Dziś, podróż do Australii. Aczkolwiek nie będzie mowa o żadnym filmie Petera Weira, ani Rogera Donaldsona, a raczej o obrazie bollywoodzkim, który wczoraj obejrzałem. Nie bez obaw. "Trudna droga do miłości" (hindi: "Salaam Namaste"), bo o nim mowa, to mój pierwszy kontakt z Bollywood.
Ambar i Nick z przyjaciółmi
(źródło: http://www.outlookindia.com/images/salaam_namaste_060929.jpg)
Melbourne, hinduska społeczność żyjąca w mieście na obczyznie, radzi sobie dobrze. Ambar Malhotra (Preity Zinta) prowadzi audycje radiowe w radiu "Salaam Namaste" dla swoich rodaków. Dodatkowo, studiuje medycynę. Pewnego dnia zaprasza do audycji Nicka (Saif Ali Khan), szefa kuchni w lokalnej indyjskiej restauracji, a z wykształcenia architekta ...
Ambar i Nick
(źródło: http://drop.ndtv.com/albums/ENTERTAINMENT/funnydialogues/salamnamaste.jpg)
Nick nie zjawia się na czas, stąd Ambar robi lokalowi, w którym pracuje antyreklamę. Nie wiedząc jak wyglądają, trafiają na wesele wspólnych znajomych Australijczyków - ona jako druhna, on jako dostawca jedzenia. Rozpoczyna się romans ... a na dodatek ich kolejni przyjaciele biorą ślub, dzień po weselu.
Ambar i Nick, wiedząc już kto jest kim, spotykają się w audycji radiowej, gdzie zapada decyzja o wspólnym życiu na próbę. Wynajmują więc dom u "Krokodyla Dundee" (Javed Jaffrey) - też Hindusa, który stał się Australijczykiem ... zaczyna się dziać. Wszystko układa się dobrze, do momentu odkrycia ciąży u Ambar. Nick nie chce być ojcem, a mają urodzić się bliźniaki. Cóż, zaczynają się schody, a całość kończy się w wiadomy sposób, czyli ...
Javed Jaffrey jako "Dundee"
(źródło: http://drop.ndtv.com/albums/ENTERTAINMENT/funnyfilmi/11.jpg)
No właśnie, tyle o tandetnej treści. Nie jestem fanem filmów z Bollywood, ale ten w miarę przebolałem. Niemal 152 min, okazują się znośne na tempie 1.4 raza szybszym niż w rzeczywistości. Miałem świadomość, iż nic nadzwyczajnego nie mam się spodziewać - kolejne love story z tańcem i śpiewem.
Scena tańca
(źródło: http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSeCOQ69LUqmHT_qqzb8qE9lmCsCXa1B6MVkYD9XQwbvRohzAmI)
Tu jest tak samo. Choć "Krokodyl Dundee", Hindus, który uważa się za prawdziwego Australijczyka naprawdę śmieszy. Sam poznałem dwa miesiące temu Australijkę pochodzenia hinduskiego, ale mimo, iż jej rodzina mieszka na Antypodach od 1930 r., nie do końca się zasymilowała. Mam też szersze spektrum w odbiorze "Trudnej drogi do miłości", stąd ten "Dundee" mnie tak śmieszył. Choć, sceny, których przybliżano życie pewnych postaci, np. ginekologa z Indii, czy szefa Nicka, który został milionerem. To też można odczytać na plus.
Tańce i muzyka to najlepsza część całego filmu. Tam widać talenty aktorów, a także pracę kamery i wizję choreografów. Tu fragmenty: http://www.youtube.com/watch?v=BEypRpnQBDQ, http://www.youtube.com/watch?v=PDLuRKGqS04 ... tego w Internecie jest więcej. Stąd nie będę wklejał wszystkich linków.
Podsumowując, mi Bollywood nie przypadło do gustu. Film męczył mnie strasznie, a te pojedyncze scenki z "Dundee", jedynie czasem wywoływały uśmiech na twarzy. Tandetny scenariusz, ale za to dobra choreografia. Jeśli ktoś nie lubi Bollywood, to szkoda czas na oglądanie "Trudnej drogi do miłości".
Moja ocena: 4,5/10.
(źródło: http://static1.stopklatka.pl/library/82/E8/65632164.jpg/1.0/65632164.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz