niedziela, 11 sierpnia 2013

"Śmierć jak kromka chleba"

Dziś będzie o polskim filmie z 1994 r. Kazimierz Kutz, kiedyś reżyser, teraz senator, nakręcił obraz przedstawiający brutalną rozprawę z górnikami w Kopalni "Wujek". Może zacznę od historii na samym początku.

W Polsce trwał od sierpnia '80 festiwal "Solidarności". Wtedy też zauważało się najwyższy poziom uczestnictwa w społeczeństwie obywatelskim. Do wprowadzenia stanu wojennego wciąż przybywało ludzi zaangażowanych w ruch związkowy. Mimo komunizmu, brutalnych rządów PZPR - po Edwardzie Gierku pierwszym sekretarzem został gen. armii Wojciech Jaruzelski, skupiając w swoich rękach także stanowisko premiera, ministra obrony narodowej oraz przewodniczącego Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
Pominę już aspekt zasadności wprowadzenia stanu wojennego, bo nie o to chodzi. Wiadomo, że nie był do końca zasadny. Zaniepokojone kierownictwo PZPR postanowiło umocnić swoją pozycję u władzy.

Dnia 13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny (trwał formalnie do 22.07.1983 r., choć od 31.12.1982 r. był czasowo zawieszony). W nocy z 12 na 13 grudnia rozpoczęto aresztowania. I tu zaczyna się film - milicja, a raczej ZOMO z agentami SB aresztowało Jana Ludwiczaka (Kazimierz Borowiec), przewodniczącego "S" w "Wujku". Broniących go kolegów z kopalni brutalnie pobito. Rozpoczął się strajk .
Trzej górnicy (Janusz Gajos, Jerzy Trela, Mariusz Benoit) przychodzą do proboszcza (Jerzy Radziwiłłowicz), żeby odprawił mszę na kopalni. Do zakładu przybywa też wojskowy komisarz. Ma zarządzić kopalnią z ramienia WRONu, powstrzymując pracowników od strajku, zakazanego w stanie wojennym. Tymczasem rodziny górników przynoszą im jedzenie, co widać w kilku scenach.

Górnicy zajmują zakład, a tylko najmniej odporni z nich odchodzą. Jeden z członków związku zawodowego w imieniu PZPR prosi o spokój, za co zostaje wygoniony. Podobny los czekał agenta SB udającego górnika - tzw. łamistrajk. Do kopalni wkracza wojsko, ale nie interweniuje, gdyż cytując wysłannika WRONu (Jan Peszek) to nie żołnierze zaprowadzą porządek, tylko milicja.

Cały czas narasta napięcie, aż 16 grudnia 1981 r. wojsko wjeżdża czołgami, robiąc miejsce dla ZOMO. Milicjanci używają gazu łzawiącego, leją wodę z polewaczek, a nawet używają helikoptera do robienia zdjęć. Górnicy odpierają te ataki. W pewnym momencie ZOMO używa ostrej amunicji. Ginie 9 górników, a wielu zostaje rannych. Strajk kończy się, a wojskowi wezwani przez komitet strajkowi zmuszeni siłą oglądają skutki swojego działania, jednocześnie nie chcąc podać kto wydał rozkaz użycia broni.

Nie oglądając filmu, jeśli zna się historię, wiadomo jak się potoczy. Ale nie o to w nim chodzi. Kazimierz Kutz, pochodzący ze Śląska chciał oddać cześć pomordowanym górnikom, którzy przeciwstawili się władzy, do tego w stanie wojennym. Widać tam także różne postawy ludzkie - odwagę, ale też jej brak (vide najsłabsi psychicznie, których nie wolno jednak winić za wyjście wcześniej). Dostrzec można również pozycję ugodową, jak związkowiec przysłany przez PZPR. Moim zdaniem należy spojrzeć na "Śmierć jak kromka chleba", jak na artystyczny hołd oddany uczestnikom tamtych wydarzeń, który niczym w romantyzmie walczyli, choć bez szans.

Aktorzy, głównie Janusz Gajos, Jerzy Trela, a także Jerzy Radziwiłłowicz, grają bez zarzutu, choć moim zdaniem nie jest to artyzm. Radziwiłłowicz w roli księdza pojawił się także w "Pokłosiu" - pasują do niego role roztropnych duchownych.

Zdjęcia Wiesława Zdorta ("Brunet wieczorową porą") nie powalają niestety na kolana. Czasem niektóre postacie są niedoświetlone, ale z drugiej strony może był to celowy zabieg - pokazanie mroku tamtych dni.


Muzyka Wojciecha Kilara ma taki przerażający wydźwięk. Czasem jakby piszczała w uszach. Idealna muzyczna ilustracja do tegoż filmu! Mistrz Kilar jak słychać, to prawdziwy artytsta, który stworzy ścieżkę dźwiękową do każdego obrazu. "Śmierć jak kromka chleba", "Bram Stoker's Dracula", "Pan Tadeusz", "Rejs", "Pianista", "The Ninth Gate", "Death and the Maiden", "Zemsta", "The Portrait of a Lady", "Persona non grata", "Przypadek" ... można tak wymieniać, ale powyższe tytuły wspierają moją tezę.

Podsumowując, choć "Śmierć jak kromka chleba" nie jest dziełem wybitnym, to warto ją znać, żeby w pewnym sensie poznać ciemność tamtych dni. I jako artystyczny hołd spełnia swoją rolę.

Moja ocena: 9.0/10

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/11/99/1199/7422364.3.jpg?l=1325562836000)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz