niedziela, 25 sierpnia 2013

"Sylvia"

Dziś wracamy na Wyspy Brytyjskie, a dokładniej do Cambridge w Cambridgeshire. Otóż, zajmę się filmem "Sylvia" (2003) z Gwyneth Paltrow w roli głównej. Obraz wyreżyserowała Christine Jeffs, pochodząca z Nowej Zelandii. Tytułowa Sylvia, to Sylvia Plath, znana amerykańska poetka, tworząca w Wielkiej Brytanii i USA, zaliczająca się w poczet tzw. "poetów konfesyjnych". Gwoli formalności, jej najbardziej znana dzieła, to zbiór poezji "Kolos" (ang. "Colossus") z 1961 r. oraz "Szklany klosz" (ang. "The Bell Jar") z 1963 r., będące w pewnych sensie jej autobiografią. Natomiast, wydane po śmierci autorki "Ariel" i "Poezje zebrane"

Ted (Daniel Craig) i Sylvia (Gwyneth Paltrow) na rzece Cam w Cambridge
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/61/68/106168/273039.1.jpg)

Akcja filmu rozpoczyna się w 1957 r., kiedy Sylvia Plath, stypendystka Fulbrighta, dostaje się na University of Cambridge. Tam też poznaje swojego męża Teda Hughuesa (Daniel Craig), również poety i wykładowcy tamże. Rozpoczyna się romans zakończony małżeństwem, które wyda na świat dwie córki.

Mieszkają razem w Cambridge, a potem wyjeżdżają na krótki moment do rodzinnego miasta Sylvii, czyli Bostonu. Tam, dowiadujemy się o chorobie psychicznej głównej bohaterki. Mianowicie o depresji maniakalno-depresyjnej, a także poznajemy fakt, iż w młodości próbowała popełnić samobójstwo.

Małżeństwo średnio sie układa, gdyż Ted romansuje z jedną studentek, a potem chodzi z Assią Wevill, która zostanie jego kolejną żoną w przyszłości. Sylvię zaś opuszcza, a stan zdrowia pogarsza się. Najpierw szuka pocieszenia u Ala Alvareza (Jared Harris), wspólnego znajomego, wydawcy z zawodu. Okazuje się, że Al też targnął się na własne życie w przeszłości, ale nie ma chęci na romans.

Jedyną przyjazną jej osobą jest sąsiad, czyli profesor Thomas (sir Michael Gambon). Jednakże na płaszczyznie erotycznej, a jedynie psychologicznej - rozmawia z nim, a w noc, kiedy decyduje się umrzeć, odkupuje od niego znaczki pocztowe, gdyż "chciałaby wysłać kilka listów". Chwilę potem odkręca gaz w kuchni ...

Uff, tyle o treści. Szczerze, bardzo się zawiodłem na tymże filmie. Po pierwsze aktorstwo. Gwyneth Paltrow odwaliła chałturę... jej Sylvia jest sztuczna, nie widać tegoż obłędu, ani nie umie wzbudzić współczucia u widzów. Nawet kwestię o samobójstwie opowiada tak sobie. Mam wrażenie, że po "Zakochanym Szekspirze" (1998) następne lata szła siłą rozpędu na opinii. Niestety, tu okazało się, że jest słabą aktorką.

Sylvia Plath (Gwyneth Paltrow)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/61/68/106168/273057.1.jpg)

Daniel Craig, zanim został Bondem, jakoś nie zaistniał. Pojawiał się w różnych filmach, ale role dramatyczne nie bardzo mu pasowały. "Casino Royale" wszystko zmieniło. Niestety, "Sylvia" powstała wcześniej ... Taka ciekawostka - Craig wróci jako wykładowca, tym razem na Oxfordzie w filmie "Złoty kompas". Trzeba przyznać, że role "akademików" uszlachetniają go.

Ted (Daniel Craig) w Cambridge
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/61/68/106168/273044.1.jpg) 

Jared Harris, ostatnio kojarzony dzięki roli profesora Moriarty'ego w "Sherlock Holmes: Gra cieni" (2011), tu pojawił się za krótko. Jego opowieść o próbie samobójczej przekonuje, zwłaszcza jej puenta.

Sylvia (Paltrow) i Al Alvarez (Jared Harris)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/61/68/106168/273049.1.jpg

Sir Michael Gambon, znany szerzej jako drugi odtwórca roli profesora Albusa Dumbledore'a w "Harry'm Potterze"*, a mi osobiście pozostanie w pamięci jako Jerzy V w "Jak zostać królem", pojawił się i zniknął. Szkoda.

Od strony technicznej jest trochę lepiej. Zdjęcia Johna Toona prezentują się znakomicie. Te ujęcia Cambridge, czy Nowej Zelandii (gdzie kręcono większość filmu), choć są ładne, to szybko wypadną z pamięci. Jednak doceniam ciężką pracę, gdyż on się postarał.

Gabriel Yared, czyli kompozytor muzyki, moim zdaniem też chałturzył. Jego muzyka do "Angielskiego pacjenta" (1996) Anthony'ego Minghelli, czy "Kochanka" (1992) Jean-Jacquesa Annaud była zdecydowanie lepsza. A za pierwszy z tych obrazów, otrzymał Oscara (R). Szkoda potencjału Yareda...

Podsumowując już, Christine Jeffs nie poszła śladami Jane Campion i sir Petera Jacksona, przez co jej film nie zostanie zapamiętany. Zamiast ciekawego obrazu psychologicznego, mamy próbę uczłowieczenia sławnej osoby... Przecież to oczywiste, że artyści, nawet światowej klasy są normalnymi ludźmi, którzy też cierpią, chorują i umierają. Nieszczęśliwa miłość, też się im przytrafia. Całość można było lepiej zekranizować.
Co zrobiono 10 lat temu, nie da się już odkręcić. Dziwi mnie wciaż jedna rzecz - czy nie taniej było całość nakręcić w Cambridge, zamiast jechać do Nowej Zelandii?

Moja ocena: 6/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/61/68/106168/6916511.3.jpg?l=1354592908000)

*Pierwszym aktorem wcielającym się w rolę Albusa Dumbledore'a był Richard Harris (zm. 2002), ojciec Jareda Harrisa. Taki zbieg okoliczności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz