czwartek, 12 września 2013

"Frankenstein" (1994)

Dziś wracamy do Europy. Podejmę się recenzji filmu pt. "Frankenstein" (ang. "Mary Shelley's Frankenstein") w reżyserii sir Kennetha Branagha, nakręconego w 1994 r. Jest to kolejna już ekranizacja powieści Mary Shelley, znanej autorki angielskiego romantyzmu. Dodam, że dobrej znajomej samego Lorda George'a Byrona, o którym nie trzeba się rozpisywać. 

Aidan Quinn jako kapitan Walden
(źródło: http://filmdope.com/Gallery/ActorsQ/14196-12277.jpg) 

Film, jak i powieść zaczynają się na Oceanie Arktycznym, gdzie na Biegun Północny chce dotrzeć kapitan Robert Walton (Aidan Quinn). W swoim uporze pcha całą załogę ku przepaści, a nawet pojawia się ryzyko buntu. Nikt nie chce płynąć w nieznane, do tego w surowej aurze. Gdy statek zostaje zatrzymany w lodzie, Walton musi zaczekać na ocieplenie. Pewnego dnia słychać nieludzki krzyk, a do łodzi zbliża się nieznajomy.  Victor Frankenstein (sir Kenneth Branagh), bo to o niego chodzi, ucieka przed monstrum. Walton zabiera go na pokład i umieszcza w swojej kajucie. Frankenstein wie, że jego koniec już się zbliża, więc decyduje się na opowieść o swoim życiu. W kapitanie Waltonie widzi tę samą pasję, którą miał kilka lat wcześniej, tworząc swojego "dzieło". Opowieścią, chce odradzić Waltonowi szaleńczą drogę ku zdobyciu Bieguna.  

Victor Frankenstein (sir Kenneth Branagh) w Arktyce
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/416863.1.jpg)

Nagle scena przenosi się do Szwajcarii. Victor Frankenstein mieszka w Genewie, wraz z całą swoją rodziną - matką, ojcem (sir Ian Holm) oraz kuzynką Elizabeth (Helena Bonham-Carter), w której się zakochuje z wzajemnością. Poza nimi, mieszkają tam także Justine (Trevyn McDowell) - opiekunka małoletnich braci Victora oraz przyjaciel głównego bohatera - Henry Clerval (Tom Hulce - znany z "Amadeusza" M. Formana, gdzie wcielił się w rolę W.A. Mozarta). Gdy matka Victora umiera, rodząc bliźniaki, wszystko się zmienia. Bohater postanawia zająć się nauką - robi różnego rodzaju eksperymenty, a nawet zagląda do klasyków starożytności, których twierdzenia obalono jeszcze w średniowieczu.

Victor Frankenstein w swej pasji tworzenia
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/416851.1.jpg) 

Zadowolony z siebie, wyrusza na studia do Ingolstadt w Bawarii. Tu zaczyna się rozprawa z oświeceniowym dogmatem o wielkiej sile rozumu. Starzy profesorowie, kłócą się z Victorem. Widzą świat racjonalnie, a Frankenstein przedstawia podejście romantyczne. Wierzy w metafizykę, a pod wpływem prof. Waldmana (John Cleese!), postanawia zająć się stworzeniem życia. Kompleks Boga, a raczej spojrzenie romantyków na kwestię twórcy i jego dzieła. Waldman przedstawia Victorowi pewną teorię ze starożytnych Chin, odnośnie punktów życia w ciele żywej istoty. Nawet dawny przyjaciel Henry, obawia się o Victora ...

John Cleese jako prof. Waldman - bodajże jedyna rola dramatyczna w karierze ex-Pythona
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314142.1.jpg)

Pewnego dnia bezdomny zabija prof. Waldmana. Victor, który zbierał już "materiał" na ożywienie materii martwej, (de facto ożywił żabę), odnajduje idealny składnik - mózg profesora. Rozpoczyna się tworzenie, które przyniesie tylko śmierć i pożogę ... Victor tworzy Potwora (Robert De Niro), ale przerażony traci rozeznanie rzeczywistości i kładzie się spać. Rano nie ma Potwora ... uznaje, że to był sen.

Robert De Niro jako Potwór
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314150.1.jpg)

Po jakimś czasie, postanawia wrócić do Genewy - słyszy o zabiciu swojego brata Wilhelma. O zabójstwo oskarżono biedną Justine - tłum porywa ją z więzienia i wiesza. Rozpoczyna się dramat, bo o to Potwór daje o sobie znać. To on zabił Wilhelma oraz wrobił Justine. Victor odnajduje bestię w Alpach. W wyniku wysłuchanej opowieści, okazuje się, że Potwór uciekł z Ingolstadt, a potem trafił do domu pewnego Niemca - Felixa (Mark Hadfield). Otoż, Niemiec mieszkał tam z ojcem (Richard Briers) oraz siostrą Marie (Joanna Roth). Żyli ubogo, a Potwór po nocach pomagał im - rąbał drewno, orał pole, ale za dnia ukrywał się. Tam też przypomniał sobie ludzką mowę oraz umiejętność czytania. Ojciec, człowiek niewidomy pewnego dnia został odwiedzony przez Potwora - "oczami duszy" dostrzegł w nim pozytywną postać, ale Felix zobaczywszy monstrum przegonił je kijem. Od tego momentu Potwór stał się zły. Niszczył wszystko na swojej drodze. Aż w płaszczu, który zabrał z laboratorium Frankensteina, odnalazł dziennik swego stwórcy, na jego zgubę. Szedł do Genewy, gdzie trafił na Wilhelma ...

Helena Bonham-Carter jako Elizabeth
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/416870.1.jpg)


Biedna Justine
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/416857_1.1.jpg)

Victor z Potworem rozstali się, ale została złożona obietnica stworzenia "narzeczonej Frankensteina". Znów romantyzm wchodzi w grę - Potwór stał sie zły z powodu swojej samotności. Chciał mieć osobę ze swojego gatunku, która go pokocha. Victor nie wywiązał się z obietnicy.

Henry (Tom Hulce) i Elizabeth
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/416859.1.jpg)

Gdy wraz z Elizabeth pobrali się, Potwór ruszył za nimi, wcześniej zabijając ojca Victora oraz drugiego z jego braci. W noc poślubną zginęła Elizabeth. Victor postanowił wskrzesić ją, wykorzystując ciało Justine. Potwór zjawił się w domu Victora - straszliwa scena stworzenia i Elizabeth w monstrualnej aurze, która kochała Victora, ale też czuła się bliższa Potworowi, jako osoba tego samego gatunku .... postanowiła zabić się, paląć całą rezydencję.

Victor i Elizabeth po ślubie 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314130.1.jpg) 

Od tamtego momentu rozpoczął się pościg - Victor gonił Potwora, żeby go zabić, za wyrządzone sobie krzywdy. W ten sposób dochodzimy do początku filmu - Victor leży umierający w kabinie Waldena, a wszystkich przeraża krzyk Potwora, rozchodzący się po skutej lodem Arktyce. Zbliża się zło ...

Potwór (Robert De Niro)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/416874.1.jpg)

Uff, tyle o treści. Rozpisałem się troszkę, ale też o to mi chodziło. Idąc dalej, zacznę od różnic z powieścią. W książce Mary Shelley, Victor wyruszył z Henry'm w podróż do Anglii, Szkocji i Irlandii. Zielona Wyspa okazała się mało przyjazna - Potwór podążał za nimi, zabijając Henry'ego, o co oskarżono Victora. Po procesie i uniewinnieniu, wraz z ojcem wrócił do Genewy. W książce prof. Waldman nie zginął, a Justine powieszono po wyroku sądu. Elizabeth została zabita przez Potwora, a Victor jej nie wskrzesza. Poznajemu też historię Felixa i jego ojca - dawni arystokraci, wykorzystani przez Turka, stali się biedakami, a córka oszusta została żoną Felixa. Przyznam szczerze, że te kilka odstępstw wyszło filmowi na dobre.

Widzimy romantyczne ideały na początku - zabawa w Boga, ale z czasem dostrzegamy ich konsekwencje. Trzeba pamiętać, że sama Shelley inspirowała się twierdzeniami Darwina. Swoją powieścią chciała pokazać, że człowiek nie jest w stanie samemu tworzyć życia. A raczej, wziąć za swoje dzieła odpowiedzialności.
Przemianę przechodzą główni bohaterowie - Potwór staje się bardziej ludzki - powstał z martwej materii, ale samotność mu doskwiera. Chciał być dobry, ale go przegoniono. Smuci się swoją pojedynczą egzystencją. Frankenstein, idealista i stwórca, z ofiary staje się potworem. Chce dopaść swoje "dzieło" i je zabić. Kieruje nim nienawiść. A z drugiej strony przestrzega Waldena przed zbytnim szaleństwem przy dążeniu do celu. Trzeba wiedzieć, kiedy należy się wycofać, co Walden w pewnym momencie rozumie. Kiedy puszczają lody, rozkazuje zawrócić do Anglii.

sir Kenneth Branagh
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314136.1.jpg)

Aktorsko jest bardzo dobrze. Sir Kenneth Branagh, choć bardzo narcystycznie, idealnie pasował do roli Victora Frankensteina. Od romantyka do potwora. Jego gra zachwyca, choć nie tak jak w ekranizacjach sztuk wieszcza ze Stratford-upon-Avon.

Dziadek (Richard Briers) i Potwór
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314140.1.jpg)

Robert De Niro jako Potwór. Sam Branagh określił to celowym zabiegiem. Widząć De Niro, ludzie skupili się na nim, widząc jego pobudki, którymi się kierował. Zadając sobie pytanie: kto tu jest potworem?
Choć razi mnie trochę jego wyraz twarzy - nawet płacząc wyglądał jak wzięty żywcem z gangsterskiego filmu. Taką ma aparycję i styl, którego nawet doskonała charakteryzacja (swoją drogą nominacja do Oscara (R)) nie ukryje.

Helena Bonham-Carter jako słodka Elizabeth. Czuje się żal, wraz jej śmiercią. A potem, jako ożywiona budzi współczucie. Rola dramatyczna, acz trochę zwariowana. Idealna dla Bonham-Carter. Pamiętam, że w 2009 r., kilka miesięcy po obejrzeniu "Frankensteina" poszedłem do kina na "Harry Potter i Książę Pół Krwi". Tam wystąpiła w roli Beatrix Lastrange, ale dla mnie wciąż była Elizabeth.

Aidan Quinn, spotkał się z Robertem De Niro już drugi raz we wspólnym filmie. Wcześniej była to "Misja" Rolanda Joffe. Amerykanin, pochodzenia irlandzkiego (stąd imię Aidan) pasował do roli kapitana Waldena. Widać ten upór w dotarciu na Biegun, który wraz z opowieścią Frankensteina niknie. Dostrzega się przemianę, zwłaszcza po tragicznym końcu i decyzji o powrocie do Anglii.

sir Ian Holm jako baron Frankenstein
(źródło: http://filmdope.com/Gallery/ActorsH/8137-12277.jpg)

Sir Ian Holm jako baron Frankenstein, to klasa światowa. Dobry ojciec i pan ziemski. Dba o swoich domowników, a zwłaszcza o syna Victora. Podobną miłością darzy Elizabeth, swoją siostrzenicę i w pewnym momencie synową. Moim zdaniem wybór sir Iana do roli leciwego Bilbo Bagginsa był idealny.

John Cleese - jedyna rola dramatyczna w karierze! Trochę mnie raziło z początku powierzenie Cleesowi odegrania postaci prof. Waldmana, ale z każdą minutą było coraz lepiej. Mądry człowiek z autorytetem nie śmieszył, mimo aparycji ex-Pythona.

Tom Hulce, czyli tytułowy "Amadeusz" jakoś nie zapadł mi w pamięć. Miał ten charakterystyczny śmiech z dzieła Milosa Formana, ale wydał mi się jedynie tłem dla reszty aktorów. Szkoda!

Richard Briers wystąpił za krótko, żeby go ocenić. Pasował idealnie do roli zmęczonego życiem starca, który dostrzegł w Potworze człowieczństwo.

Technicznie film prezentuje się wyśmienicie! Zdjęcia Rogera Pratta ("Batman", "Troja", "12 Małp", "Harry Potter i Komnata Tajemnic", "Dorian Gray") spisał się doskonale. Wspaniałe ujęcia Szwajcarii, przedstawienie postaci, czy dynamiczne ujęcia kamery, zwłaszcza w scenach tworzenia, jeszcze bardziej pogłębiają ich odbiór - widz ma wrażenie, że podąża za całym procesem i mechanizmami w maszynie Frankensteina.

Arktyka
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314141.1.jpg)

Tim Harvey, współpracownik sir Kennetha, również spisał się na medal. Scenografia laboratorium - pierwsza klasa! Jedynie nominacja do BAFTA (R).

Victor Frankenstein i "elementy" jego dzieła
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/10/30/1030/314146.1.jpg)

Charakteryzacja, wykonana przez Daniela Parkera, Paula Engelena, oraz Carol Hemming, zasługuje na najwyższe uznanie! Potwór przeraża i wygląda, jakby rzeczywiście powstał z fragmentów ciał kilku osób. Powinien być Oscar (R), a była tylko charakteryzacja.

Muzyka Patricka Doyle'a określona może być jednym słowem - przepiękna! Od samego początku filmu, słychać już muzyczną epopeję - http://www.youtube.com/watch?v=sdu05i8BRmE. Główny motyw, który mówi o wszystkim. Piękna muzyka z nocy poślubnej - http://www.youtube.com/watch?v=1PAua6v3w2s , która przypomina mi zachód Słońca nad Dunajem, który podziwiałem w Wiedniu, lata temu. A utwór ilustrujący tworzenie Potwora - http://www.youtube.com/watch?v=UjLyJt4YGx4 - bardzo złowrogi!
Ścieżka dźwiękowa to jedna z zalet filmu, która zawyża ocenę.

Podsumowując, sir Kenneth Branagh, triumfuje jako reżyser, aktor i producent filmu! Jego "Frankenstein" ze scenariuszem Franka Darabonta ("Skazani na Shawshank", "Zielona mila"), choć nie jest ekranizacją sztuki Szekspira, również zachwyca. Konflikt oświecenie-romantyzm, kompleks Boga, przemiana z ofiary w potwora (i na odwrót), ostrzeżenie przed zbyt szaleńczym dążeniem do celu - od strony treściowej warto się zapoznać. Nie jest to co prawda przełomowy film, ani bardzo filozoficzny, jednakże doceniam trud włożony w jego zrobienie. Strona technicza podoba się, a dodając muzykę i aktorstwo, można przymknąć oko na zmiany, w stosunku do powieści. Jeśli lubi się dobrze zrobione horrory z treścią, jak np. "Dracula" F.F. Coppoli, czy "Jeździec bez głowy" Tima Burtona, to "Frankenstein" sir Kennetha Branagha, to pozycja obowiązkowa!

Moja ocena: 9.9/10!

P.S. Mary Shelley miała tak ciekawe życie, że aż dziwi mnie, iż nikt nie zekranizował jej historii. Aha, zmarła w 1851 r. i pochowano ją na cmentarzu koło katedry w Bournemouth. Polecam odwiedzić tamto miasto, które zainspirowało kiedyś i samego J.R.R. Tolkiena.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/10/30/1030/7168103.3.jpg?l=1264216941000)

2 komentarze: