sobota, 21 lutego 2015

"Święty" (1997)

Dziś, wracamy na Wyspy Brytyjskie. Choć nie tylko tam. Na "warsztat" idzie film Phila Noyce'a ("Czas patriotów", "Polowanie na króliki", "Salt") będący remakiem słynnego serialu z lat 60-tych i 70-tych. Ile wspólnego mają oba dzieła, czy też co je przede wszystkim różni, znajduje się poniżej. 
Najpierw, trochę informacji o pierwowzorze. 

Cztery dekady temu sir Roger Moore wcielił się w rolę Simona Templara, czyli "Świętego" (ang. "The Saint"). Był kimś na wzór prywatnego detektywa, który pomagał rozwiązywać zagadki kryminalne. Jednocześnie, w każdym odcinku mając romans z coraz to inną panią. Przystojny sir Roger w sile wieku, właśnie dzięki "Świętemu" został wybrany kolejnym Jamesem Bondem w miejsce sir Seana Connery'ego, po nieudanym eksperymencie z George'm Lazenby'm. Serial z lat 70-tych był hitem na BBC, który nadawano również w Polsce na TVP za czasów Edwarda Gierka. Cenzura nie znalazła tam nic przeciwko władzy ludowej, stąd widzowie nad Wisłą mogli śledzić losy przystojnego Simona Templara. Każdy odcinek poprzedzają charakterystyczne intro z animacją, gdzie przedstawiano głównego bohatera - "święty" miał nad sobą aureolę, po czym przechodziła ona do animacji. Całość ilustrowała charakterystyczna muzyka (https://www.youtube.com/watch?v=eFaIhXEt6hg). 

Val Kilmer jako Simon Templar, "Święty"
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/01/77/177/388896_1.2.jpg)

W latach 90-tych, Phil Noyce po sukcesach "Czasu patriotów" (1992) i "Stanu zagrożenia" (1994) dostał szansę nakręcenia kolejnego filmu sensacyjnego. Wybrał historię Simona Templara. Oczywiście z modyfikacjami, które moim zdaniem nie wyszły na dobre. 

Młody Simon (Adam Smith) uczy się i mieszka w internacie przyklasztornej szkoły w Anglii. Jest tam dyscyplina, modlitwy i nauczanie zgodnie z doktryną Kościoła Rzymskatolickiego. Razem z grupą dzieci postanawiają uciec z tegoż więzienia, a całość organizuje Simon właśnie. Ma nawet swoją miłość. Niestety, ukochana ginie, gdy zakonnice i księża próbują powstrzymać swoich podopiecznych, a to wydarzenie odciska piętno na głównym bohaterze. 

Po latach, dorosły już Simon (Val Kilmer) jest złodziejem dżentelmenem o tysiącu twarzy. Jednakże, każda z postaci nosi imię po jakimś świętym Kościoła Rzymskiego. Stąd pochodzi przydomek Templara. Pytany o imię podaje czym dana postać się zajmowała i dlaczego została kanonizowana. 

Za "Świętym" podąża inspektor Teal (Alun Armstrong) ze Scotland Yardu. Choć nie tylko on. Templar teraz chce wykraść nowoczesną technologię od ponętnej doktor fizyki Emmy Russell (Elizabeth Shue). Wykładowczyni Oksfordu chętnie wchodzi w romans z przystojnym złodziejem. Dopiero po jakimś czasie rozumie co się stało.

Elizabeth Shue jako dr Emma Russell
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/01/77/177/388894.2.jpg)

Templar wyjeżdża do Moskwy, gdzie zadanie to zlecił mu demoniczny Ivan Tretiak (Rade Serbedzija). Rosyjski oligarcha chce za pomocą skradzionej formuły obalić prezydenta Rosji Karpova (Yevgeni Lazarev), mając wsparcie wojska niechętnego upadkowi ZSRR. Simon Templar odkrywa zamiary biznesmena i ścigany przez wszystkich, w tym dr Russell wraca do Oksfordu.

W tym właśnie momencie zaczyna się cała sensacja. Simon Templar łączy siły z dr Emmą Russell, dążąc do powstrzymania zamachu stanu i powrotu ZSRR. Całe napięcie kumuluje się w Moskwie na placu Czerwonym. Tam też, rozwiązuje się cała akcja.

Scena przed napisami końcowymi, to ciekawy moment. Scotland Yard namierza Templara w przebraniu na wykładzie dr Russell na Oksfordzie, ale ten ucieka, myląc tropy. W radiu słychać głos. Należy on do ... sir Rogera Moore'a. Twórcy puścili oko do widzów, nawiązując do serialu. Podobnie wyglądało to z "Rewolwerem i melonikiem" (1998), gdzie słychać głos Patricka Macnee jako niewidzialnego człowieka w rozmowie z Ralphem Fiennesem. Obaj aktorzy wcielili się w rolę Johna Steeda - Macnee w latach 60-tych, Fiennes w filmie z 1998 r.

Alun Armstrong jako inspektor Teal
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/01/77/177/388874_1.2.jpg)

Tradycyjnie zacznę od aktorstwa. Val Kilmer ("Gorączka", "Top Gun", "Batman Forever", "Alexander") w roli tytułowej niestety odbiega od sir Rogera Moore'a. Amerykanin nie daje rady legendzie Brytyjczyka. Nie jest bardzo zły, stąd nie rozumiem nominacji do Złotej Maliny za najgorszego aktora, ale trzeba wiele poprawić. Szkoda, że tylko chałturzył nie wkładając uroku osobistego w swoją postać, jak czynił Moore. Z drugiej strony, był złodziejem nie detektywem.

Elizabeth Shue ("Karate Kid", "Powrót do przyszłości") zachowuje się jak prawdziwa wykładowczyni. Rozumuje na chłodno i z początku ma opory wobec Templara, ale z czasem postanawia mu pomóc, choć była na niego zła. Rutyna, nawet nie dobra robota.

Rade Serbedzija ("Oczy szeroko zamknięte", "Mission: Impossible 2", "Przekręt", "Spokojny Amerykanin", "Batman początek", "Harry Potter i Insygnia śmierci, cz. 1") jako demoniczny Ivan Tretiak. Serb w Hollywood, który gra role drugo- i trzecioplanowe, tym razem w głównej obsadzie. Zły oligarcha, który chce przejąć władzę w Rosji i przywrócić ZSRR ... brzmi na czasie, ale wtedy  (w 1997 r.) wszyscy się śmiali, że Hollywood nie rozumie świata. Moim zdaniem najlepszy aktor w obsadzie.
Rade Serbedzija jako Ivan Tretiak
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/01/77/177/388871.2.jpg)

Pozostałe role przypadły, wartemu do odnotowania Alunowi Armstrongowi ("Czas patriotów", "Van Helsing", "O jeden most za daleko"), czy sir Rogerowi Moore'owi. Jednak, stanowili oni tło dla wspomnianej wyżej trójki aktorów.

Technicznie, "Świętego" nakręcono bez zarzutu. Kwestia budżetu oraz wprawy Noyce'a zrobiły swoje, stąd ujęcia pościgów czy walk robią wrażenie. A oświetlenie Placu Czerwonego - warto zobaczyć!


Kolegium św. Marcina (St Martin's College) na Uniwersytecie w Oksfordzie
(ZDJĘCIE WŁASNE Z PRYWATNEJ KOLEKCJI AUTORA)

Zdjęcia wykonał Phil Meheux ("GoldenEye", "Casino Royale", "Maska Zorro", "Nieśmiertelny 2"), czyli spec od kina akcji. Brytyjczyk rozstawił kamery w odpowiedni sposób, także dbając o światło. Całość, ma taką metaliczną poświatę, co nadaje filmowi tajemniczości. Brawo! Te ujęcia Oksfordu i Moskwy zapadają w pamięć. Kampus uniwersytecki znam tam dość dobrze, więc poczułem się swojsko oglądając sceny tamże nagrane. Zwłaszcza Kolegium św. Marcina.

Reżyser filmu - Phil Noyce
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/01/77/177/388899.2.jpg)

Muzyka Graeme'a Revella, poza wykorzystaniem klasycznego motywu z serialu w nowej aranżacji, to głównie motyw miłosny. Nowozelandczyk znany ze skomponowania muzyki do "Sin City", "Od zmierzchu do świtu", "Tomb Raidera" czy "Kruka" nie ujawnia co prawda całego talentu, ale tworzy miłą dla ucha ścieżkę dźwiękową, jako idealną ilustrację dal całego obrazu,

Podsumowując, Phil Noyce stworzył rutynowe i schematyczne kino akcji. Zatrudnił znanych aktorów, puścił oko do widza, nawiązując w swoim remake'u do oryginału. Ale, zatracił ducha sympatyczności i pewnej naiwności pierwowzoru. Zmiana detektywa w złodzieja nie podoba mi się osobiście. "Święty" jest święty naprawdę, a nie ze ze względu na swoje pseudonimy.
Jeśli chce się obejrzeć lekką sensację na piątkowy wieczór, "Święty" idealnie się na tę okazję nadaje.

Moja ocena: 6.0/10. 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/01/77/177/6921105.2.jpg)

wtorek, 6 stycznia 2015

"Hobbit: Bitwa Pięciu Armii"

Po powrocie z podróży świąteczno-noworocznej. Przez góry, śniegi i jeziora. Gdy noc zapadała, a droga wzywała ... miałem chwilę czasu na zajście do kina i seans, długo oczekiwanego obrazu. Czyli "Bitwy Pięciu Armii" (ang. "Hobbit: The Battle of Five Armies") właśnie. Mam mieszane uczucia, ale i pewien smutek w sercu. Jednak, to zostawiam na sam koniec. 

Grudzień 2014 roku, ostatnie spotkanie ze Śródziemiem w kinie ... "Bitwa Pięciu Armii" zaczyna się w miejscu, gdzie kończyło się "Pustkowie Smauga". Rozwścieczony smok (głos i ruchy Benedicta Cumberbatcha) rusza na Miasto na Jeziorze, czyli Esgaroth. Część krasnoludów z Thorinem (Richard Armitage)  oraz Bilbo Baggins (Martin Freeman) pozostaje w Ereborze. Kilku z braci przebywa w Mieście w towarzystwie elfickiej wojowniczki Taurieli (Evangeline Lilly). Bard (Luke Evans) przebywając w lochu na rozkaz władcy (Stephen Fry) widzi zniszczenia dokonywane przez Smauga. 

Bard (Luke Evans) i Legolas (Orlando Bloom)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/532841_1.2.jpg)

Szczęśliwym trafem ucieka z celi i próbuje strącić gada. Jego syn zamiast uciekać wręcza ojcu bełt, taki sam, który kiedyś wybił jedną z łusek smoka. Bard w dramatyczny sposób wystrzeliwuje tenże nabój, dosięgając Smauga w miejsce nieosłonięte łuską. W konwulsjach, gad spada na ... łódkę uciekającego ze złotem władcy Esgaroth.

Richard Armitage jako Thorin
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/542379_1.1.jpg)

Krasnoludy widzą zniszczenia, ale i śmierć potwora. Pozwala im na zajęcie Ereboru wraz z całym złotem, przez które Thorin wariuje. Arcyklejnot, którego pożąda ma Bilbo. Udział w skarbie chcą mieć ludzi, przewodzeni przez Barda, elfowie z królem Thranduilem (Lee Pace) i księciem Legolasem (Orlando Bloom) na czele. A ze wschodu naciągają orkowie pod wodzą Azoga (Manu Bennett) oraz Bolga (Lawrence Makoare).

Martin Freeman jako Bilbo Baggins
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/542381_1.1.jpg)

Bitwa Pięciu Armii się zbliża. Uwięzionego Gandalfa (sir Ian McKellen) ratują Galadriela (Cate Blanchett), Elrond (Hugo Weaving), Saruman (sir Christopher Lee) oraz Radagast (Sylvester McCoy), widząc powrót Saurona (głos Benedicta Cumberbatcha). Zło wróciło na Wschód ... jedynie Saruman odradza pościgu. Stąd wiadomo co stanie się w "Drużynie Pierścienia".

sir Ian McKellen jako Gandalf
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/543678_1.1.jpg)

A orkowie dalej idą na Erebor ... Gandalf po wyzdrowieniu jedzie załagodzić spór krasnoludów z ludźmi i elfami. A jednocześnie wspomóc w walce ze Złem. Nadchodzi bitwa ...

Pięć Armii ściera się pod Ereborem. Dobro zaczyna przegrywać pod naciskiem licznych sił orków, goblinów, wargów itd., a Thorin ma rachunki do wyrównania z Azogiem. Bitwa trwa. Kiedy nadzieja jest stracona, pojawia się wsparcie, czyli Orły i Beorn.
Smaug niszczący Miasto
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/532850.1.jpg)

Mimo strat, nawet wśród głównych bohaterów, udaje się doprowadzić misję do końca. Bilbo wraca do Shire, gdzie zamieszka na następne 60 lat. Do swoich 111 urodzin, gdy leciwego hobbita (sir Ian Holm) odwiedzi stary przyjaciel, czyli Gandalf, kończąc film w miejscu, gdzie rozpoczyna się "Drużyna Pierścienia".

Opis treści to nie jest spoiler. Dużo osób zna historię, a najpewniej domyśla się jej zakończenia. Ukazanie wielu sytuacji, czy samej bitwy pozostawiam do oceny własnej. Wszystko wygląda cudownie, ale to już było we "Władcy Pierścieni". Smutek zakończenia przygody ze Śródziemiem pozostaje.

Krasnoludzi
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/543683_1.1.jpg)

Mimo wielkiego sentymentu, którym darzę dzieła Johna Ronalda Reuda Tolkiena, a także ekranizacje sir Petera Jacksona, mam pewne uwagi. Nie ma rzeczy idealnych. Miłość, to nie tylko szukanie wspólnych cech i pozytywów, ale pójście na ustępstwa i łagodzenie różnic. Nawet negatywnych.

Sir Peter Jackson stracił świeżość tworzenia z trylogii i pierwszej części "Hobbita". Ma swoje lata i nie ma sił na kręcenie dalszych części. Poza tym, syn samego J.R.R. Tolkiena, Christopher nie godzi się na dalsze ekranizacje. To prawo dziedzica. Mającego ponad 80 lat, ale człowieka, który "Silmarillon" opracował do końca po śmierci swojego ojca.

Cate Blanchett jako Galadriela
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/542396_1.1.jpg)

Powtarzanie patosu, czy wprowadzanie nowych postaci nie wyszło na dobre opowieści. "Władca Pierścieni" to legenda. Mit, z którym trzeba było się mierzyć. To samo uniwersum, część tych samych postaci. Udało się styl kontynuować, ale to już nie zachwyca jak w 2003 r. Miło było wrócić do tamtych lat i czekać co rok na kolejny obraz. Raczej z sentymentem, niż zachwytem, ale zawsze.

Pomijam pewne śmieszne sceny, np. jeleń albo łoś bojowy podczas bitwy. Film pozytywnie mnie zaskoczył. Pewne plotki co do niektórych postaci nie sprawdziły się. Nowa Zelandia wciąż zachwyca. Ostatni już raz jako Śródziemie. Może i lepiej, gdyż trzeba wiedzieć, gdzie należy  skończyć, żeby nie zepsuć efektu.

Hugo Weaving jako Elrond i sir Peter Jackson, reżyser filmu na planie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/22/42/662242/543685.1.jpg)

Aktorzy, to kontynuacja kilkuletniej pracy. Martin Freeman, sir Ian McKellen, Richard Armitage, James Nesbitt itd. Przed nimi warto chylić czoła. Krasnoludzi śmieszą, ale i pozytywnie nastrajają swoją wiernością i honorem w walce.

Nie chcę się powtarzać o stronie technicznej, gdyż wykonała ją ekipa od poprzednich części - operator Andrew Lesnie, kompozytor Howard Shore, scenarzyści sir Peter Jackson, jego żona Frances Walsh, Phillippa Boyens oraz Guillermo del Torro. Pewnie pojawią się nominacje do Oscara (R) w kategoriach technicznych.

Wyżej wspomniani twórcy zamknęli całą swoją pracę pięknym efektem, zwieńczonym bitwą. Ale i wzruszającą piosenkę "The Last Goodbye" Billego Boyda, czyli Pippina z "Władcy Pierścieni". Szkot w słowach o pożegnaniu mówi wszystkim "do widzenia, to już koniec" odysei filmowej, która zmieniła oblicze kina. W Nowej Zelandii i na świecie. Na zawsze. Teraz, zabrakło czegoś, jak przy "Powrocie Króla", lecz można to twórcom wybaczyć. Wszak, to jesienią 2001 r. wprowadzili Nas do świata Tolkiena przeniesionego na wielki ekran. I w grudniu 2014 r. na Naszych oczach go zamknęli.

Moja ocena: 8.0/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/22/42/662242/7662412.3.jpg)