piątek, 10 maja 2013

"Martwica mózgu"

Na poranek, idealne jest poczytać sobie coś śmiesznego, co rozbudza.

"Martwica mózgu", bo o niej mowa, to film dosyć nietypowy. Tytuł, zależy od wersji. Istnieje ocenzurowana,  czyli "Dead alive" oraz oryginalna - "Braindead".
Różnica w długości obu wersji to minuta czy dwie - w "Braindead", Lionel odwraca obraz z Elżbietą II, żeby go nie poplamić krwią i dłużej rozprawia się z parą zombie.

Sir Peter Jackson, zanim został "Władcą ... Pierścieni" i zamienił Nową Zelandię w Śródziemie. Zanim przywiózł Wielką Małpę, zmieniając Wellington w Nowy Jork. Zanim, po wtóre, Rose z "Dwóch i pół",wespół w zespół z Rose, ale tym razem z "Titanica", dokonały zbrodni w parku, Jackson nakręcił coś, co można określić angielskim słówkiem - "weirdo" (pol. dziwoląg).

Indonezyjska wyspa, zoolog z Zoo w Wellington w Nowej Zelandii, znajduje małposzczura. W wyniku komplikacji, tubylcy sprzedają "shengaia" pilotowi, który udaje się tamże z innym ładunkiem. Małposzczur trafia do zoo.

W tym samym czasie, Lionel (Timothy Balme), mieszka ze swoją nadopiekuńczą matką (Elizabeth Moody) w dużym domu. Przyjeżdża do niego Paquita (Diana Penalver), wnuczka właścicielki sklepiku, gdzie zaopatrują się Lionel z matką.

Do Paquity cholewki smali dostawca, Roger (Harry Sinclair). Jednak Paquita, woli Lionela, z którym idzie do zoo. A za nimi matka Lionela. Oczywiście, małposzczur gryzie matkę Lionela i zaczyna się epidemia zombie, którą kończy jedna wielka rzeź - podobno użyto 300 litrów sztucznej krwi. Kosiarka, znajduje inne zastosowanie niż koszenie trawy, choć i tu ścina, co nieco.

Film, okazuje się komedią romantyczną z zombie w tle. Wg Nowozelandcyzka, którego poznałem ponad półtora roku temu, TVNZ (TV New Zealand), nadaje "Martwicę mózgu" w każde Walentynki. Ciekawe, widać, że to prawdziwi Anglosasi.

Forma, jest bardzo oszczędna. Wydano tylko 200-300 tys. NZD, czyli niewiele, nawet mając na uwadze, iż był to 1992 r. Efekty gore, stoją na wysokim poziomie. Zrobiła je firma Weta Workshop, czyli wykonawca wielu rekwizytów i akcesoriów do "Władcy Pierścieni". Efekty komputerowe rażą i tu nie ma co ukrywać.

Aktorsko, przyznam, że nawet nieźle. Timothy Balme, ma talent komediowy, zwłaszcza w scenie spaceru z dzieckiem zombie, czy ślizganiu się na krwi. Penalver wypada trochę blado, ale starała się.
Elizabeth Moody, jako matka Lionela, to mistrzostwo. Moody, już niestety nieżyjąca, pojawiła się w "Niebiańskich istotach" P. Jacksona, jak nauczycielka głównych bohaterek, a także w rozszerzonej "Drużynie Pierścienia", jako Lobelia Sackville-Baggins.
Jed Brophy, czyli Nori z "Hobbita", a także ork z "Władcy Pierścieni", jako Void, punk zamieniony w zombie, bardziej śmieszy niż przeraża.
A Harry Sinclair, czyli Isildur z "Władcy Pierścieni", też jakoś nie pokazał się od dobrej strony.

sir Peter Jackson, pojawił się w "Martwicy mózgu", jako niekumaty asystent grabarza. Żona sir Petera, Fran Walsh, zagrała matkę w parku, podczas spaceru Lionela z dzieckiem-zombie.

Jest też udział samej Jej Królewskiej Mości, Elżbiety II, de facto głowy państwa w Nowej Zelandii.

Muzyka Petera Dasenta, z którym sir Peter, współpracował później przy "Niebiańskich istotach", doskonale oddaje czarny humor tegoż filmu. O to, krew leje się strumieniami, a melodia zwiastuje co innego.

Film ten, nie jest przeznaczony dla osób nieletnich oraz mających słabe żołądki. Świadczy o tym pewna anegdota. Od wspomnianego Nowozelandczyka dowiedziałem się, iż w 1992 r. do wydania VHS, dodawano torebki na wymioty... gratis.

Tym też zakończę recenzję, wystawiając ocenę 7/10, choć nie ukrywam, że przychylam się do wyższej, to jednak nie jest to zbyt ambitne dzieło. Horror, bardzo brutalny, ale można się pośmiać.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz