poniedziałek, 2 września 2013

"Coś"

Z angielskiej idyllicznej prowincji, przenosimy się do skutej lodem i mrocznej Antarktydy. Dziś będzie o filmie "Coś" (ang. "The Thing") w reżyserii Johna Carpentera. Scenariusz powstał w oparciu o nowelkę Johna W. Campbella pt. Who Goes There?

Kurt Russell jako MacReady
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/47/13/4713/424026.1.jpg)

Rok 1983, amerykańska baza badawcza na wiecznie zamrożonym lądzie. Pewnego dnia ekipa widzi Norwegów goniących za psem. Strzelając do zwierzaka, trafiają w jednego z Amerykanów, na co Jankesi nie pozostają dłużni. W strzelaninie giną Norwegowie. Nieświadomi niczego obywatele USA przygarniają psa, jednocześnie odkrywając zniszczoną bazę Skandynawów. Czworonóg okazuje się być skażonym przez tytułowe Coś ... kosmita, którego odkryli Norwegowie infekuje Amerykanów, z których dwóch pozostaje przy życiu - MacReady (Kurt Russell) i Childs (Keith David). Otwarte zakończenie filmu nie daje odpowiedzi czy wszyscy przeżyli, ani czy Coś jakoś przetrwało, w oczekiwaniu na kolejnych badaczy.

Ekipa w poszukiwaniu Cosia
(źrodło: http://1.fwcdn.pl/ph/47/13/4713/424027.1.jpg)

Tyle o fabule. Prostej, ale też łatwej do zdradzenia, czego starałem się uniknąć. Aktorsko jest w porządku - Kurt Russell w roli głównej porywa swoją grą. Widać desperację, strach, ale też chęć walki i działanie w tymże kierunku. Scena z piszczącą krwią - przeraża! Keith David, znany później z "Atlasu chmur", tu prezentował się przeciętnie, choć jako czarnoskóry aktor przeżył cały film. W horrorach rzadko się zdarzało.

Co się za chwilę stanie ... ?
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/47/13/4713/424044.1.jpg)

Zdjęcia Deana Cundey'a ("Park Jurajski", "Apollo 13", "Powrót do przyszłości") zaliczam na plus. Te widoki Kanady "grającej" Antarktydę, ruchy kamery we wnętrzach, czy oświetlenie postaci - bardzo dobra robota.

Childs (Keith David)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/47/13/4713/424046.1.jpg)

Muzyka Ennio Morricone - doskonała i przerażająca! Pokazuje, iż jest prawdziwym mistrzem wśród kompozytorów, skoro potrafi napisać ścieżkę dźwiękową do każdego gatunku filmowego (tu do posłuchania: http://www.youtube.com/watch?v=meU2gAU7Xss). Za co była nominacja do Złotej Maliny (R) za najgorszą muzykę? Nie mam pojęcia...

Efekty specjalne - takie sobie. Efekty charakteryzatorskie spod ręki Roba Bottina ("Robocop", "Pamięć absolutna", "Nagi instynkt") - obrzydliwe, nienaturalnie brutalne, ale świetnie wykonane! Bottin miał swój styl, taki naturalizm przegięty do nierealnej postaci, ale przerażający widza. O to też tu chodziło.

Coś w swej okazałości
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/47/13/4713/424040.1.jpg)

Choć nie jest to horror najwyższych lotów, a tym bardziej arcydzieło science fiction, "Coś" zapisało się na stałe w swoim gatunku. Bottin tworzący dla kultowego Johna Carpentera, a do tego Kurt Russell za najlepszych lat i muzyka Ennio Morricone, powinny zachęcić osoby, który nie widziały jeszcze "Cosia", do jego obejrzenia. UWAGA: są tam bardzo drastyczne sceny, np. brzuch, który zjada ręce lekarza, więc odradzałbym oglądanie go przez ludzi o słabych nerwach. Mimo wszystko to klasyka horroru sf.

Moja ocena: 7/10. 


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/47/13/4713/7535946.3.jpg?l=1365110275000)

2 komentarze:

  1. Ja tam bym dał oczko wyżej: co bardzo istotne, nawet po tylu latach (rok produkcji 1982) wciąż niesamowicie wciąga i dużo ze swojego klimatu nie stracił.
    Polecam także jeśli komuś się spodoba, obejrzenie "The thing" z 2011 roku - również ciekawa i klimatyczna produkcja.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest Twoja ocena. Zgadzam się z argumentacją, że wciąga i nie stracił klimatu, a wręcz dodam, że jest obiektem kultu wśród fanów horroru sf.
    Jednak po obejrzeniu go w 2006 r., nie sięgałem do niego ponownie i wyraziłem tutaj swoją opinię sprzed lat. Może dziś inaczej bym go oglądał.
    Wersji z 2011 r. jakoś nie mam zamiaru oglądać - często prequele, sequele czy remake'i szkodzą oryginałom.

    OdpowiedzUsuń