We wrześniu trochę krytykowałem "Transportera" z Jasonem Stathamem w roli głównej. Przypadkowo złożyło się, że drugą cześć w reżyserii Louisa Leterriera obejrzałem w TV dzisiejszej nocy, a swoimi wrażeniami podzielę się poniżej.
Frank Martin (J. Statham) z francuskiej riwiery przeniósł się do Miami, gdzie wciąż pracuje jako szofer. Bardzo nietypowy, gdyż wozi przeróżne ładunki. Ma swoje zasady, których nie zmienił od "jedynki". Film zaczyna się mocnym uderzeniem.
Frank Martin (Jason Statham)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218533.1.jpg)
Uczennica z bronią i grupą Afroamerykanów chce ukraść auto Franka. Zgodnie ze schematem, nasz bohater bije wszystkich po kolei. A dziewczynę przegania do nauki. Musi być na miejscu o określonej godzinie.
Odbiera ze szkoły syna Billingsów - Audrey (Amber Valetta) i Jeffersona (Matthew Modine). Billingsowie są bardzo bogaci, a Jefferson zaangażowany jest w walkę z handlarzami narkotyków jako polityk. Ma przemawiać na zjeździe organizacji antynarkotykowych. Na dodatek, byli z żoną w separacji przez ostatni rok, dlatego też kłócą się o wszystko.
Gdzie indziej w Miami, Gianni Chellini (Alessandro Gassman) szykuje intrygę wraz ze swoją dziewczyną Lolą (Kate Nauta) oraz rosyjskimi wirusologami na czele z Dmitrijem (Jason Flemyng).
Gdy Frank odwozi chłopca na szczepienie, ludzie Chelliniego zajmują przychodnię. Dmitrij chce coś wszczepić dziecku, ale nasz bohater na to nie pozwala. Zaczyna się walka, czyli nieodłączny element filmów ze Stathamem. Głupia, ale śmieszna!
Frankowi udaje się uciec z chłopcem, ale pod samą willą porywa ich Lola. Na dodatek w Audi Franka zamontowano bombę. Chellini zabiera dziecko, a Frankowi pozwala się oddalić - scena, w której odwraca samochód w powietrzu, żeby na dźwigu zdjąć bombę - szczyt ... głupoty.
Do wszystkiego dodajmy jeszcze postać inspektora Tarconi (François Berléand), znanego z "jedynki" Francuza. Policjant przyjeżdża na wakacje do Franka, ale wpada w kłopoty - namiar przez telefon, a potem włamania z komputera na posterunku. Ciekawe wakacje w USA.
Sprawę porwania chłopca prowadzi Stappleton (Keith David) i sądzi, że to rutynowa sprawa. Okup i tyle, ale chłopiec odnajduje się. A Dmitrij wszczepił mu wirusa, którym ma się zarazić Jefferson i potem przenieść go na konferencję. Wtedy Chellini będzie miał wdzięczność narkotykowych bossów. A co za tym idzie pieniądze.
Nie muszę się rozpisywać, ale będzie schematycznie. Frank dopadnie Dmitrija i innych naukowców, zdobywając antidotum, które przekaże Audrey. A potem, rutynowo będzie likwidować po kolei ludzi głównego antagonisty, w tym Lolę, a na końcu jego samego. Tym razem po efektownej walce w spadającym samolocie!
Wszyscy dobrzy, będą z kolei szczęśliwi i przyjmą antidotum na czas. A Tarconi, wróci do Francji. Frank dostanie następne zadanie jako szofer. Czyli coś, co można było przewidzieć.
Podobnie do "jedynki" mamy tutaj szybkie i drogie samochody, egzotyczne lokacje, przeróżnych wrogów, komizm, Jasona Stathama oraz jakąś tam historię w tle.
Jason Statham ("Przekręt", "Angielska robota", "Niezniszczalni", "Adrenalina", "Włoska robota" z 2003 r.) jest w swoim żywiole! Nierealistyczne bijatyki, gdzie sam pokonuje wielu wrogów, szybka i efektowna jazda samochodami, strzelaniny. Jednym słowem pole do popisu dla Anglika. Jednak za to się go lubi! Najjaśniejszy punkt filmu, oprócz Słońca nad Miami!
Jason Flemyng ("Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Kick-Ass", "Liga Niezwykłych Dżentelmenów"), Matthew Modine ("Full Metal Jacket" Stanley'a Kubricka), Keith David ("Coś", "Atlas chmur"), czy reszta obsady, to jedynie dodatki dla Stathama.
Muzyka Alexandre'a Azarii to miks znanych przebojów plus wstawki własne podczas bijatyk. W sumie nie było czego więcej wymagać.
Zdjęcia, aż dwóch operatorów - Mitchell Amundsen, Fabrice Bismuth to obok Stathama kolejny plus filmu. Ujęcia pościgów, choć dalekie od "Bullitta" mogą się podobać i budują klimat! W czasie walki czy strzelanin też widać dobrą robotę operatorów. Dodajmy do tego udaną pracę dźwiękowców i speców od efektów specjalnych, a wyjdzie nam typowy obraz kina akcji.
Podsumowując, Luc Besson i Robert Mark Kamen ("Leon zawodowiec", "Piąty element") stworzyli rutynowe "dzieło" w swoim gatunku. Mimo lepszej obsady, wyszło coś gorszego od "jedynki", na dodatek drażniące czasem swoją głupotą. Jason Statham dobrze się bawi, ale trudno mu się dziwić, skoro na tym zarabia dużo pieniędzy. Wszystko inne, prócz strony technicznej, pozostawia wiele do życzenia. Choć, można ten film obejrzeć jakoś o 22.00 czy 23.00 jako opowiastkę do poduszki. Nie zmęczy, a wręcz zachęci do snu, jednakże powodując uśmiech na twarzy.
Moja ocena: 5.5/10.
Jefferson Billings (Matthew Modine)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218520.1.jpg)
Gdzie indziej w Miami, Gianni Chellini (Alessandro Gassman) szykuje intrygę wraz ze swoją dziewczyną Lolą (Kate Nauta) oraz rosyjskimi wirusologami na czele z Dmitrijem (Jason Flemyng).
Gdy Frank odwozi chłopca na szczepienie, ludzie Chelliniego zajmują przychodnię. Dmitrij chce coś wszczepić dziecku, ale nasz bohater na to nie pozwala. Zaczyna się walka, czyli nieodłączny element filmów ze Stathamem. Głupia, ale śmieszna!
Gianni Chellini (Alessandro Gassman)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218526.1.jpg)
Frankowi udaje się uciec z chłopcem, ale pod samą willą porywa ich Lola. Na dodatek w Audi Franka zamontowano bombę. Chellini zabiera dziecko, a Frankowi pozwala się oddalić - scena, w której odwraca samochód w powietrzu, żeby na dźwigu zdjąć bombę - szczyt ... głupoty.
Do wszystkiego dodajmy jeszcze postać inspektora Tarconi (François Berléand), znanego z "jedynki" Francuza. Policjant przyjeżdża na wakacje do Franka, ale wpada w kłopoty - namiar przez telefon, a potem włamania z komputera na posterunku. Ciekawe wakacje w USA.
inspektor Tarconi (François Berléand) na wakacjach
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218517.1.jpg)
Sprawę porwania chłopca prowadzi Stappleton (Keith David) i sądzi, że to rutynowa sprawa. Okup i tyle, ale chłopiec odnajduje się. A Dmitrij wszczepił mu wirusa, którym ma się zarazić Jefferson i potem przenieść go na konferencję. Wtedy Chellini będzie miał wdzięczność narkotykowych bossów. A co za tym idzie pieniądze.
Lola (Kate Nauta)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218556.1.jpg)
Nie muszę się rozpisywać, ale będzie schematycznie. Frank dopadnie Dmitrija i innych naukowców, zdobywając antidotum, które przekaże Audrey. A potem, rutynowo będzie likwidować po kolei ludzi głównego antagonisty, w tym Lolę, a na końcu jego samego. Tym razem po efektownej walce w spadającym samolocie!
Wszyscy dobrzy, będą z kolei szczęśliwi i przyjmą antidotum na czas. A Tarconi, wróci do Francji. Frank dostanie następne zadanie jako szofer. Czyli coś, co można było przewidzieć.
Dmitrij (Jason Flemyng) i reżyser filmu - Louis Leterrier
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218558.1.jpg)
Podobnie do "jedynki" mamy tutaj szybkie i drogie samochody, egzotyczne lokacje, przeróżnych wrogów, komizm, Jasona Stathama oraz jakąś tam historię w tle.
Jason Statham ("Przekręt", "Angielska robota", "Niezniszczalni", "Adrenalina", "Włoska robota" z 2003 r.) jest w swoim żywiole! Nierealistyczne bijatyki, gdzie sam pokonuje wielu wrogów, szybka i efektowna jazda samochodami, strzelaniny. Jednym słowem pole do popisu dla Anglika. Jednak za to się go lubi! Najjaśniejszy punkt filmu, oprócz Słońca nad Miami!
Jason Flemyng ("Ciekawy przypadek Benjamina Buttona", "Kick-Ass", "Liga Niezwykłych Dżentelmenów"), Matthew Modine ("Full Metal Jacket" Stanley'a Kubricka), Keith David ("Coś", "Atlas chmur"), czy reszta obsady, to jedynie dodatki dla Stathama.
Muzyka Alexandre'a Azarii to miks znanych przebojów plus wstawki własne podczas bijatyk. W sumie nie było czego więcej wymagać.
Walka w warsztacie
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/34/44/123444/218519.1.jpg)
Zdjęcia, aż dwóch operatorów - Mitchell Amundsen, Fabrice Bismuth to obok Stathama kolejny plus filmu. Ujęcia pościgów, choć dalekie od "Bullitta" mogą się podobać i budują klimat! W czasie walki czy strzelanin też widać dobrą robotę operatorów. Dodajmy do tego udaną pracę dźwiękowców i speców od efektów specjalnych, a wyjdzie nam typowy obraz kina akcji.
Podsumowując, Luc Besson i Robert Mark Kamen ("Leon zawodowiec", "Piąty element") stworzyli rutynowe "dzieło" w swoim gatunku. Mimo lepszej obsady, wyszło coś gorszego od "jedynki", na dodatek drażniące czasem swoją głupotą. Jason Statham dobrze się bawi, ale trudno mu się dziwić, skoro na tym zarabia dużo pieniędzy. Wszystko inne, prócz strony technicznej, pozostawia wiele do życzenia. Choć, można ten film obejrzeć jakoś o 22.00 czy 23.00 jako opowiastkę do poduszki. Nie zmęczy, a wręcz zachęci do snu, jednakże powodując uśmiech na twarzy.
Moja ocena: 5.5/10.
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/34/44/123444/7351682.3.jpg)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz