Dziś, na pierwszy ogień pójdzie mało znany film pt. "Wschodzące Słońce" ("The Rising Sun") w reżyserii Philipa Kaufmana. Niedawno go obejrzałem, a sądzę, że warto poświęcić mu trochę miejsca. Na dodatek, scenariusz oparto na powieści Michaela Crichtona (autora "Parku Jurajskiego", czy "Zjadaczy umarłych", na podstawie których powstał "Trzynasty wojownik"). Tak więc, czas rozpocząć!
Stany
Zjednoczone, początek lat 90-tych. Amerykańska firma ma zostać przejęta
przez japoński koncern. Rozmowy trwają, a podczas nich ginie
prostytutka. Do śledztwa w sprawie policja kieruje detektywa Webstera Smitha (Wesley Snipes). Sprawa dotyczy Japończyków, z którymi postępować umie jedynie "swojego rodzaju" kapitan John Connor (sir Sean Connery), który mieszkał jakiś czas w Kraju Kwitnącej Wiśni.
Obok Webstera Smitha, policja wyznacza do sprawy Toma Grahama (Harvey Keitel), któremu delikatnie mówiąc nie chce się. Gdy pojawia się pewien trop, uwieczniony na nagraniu z kamer przemysłowych, podejrzenia padają na Edwarda Sakamurę (Cary-Hiroyuki Tagawa). Policja ściga Japończyka, ale John Connor uważa taśmę za sfałszowaną.
Wysyła ją do technik Jingo Asakumy (Tia Carrere), która odkrywa manipulację. Otóż, Japończycy w tym Eddie, kryją senatora (Bob Wise). Polityk uprawiał seks z prostytutką, ale jej nie zabił. Eddie również jest niewinny, a na dodatek sfinguje własną śmierć w wypadku.
Smith i Connor badają sprawę dalej. Wiedzą, że trzeba dalej badać nagranie. Przy okazji, poza Grahamem, także Japończycy przeszkadzają w śledztwie. Coś tu nie gra.
Częściowo sprawę wyjaśnia im Eddie, który ginie na prawdę. Jednak nie wszystko zostaje wyjaśnione. Sprawa dotyczy przejęcia amerykańskiej firmy przez japońską, ale po co było morderstwo?
Jingo odzyskuje całe nagranie. Connor wysyła do senatora jego "występ", po czym popełnia on samobójstwo. A mordercą okazuje się ... Bob (Kevin Anderson), przedstawiciel amerykańskiej firmy, która chce utargować z Japończykami jak najwięcej. Eddie był synem prezesa, a w korporacji ojca też miał wrogów.
Na zebranie przed sprzedażą wpadają Connor i Smith, odtwarzając nagranie. Bob postanawia uciec, a nasi stróże prawa rzucają się za nim w pogoń. Przyjaciele Eddie'go postanawiają go pomścić. Przeszkadzają policjantom w pościgu, a Bobby trafia do betonu na budowie ...
Film kończy się odwiezieniem Jingo do domu, a Smith, któremu wpadła w oko bardzo się rozczaruje, ponieważ to wybranka starszego kolegi, czyli Connora.
Generalnie, schemat goni schemat. Tutaj można rzec, że te schematy powstały, co zaliczam na obronę filmu. Z góry wiadomo, że detektywi znajdą prawdziwego mordercę, mimo zmian tropów.
Zacznę tradycyjnie od aktorów, których przewija się tutaj cała plejada. Akurat Hollywood ma to do siebie, że można tam wybierać gwiazdy różnego formatu, zależnie od potrzeb twórców.
Sir Sean Connery ("Nietykalni", "Nieśmiertelny"), zabiegający teraz o niepodległość Szkocji (o czym w innym miejscu w swoim czasie) wtedy na fali wznoszącej, nie tylko "Czerwony Październik", gra doświadczonego detektywa policji. John Connor to siła spokoju i doskonała znajomość Japonii, ale też doskonałe umiejętności walki wręcz. Do tego mądrość oficera dochodzeniówki. Klasa sama w sobie, okraszona charakterystycznym głosem byłego "007". Brawo!
Wesley Snipes jako młody detektyw, jeszcze przed Blade'm. Prowadzi śledztwo mając u boku Connora. Uczy się od mistrza, nie tylko technik śledczych i walki, ale też bycia rozchwytywanym przez kobiety. Tu dobrano aktorów na zasadzie wielu kontrastów. Po pierwsze, wiek - Connor jest znacznie starszy niż Smith. Po drugie, kolor skóry - Webster to Afroamerykanin, a John ma białą skórę. Trzecia sprawa to z kolei doświadczenie i relacje mistrz-uczeń. W sumie coś oryginalnego.
Tia Carrere znana z serialu TV "Łowcy skarbów" jako pani archeolog. Pojawia się na chwilę, jako pomocna dłoń w sprawach technicznych, a także kochanka Connora. Potem miała swój czas w kinie, a raczej na małym ekranie.
Harvey Keitel w roli starszego detektywa. Jemu role agentów FBI czy starych policjantów bardzo pasują, o czym później przekonać można było się w "Czerwonym smoku". Widać, że chce dosłużyć do emerytury na spokojnie.
W tle pojawiają się też Steve Buscemi ("Fargo", "Pulp Fiction") czy Ray Wise ("Robocop", serial "Twin Peaks"), nie wspominając o Cary-Hiroyuki Tagawa, znanym z "Mortal Kombat". Więc aktorsko nie jest źle.
Wykonanie mogę określić jako przyzwoite. Praca kamery Michaela Chapmana ("Ojciec chrzestny", "Szczęki", "Taksówkarz", "Wściekły byk", " Ścigany") jest dynamiczna, dostosowana do sceny. W pościgach podąża za akcją, a przy namysłach mamy zbliżenia na twarze postaci, na dodatek w ciekawym oświetleniu, zwłaszcza po zmroku. Brawo, ale co klasa to klasa!
Muzyka Tōru Takemitsu to niestety nic szczególnego. Nie zapada w pamięć, a dobra ścieżka dźwiękowa to podstawa każdego thrillera. Nie ma rzeczy idealnych.
Podsumowując, stworzony dobry thriller akcji, gdzie pojawiają się dwa zwroty sytuacji. Doskonale zrealizowany, do tego zagrany przez gwiazdy różnego formatu, którym przewodzi sir Sean Connery. Dodajmy do tego powieść Michaela Crichtona jako podstawę scenariusza, a na koniec wyjdzie nam ciekawy film, z którym warto się zaznajomić w piątkowy wieczór. Jednakże, bez większych ambicji, żeby się nie zawieść zbyt wygórowanymi oczekiwaniami.
Moja ocena: 7.2/10.
Wesley Snipes jako Webster Smith i sir Sean Connery jako John Connor
(źródło: http://watchesinmovies.info/img/f/RisingSun_Connery.jpg)
Obok Webstera Smitha, policja wyznacza do sprawy Toma Grahama (Harvey Keitel), któremu delikatnie mówiąc nie chce się. Gdy pojawia się pewien trop, uwieczniony na nagraniu z kamer przemysłowych, podejrzenia padają na Edwarda Sakamurę (Cary-Hiroyuki Tagawa). Policja ściga Japończyka, ale John Connor uważa taśmę za sfałszowaną.
Wysyła ją do technik Jingo Asakumy (Tia Carrere), która odkrywa manipulację. Otóż, Japończycy w tym Eddie, kryją senatora (Bob Wise). Polityk uprawiał seks z prostytutką, ale jej nie zabił. Eddie również jest niewinny, a na dodatek sfinguje własną śmierć w wypadku.
Smith i Connor badają sprawę dalej. Wiedzą, że trzeba dalej badać nagranie. Przy okazji, poza Grahamem, także Japończycy przeszkadzają w śledztwie. Coś tu nie gra.
Częściowo sprawę wyjaśnia im Eddie, który ginie na prawdę. Jednak nie wszystko zostaje wyjaśnione. Sprawa dotyczy przejęcia amerykańskiej firmy przez japońską, ale po co było morderstwo?
Tia Carrere jako Jingo
(zdjęcia: http://solarvip.info/uploads/posts/2009-07/1248434787_vosxodyashhee-solnce-rising-sun-199317896714-58-26.jpg)
Jingo odzyskuje całe nagranie. Connor wysyła do senatora jego "występ", po czym popełnia on samobójstwo. A mordercą okazuje się ... Bob (Kevin Anderson), przedstawiciel amerykańskiej firmy, która chce utargować z Japończykami jak najwięcej. Eddie był synem prezesa, a w korporacji ojca też miał wrogów.
Na zebranie przed sprzedażą wpadają Connor i Smith, odtwarzając nagranie. Bob postanawia uciec, a nasi stróże prawa rzucają się za nim w pogoń. Przyjaciele Eddie'go postanawiają go pomścić. Przeszkadzają policjantom w pościgu, a Bobby trafia do betonu na budowie ...
Film kończy się odwiezieniem Jingo do domu, a Smith, któremu wpadła w oko bardzo się rozczaruje, ponieważ to wybranka starszego kolegi, czyli Connora.
Cary-Hiroyuki Tagawa jako Eddie
(źródło: http://b.vimeocdn.com/ts/875/700/87570064_640.jpg)
Generalnie, schemat goni schemat. Tutaj można rzec, że te schematy powstały, co zaliczam na obronę filmu. Z góry wiadomo, że detektywi znajdą prawdziwego mordercę, mimo zmian tropów.
Zacznę tradycyjnie od aktorów, których przewija się tutaj cała plejada. Akurat Hollywood ma to do siebie, że można tam wybierać gwiazdy różnego formatu, zależnie od potrzeb twórców.
Sir Sean Connery ("Nietykalni", "Nieśmiertelny"), zabiegający teraz o niepodległość Szkocji (o czym w innym miejscu w swoim czasie) wtedy na fali wznoszącej, nie tylko "Czerwony Październik", gra doświadczonego detektywa policji. John Connor to siła spokoju i doskonała znajomość Japonii, ale też doskonałe umiejętności walki wręcz. Do tego mądrość oficera dochodzeniówki. Klasa sama w sobie, okraszona charakterystycznym głosem byłego "007". Brawo!
Wesley Snipes jako młody detektyw, jeszcze przed Blade'm. Prowadzi śledztwo mając u boku Connora. Uczy się od mistrza, nie tylko technik śledczych i walki, ale też bycia rozchwytywanym przez kobiety. Tu dobrano aktorów na zasadzie wielu kontrastów. Po pierwsze, wiek - Connor jest znacznie starszy niż Smith. Po drugie, kolor skóry - Webster to Afroamerykanin, a John ma białą skórę. Trzecia sprawa to z kolei doświadczenie i relacje mistrz-uczeń. W sumie coś oryginalnego.
Tia Carrere znana z serialu TV "Łowcy skarbów" jako pani archeolog. Pojawia się na chwilę, jako pomocna dłoń w sprawach technicznych, a także kochanka Connora. Potem miała swój czas w kinie, a raczej na małym ekranie.
Wesley Snipes jako Webster Smith, Harvey Keitel jako Tom Graham i sir Sean Connery
jako John Connor
jako John Connor
(źródło: http://awesomebmovies.com/wp-content/uploads/2012/05/Rising-Sun3.jpg)
Harvey Keitel w roli starszego detektywa. Jemu role agentów FBI czy starych policjantów bardzo pasują, o czym później przekonać można było się w "Czerwonym smoku". Widać, że chce dosłużyć do emerytury na spokojnie.
W tle pojawiają się też Steve Buscemi ("Fargo", "Pulp Fiction") czy Ray Wise ("Robocop", serial "Twin Peaks"), nie wspominając o Cary-Hiroyuki Tagawa, znanym z "Mortal Kombat". Więc aktorsko nie jest źle.
Steve Buscemi jako policyjny szpicel
(źródło: http://img11.nnm.me/7/d/0/3/d/ec84295335300bab469e40e4023.jpg)
Wykonanie mogę określić jako przyzwoite. Praca kamery Michaela Chapmana ("Ojciec chrzestny", "Szczęki", "Taksówkarz", "Wściekły byk", " Ścigany") jest dynamiczna, dostosowana do sceny. W pościgach podąża za akcją, a przy namysłach mamy zbliżenia na twarze postaci, na dodatek w ciekawym oświetleniu, zwłaszcza po zmroku. Brawo, ale co klasa to klasa!
Muzyka Tōru Takemitsu to niestety nic szczególnego. Nie zapada w pamięć, a dobra ścieżka dźwiękowa to podstawa każdego thrillera. Nie ma rzeczy idealnych.
Podsumowując, stworzony dobry thriller akcji, gdzie pojawiają się dwa zwroty sytuacji. Doskonale zrealizowany, do tego zagrany przez gwiazdy różnego formatu, którym przewodzi sir Sean Connery. Dodajmy do tego powieść Michaela Crichtona jako podstawę scenariusza, a na koniec wyjdzie nam ciekawy film, z którym warto się zaznajomić w piątkowy wieczór. Jednakże, bez większych ambicji, żeby się nie zawieść zbyt wygórowanymi oczekiwaniami.
Moja ocena: 7.2/10.
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/91/71/9171/6998428.3.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz