taki twórca czegoś pięknego, ale makabrycznymi środkami. Ben Whishaw ("Atlas chmur", "Skyfall") taką postać stworzył.

Dustin Hoffman ("Absolwent"), choć mała rólka, to jednak zwrócił na siebie uwagę. Jego Baldini raczej śmieszy, jak każdy Włoch. Widać kunszt tego aktora, mimo, iż to jedynie rola drugoplanowa. Sposób w jaki się porusza i mówi z delikatnym włoskim akcentem. Postać dobrana idealnie.

Alan Rickman jako Antoine Richis z Laurą (R. Hurd-Wood)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/84/42/118442/85583.1.jpg)

Alan Rickman ("Szklana pułapka", "Robin Hood: Książę Złodziei", "To właśnie miłość"), w roli Richisa. Bogacz, ale i kochający ojciec. Chce ochronić córkę, a potem dorwać mordercę. Każdy rozumie jego postępowanie, co nie powinno dziwić. Jednak, to był Szeryf z Nottingham czy Hans Gruber. Trochę szkoda.

Rachel Hurd-Wood jako Laura Richis
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/84/42/118442/85589.1.jpg)

Rachel Hurd-Wood ("Dorian Gray", 2009), rudowłosa Angielka, podobnie do roli z późniejszego "Doriana Gray'a", tutaj też wcieliła się w piękność, która źle kończy, bo ma pozytywne cechy. Grenouille pożąda jej zapachu, a ona sama nie jest świadoma zagrożenia. Główna postać kobieca, ale jakoś blednie w porównaniu do reszty obsady. Szkoda.

Jako ciekawostkę mogę podać fakt, iż narratorem jest ... John Hurt ("Człowiek słoń", "Harry Potter"). Jego głos daje się łatwo rozpoznać, jednak szkoda, że nie obsadzono go w innej roli.

Muzyka tria Reinhold Heil, Johnny Klimek, Tom Tykwer ("Atlas chmur"), to także mocna strona filmu. Motyw kiedy, za Richisami prze góry podąża Grenouille  - coś cudownego! (tu cały soundtrack: http://www.youtube.com/watch?v=7aj1UlYYly8) Tykwer zwraca uwagę na ścieżkę dźwiękową, gdyż podkreśla ona przesłanie wizualne i treściowe, stąd za przeżycia dźwiękowe, podnoszę ocenę.

Zdjęcia Franka Griebe, to we wspomnianej scenie pościgu, wielki atut. Ukazanie brudu Francji w XVIII w., nocne ujęcia czy dynamika kamery - Griebe dobrze przygotował się do "Atlasu chmur". Brawo!

Podsumowując, Tom Tykwer nakręcił niesamowity film. Przedstawił historię w przesłaniu zbliżoną do "Frankensteina", czyli zadał pytanie, czy można stworzyć coś pięknego, dążąc do niego, z szaleńczym pędem, do tego korzystać ze śmierci? No właśnie, to jest dobre pytanie, na które w XXI w. warto spróbować sobie odpowiedzieć. Na dokładkę, świetne aktorstwo, piękna muzyka i zdjęcia, podane w przyzwoitej formie. Jednak psychologiczna głębia z powieści, gdzieś zaginęła (chodzi mi tutaj o rozterki Grenouille'a w jaskini, przez 7 lat pobytu).

Moja ocena: 8.0/10.  


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/84/42/118442/7529601.3.jpg?l=1362713753000)

poniedziałek, 4 listopada 2013

"Nóż w wodzie"

Z Chicago, tak bliskiego Polsce, wracamy do kraju przodków. Nie do Warszawy, gdzie powstanie najlepszy, czy jeden z dwóch najwybitniejszych obrazów mistrza Romana Polańskiego. Ale na Mazury, a dokładniej na Jezioro Śniardwy. Powierzchniowo, Śniardwy są największe ze wszystkich akwenów w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich. Może tyle informacji z geografii, ale chciałem potrosze wskazać lokację jedynego w pełni polskiego filmu Romana Polańskiego. A raczej, jedynego obrazu pełnometrażowego, gdzie w napisach początkowych bądź końcowych, "Polański" napisano z "ń" w środku.

Andrzej (Leon Niemczyk) i Krystyna (Jolanta Umecka)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/08/94/894/240184.1.jpg)

Dziennikarz sportowy Andrzej (Leon Niemczyk), wraz z żoną Krystyną (Jolanta Umecka) jadą z żoną na wakacje na Mazury. Mają pieniądze, gdyż praca w "Przeglądzie Sportowym" przynosi konkretne zyski. Stać ich na samochód, marki Warszawa oraz jacht (o którym istnieje pewna legenda).  Po drodze zabierają przypadkowego autostopowicza (Zygmunt Malanowicz). Andrzej, jako dojrzały mężczyzna o ustabilizowanej pozycji i żonaty z młodszą od siebie kobietą, decyduje się na grę z młodszym "koleżką". Chce popisywać się przed nim swoimi osiągnięciami, ale wszystko zmienia się, gdy chłopak zaczyna podrywać Krystynę ...

Dochodzi do pojedynku. Andrzej wrzuca młodziaka do jeziora. Wcześniej młodzieniec mówił, że nie umie pływać. Krystyna robi wyrzuty mężowi, który wskakuje do wody i płynie wpław do brzegu. Tymczasem, okazuje się, iż chłopak pływa i to świetnie. Gdy nie ma męża, próbuje już na całego romansować z Krystyną, ale ona spławia go, przy okazji robiąć awanturę. Wie, co uczynił krewki młodziak.

Kobieta sama wraca do brzegu, gdzie czeka na nią Andrzej. Przez chwilę, nie mówi mu, jak było na prawdę. I teraz zaczyna się coś ważnego. Wsiadają do samochodu i jadą na rozstaj dróg. Wtedy Krystyna wyjawia prawdę, ale Andrzej nie chce uwierzyć, że żona uległa młodziakowi, który na dodatek przeżył. Jeden drogowskaz wskazuje Warszawę, a drugi komendę Milicji Obywatelskiej. Chwila ciszy i koniec filmu.

Jechać na Milicję, czy nie??
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/08/94/894/240182.1.jpg)

Końcówka wkurzyła w 1962 r. samego Władysława Gomułkę. Krzyczał w Sejmie, że Andrzej powinien pojechać na Milicję, albo żona powinna była wyznać mu prawdę. Inaczej, Polański wprowadza ferment, gdyż nie wskazuje właściwej drogi, niczym PZPR. Z tego też powodu, mistrz Polański dostał paszport (o czym w 1962 r. można było pomarzyć) i wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie jego kariera rozkręciła się na dobre.

Polański, co ostatnio przyznał w jednym z wywiadów, nie kręcił nigdy filmów dla jednego tylko narodu, a wyłącznie takie z uniwersalnym przesłaniem. Tutaj, jest tego idealny przykład. Starszy mężczyzna z sukcesami, zabiera młodziaka, żeby się popisać. Wszystko zmienia się, gdy jego żona zaczyna romansować z młodziakiem. Czy tak nie bywa?? Oczywiście, zwłaszcza wśród osób tzw. nowobogackich, którzy obnoszą się na lewo i prawo z pieniędzmi, ale wystarczy wskazać im słaby punkt. Sytuacja zmienia się natychmiast. Tu jest dokładnie tak samo. A Krystyna, przez chwilę nie mówi mężowi prawdy, żeby dać mu nauczkę. Młody wszystko rozpoczął, ale to Andrzej zdecydował się go wziąć.

Sam jacht też ma znaczenie. Jest to mała i zamknięta powierzchnia, gdzie widzimy interakcje między grupą ludzi. Element charakterystyczny dla twórczości Romana Polańskiego, obok schematu "człowiek w nieprzyjaznym dla siebie środowisku".  Poza "Nożem w wodzie", Polański wróci do tego w znaczący sposób w "Gorzkich godach", ale już 30 lat później. Kłamstwem byłoby, gdybym nie wspomniał o "Matni", gdzie zamek w Szkocji jest tłem. Ale to "Gorzkie gody" można określić, z pewnymi zastrzeżeniami "Nożem w wodzie" w skali makro. Jacht użyty w filmie, był w czasie wojny własności samego marszałka Rzeszy - Hermann Göringa. Niemiec lubił na nim pływać po Jeziorach Mazur, będących wtedy terytorium niemieckim.
Jacht w pełnej krasie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/08/94/894/240193.1.jpg)

Aktorsko jest znakomicie. Leon Niemczyk ("Eroica", "C.K. Dezerterzy", "Podróże Pana Kleksa", "Krzyżacy", "Potop", "Pociąg") i Zygmunt Malanowicz ("Hubal") to równorzędni partnerzy. Pierwszy, już wtedy stateczny i dojrzały mężczyzna, poniekąd on sam. Stąd taka dobra gra. Drugi, młodziak, który zaczynał wielką karierę - podobnie do "Swan Song" czuł respekt wobec gwiazdy kina. Ciekawostka - Malanowicz w filmie mówi głosem Romana Polańskiego. Jedyne rozczarowanie to Jolanta Umecka, która nie pograła potem w innych rolach, a tu, zgodnie z plotkami, wzięto ją, bo ładnie wyglądała. A jacht obtłukła w paru miejscach, gdy kręcono cumowanie. Cóż, nie ma nic idealnego.

Roman Polański i Jerzy Lipman podczas kręcenia filmu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/08/94/894/240213.1.jpg)

Strona technicza, to w dużej mierze zdjęcia Jerzego Lipmana ("Kanał", "Lotna", "Zezowate szczęście"). Praca kamery pływającej, czy też ujęcia jachtu i Jezior - przepiękne, choć nie oszukujmy się, forma była oszczędna. Za to tym większe brawa dla Lipmana!

Muzyka, to dzieło Krzysztofa Komedy ("Nieustraszeni zabójcy wampirów", "Dziecko Rosemary", "Matnia"), jednego z najwybitniejszych polskich jazzmanów. Na dodatek, przyjaciela Romana Polańskiego. Moim zdaniem, idealna ilustracja dla całego obrazu, opartego na grze aktorskiej (http://www.youtube.com/watch?v=SVNRS_DiHZY).

Scena z nożem - Andrzej (Leon Niemczyk) i chłopak (Zygmunt Malanowicz)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/08/94/894/240181.1.jpg)

Podsumowując, Romana Polańskiego mocny debiut pełnometrażowy! Pierwszy polski film nominowany do Oscara (R), rywal wielkiego "8 1/2" Federica Felliniego, z którym przegrał, ale promocja była bezcenna. Przepustka Polańskiego do Hollywood i dosłownie na Zachód (vide sprawa z paszportem). Doskonałe kreacje aktorskie, cudowna muzyka Krzysztofa Komedy oraz piękno Mazur, pokazane światu. A na dodatek, legendarna scena z nożem, którą potem Niemczyk powtórzył w filmie dla dzieci, udając samego siebie z dzieła Polańskiego. Dodam, iż w Hollywood poproszono reżysera o nakręcenie remake'u, ale z gwiazdami, do tego dziejącego się w USA. Polański odmówił, gdyż uznał, że nie można poprawiać doskonałego. Niecałe 40 lat później, mistrz Roman wróci do Polski i nakręci swoje najwybitniejsze dzieło - "Pianistę", za które zbierze niemal wszystkie możliwe laury. Ale to od "Noża w wodzie" wszystko się zaczęło. Na deser, Jerzy Skolimowski i Jakub Goldberg jako współscenarzyści.

Moja ocena: 10/10.


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/08/94/894/6938412.3.jpg?l=1359516319000)

niedziela, 3 listopada 2013

"Nietykalni" (1987)

Zostająć w USA, warto przyjrzeć się filmowi z 1987 r., pt. "Nietykalni" (ang. "Untouchables") w reżyserii Briana de Palmy ("Człowiek z blizną", "Mission: Impossible"). Jest to obraz mało znany w Polsce, a na Zachodzie dosyć popularny. Pamiętam, że nabyłem go na DVD w ... Luksemburgu, gdyż nie był wtedy dostępny w naszym kraju. Wielka szkoda, ale dziś na szczęście można go dostać w Warszawie. 

Rok 1930, Chicago. Trwa prohibicja, wprowadzona w czasach Wielkiego Kryzysu (1929-32). Al Capone (Robert De Niro) trzęsie Chicago. Rozprowadza alkohol z przemytu, a przede wszystkim rządzi miastem żelazną ręką, wykańczając fizycznie swoich przeciwników. Korumpuje polityków, sędziów i policjantów. Popełnia jeden błąd ... nie płaci podatków od swych lewych interesów, więc zaczyna się nim interesować Departament Skarbu w osobie niejakiego Eliota Nessa (Kevin Costner). Dopowiem tylko tyle, że w USA przestępstwa podatkowe to sprawa tak poważna, jak morderstwo. Ness rozpoczyna walkę z wszechmocnym Capone, tworząc tytułowy zespół "Nietykalnych", których nie da się przekupić. 

Kevin Costner jako Eliot Ness
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373664.1.jpg)

Poza Nessem w skład tej ekipy wchodzą: leciwy policjant irlandzkiego pochodzenia - James Malone (sir Sean Connery), młody agent o włoskich korzeniach - George Stone (Andy Garcia) oraz Oscar Wallace (Charles Martin Smith). Nietykalni rozpoczynają brutalną walkę z Capone, który wysyła w bój swoją prawą rękę - Franka Nitti (Billy Drago). 

Sir Sean Connery jako Jim Malone
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373669_1.1.jpg)

Wojna niesie za sobą kolejne ofiary - giną ludzie, ale Ness, mimo kilku wpadek zyskuje poparcie społeczne. Malone ze swoim doświadczeniem, jest przeciwieństwem dla Nessa - słynne "here endeth the lesson". Scena, w której Nietykalni razem z kanadyjską królewską policją konną łapią przemytników, a Malone wykazuje się skrajną brutalnością, żeby wymusić zeznania. Kanadyjski policjant patrzy na to z przerażaniem: "I disapprove of your methods!", a Ness odpowiada mu żartoblwie: "So, you're not from Chicago". Taki obrór spraw, rozwściecza Capone. Słynne słowa: "I want this son of b**** dead! I want his family dead! I want his house burnt to the ground!" oznaczają jedno - podkręcenie śruby. Nitti pojawia się po domem Nessa - jego żona Catherine (Patricia Clarkson) boi się o życie swoje i córki. 

Robert De Niro jako Al Capone
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373672_1.1.jpg)

Najpierw ginie Oscar Wallace. Wściekły Ness kłóci się z Capone, wyzywając go publicznie "skur...nem". W ostatniej chwili Malone ratuje sytuację. Ale nadchodzi moment, w którym to stary Irlandczyk ginie z rąk Nittiego. Gdy Ness i Stone przybywają do umierającego towarzysza, ten wyjawia im swoje odkrycie. W nocy z dworca kolejowego w Chicago ma odjechać księgowy Capone (Jack Kehoe) ze swoimi księgami. Ness i Stone idą go aresztować. Scena strzelaniny, w której de Palma oddał hołd "Pancernikowi Potiomkinowi" Siergieja Eisensteina - dziecko jadące w wózku ze schodów, jako żywo przypomina ujęcia z Odessy ... jeden strzał i gangster z obstawy ginie, a dziecku nic się nie staje - to zasługa Stone'a. 

Andy Garcia jako George Stone
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373670_1.1.jpg)

Na procesie, księgowy boi się o życie, widząc na ławie oskarżonych Capone. Ness wszakże ma pewien fortel, gdyż wie, iż 12 przysięgłych zostało przekupionych. Wcześniej wykańcza Nittiego. Gangster nie chciał się poddać rewizji, a w wyniku walki na dachu, spada i ... na pytanie: "Where's Nitti?", Ness odpowiada: "He's in the car". Nie muszę chyba opisywać co pokazuje kamera. Sędzia, po rozmowie w cztery oczy wymienia ławę przysięgłych - Nitti miał w płaszczu kartkę z nazwiskami przekupionych sędziów i ławników. Ness powiedział sędziemu, że też jest na tej liście, a jeśli nie skarze Capone, to ujawni ten fakt. Była to nieprawda, ale udało się! Capone został skazany za oszustwa podatkowe, gdyż ława przysięgłych ze sprawy rozwodowej z sali obok, tak uznała. 

Billy Drago jako Frank Nitti
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373656.1.jpg)

Wybucha awantura - trzymani przez ludzi Ness i Capone patrzą w sobie oczy, a nasz urzędnik skarbowy, mówi słynnemu gangsterowi: "Here endeth the lesson.", cytując Malone'a, czym wpędza swego adwersarza we wściekłość. 

Na dodatek, pojawia sie informacja, iż prezydent zniósł prohibicję, więc zapytany przez dziennikarza co zamierza zrobić, Ness odpowiada z uśmiechem: "I'll have a drink." Poważny film gangsterki, zakończony z żartem. 

Treściowo, "Nietykalni" prezentują się interesująco. W rzeczywistości Ness był pijakiem i mitomanem,a  Capone zamknął przypadkiem. Za oszustwa podatkowe właśnie. Nitti, dożył starości i zmarł wiele lat później. Czy mam za złe Davidowi Mametowi ("Hannibal", "Ronin") zmianę historii?? Szczerze powiedziawszy, to nie. To była jego wizja, którą i de Palma zaakceptował. 

Eliot Ness grany przez Kevina Costnera, to taki bohater kina akcji, bądź komiksowy. Trochę przerysowany, bez wad, ale nieustępliwy. Jednak nie uważam takiego przedstawienia za minus. Wręcz przeciwinie. Ness bezwzględnie zwalczający przestępczość lepiej pasuje do mitu, aniżeli pijak, który przypadkiem zamknął gangstera wszechczasów. Costner, choć młody, prezentował już wielki styl aktorski, który za 3 lata przyniesie mu Oscary (R) za "Tańczącego z Wilkami". Choć, to nie on kradł show. Gdy zabrakło tej postaci, która zabierała każdą sekundę swojej obecności na ekranie, Costner próbował zająć jej miejsce. Jednak, to jeszcze nie była ta klasa. 

Jim Malone, grany przez sir Seana Connery'ego, to bohater prawdziwy. Leciwy policjant, doświadczony długoletnią służbą, mentor dla Nessa. Ludzie utożsamiali się z nim bardziej, niż z urzędnikiem skarbówki. Gdy ginie, to wg legend widzowie płakali w kinach, choć rzeczywiście robi się przykro. Sam też czułem taką pustkę do końca filmu. Costner jej nie wypełnił. Zasłużony Oscar (R) za najlepszą rolę męską drugoplanową i odrodzenie kariery. Pisałem o tym przy okazji "Nieśmiertelnego" (tu więcej szczegółów). Gdyby nie "Nietykalni", nie byłoby "Indiany Jonesa i Ostatniej Krucjaty" oraz "Polowania na Czerowny Październik", w takiej formie, jakiej je obecnie znamy. 

Andy Garcia, wtedy młody chłopak, dziś już doświadczony aktor. Wgrywał się w filmy gangsterskie, co przydało mu się przy "Ojcu chrzestnym III", za którego otrzymał nominację do Oscara (R). Tu, był policjantem, pełnym energii i strzelcem wyborowym. Doskonałe rozpoczęcie wielkiej kariery. 

Robert De Niro, to klasa sama w sobie. Specjalnie do swojej roli przytył, stołując się we włoskich restauracjach. Jego Capone przeraża, wzbudza nienawiść, ale też śmieszy - rozmowa z dziennikarzami na początku, czy potem scena w sądzie, gdzie szarpie się, wymachując nogami. A cytat: "I want ..." był potem wielokrotnie parodiowany. Daleko mu jednak do don Corleone z "Ojca chrzestnego II". A może inaczej - to była inna postać. 

Andy Garcia jako George Stone w scenie na dworcu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373653.1.jpg)

Zdjęcia Stephena H. Buruma ("Mission: Impossible", "Hoffa", "Życie Carlita") to również mocna strona filmu. Sceny strzelanin, ujęcia postaci, pełzanie kamery ze śmiertelnie rannym Malone'm, a przede wszystkim sposób, w który pokazano granicę kanadyjsko-amerykańską. Przypomniał mi spaghetti westerny ...

do których muzykę komponował ENNIO MORRICONE, jak i w tym przypadku. Od samych napisów początkowych mamy do czynienia z mocnym uderzeniem (http://www.youtube.com/watch?v=-r7VXr40fuQ). Jednak, nie wszystko zagrano tutaj na jedną nutę. Scena na granicy, ilustrowana dźwiękami muzyki jak spaghetti western, czy też ostatni dialog w filmie, to drugi motyw (http://www.youtube.com/watch?v=Hu2FekMaTQc), moim zdaniem taki troszkę baśniowy. I za to Ennio Morricone można uważać za najwybitniejszego kompozytora muzyki filmowej. Stworzy ścieżkę dźwiękową do historii o braciach zakonnych w Amazonii ("Misja"), horroru SF ("Coś"), spaghetti westernu ("Pewnego razu na Dzikim Zachodzie"), dramatu ("Malena"), czy też kina gangsterskiego ("Dawno temu w Ameryce"), jak i jest w tym przypadku. Zasłużona nominacja do Oscara (R) i motywy muzyczne, które zapamiętuje się na lata!

Nietykalni na granicy z Kanadą 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/36/1036/373650.1.jpg)

Z ciekawostek mogę dodać, iż kostiumy z epoki, uszył sam Giorgio Armani, a trzecia nominacja do Oscara (R) była w kategorii scenografia - Art Linson "przebrał" Chicago AD 1987 w "szaty" AD 1930. 

Podsumowując, Brian de Palma stworzył przepiękne kino gangsterskie. Co prawda, odstaje od "Ojca chrzestnego", ale nie jest zdecydowanie gorsze. Pewne rzeczy poprzekręcano względem rzeczywistości, lecz dla samej historii wyszło to na dobre. Wspaniałe aktorstwo, cudowana muzyka Ennio Morricone i oddanie realiów lat trzydziestych. Do tego podane z lekkim żartem, nawet w najbardziej przerażających scenach. Była to lekcja, jak tworzyć doskonałe filmy gangsterskie, które nie muszą opierać się na prozie Mario Puzo. Cytując Jima Malone'a: "Here endeth the lesson".

Moja ocena: 9.5/10.

 (źródło: http://1.fwcdn.pl/po/10/36/1036/7525804.3.jpg?l=1361071929000)

sobota, 2 listopada 2013

"Patriota" (2000)

Wracając z Wysp Brytyjskich, udajemy się do USA w czasie wojny o niepodległość, zwanej tamże "The American Revolution". A przenosi nas tam film Rolanda Emmericha, pt. "Patriota" (ang. "The Patriot", niem. "Der Patriot"). Niemiec wcześniej zasłynął kultowym już "Dniem niepodległości" z 1996 r., ale jego dramaty kostiumowe lubię bardziej, niż kino SF, spod jego ręki. Na "Patriotę" trafiłem w wersji rozszerzonej, co znacznie wpływa na odbiór - więcej akcji w scenach bitew.

Mel Gibson jako Benjamin Martin
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/09/44/944/416767.1.jpg)

Benjamin Martin (Mel Gibson) mieszka razem ze swoimi dziećmi na farmie w Południowej Karolinie. Jego żona zmarła, ale ma za to dobry kontakt z jej siostrą  - Charlotte Selton (Joely Richardson). Dla jego córek i synów ciocia pełni funkcję mamy, której im brakuje. Mimo to, jest to życie sielankowe, które zostaje nagle zakłócone.

Joely Richardson jako Charlotte Selton
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/09/44/944/416775.1.jpg)

W 1776 r. wybucha wojna o niepodległość USA, a Brytyjczycy, zwani w filmie "red coats" - "czerwonymi płaszczami" z racji koloru ich mundurów, zaczynają sprawdzać wierność osadników względem Korony. Panował wtedy szalony król Jerzy III, tak gwoli formalności (więcej w tym temacie w recenzji filmu "Szaleństwo króla Jerzego"). Pewnego dnia do domu Martina przybywa angielski płk. William Tavington (Jason Isaacs). Zabiera jego najstarszego syna - Gabriela (Heath Ledger) do wojska, a najmłodsze dziecko spokojnego farmera (Logan Lerman) zabija z zimną krwią. Żołnierze wstrzymali krewkiego Benjamina ... ale zaczęło się. Gdy Anglicy odeszli kawałek, nasz bohater wziął broń, drugiego ze swych kilku synów i ruszył za "czerwonymi płaszczami".

Jason Isaacs jako płk Tavington
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/09/44/944/416786.1.jpg)

W lesie, zaatakował ich. Niestety, Tavington zbiegł. Za to z resztą, Benjamin rozprawił się przy użyciu broni palnej i tomahawka. Uratował Gabriela i wrócili do domu opłakiwać stratę. Farmer wiedział już, że wojna dotyczy też jego i poprzysiągł zemstę Tavingtonowi. Jeden z żołnierzy, którzy przeżyli nie wiedział, kto dokonał rzezi, więc przekazał Tavingtonowi, iż był to "Duch".

Rozpoczęły się przygotowania do walk. Benjamin wstąpił do tzw. "one-minuters", czyli dziś nazwalibyśmy to partyzantów, którzy w czasie alarmu byli gotowi w minutę.  Martin senior zglosił się do pułkownika Harry'ego Burwella (Chris Cooper), w tworzącej się amerykańskiej armii, oferując swoje usługi. Wcześniej odrzucał propozycje ze strony Burwella, ale zrozumiał, że prędzej czy później musiałby wstąpić w szeregi kolonistów. Burwell ze swoimi partyzantami przeszkadzał żołnierzom lorda generała Cornwallisa (Tom Wilkinson), bezpośredniego przełożonego pułkownika Tavingtona.

Heath Ledger jako Gabriel Martin
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/09/44/944/172197.1.jpg)

Rozpoczyna się walka o wolność USA i zemstę Benjamina Martina, będącego członkiem milicji (w znaczeniu nieregularnego wojska). Amerykanie podpadli Cornwallisowi pewnym fortelem - chcieli wypuszczenia swoich ludzi, w zamian za uwolnienie brytyjskich żołnierzy,w rzeczywistości kukieł, ubranych na czerwono. Nerwowy Brytyjczyk, rozkazał Tavingtonowi walkę wszelkimi metodami. Czerwone płaszcze spaliły dom Martinów ...
Chris Cooper jako płk Harry Burwell
(źródło: http://ddcc01.tripod.com/pics/patriot.jpg)

Ale dopiero teraz zrobi się gorąco. Podczas jednej z potyczek, tożsamość Martina seniora wychodzi na jaw ... a Gabriel ginie z rąk Tavingtona, raniąc go wcześniej. Poza rodziną, Gabriel pozostawił też żonę - Anne (Lisa Brenner) Wściekły Benjamin, mając też wsparcie majora Jeana Villeneuve'a - Francuza (Tchéky Karyo), który przyłączył się do milicji, a przede wszystkim Burwella, szykuje się do decydującej bitwy. Zaczyna się w tym miejscu robić ciekawie, gdyż do zwalczenia pierwszego ataku milicji, Cornwallis wyznaczył regiment pułkownika Tavingtona ...

 Tchéky Karyo jako Jean Villeneuve i Mel Gibson jako Benjamin Martin
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/09/44/944/172189.1.jpg)

Sama bitwa jest bardzo efektowna. Strzały z armat i karabinów, efekty zranień - bardzo brutalne, dużo krwi, ale to ma swój urok! Wreszcie, dochodzi do konfrontacji Martin-Tavington. Sposób, w który Benjamin mści się na Brytyjczyku - nie polecam dla osób o słabych nerwach. Walka wygląda pięknie, jest sporo krwi, a Tavington trzyma się na nogach dosyć długo. Ale to Martinowi się kibicuje w zemście za krzywdy.

Po bitwie dowiadujemy się, że w 1781 r. gen. Cornwallis poddał się pod Yorktown w Virginii, a Amerykanów wsparła francuska flota, o czym wspominał wcześniej Villeneuve. Stąd, wśród milicji kolonistów znajdowali się Francuzi. Wojna została wygrana, a USA stały się niepodległym krajem. Martin wrócił do domu, którzy odbudowali mu dawni przyjaciele. Oczywiście, ożenił się z Charlottą - happy end.

Tom Wilkinson jako lord gen. Corwallis
(źródło: http://billcainonline.com/wp-content/uploads/2011/10/patriot1.jpg)

W filmach Rolanda Emmericha może podobać się rozmach. Tu nie brakuje wielkich scen bitewnych, ale drobne potyczki również robią na widzu wrażenie.  Dobrze spożytkowano 110 mln USD budżetu, choć krążą legendy, iż Mel Gibson wziął za swoją rolą sporą gażę. Może jednak, dajmy spokój plotkom, a skupmy się na tym co najważniejsze.

Roland Emmerich, w "Dniu niepodległości, jak i w późniejszym "Anonimusie", zatrudnia do swoich filmów wielkie gwiazdy światowego kina. Tu jest dokładnie tak samo.

Mel Gibson ("Braveheart", "Zabójcza broń", "Pasja") gra swoją rolę, że tak to ujmę. Twardziel, ale też osoba czuła z psychologiczną głębią. Broni swojego domu, skalpuje Anglików, mając ku temu powody. Prawdziwy bohater, taki stereotypowy, który staje się wzorem do naśladowania dla swoich dzieci. Wolę go jako Williama Wallace'a w "Braveheart", ale tutaj jest bardzo dobrze. Wczuł się w rolę, a nie tylko wziął pieniądze i "tyla", jak mawiał mój nauczyciel angielskiego z liceum, rodowity Poznaniak.

Heath Ledger, późniejszy Joker z "Mrocznego rycerza", tutaj był młodym chłopakiem (miał ledwie 21 lat). Ale przedstawiał się już aktorsko bardzo dojrzale. Zaczynał styl, który przerwała śmierć w wieku zaledwie 28 lat ... Szkoda Heatha jako człowieka, jak również aktora. Miło, że jednak zagrał w kilku filmach. Dzięki temu ludzie o nim nie zapomną.

Joely Richardson (mini-serial "Lady Chatterley", "Anonimus") ze swoją aparycją nadaje się do ról słodkich i pełnych pozytywnych uczuć kobiet. Współczucie, które pokazuje Benjaminowi - tak sobie wyobrażam prawdziwą żonę, będącą rzeczywistym wsparciem dla swojego męża. Silna postać kobieca, co w takim kinie zdarza się rzadko.

Jason Isaacs, czyli Lucjusz Malfoy z "Harry'ego Pottera", tu gra osobę, którą można i nawet trzeba znienawidzić. Urodzony w Liverpoolu aktor, pasuje do ról czarnych charakterów, choć nie mam zarzutów do jego gry w "Helikopterze w ogniu". Jego Tavington budzi same negatywne uczucia i, gdy ginie widzowie czują ulgę. To też wielka sztuka zagrać taką postać, którą widzowie nienawidzą.

Tom Wilkinson ("Goło i wesoło", "Zakochany Szekspir", "Batman początek", "Michael Clayton", "Autor widmo") w roli lorda generała Cornwallisa. Kto może lepiej zagrać Brytyjczyka, jeśli nie Brytyjczyk?? Do tego doświadczony i utalentowany. Roland Emmerich, z niemiecką precyzją zwraca uwagę na wiele szczegółów, w tym obsadę drugoplanową. Jako przykład może posłużyć właśnie Wilkinson.

 Tchéky Karyo, czyli Francuz, pochodzenia orientalnego. Grał w "Nikicie" Luca Bessona, "1492: Wyprawa do Raju" sir Ridley'a Scotta, "Bad Boys" Michaela Bay'a, a także "GoldenEye" Martina Campbella. Tu zagrał francuskiego żołnierza. Różnił się mundurem i manierami od reszty ludzi z milicji, ale władał bronią, równie skutecznie. Doskonała kreacja drugoplanowa, która wprowadzała też trochę humoru.

Wreszcie, Chris Cooper ("American Beauty", "Tożsamość Bourne'a", "Adaptacja"), czyli Amerykanin w roli dowódcy buntowników. Podobnie do Mela Gibsona, wczuł się w rolę, przedstawiając postać oficera, który chce wygrać wojnę, jednocześnie wiedząc o wszystkich mankamentach, podległych sobie ludzi. Niechętnie godzi się na pomysł Martina z pierwszą falą ataku. Kolejny dobry ruch odnośnie obsady ze strony Emmericha.
Scena z bitwy - na pierwszym planie Benjamin Martin (Mel Gibson)
(źródło: https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHCFZVXR4LpiekMOZ2HBDkK8hq4hJMGDIOYsHFYXUrzWKgy2afYwGq6mR3zUThOF_6dXfT6tq9qOon0rSGFEd2amn-7yMcVSBpc7QRLXCFUJcaGaZlMCcmDvwFpdhIrPWE30xSvplg98c/s640/patriot1.jpg)

Zdjęcia Caleba Deschanela ("Pasja", "Skarb narodów", "Abraham Lincoln: Łowca wampirów") robią wrażenie. Obrazy Południowej Karoliny - dosłownie, jakby malowane przez impresjonistów. Praca kamery w czasie walki czy zwłaszcza bitew - mistrzostwo!!! W pełni zasłużona nominacja do Oscara (R).

Muzyka to dzieło Johna Williamsa ("Lista Schindlera", "Gwiezdne wojny", "Szczęki", "Harry Potter"). Współpracownik Stevena Spielberga, przez niektórych uważany za najlepszego kompozytora wszechczasów, moim zdaniem przesadzona opinia. Wiem jedno, tutaj sprawił się równie dobrze, jak zawsze. Przepiękna muzyka, która zostaje w głowie na lata, lecz nie jest to motyw, tak znany jak z "Indiany Jonesa" (http://www.youtube.com/watch?v=FG0tJiEjZ78). Kolejna  nominacja do Oscara (R), dla "Patrioty" i samego Williamsa!

Trzecia  nominacja do Oscara (R) była w kategorii najlepszy dźwięk. Wydaje się to mało ważne, ale jednak wiąże się z tym ciekawostka. Jednym z dźwiękowców nominowanych do Nagrody Akademii jest Kevin O'Connell, czyli największy pechowiec oscarowych gal w historii. Profesjonalista, który na ponad 20 nominacji nie zdobył ani jednej statuetki! A przecież tworzy dźwięk do hitów i tzw. pewniaków w tej kategorii. Jednak, od ponad 20 lat ma pecha. Tu, na osłodę, również można pochwalic jego pracę. Podobnie do efektów wizualnych oraz kostiumów i scenografii.

Podsumowując, prosta historia, ale przedstawiona w sposób efektowny. Mel Gibson wciąż był na wyżynach po "Bravehearcie",a partnerowali mu Heath Ledger na fali wznoszącej, Jason Isaacs czekający na swój czas, doskonały Tom Wilkinson, humorystyczny Tchéky Karyo, poważny Chris Cooper oraz słodka Joely Richardson. Do tego wszystkiego, całość przedstawiono w zachęcającej formie, charakterystycznej dla Rolanda Emmericha. Nie jest to film historyczny, ale kino wojenno-kostiumowe, podchodzące pod typowy obraz akcji z jasno nakreślonym bohaterem, jak i jego głównym oponentem. Mimo trzech godzin trwania, warto sięgnąć do wersji rozszerzonej. Ogląda się dobrze, co czyni "Patriotę" doskonałą rozrywką.

Moja ocena: 8.5/10. 

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/09/44/944/7518078.3.jpg?l=1358825666000)

"Swan Song" (1992)

Zmieniamy klimaty i z Meksyku wracamy na Wyspy Brytyjskie. Dziś będzie o niemal nieznanym filmie krótkometrażowym w reżyserii sir Kennetha Branagha ("Henryk V", "Hamlet", "Frankenstein", "Mój tydzień z Marylin"). "Swan Song", gdyż o nim mowa, nie został nigdy przetłumaczony na język polski, a ja sam obejrzałem go na YouTube, w wersji zgranej z VHS. Może od początku. Tytuł nawiązuje do sztuki Antona Czechowa pt. "Łabędzi śpiew" z 1887 r. 

Anton Czechow - autor sztuki, na podstawie której powstał film
(źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/c/c0/Anton_Chekhov_with_bow-tie_sepia_image.jpg/220px-Anton_Chekhov_with_bow-tie_sepia_image.jpg)

Starzający się aktor Svetlovidov (sir John Gielgud) święci triumfy. Dopiero co skończył się jego benefis z okazji 50lecia pracy na scenie. Jest zmęczony i chce napić się"wódki". Tymczasem, zarządca nieruchomości (ang. prop-master) Svetlovidova - Nikita (Richard Briers) przychodzi za kulisy i rozmawia ze swoim pracodawcą. Przypomina mu wielkie sukcesy, podkreśla jego znaczenie dla kultury. Wzniosłe słowa Nikity, są przeciwieństwem przyziemnego gadania Mistrza - jest zmęczony, pyta się: "Co z tego mi przyszło?" i chce się napić wódki. 

O co tu chodzi? Moim zdaniem, dwie przeciwstawne postawy pokazują w jaki sposób patrzymy na wielkich artystów. Wzniośle, niemal pomnikowo, a oni mają potrzeby zwykłych ludzi. Czują zmęczenie, czasem mają dosyć, chcą się napić, a my zamiast podać im butelkę, tylko podkreślamy sukcesy, które sami znają. Tu akurat wygląda to komicznie, ale takie nie jest. 

Sir John Gielgud jako Svetlovidov 
(źródło: http://i1.ytimg.com/vi/3ftBT5etyho/hqdefault.jpg)

Sir John Gielgud ("Rydwany ognia", "Człowiek słoń", "Hamlet") świętował wtedy nie 50lecie kariery, a 70lecie (zaczął w wieku 17 lat w 1921 r., a skończył grać w 1998 r.). Widzimy w nim prawdziwe zmęczenie - mając 90 lat już mniej grywał, czując, że jest na to za stary. Ale jego kariera trwała 77 lat, najdłużej w historii. Sam w rzeczywistości też miał dosyć ciągłego wymieniania filmów, w których zagrał, podobnie do sztuk na West Endzie. Po trosze, była to opowieść o nim samym.

Richard Briers jako Nikita
(źródło: http://pics.filmaffinity.com/Swan_Song_S-747176198-large.jpg)

Richard Briers ("Henryk V", "Hamlet", "Frankenstein") nie miał wtedy nawet 60tki, ale już wiele ról na koncie. Przy sir Johnie wydawał się nowicjuszem, stąd ten prawdziwy szacunek do Mistrza. Przewrotność w rozmowie z sir Johnem - sposób, w jaki stara się odwieźć wielką personę od myślenia o zmęczeniu i chęci wypicia wódki, poprzez wzniosłe słowa - coś cudownego. Na koniec, ulega i idzie na "setkę" z Mistrzem.

Podsumowując, oszczędna forma - w zasadzie tylko kulisy w półmroku, wielkie aktorstwo i 23 minuty kontrastu dwóch znaczących postaci w historii kina. Do tego sir Kenneth Branagh za kamerą. Jeśli nie zna się wystarczająco dobrze języka angielskiego, będzie trudno zrozumieć wersję na YouTube. Na deser, nominacja do Oscara (R) w kategorii najlepszy aktorski film krótkometrażowy. 

Moja ocena: 9.55/10.

Niestety, nigdzie nie ma żadnego plaktu reklamujące film. Stąd, wyjątkowo tutaj nie zostało nic zamieszczone. 

piątek, 1 listopada 2013

"Conan niszczyciel"

Po wielkim "O jeden most za daleko", teraz przyszedł czas na obraz, odstający treścią, jak i poziomem. Mowa tu o "Conanie niszczycielu" (ang. "Conan the Destroyer") z roku 1984, w reżyserii Richarda Fleischera. Jest to kontynuacja "Conana Barbarzyńcy" z 1982 r., nakręconego przez Johna Milliusa. 
Arnold Schwanzenegger jako Conan
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/46/59/4659/273987.1.jpg)

W rolę Conana wcielił się ponownie Arnold Schwanzenegger ("Terminator", "Pamięć absolutna"). Tutaj też gra pierwsze skrzypce, choć w pierwszej części miał równego sobie przeciwnika, w którego wcielił się James Earl Jones. Conan wraz ze swoim przyjacielem Malakiem (Tracey Walter) dostają od królowej Taramis (Sarah Douglas) propozycję nie do odrzucenia. W zamian, wskrzesi ona ukochaną bohatera, czyli Valerię. Chce jedynie, żeby nasz barbarzyńca odprowadził do świątyni Dagotha, boga, którego chce wskrzesić królowa, jej oznaczoną bratanicę - Jehnnę (Olivia d'Abo). Po drodze, trzeba jednakże zdobyć kamień na zamku czarownika - Toth-Amona (Pat Roach). Do opieki przydzielony zostaje im Bombaata (Wilt Chamberlain). Conan nie lubi czarów, więc postanawia uratować swojego przyjaciela Akiro (Mako) z rąk kanibali. Idąć dalej, spotyka pojmaną Zulę (Grace Jones). 

W czasie noclegu nad jeziorem, Toth-Amon przemieniony w ptaka z dymu porywa Jehnnę. A nasza ekipa wyrusza do jego zamku, gdzie Conan walczy z czarownikiem. Jak można się domyślić, wygrywa, zdobywa kamień i ratuje Jehnnę.

Grace Jones jako Zula
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/46/59/4659/273986.1.jpg)

Po drodze do świątyni Dargotha, napadają ich strażnicy królowej Taramis - zła monarchini kazała zabić Conana, gdy już zdobędą kamień. Ale barbarzyńca nie dał, czując, że coś jest nie tak.

W świątyni Dargotha, Jehnna używa wspomnianego kamienia do otwarcia przejścia, za którym znajduje się róg bóstwa. Na miejscu, wyznawcy tegoż boga, rozpoczynają walkę o jego część ciała, a w zamieszaniu Bombaata ucieka z Jehnną. Akiro odczytuje przepowiednię - "dziewica wskrzesi Dargotha, ale musi umrzeć, bo inaczej zapanuje chaos". 

Conan z przyjaciółmi chce dotrzeć do Shadizaru - państwa-miasta Taramis na czas. W czasie obrzędów wskrzeszają boga Dargotha (André "The Giant" Roussimouff). Gdy kapłan chce zabić Jehnnę, Zula rzuca w niego oszczepem ... W międzyczasie, barbarzyńca zabija Bombaatę. 

Wilt Chamberlain jako Bombaata 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/46/59/4659/273957.1.jpg)

Rozpoczyna się walka Conan z Dargothem, którego siłą jest róg. A trzeba go wyrwać ... Czy się uda?? Wydaje mi się, że każdy zna już teraz odpowiedź. 

Treść filmu okazuje się bardzo przewidywalna. Pod kątem całej historii, daleko mu do jedynki, gdzie Arnie musiał pokonać "wężowego króla". Przyznam szczerze, iż wymęczyłem się przez cały seans. Ale coś mi po nim zostało.

Arnie gra tutaj pierwsze skrzypce. Pręży muskuły, używa miecza, ma wątek dramatyczny - tęksnota za ukochaną. Nic więcej, ale były już gubernator Kaliforni takie miał role. Nie mam do niego żalu, ale też wolałem go z jedynki. 

Grace Jones, znana piosenkarka w nielicznych rolach filmowych. Przerażała swoim wyglądem, a głosem zachęcała. Jednak, jeśli ma pojawić się w filmie, to lepiej, żeby to była piosenka, jak w słynnej scenie we "Franticu" Romana Polańkiego. 

Arnie i Olivia d'Abo 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/46/59/4659/273961.1.jpg)

Reszta obsady, to drewniana gra. Olivia d'Abo - zasłużona Złota Malina (R). Wilt Chamberlain, może i czarował w NBA, bo tu zniechęcił swoją rolą. Jedynie Tracey Walter, znany aktor charakterystyczny ("Annie Hall", "Batman", "Milczenie owiec", "Junior", "Dzień niepodległości") bawił widza swoimi gagami, mimo całego dramatyzmu w tle. Sarah Douglas, czyli Ursa z "Supermenów" z Christopherem Reeve'm, to już szkoda pisać. 

Efekty specjalne, to typowe lata 80-te. Sztuczność nad sztucznościami ... rozumiem niski budżet - 18 mln USD, ale takie kino opiera się na formie, bardziej niż na treści. Zdjęcia Jacka Cardiffa ("Afrykańska Królowa" Johna Hustona, "Książę i Aktoreczka" sir Laurence'a Oliviera, "Rambo II") wykonane w krajobrazach Meksyku (pewnie, żeby zaoszczędzić pieniądze) spodobały mi się - ta przyroda w połączeniu z przedstawieniem postaci, albo dynamika kamery w scenach walki. Wielki plus!

Teraz, coś najprzyjemniejszego. Muzyka Basila Poledourisa (rzecz. Vassilisa Konstantinosa "Basila" Poledourisa), który skomponował ścieżkę dźwiękową do jedynki, bardzo przypadła mi do gustu. Budowała napięcie kiedy trzeba, ale też wywoływała uśmiech (http://www.youtube.com/watch?v=4JH00B8X4Uo). Bardzo mocna strona filmu, czego dziś nie docenia się przy tworzeniu podobnych produkcji. Aha, osobiście wolę kompozycję  Poledourisa do "Robocopa" Paula Verhoevena, a przede wszystkim do "Polowania na Czerwony Październik" Johna McTiernana z sir Seanem Connery'm w roli głównej.

Podsumowując, "Conan niszczyciel" to typowe kino akcji klasy B lat 80-tych. Dobrze wykonane, z gwiazdami w rolach głównych, ale z kulejącym scenariuszem i przewidywalną do bólu akcją. Krajobrazy Meksyku i muzyka  Poledourisa częściowo wady tegoż obrazu rekompensują. Nie ma się co wiele spodziewać, ale można sobie obejrzeć dla rozrywki.

Moja ocena: 6.45/10.
 (źródło: http://1.fwcdn.pl/po/46/59/4659/7209384.3.jpg?l=1358652694000)

"O jeden most za daleko"

Dziś, z racji Dnia Wszystkich Świętych, chciałbym opisać pewien film, który kojarzy mi się z osobą, która już od wielu lat nie żyje. Niemal za każdym razem leciał w TV, gdy się widzieliśmy. Stąd, akurat pasuje do dzisiejszego święta, a poza tym, to obraz brytyjski, więc jeszcze bardziej mnie cieszy opis.

Tytułowy "O jeden most za daleko" w Arnhem
(źródło: http://www.itusozluk.com/image/a-bridge-too-far_527989.jpg)

"O jeden most za daleko" (ang. "A Bridge Too Far"), to wojenny fresk samego Richarda Attenborough ("Gandhi", "Chaplin"), wielkiego reżysera oraz aktora ("Park Jurajski", "Wielka ucieczka", "Hamlet" z 1996 r.), obecnie przewodniczącego BAFTA - brytyjskiej akademii filmowej. Scenariusz powstał w oparciu o bestsellerową powieść Corneliusa Ryana, uczestnika nieudanej ofensywy w Ardenach, który napisał powieść pt. "O jeden most za daleko właśnie". 

Zanim przejdę do recenzji filmu, tradycyjnie chciałbym nakreślić ramy historyczne, które w przypadku brytyjskiego kina wojennego mają ogromne znaczenie. Druga wojna światowa, "najbardziej wyniszczający konflikt w dziejach ludzkości". Jesień 1944 r. - kilka miesięcy po lądowaniu Aliantów w Normandii (6.06.1944 r.), tygodnie po wyzwoleniu Paryża (sierpień 1944). W Polsce trwa Powstanie Warszawskie (1.08.1944 r. - 2.10.1944 r.). Alianci, dowodzeni przez gen. George'a Pattona, na Południu idą w kierunku Niemiec przez Włochy, a na Północy, pod dowództwem marszałka polnego sir Bernarda Montgomery'ego, wicehrabiego tak na marginesie, chcą pójść za ciosem, czyli zaraz po Normandii. Każdy z wielkich wojskowych chce pierwszy dotrzeć do Berlina, zajmując Zagłębie Ruhry, zaopatrujące Niemców w broń. "Chcą zakończyć wojnę przed Bożym Narodzeniem, ale jak w każdej wojnie, nie da się przewidzieć końca". Gen. Dwight Eisenhower, popularny "Ike", późniejszy prezydent USA, raczej skłania się ku planowi swojego rodaka - Pattona, ale marszałek Montgomery, przekonuje "Elmera Fudda" (inne przezwisko Eisenhowera - ze względu na łysinę i podobieństwo do postaci z "Looney Tunes") do swojego planu. Otóż, Brytyjczyk chce zająć mosty na Renie, w tym tę tytułową przeprawę w Arnhem. Warto wiedzieć, iż wtedy i dziś, na Renie i Menie, mosty rozlokowano co 200-300 km, żeby w razie czego wróg nie mógł się tak łatwo przedostać. Po wysadzeniu przeprawy, wiele godzin zajmowało dotarcie w kolejne miejsce, co dawało szansę na skuteczniejszą obronę. Tamte rejony kiedyś odwiedziłem, więc wiem o czym mowa.

Kolejno od lewej: Gene Hackman, Ryan O'Neal, sir Michael Caine, Edward Fox, sir Dirk Bogarde
(źródło: http://www.strijdbewijs.nl/market-garden/btf288.jpg)

Montgomery, stworzył plan operacji powietrzno-desantowej, pod kryptonimem "Market-Garden". Niestety, całe przedsięwzięcie nie udało się. Brak odpowiedniej liczby samolotów, rozciągnął czas desantu - zabrakło odpowiedniej ilości żołnierzy. Same przygotowania były za krótkie - zaledwie tydzień, a także problemem była komunikacja i rzeczone przeprawy przez Ren. Nie wolno zapomnieć o pogodzie, a dokładniej mgle, która uniemożliwiła kolejne zrzuty (20.09.1944 r.) Była to także ostatnia ofensywa niemiecka w czasie II wojny światowej, do tego zwycięska. Wtedy też, w kinach w Wielkiej Brytanii grano "Henryka V" w reżyserii sir Laurence'a Oliviera, który przemową na dzień św. Kryspina miał zmotywować ludzi do ostatniego wysiłku na rzecz pokonania hitleryzmu, raz na zawsze.

Znając już tło historyczne, warto zająć się filmem. Szczerze powiedziawszy, nie wiem od czego zacząć, gdyż jest sporo do opowiedzenia. Może, znów wplotę historię w treść filmu i aktorstwo, ponieważ tak będzie mi łatwiej.

"O jeden most za daleko", pomijając fragment o holenderskim ruchu oporu, zaczyna się w Wielkiej Brytanii, gdzie generał porucznik Frederick 'Boy' Browning (sir Dirk Bogarde - "Śmierć w Wenecji") zwołał dowódców alianckich na naradę, ażeby przedstawić plan marszałka Montgomery'ego. Wśród najwyższych oficerów, znaleźli się: generał  Robert "Roy" Urquhart, dowódca brytyjskiej 1 Dywizji Powietrznodesantowej (sir Sean Connery - "Nietykalni", "Nieśmiertelny", "Polowanie na Czerwony Październik"), generał Brian Horrocks, dowódca XXX Korpusu (Edward Fox - "Gandhi"),  generał brygady Stanisław Sosabowski, dowódca polskiej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej (Gene Hackman! - "Francuski łącznik", "Bez przebaczenia", "Bonnie i Clyde"), generał brygady James Gavin, dowódca amerykańskiej 82 Dywizji Powietrznodesantowej (Ryan O'Neal znany z "Love Story" i "Barry Lyndon") oraz  generał Maxwell Taylor, dowódca amerykańskiej 101 Dywizji Powietrznodesantowej (Paul Maxwell). Wszyscy z przerażeniem przyjęli pomysł "Monty'ego", a zapytany o swoje zdanie gen. Sosabowski odrzekł: "Zadaniem mniejszości jest milczeć", ponieważ wiedział, iż jego zdania nikt nie potrakuje poważnie.

Rozpoczęło się dnia 17.09.1944 r. i potrwało to wszystko do 25.09.1944 r. Poza generałami, granymi przez gwiazdy światowego kina, w rolach alianckich wojskowych wystąpili też, James Caan ("Ojciec chrzestny" jako Sonny Corleone) jako sierżant 101 Dywizji Powietrznodesantowej, Eddie Dohun, sir Michael Caine ("Mroczny rycerz")  - podpułkownik John 'Joe' Vandeleur, dowódca należącej do XXX Korpusu Gwardii Irlandzkiej, Elliott Gould  ("Ocean's 11") jako pułkownik Robert Stout, sir Anthony Hopkins ("Milczenie owiec", "Czerwony smok", "Człowiek słoń"), czyli podpułkownik John D. Frost, dowódca 2. batalionu brytyjskiej 1 Dywizji Powietrznodesantowej oraz Robert Redford ("Pożegnanie z Afryką", "Niemoralna propozycja") jako major 82 Dywizji Powietrznodesantowej, Julian Cook.

Sir Sean Connery jako gen. Robert Urquhart 
(źródło: http://31.media.tumblr.com/tumblr_m6oxbjPYDi1rq6ymvo1_500.jpg)

W roli jednego z meteorologów RAFu widzimy Denholma Elliotta, czyli Marcusa Brodie z "Indiany Jonesa", Hilary'ego Minstera jako sanitariusza, którego niemal każdy zna jako gen. von Klinkerhoffena z "Allo "Allo. Także Alun Armstrong, ostatnio znany jako kard. Jinette z "Van Helsinga" miał swoją rólkę. W tle pojawia się i sam reżyser - Richard Attenborough, jako jeden z wariatów w Holandii.
Ale to jeszcze nie wszyscy ... w rolach Niemców pojawili się: Walter Kohut - filmowy marszałek polny Walther Model, dowódca Grupy Armii B, Hardy Krüger ("Barry Lyndon")- SS-Brigadeführer Kurt Ludwig oraz Maximilian Schell ("Sąd w Norymberdze" - Oscar (R) dla najlepszego aktora)  jako SS-Obergruppenführer Wilhelm Bittrich, dowódca II Korpusu Pancernego SS.

Natomiast w Holendrów wcielili się: Norweżka Liv Ullmann jako Kate Ter Horst oraz sam sir Laurence Olivier jako dr Spaander. W 1944 r. Olivier motywował żołnierzy, kręcąc film, a w 1977 r. pojawił się w małej, acz znaczącej roli lekarza z Niderlandów, zaangażowanego w ruch oporu.

Gene Hackman jako gen. bryg. Stanisław Sosabowski (w battledressie z polskimi insygniami)
(źródło:http://ia.media-imdb.com/images/M/MV5BMTkyNDY1NzEzMV5BMl5BanBnXkFtZTcwNzc0NjAzNA@@._V1._SX640_SY952_.jpg)

Warto dodać, że Pierwsza Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego była szkolona w okolicach Edynburga, żeby wspomóc Powstanie Warszawskie. Zamiast tego Polacy zostali skierowani, na żądanie marszałka Montgomery'ego do Arnhem właśnie. Słynna scena przeprawy przez Ren pod niemieckim ostrzałem i Gene Hackman krzyczący po polsku: "Sznur! Ciągnij!". Warto zobaczyć, choćby dla tej sceny. Ogólnie, największa gwiazda Hollywood w filmie, grająca Polaka, to coś pięknego. Mało kto wie, iż za niepowodzenie misji nieszczęsny "Monty" oskarżył Sosabowskiego właśnie ...
Z drugiej strony, w Holandii do dziś, małe dzieci wiedzą, kto to jest gen. Sosabowski czy gen. Stanisław Maczek i jego pancerniacy, bo młodzi ludzie w Polsce tego nie wiedzą. Jest to bardzo przykre, ale niestety prawdziwe. Mnie, zawsze gdy ten film jest w TV, tata pyta czy poznaję kogo gra Gene Hackman. Jeśli było tak u mnie od niemal 20 lat, to się chociaż nauczyłem. Ale ile dzieci zna filmy wojenne teraz, nie licząc pseudo-fresków? Garstka.

Scena desantu z filmu
(źródło: http://www.imfdb.org/images/thumb/5/5f/BridgeTooFar_2006.jpg/600px-BridgeTooFar_2006.jpg)

Sam film wykonany jest perfekcyjnie. Eksplozje, samoloty, czołgi - wszystko prawdziwe. Co prawda, niemieckie pojazdy pancerne "grały" przemalowane radzieckie maszyny, to i tak brawa dla twórców. Ujęcia powietrzne i krajobrazy Holandii - brawa dla Geoffrey'a Unswortha ("Kabaret", "2001: Odyseja Kosmiczna"), który zmarł kilka lat później na planie "Tess" Romana Polańskiego, a za swoją pracę otrzymał pośmiertnego Oscara (R). Tu w pełni zasłużona nagroda BAFTA (R), które teraz wręcza Attenborough. Ujęcia powietrzne zapamiętuje się na całe życie, gdyż były na prawdę kręcone w powietrzu, a nie wygenerowane komputerowo!

Muzyka Johna Addisona, to słynny już marsz - http://www.youtube.com/watch?v=XWBoMWZJkeI, który pojawia się w wielu scenach w filmie. Warto zwrócić uwagę, iż sam kompozytor walczył w ramach "Market-Garden" w XXX Korpusie generała Horrocksa, a swoją kompozycją chciał uhonorować swych przyjaciół, którzy wtedy polegli.

Richard Attenborough, 5 lat później stworzył "Gandhi'ego" z sir Benem Kingsley w roli głównej, zgarniając Oscara (R) za reżyserię, ale to "O jeden most za daleko" go wypromował. Teraz pojawia się pytanie, skąd taki tytuł filmu? Otóż, po klęsce operacji, gen. Browning powiedział: "Zawsze szliśmy o jeden most za daleko".
Most w Arnhem - obecny widok
(źródło: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/94/John_Frost_Brug_(Arnhem)_01.jpg)

Z ciekawostek, warto dodać, iż każda nacja mówi swoim językiem. Brytyjczycy i Amerykanie po angielsku, ale ze swoim akcentem, Niemcy po niemiecku, Polacy po polsku, a Holendrzy po niderlandzku, choć
z kłopotami w wymowie.

Z całego filmu zapamiętałem pewien dialog, który dosyć dobrze obrazuje ludzkie postawy. Gdy dr Spaander poszedł do Kurta Ludwiga z prośbą o stworzenie szpitala dla ludności cywilnej, usłyszał: "To jest bitwa, którą wygrywamy!", na co odpowiedział: "Wygrywanie czy przegrywanie nie jest tym co nas interesuje. Ale życie czy umieranie, tak". Mimo wojny wokół, chciał pozostać wierny przysiędze Hipokratesa jako lekarz.

Tak też, wiernym historii i realiom chciał pozostać Richard Attenborough, tworząc swój fresk. Wielkie kino, jeszcze większe aktorstwo, w perfekcyjnie dopracowanej formie, no i Gene Hackman mówiący po polsku. Mimo niemal 3 godzin trwania, pozycja obowiązkowa dla każdego kinomana.

Moja ocena: 10/10!!!


(źródło: http://www.thebestlittlefilmhouse.com/ekmps/shops/tblfh01/images/a-bridge-too-far-original-rolled-half-sheet-1977-sean-connery-ryan-o-neal-michael-caine-war-4255-p.jpg)