poniedziałek, 24 lutego 2014

"Pamięć absolutna" (1990)

"Pamięć absolutna" (ang. "Total Recall") jest filmem produkcji amerykańskiej z 1990 r. Wyreżyserował go Paul Verhoeven ("Showgirls", "Robocop", "Czarna księga", "Nagi instynkt"), znany holenderski twórca przez lata tworzący w Hollywood. Scenariusz oparto na powieści pt. "Przypomnimy to panu hurtowo" (ang. "We Can Remember It for You Wholesale") autorstwa znanego pisarza SF Philipa K. Dicka, którego dzieła również ekranizowano z sukcesami, np. "Łowca Androidów" a'la sir Ridley Scott. Tu jednak skupię się na obrazie Verhoevena, gdzie główne role zagrali Arnold Schwarzenegger i Sharon Stone. 

Arnold Schwarzenegger i Sharon Stone jako Doglas i Lori Quaid
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317670.1.jpg)

Pewne ostrzeżenie dla widzów o słabych nerwach. Jest to film bardzo brutalny z efektami gore w wykonaniu mistrza obrzydliwości Roba Bottina. Krew leje się na lewo i prawo, a mutanci na Marsie przerażają swoim wyglądem. Nie polecam go do obejrzenia dzieciom!

Przyszłość, Ziemia. Robotnik budowlany Douglas Quaid (Arnold Schwarzenegger) mieszka z żoną Lori Quaid (Sharon Stone). Pracuje, zarabia. Jednakże, nie stać go na wakacje. Postanawia pójść do firmy zajmującej się wszczepianiem fikcyjnych wspomnień, m.in. z urlopu. Wybiera opcję "tajny agent z misją na Marsie". Po podaniu przeróżnych środków oraz podłączeniu do maszyny, nagle wracają wszelkie wspomnienia. Okazuje, że Douglas pamiętał tajną misję na Marsie. Po awanturze wraca do domu, likwidując dawnych kolegów z pracy. Nagle, gdy pojawia się wieść o odzyskaniu pamięci, wszyscy chcą go zabić, włącznie z Lori. 

Rachel Ticotin jako Melina
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317673.1.jpg)

Dręczony wspomnieniami, Quaid wyrusza na Marsa. A tam, zamknięto największą kopalnię - Piramidę, rzekomo przez znalezienie śladów obcych. Na Marsie rządzi konsorcjum kierowane przez Vilosa Cohaagena (Ronny Cox), którego prawą ręką jest Richter (Michael Ironside). W takiej atmosferze, Quaid przybywa na Czerwoną Planetę w poszukiwaniu własnej tożsamości. Poznaje, znaną sobie wcześniej Melinę (Rachel Ticotin). A ona z kolei prowadzi go do ruchu oporu mutantów, którym przewodzi George Kuato (Marshall Bell), noszący w sobie jeszcze jedną osobę ...

Kosmici zostawili na Marsie tajemniczą instalację, dzięki której wpływy Cohaagena przestaną istnieć (biznesmen sprzedaje mieszkańcom Marsa wszystko, łącznie z tlenem). W czasie pobytu na Czerwonej Planecie, okazuje się, że Quiad był tam jako Hauser, współpracownik Cohaagena ... a Lori romansuje z Richterem. 

Ronny Cox jako Cohaagen
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317702.1.jpg)

Ruch oporu wpada przez zdradę, Quaid zabija Lori, a gdy łapie go Cohaagen chce przywrócić mu dawną tożsamość. A mutantów zabić poprzez odcięcie tlenu ... Plany spełzają na niczym ... Quaid ucieka, ratując Melinę, a przy okazji uruchamia instalację kosmitów, która wytwarza tlen na Marsie. Richter i Cohaagen giną w niezbyt ciekawy sposób (jednemu odcina ręce i spada w przepaść, drugi wybucha od próżni). Wszystko kończy się szczęśliwie, co można było przewidzieć. 

Michael Ironside jako Richter
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317682.1.jpg)

Paul Verhoeven stworzył ciekawą historię SF ze scenami akcji. Jeżeli za materiał posłużyła powieść samego Philipa K. Dicka, nie ma się temu co dziwić. Po brawurowo zrealizowanym "Robocopie", Holender poszedł za ciosem i pozostał w gatunku SF. Jednak, tej historii sporo brakuje do przygód policjanta-cyborga.

Po pierwsze, trio scenarzystów - Dan O'Bannon, Gary Goldman i Ronald Shusett, skupiło się raczej na samych sekwencjach akcji. Pewien wydźwięk filozoficzny i tajemnicę zepchnięto na drugi plan. Scena, gdzie do Quaida przychodzi rzekomo pracownik firmy - dr Edgemar i chce pomóc bohaterowi, wmawiając mu, że śni. Zdradza go pot na skroniach. To jest już rozwiązanie tajemnicy, potem sztucznie podtrzymywanej. A  komizm sytuacyjny to sytuacje jednorazowe - "Uznaj to za rozwód" (Quaid po zabiciu Lori). W przypadku obrazów z Arniem poczucie humoru to dosyć ważny aspekt. Potem, jest tylko brutalna walka i obrzydliwe gore. Szkoda takiego materiału. 

Arnold Schwarzenegger jako Douglas Quaid/Hauser
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317690.1.jpg)

Po drugie aktorstwo. Arnie ("Terminator", "Terminator 2: Dzień sądu", "Niezniszczalni", "Egzekutor", "Conan barbarzyńca", "Conan niszczyciel") dominuje cały film. W "Robocopie" był trio obsady Weller-Smith-Cox. Schwanzenegger nie ma tutaj konkurencji dla siebie. A jak mawiają Brytyjczycy, niekompetentywność szkodzi. Jednak tą rolą, Austriak, były gubernator Kaliforni zapisał się w historii kina. 

Sharon Stone jako Lori Quaid
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317706.1.jpg)

Sharon Stone ("Nagi instynkt", "Kasyno") w roli Lori pojawia się w kilku scenach. Wtedy symbol seksu, pożądany przez mężczyzn, skrzydła rozwinie w dwa lata później. Tu widzimy zaczątki jej wielkiej kariery, która z czasem  przygasła. Piękna złośnica - tak można ją podsumować.

Rachel Ticotin ("Człowiek w ogniu", "Lepiej późno, niż później") jako Melina. Tu rola większa, niż w przypadku Stone, ale do doskonałości jej wiele brakuje. Nie zrobiła potem kariery.

Michael Ironside ("Gniew oceanu", "Nieśmiertelny 2: Przyspieszenie", "Top Gun") jako Richter, czyli prawa ręka Cohaagena. Aktor charakterystyczny, rodem z Kanady. Zniechęca do siebie, jest bardzo brutalny. Cóż, pasuje do ról takich postaci. Jedyny stawiał czoło Arniemu, ale do Kurtwooda Smitha z "Robocopa" mu niestety daleko.

Ronny Cox ("Robocop") jako Cohaagen to jedynie cień Dicka Jonesa z filmu o policjancie-cyborgu. Nie każda rola jest wybitna. Cox mógł poradzić sobie lepiej. Szczerze, to nie wiem z czego to wynikało. Z wizji Verhoevena, scenariusza, czy też z innych powodów. Trio Schwanzenegger-Ironside-Cox mogło dorównać poziomem trzem głównym aktorom z "Robocopa" (Weller-Smith-Cox). 

George Kuato
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317694.1.jpg)

Jeśli chodzi o formę jest dobrze, jak na 1990 r. Efekty specjalne nagrodzone Oscarem (R), ale przede wszystkim gore a'la Rob Bottin ("Robocop", "Coś", "Nagi instynkt"). Obrzydliwość, ale dzięki temu film zapamiętuje się na całe lata!

Zdjęcia Josta Vacano ("Robocop", "Das Boot", "Showgirls") współgrają z historią. To oświetlenie w różnych kolorach, praca kamery w scenach walk, czy też ukazywanie postaci w mroku. Jednym zdaniem, niemiecka precyzja. Nie dziwi, skoro Jost Vacano jest Niemcem.

 Reżyser filmu Paul Verhoeven
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/14/59/1459/317712.1.jpg)

Muzyka Jerry'ego Goldsmitha ("Omen", "Chinatown", "Obcy", "Star Trek", "Rambo", "Nagi instynkt", "Patton", "Mumia", "Tajemnice Los Angeles", "Trzynasty wojownik") nadaje filmowi uroku! Motyw główny (http://www.youtube.com/watch?v=gTmEYnhEUfo) siermiężny, z przytupem, ale też w odpowiednim tempie, już w napisach początkowych daje do zrozumienia jaki będzie film! Goldsmith pokazał swoją klasę, tworząc wartą zapamiętania ścieżkę dźwiękową!

Podsumowując, Paul Verhoeven stworzył mocne kino akcji w otoczce SF. Wielkie gwiazdy w rolach głównych (Schwarzenegger, Stone, Ironside, Cox), doskonała forma (zdjęcia, muzyka, efekty specjalne). Niestety, braki w scenariuszu. Skupienie się na samej akcji i brutalność, która może źle wpływać na osoby o słabych nerwach, a filozoficzny wydźwięk i pewna tajemnica zniknęły.  
Mimo swoich braków, jest to film kultowy, który i sam darzę sentymentem. W szkole oglądało się go w TV i potem dyskutowało o najobrzydliwszych scenach. Pomimo wielu lat, ręcznie wykonane efekty nie rażą, a charakteryzacja Roba Bottina wciąż przeraża! Warto ten film znać, skoro uznaje się go za kino kultowe. Po nim rozbłysła gwiazda Sharon Stone, a Arnold potwierdził swoją klasę aktorską. Mimo moich narzekań, oceniam go w miarę wysoko.

Moja ocena: 8.1/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/14/59/1459/7306863.3.jpg)

6 komentarzy:

  1. Klasyka z dzieciństwa, zgadzam się, że niektóre co bardziej ohydne sceny zostają w pamięci na długie lata, jak nie na całe życie. I chociaż wysoko cenię sobie ten film to nie wiem czy miałbym ochotę zobaczyć go jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze powiedziawszy, to sam nie wiem czemu lubię do tego filmu wracać, gdyż w szkole wstydem było go nie znać. Dlatego też, widziałem go dwa razy - w 2000 r. (na godzinie wychowawczej, właśnie w szkole) i zrobił na mnie wtedy wrażenie. Drugi raz, dopiero w 2011 r. i już trochę mnie śmieszył. Co do ohydy - to znak rozpoznawczy charakteryzatora Roba Bottina i hollywoodzkiego okresu Paula Verhoevena. Co najważniejsze, cały "makeup" robiony ręcznie się nie zestarzeje, bo na przykład druga twarz Harvey'ego Denta z "Mrocznego rycerza" wygenerowana cyfrowo, za 2-3 lata będzie razić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa przebita metalową rurką, potworek w brzuchu, puchnąca twarz i wychodzące gałki oczne w próżni oraz oczywiście "kostium" grubej baby. O czymś zapomniałem? Trzech cycków akurat nie liczę, bo były spoko :D

      Usuń
  3. Były brutalne mordobicia, jeszcze na Ziemi. Strzelaniny z policją i masakrowanie zwłok - krew bryzgała, mutanci z dziwnymi ranami - zarośnięte oko i dziura w głowie, przewiercenie wiertarką, zmutowana ręka ... Pamiętam, że w szkole włączyli nam ten film z VHS nagrany w "Megahicie" na Polsacie, jako przykład inspiracji poprzez przemoc na ekranie do popełniania przestępstw :/ potem koledzy robili sobie zmutowane ręce, czy dorabiali na ZPT potworki ze sklejonych gazet do brzucha :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, chyba jednak powinienem sobie odświeżyć ten film :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Można sobie odświeżyć, bo jednak to klasyk kina. Mam go na DVD i w napisach końcowych, wśród twórców efektów specjalnych pojawia się ... Jim Rygiel, twórca efektów specjalnych do trylogii "Władca Pierścieni" i "King Konga". Wtedy, jeden z wielu grafików, a kilkanaście lat później szycha w biznesie i multi-Oscarowiec :) To jako ciekawostkę podaję.

    OdpowiedzUsuń