niedziela, 8 września 2013

"Van Helsing" (2004)

Z USA i Afryki udajemy się do Europy. Dziś będzie o filmie "Van Helsing" w reżyserii Stephena Sommersa ("Księga dżungli" z 1994 r., "Mumia", "Mumia powraca"), nakręconym w czeskiej Pradze. A akcja dzieje się w Rumunii i na Węgrzech (głównie).  Tak to bywa.

Hugh Jackman jako van Helsing
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/CB/C2/g-61.jpg/1.0/g-61.jpg)

Doktor Frankenstein (Samuel West) ożywia swojego Potwora (Shuler Hensley) na zlecenie Draculi (Richard Roxburgh), gdzieś w Transylwanii. Wampir potrzebuje "dzieła" Frankensteina, żeby tchnąć życie w swoje dzieci ... a lokalny przedsiębiorca pogrzebowy rozpoczyna szturm na siedzibę szalonego naukowca. Potwór ucieka i przypuszczalnie ginie w płomieniach. Nagle, przenosimy się do Paryża, rok później. Gabriel (!) van Helsing (Hugh Jackman) poluje na Mr Hyde'a (Robbie Coltrane) we francuskiej stolicy. Zabijając bestię, niszczy witraż w Notre Dame... za co dostaje reprymendę w Watykanie od kardynała Jinette'a (Alun Armstrong). Przy okazji, Stolica Apostolska, kierująca tajnym zakonem strzegącym dobra na świecie, wysyła van Helsinga z misją do Transylwanii, w celu zabicia Draculi. To ważne, gdyż ojciec wampira podpisał pakt z samym Stwórcą, na mocy którego rodzina pójdzie do piekła, jeśli nie zabije Draculi ... a przy życiu pozostali Velkan (Will Kemp) oraz Anna Valerious (Kate Beckinsale). Do pomocy van Helsingowi zostaje oddelegowany mnich Carl (David Wenham). Rozpoczyna się podróż i walka z wampirem. Okazuje się też, że Potwór przeżył, a Dracula nie próżnuje i chce wcielić swój plan w życie, korzystając z wilkołaka (zmieniony Velkan), swego durnego sługi Igora (Kevin J. O'Connor) oraz trzech narzeczonych, również krwiopijców. Zaczyna się walka, pełna akcji i ... głupoty. 

Kate Beckinsale jako Anna Valerious
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/09/4F/g-17.jpg/1.0/g-17.jpg)

Scenariusz "Van Helsinga" jest bardzo naiwny, żeby nie powiedzieć żałosny. Wiadomo od początku kto zwycięży. Co prawda ginie jedna z postaci, ale schemat się nie zmienia. Tajny zakon w Watykanie, Frankenstein, Dracula, Mr Hyde w jednym filmie... pomysł świetny, ale wykonanie żałosne. 

Aktorzy wzięli pieniądze i pobawili się na planie. Hugh Jackman śmieszy jako kowboj wśród wampirów. Prochowiec i kusza w stylu steam-punk. A do tego akcesoria a'la 007 w XIX w. Trzeba oddać, że Hugh z całej ekipy aktorskiej wypada najlepiej. Pręży muskuły, ale też sobie żartuje. Mimo wszystko, plus za kreację. Osobiście wolę go w "Prestiżu" Chrisa Nolana, czy nawet "Kate i Leopold" u boku Meg Ryan. 

"Van Helsing, you murderer!"
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/13/7D/g-1.jpg/1.0/g-1.jpg)

Kate Beckinsale, w 2004 r. grała jeszcze w "Aviatorze" Martina Scorsese. I tam wypadła zdecydowanie lepiej w roli trzecioplanowej. Ładna kobieta, niby walczy z wampirami, ale aż tak wyzwolona osoba nie pasowała mi do Transylwanii w XIX w.  Mnie takie szczegóły rażą ... Szkoda tak utalentowanej aktorki.

David Wenham (Faramir z "Władcy Pierścieni") jako mnich Carl. Głupia fryzura, śmieszna wymowa - taki śmieszek w całym filmie. Rozumiem, że miał być na zasadzie kontrastu do poważnego van Helsinga. 

David Wenham jako Carl
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/14/8E/g-40.jpg/1.0/g-40.jpg)

Richard Roxburgh - najgorszy Dracula w historii!!! Miała być nominacja do Złotej Maliny (R), ale zabrakło głosów. Na "statuetkę" zasłużył. Drewniane aktorstwo ... ale nie wyszedł na tym filmie źle. I nie chodzi mi o aspekt finansowy. Roxburgh (znany z "Moulin Rouge!" i "Mission: Impossible 2"), poznał na planie przyszłą żonę - włoską modelkę Silvię Colloccę, która grała jedną z jego narzeczonych. Na dodatek mają już dwóch synów. Czasem tak bywa, że negatywna sprawa (czyli jedna z najgorszych ról), zmienia się w coś bardzo pozytywnego (żona i dwóch synów). Może było mu pisane zbierać cięgi za Draculę, ale chociaż dało mu to szczęście w życiu prywatnym. 

Richard Roxburgh jako Dracula
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/7B/75/g-37.jpg/1.0/g-37.jpg) 

Shuler Hensley, Kevin J. O'Connor czy Robbie Coltrane okazali się być jedynie tłem. Josie Maran (USA), Elena Anaya (Hiszpania) i Silvia Collocca (Włochy) jako narzeczone Draculi - ładne dziewczyny i nic ponadto, choć przerobione komputerowo straszyły! 

Potwór Frankensteina (Shuler Hensley)
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/F8/37/g-13.jpg/1.0/g-13.jpg)

Od strony technicznej "Van Helsing" prezentuje się średnio. Efekty specjalne, charakteryzacja - takie sobie, mimi wysokiego budżetu (160 mln USD). Zdjęcia Allena Daviau ("Imperium Słońca") spodobały mi się. Zwłaszcza scena w lesie, podczas jazdy powozami. Tu widać rękę profesjonalisty. 

Kostiumy Gabrielli Pescucci ("Dawno temu w Ameryce", "Wiek niewinności" czy "Charlie i Fabryka Czekolady") również zaliczam na plus filmu. Prochowiec van Helsinga wygląda na taki "z epoki", a ubrania Anny podkreślają jej kobiecość. 

Muzyka Alana Silvestri ("Forrest Gump", "Cast Away", "Powrót do przyszłości") to najmocniejsza strona filmu. Te motywy, mimo całej tandety w tle zapamiętuje się na długo, np. ze sceny z powozami (http://www.youtube.com/watch?v=zcyW94nRglQ), czy główna melodia (http://www.youtube.com/watch?v=XX3X6L6soeM). Cóż, śp. Zygmunt Kałużyński (znany krytyk filmowy) miał rację - w każdym filmie jest jakaś rzecz, dla której warto obejrzeć dany obraz. Tu była to muzyka Silvestriego. 

Podsumowując, pseudo-horror z wymieszanymi wątkami, podany w słabej formie, ale za to ze świetną muzyką, to strata czasu. Jeśli chce się obejzeć coś porządnego, to lepiej włączyć "Draculę" F.F. Coppoli, "Frankensteina" sir K. Branagha, albo klasyczną wersję "Mr Hyde'a". Z drugiej strony, piękne aktorki, praska panorama i niewciągająca fabuła, czynią "Van Helsinga" ciekawym obrazem na piątek po 22.00. Oglądanie na własne ryzyko. 

Moja ocena: 4.3/10. 

(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/43/41/64153114.jpg/1.0/64153114.jpg)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz