sobota, 31 sierpnia 2013

"Radio na fali"

Z Australii wracamy znów do Wielkiej Brytanii. Tym razem będzie filmie Richarda Curtisa z 2009 r., pt. "Radio na fali" (ang. "Boat that Rocked"). Okazuje się, iż mało kto o nim słyszał, a szkoda. Warto go zobaczyć dla rozrywki i pośmiać się z wielu gagów. Jeśli komuś nie pasuje brytyjski humor, to można posłuchać sobie doskonałej muzyki rockowej z początku lat 60-tych. Zanim przejdę do omawiania treści filmu, chciałbym wprowadzić parę informacji, słowem wstępu.

Główna obsada filmu - ekipa "Radia na fali"
(źródło: http://images4.static-bluray.com/reviews/2706_1.jpg)

 Zainspirowany pobytem w Liverpoolu, a dokładniej klubem The Cavern, dowiedziałem się dosyć osobliwej rzeczy odnośnie Wielkiej Brytanii, co bardzo mnie zdziwiło. A warto się tym podzielić z innymi ludźmi, gdyż to mało znany fakt.

Beatlesi, jeszcze jako The Quarry Men, pierwszy raz wystąpili w klubie Cavern 7 sierpnia 1957 r.
W tamtych czasach rock’n’roll był zabroniony w Wielkiej Brytanii, stąd Beatlesi zaczynali grając skiffie. Konserwatywni premierzy Anthony Eden, Harold MacMillan, a po nim Alec Douglas-Home (który jako pierwszy zrezygnował z tytułu „sir”, żeby objąć stanowisko premiera, na mocy The Peerage Act 1963), nie pozwalali radiu BBC na granie takowej muzyki.

Beatlesi i Harold Wilson
(źródło: http://25.media.tumblr.com/tumblr_m1tv8hpHcK1r5cmgfo1_500.jpg)

Młodzi jednak, znaleźli sposób. Na terenie Wielkiej Brytanii, można było radiostacje zagłuszać, co też czyniono, ale była inna możliwość. Wielu ludzi kupowało stare statki i na nich montowało radiostacje. Później zarzucali kotwice na Morzu Północnym, setki mil od brytyjskiego wybrzeża, grając zakazanego rock’n’rolla. Nie można było ich zagłuszyć, gdyż ze względów bezpieczeństwa, inne statki musiały się komunikować z lądem i w razie czego wysyłać sygnał SOS.
Rządy tychże premierów walczyły z taki radiami na podstawie ustaw z XIX w., które pozwalały na walkę z piratami, np. Piracy Act 1837 czy Piracy Act 1950. Stąd też pochodzi określenie piracki na nielegalną muzykę czy inne utwory.

Dopiero laburzysta Harold Wilson zniósł zakaz gry rock’n’rolla w radiu BBC, dzięki czemu wygrał wybory w 1963 r., mając poparcie samych Beatlesów .

Odtwórcy głównych ról
(źródło: http://bucentral.files.wordpress.com/2012/10/boat-that-rocked.jpg?w=640&h=320)

Akcja "Radia na fali" dzieje się przed 1963 r. Quentin (Bill Nighy) jest właścicielem pływającego radia, zakotwiczonego, gdzieś na Morzu Północnym. Zatrudnia wielu znanych dysk-dżokejów, "Hrabiego" (Philip Seymour Hoffman), "DJ Doctora" Dave'a (Nick Frost) oraz z czasem przyjmuje do załogi Amerykanina - Gavina Kavanagha (Rhys Ifanis) z USA, który z czasem rywalizuje z "Hrabią". Na statku znajdują się i inne osoby, w tym jedyna kobieta - Felicity (Katherine Parkinson), do tego lesbijka. Młody Carl (Tom Sturridge), po wyrzuceniu ze szkoły, zostaje wysłany przez swoją matkę (Emma Thompson) do dziadka - Quentina, żeby nauczyć się dyscypliny. Matka nie wie co dzieje się na statku w rzeczywistości.

Poza graniem rocka, mają miejsce kłótnie, orgie (dużo golizny, ale nie razi), nieudany ślub, a Carl z czasem zakochuje się z wzajemnością w Marianne (Talulah Riley), jednej z fanek. Do tego wszystkiego dochodzi polityka torysów, przejawiająca się w konserwatywnej postawie ministra - sir Alistaira Dormandy'ego (sir Kenneth Branagh). Otóż, sir Alistair chce zwalczyć wszelkimi środkami pirackie radiostacje, nawet wysyłając Royal Navy - kapitalna scena zmyłki brytyjskich marynarzy.

Oczywiście, pojawiają się wątki dramatyczne - odejście żony jednego z załogantów, czy odnalezienie przez Carla swojego ojca, będącego spikerem porannym, czyli "Smootha" Boba Silvera. Nie zapominam też o końcówce, w której statek tonie, a spikerzy wysyłają sygnał SOS. Czy uratują ich od zatonięcia w Morzu Północnym oddani fani?

Ponownie główna część obsady filmu
(źródło: http://www.offshoreradio.de/images4/boatrocked.jpg)

Tyle o treści, teraz tradycyjnie aktorstwo. Bill Nighy, Nick Frost, Philip Seymour Hoffman, Emma Thompson, Rhys Ifanis, czy sir Kenneth Branagh, gwarantują udany seans. Nie są sztuczni, ale jacyś na luzie, a sir Kenneth, swoją powagą śmieszy. Plus za obsadę.

Danny Cohen i jego zdjęcia wydają mi się OK. Dobra robota, oświetlenie, ruchy kamery, a zwłaszcza  sceny na morzu, w dużej mierze kręcone w studiu i na Blue Boxie.

Muzyka, to najmnocniejsza strona filmu. Pod tym linkiem znajdują się wszystkie użyte piosenki, odtworzone przez tytułowe radio: http://www.imdb.com/title/tt1131729/soundtrack

Podsumowując, choć "Radio na fali" zachęca gwiazdorską obsadą oraz doskonałą muzyką, to jednak w treści czegoś zabrakło. Choć to komedia, miała za dużo dramatu w sobie. Ogólnie zabrakło w scenariuszu jakiejś puenty, którą Richard Curtis umie przekazać. Realia oddano dobrze - czytałem i nasłuchałem się o Wielkiej Brytanii lat 60-tych. Żałuję, że nie dane mi było ją zobaczyć. Na szczęście, istnieją filmy, takie jak ten, gdzie można to przez chwilę poczuć. Mimo wad w treści, daję ocenę: 8/10.

P.S. W Polsce film wydano odrazu na DVD, pomijając dystrybucję kinową. A po napisach końcowych, jest jedna ukryta scena.


(źródło: http://lostinasupermarket.com/wp-content/uploads/2009/09/pirate_radio_poster.jpg)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz