sobota, 10 sierpnia 2013

"Wyrok na Franciszka Kłosa"

Z dalekiej podróży przenosimy się do Grodziska Mazowieckiego, gdzie dzieje się akcja powieści Stanisława Rembeka (zm. 1985) oraz ekranizacja tejże książki w wykonaniu samego Andrzeja Wajdy (laureata Oscara (R) za całokształt twórczości). W małym miasteczku pod Warszawą w czasie okupacji działał pewien brutal, tzw. granatowy policjant.

Niemcy w 1939 r., po ostatecznej kapitulacji Wojska Polskiego (5 października '39) zaczęli formować nową administrację na podbitych i przyłączonych do Rzeszy ziemiach. Większa część niemieckiej strefy okupacyjnej objęła Generalne Gubernatorstwo (niem. Generalgouvernment). Niemcy postanowili, zgodnie ze zdrowym rozsądkiem na pozostawienie służb, czyli straży pożarnej i policji. Pod karą śmierci przedwojenni polscy policjanci zostali zmuszeni do pracy w Blauepolizei, czyli policji granatowej.
Podlegali niemieckiej Ordnungspolizei oraz Kripo Gestapo. Polscy policjanci mieli dbać o porządek w sprawach mniejszego kalibru, niż niemieckie służby, wchodzące w skład RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy).

Ludzie nienawidzili takich funkcjonariuszy, gdyż ich obowiązkiem był udział w łapankach, aresztowaniach i zwalczaniu ruchu oporu. Podziemie mordowało chętnie takich ludzi, zabierając im broń i amunicję. Z czasem Komenda Główna Armii Krajowej zabroniła atakowania polskich policjantów - wielu z nich należało do AK. Niestety i tutaj znalazło się wielu brutali, korzystających ze swojej pozycji w celu osiągnięcia korzyści.

Film z 2000 r. w reżyserii A. Wajdy opowiada historię grodziskiego policjanta - Franciszka Kłosa (Mirosław Baka), który "wsławił się" takim podejściem. Widzimy go na wspólnych patrolach z Niemcami, gdzie strzelał do polskich konspiratorów. Niemcom coraz bardziej podobała się jego postawa. Z czasem, zaczął on dostawać listy z pogróżkami od AK, które lekceważył. Jego żona (Grażyna Błęcka-Kolska) i matka (Maja Komorowska) przestrzegały Franciszka przed takim postępowaniem. Podobnie Polskie Podziemie, które próbowało zwerbować Kłosa, poprzez postać kierownika Rządka (Krzysztof Globisz). Kłos, na swoje nieszczęście nie zgodził się. Jego przełożony - komendat Korszun (Zbigniew Suszyński) także nie chciał współpracować z Podziemiem. Kłos wolał pozostać pod protekcją SS w osobie oficera tejże formacji - Aschela (Artur Żmijewski). W czasie akcji odbicia polskich więźniów wsparł niemiecki oddział mordując AKowców oraz małą Wandzię, która ukryła się za stosem desek. W nagrodę otrzymał obywatelstwo niemieckie. Z drugiej strony miał wyrzuty sumienia, jeśli nie był pijany. Stąd jego wizyta w kościele i spowiedź u księdza (Paweł Królikowski). Na niewiele się to zdało, gdyż swoimi dokonaniami przelał czarę goryczy. AK wydała na niego wyrok śmierci ...

Ten film, choć skromny (produkcja telewizyjna) pokazał pewne postawy ludzkie w czasie wojny. Z jednej strony mamy Podziemie - AKowcy, Rządek, chętne do walki, rodzinę Kłosa, również niechętną Niemcom, która martwi się o Franciszka, chętnie wykorzystującego swoją pozycję. A także widzimy postawy bierne - komendant Korszun i większa część miasteczka. Nikt nie jest tutaj idealny. Każdy ma rozterki, podobnie jak w czasie okupacji. Jedni poświęcali życie, nikły procent kolaborował, a trzeci starali się przeżyć, dzięki swojej bierności. Pojawia się też kwestia granatowej policji - z jednej strony obowiązek służby nowym władzom, z drugiej postawy oporu (vide współpraca z AK). Nie jest to łatwe do osądzenia. Każdy powinien się sam zastanowić, co sam by zrobił. Aczkolwiek, jednoznacznie potępia się tutaj postawę Kłosa jako kolaboranta, czemu nie ma się co dziwić.

Od strony aktorskiej jest dobrze. Doskonała kreacja Mirosława Baki jako Kłosa. Oddał swoją grą jego brutalność i nieszczere wyrzuty sumienia (moim zdaniem). W filmie pojawili się Krzysztof Globisz, Maja Komorowska, Joanna Jabłczyńska, Andrzej Chyra, Paweł Królikowski, Artur Żmijewski i Zbigniew Suszyński ze swoim charakterystycznym głosem, który raczej użycza swojego głosu w bajkach, aniżeli osobiście pojawia się na ekranie. Jednak widać też pewne ograniczenia telewizyjnym charakterem tejże produkcji, ale to raczej od strony technicznej.

Kamera, prowadzona przez Bartosza Prokopowicza ("Dług", "Komornik") jakoś zbyt się trzęsie. O jakości pisać nie będę, gdyż przez wiele lat produkcje TV miały gorszy sprzęt do nagrywania. W czasie wielkiej strzelaniny nie nadąża za akcją. Rozumiem te mankamenty.

Muzyka Stanisława Radwana nie zostaje niestety w pamięci, a szkoda.

Scena strzelaniny podczas odbicia więźniów razi! Nagle cały oddział AK, osłonięty za jakimiś przeszkodami oddaje salwy w kierunku stojących samodzielnie na placy boju Aschela i Kłosa, którym nic się nie dzieje. Na dodatek sami trafiają AKowców. Chwilę później pojawia się cały oddział Niemców... Tutaj mistrz Wajda ze współscenarzystą Malanowiczem nie przemyśleli tej sceny.

Podsumowując, mimo zdjęć w plenerze (Grodzisk Mazowiecki "zagrał" Parysów w powiecie garwolińskim), to raczej powinna być pozycja w "Teatrze TV". Gdyby wyciąć scenę strzelaniny, a jedynie o niej wspomnieć, a całość przenieść do studia przy Woronicza efekt byłby dosłownie teatralny. Z drugiej strony rozumiem mistrza Wajdę - chciał realizm na otwartej przestrzeni, co poniosło za sobą mankamenty, jak trzęsąca się kamera. Idealna byłaby wersja kinowa z lepszym wykonaniem. Cóż, treściowo skłania do myślenia, co podkreśla gra aktorska.

Moja ocena końcowa: 8.4/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/18/19/11819/7350072.3.jpg)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz