sobota, 7 września 2013

"Iron Man 3"

Wracamy z Indii do USA, aczkolwiek w tle będzie o Wielkiej Brytanii. Dziś obejrzałem film pt. "Iron Man 3" w reżyserii Shane'a Blacka (twórcy scenariusza do "Zabójczej broni" oraz osoby odpowiedzialnej za nakręcenie "Kiss, kiss, bang, bang"). 

Tony Stark (Robert Downey Jr.) i jego zbroja sterowana przez komputer - Jarvisa
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/406708.1.jpg)

Po wydarzeniach, znanych z filmu "The Avengers" (2012), Tony Stark/Iron Man (Robert Downey Jr.) ma stany lękowe, zwłaszcza po wejściu w portal czasoprzestrzenny. Żyje sobie w Los Angeles, a Stark Industries kieruje jego zaufana przyjaciółka - Pepper Potts (Gwyneth Paltrow). Pewnego dnia firmę odwiedza dawny znajomy - Aldrich Killian (Guy Pearce), zgłaszając się z propozycją współpracy. Stark nie godzi się na to, ale to nie wszystko. Szef ochrony Starka - Happy (Jon Favreau) podejrzewa Killiana o wiele złego ... tymczasem w USA zaczyna atakować groźny terrorysta Mandaryn (sir Ben Kingsley), który kryje tajemnicę. Gdy Happy zostaje ranny w zamachu, Stark wypowiada wojnę Mandarynowi, podając swój adres domowy. Gdy jego rezydencję odwiedza współpracownica Killiana - Maya Hansen (Rebecca Hall), nagle przylatują helikoptery i niszczą domostwo, a sam Stark ledwie uchodzi z życiem. Postanawia znaleźć i zabić Mandaryna, a i Killian okazuje się być znajomym z przeszłości, a dokładniej z Sylwestra 1999/2000. A Mandaryn nie próżnuje - teraz to prezydent USA znalazł się na jego celowniku, mimo ochrony "Iron Patriot", czyli pułkownika Rhodesa (Don Cheadle). Mając mało czasu i czekając na regenerację zbroi Stark nie próżnuje. Co z tego będzie?

Robert Downey Jr. jako Tony Stark
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/395801.1.jpg)

No właśnie. Jest to efektowne zakończenie trylogii "Iron Mana", aczkolwiek z "Avengersami" w tle. Robert Downey Jr. kradnie seans, ale nie jest to pierwszy "Iron Man", czy "Sherlock Holmes" a'la Guy Ritchie. Są momenty komediowe, ale też dużo akcji, a zwłaszcza spektakularnych walk. Niestety, już to gdzieś widziałem... 

Guy Pearce wydaje się być bardzo obślizgłym człowiekiem. Jakoś nie darzę sympatią Brytyjczyka, mimo, iż pasował idealnie do roli Edwarda VIII w "Jak zostać królem". Wygląda na to, że Pearce w kinie artystycznym pokazuje swój talent, ale w hollywoodzkich blockbusterach nie zachwyca. Jako przeciwnik Iron Mana, nie dościga Jeffa Bridgesa czy Mickey'a Rourke'a. Guy Pearce przerażał w "Drapieżcach", zwłaszcza po przemianie, która w nim zaszła ...

Pepper Potts (Gwyneth Paltrow) i Alrich Killian (Guy Pearce)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/395800.1.jpg)

Gwyneth Paltrow jako Pepper. Jest ładna i oddana Starkowi, a po zabiegu można się jej wystraszyć. Okrleśliłbym jej rolę jako "OK". Cóż, nie każdy film, którym gra to "Zakochany Szekspir". 

Jon Favreau, to oczko do widza. Wyreżyserował "Iron Mana" i "Iron Mana 2". Trójki nie mógł, ale za to pojawił się w roli szefa ochrony Stark Industries. Może talentu nie ma, ale w paru miejscach śmieszył, a gdy wpadł w śpiączkę wzbudził współczucie. 

Jon Favreau jako Happy Hogan
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/406703.1.jpg)

Don Cheadle ("Hotel Ruanda", "Traffic", "Ocean's 11/12/13") to dobra rola drugoplanowa. Żartowniś, ale też umie się bić, kiedy trzeba. Taki aktor, zarówno komediowy, dramatyczny oraz kina akcji. Krótko mówiąc, wszechstronny. 

Rebeccę Hall kojarzę z "Vicky Crisina Barcelona" Woody'ego Allena jako Vicky i "Prestiżu" Christophera Nolana, gdzie zagrała Sarah Borden, żonę Alfreda Bordena (Christian Bale). Co prawda widziałem ją jeszcze w "Dorianie Gray'u" (2009) jako Emily Wotton, czyli córkę Lorda Henry'ego, to nie zapadła mi specjalnie w pamięć. Także w "Iron Manie 3" wypada tak sobie. Cóż, jest ładna i tyle. Talentu jej brak. 

Rebecca Hall jako Maya Hansen
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/406704.1.jpg)

Sir Ben Kingsley to dla mnie unikat. Hindus, urodzony w Scarborough*, jest w 100% brytyjskim aktorem, jedynie indyjskiego pochodzenia. Bardzo pozytywnie oceniam jego tytułową rolę w "Gandhim" (1982), za którą otrzymał Oscara (R), a także w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga, gdzie zagrał Itzhaka Sterna. Widziałem z nim jeszcze "Śmierć i dziewczynę" oraz "Olivera Twista", oba obrazy w reżyserii Romana Polańskiego. Bałem się trochę o występ wybitnego aktora w blockbusterze, ale niepotrzebnie. Z jednej strony straszy, a z drugiej śmieszy. Zwłaszcza, gdy odkrywamy jego tajemnicę. 

sir Ben Kingsley jako Mandaryn
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/395797_1.1.jpg)

Tyle o aktorach, teraz zajmijmy się stroną techniczną. To oczywiście fajerwerk efektów specjalnych, czego można było się spodziewać. Komputerowo wygenerowane postaci, wybuchy, różne ujęcia kamery. Może razić, ale w ekranizacjach komiksów Marvela o to przede wszystkim chodzi. Tu mogą być nominacje do Oscara (R) za efekty wizualne, dźwiękowe, montaż dźwięku. Inna kategoria mnie zdziwi. 

Przykładowe ujęcie efektów specjalnych
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/15/491715/395819.1.jpg)

Zdjęcia Johna Tolla ("Braveheart", "Ostatni samuraj") określę słowem dobra robota. Blue box oraz efekty komputerowe dobrze współgrają z pracą operatorską. Ruchy kamery są bardzo dynamiczne, ale człowiek nie gubi się w oglądaniu. Zwłaszcza w scenach walk John Toll spisał się na medal. 

Muzyka Briana Tylera ("300", serial "Californication"), przyzwoita, ale bez fajerwerków. Choć motyw z napisów końcowych, w których podsumowano serię może się podobać (http://www.youtube.com/watch?v=HrMPMTVOz8M), to jednak nie był artyzm. 

Podsumowując, Shane Black wykazał się jako reżyser. Zebrał dobrych, a w kilku przypadkach i wybitnych aktorów. Co prawda, jak to w blockbusterze, opartym na komiksie nie było mowy o wielkim dziele, to i tak przeszedł do historii swoimi zarobkami. Niby była tam jakaś filozofia - o tworzeniu demonów itd., ale nie wymagałem wiele od efektownie wykonanej wizualnej rozrywki z żartem. Zawiódł mnie Robert Downey Jr., ale jeśli ktoś lubi takie filmy, to sobie zrekompensuje jego braki. Można sobie obejrzeć, ale szybko się zapomni połowę treści. Generalnie, idealna rozrywka na piątkowy wieczór. 

Moja ocena: 6,5/10. 

*Scarborough, Yorkshire - północno-zachodnia Anglia; miasto będące w XV w. ważnym ośrodkiem handlowym, stąd słynna piosenka "Scarborough fair", która pojawia się w "Absolwencie" (1967), wykonana przez zespół Simon and Garfunkel.  

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/17/15/491715/7542858.3.jpg?l=1367376052000)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz