Dziś, będzie o filmie, o którym moi Czytelnicy, już po troszę się dowiedzieli, z poprzednich recenzji.
"Hobbit: Niezwykła podróż", mimo, iż powstał, w charakterze trylogii, to sam proces kręcenia, można nazwać "rocky road to ..." (pol. "wyboista droga do ... ").
Najpierw, "Hobbit", miał powstać w 2004 czy 2005 r. Potem, zastrajkowali aktorzy, nowozelandzki rząd musiał zmienić prawo. Niby nic nowego, gdyż przy kręceniu "Władcy Pierścieni", było dokładnie to samo - zmiana prawa, pomoc rządu. Jednakże, obecny premier - John Key (ten co zwyzywał Davida Beckhama), z New Zealand National Party, nie potrafił sobie poradzić, tak sprawnie jak Helen Clark, z New Zealand Labour Party. Clark, bardzo wsparła filmowców, odwiedzała ich na planie, udostępniła wiele zamkniętych miejsc, a nawet wystawiła wojsko jako statystów. A w 2004 r., pojechała do Hollywood na galę Oscarów (R), wspierać sir Petera Jacksona. Dziś, Clark jest osobą numer 3 w ONZ, a sir Peter, dalej kręci "o hobbitach". Dodam, że od poznanego Nowozelandczyka wiem, iż radość po 11 Oscarach (R) dla
"Powrotu Króla", była największym świetem tamtego kraju. Większym, niż niepodległość.
Film powstał, mimo roszad na stanowisku reżysera - miał się tym zająć Guillermo del Toro, ostatecznie, współtworzył scenariusz. A całość, podobnie do "Władcy Pierścieni", wyreżyserował sir Peter.
Dziś, mogę stwierdzić, że efekt, poza podzieleniem filmu na trzy części, był spodziewany.
Piękne krajobrazy Nowej Zelandii, efekty specjalne od WETA Workshop...
Zacznijmy od początku. Stary Bilbo Baggins (sir Ian Holm), pisze swoje wspomnienia, w miejscu, gdzie zaczyna się
"Drużyna Pierścienia". Przychodzi do niego bratanek, Frodo Baggins (Elijah Wood), gdyż trwają przygotowania do imprezy urodzinowej Bilba. I nagle, przenosimy się 60 lat wcześniej. Młody Bilbo, w tej roli Martin Freeman, mieszka w Shire. Przybywa do niego Gandalf (sir Ian McKellen), niejako rozpoczynając całą przygodę. Na drzwiach domu wypisuje jakąś inskrypcję, widoczną, tylko dla krasnoludów, podczas pełni. Do Bilba, wita cała kompania krasnoludów, z Thorinem Dębową Tarczą na czele (Richard Armitage). Razem z Gandalfem wyruszają w podróż do Samotnej Góry, w celu odbicia jej spod panowania smoka - Smauga. Film, kończy się po wydostaniu się z innej góry, zamieszkanej przez gobliny, gdzie Bilbo kradnie jedyny Pierścień, z rąk Golluma.
Aktorsko, film stoi na wysokim poziomie. Martin Freeman, jest lepszym hobbitem niż Elijah Wood. Ma warsztat, a nie tylko patrzy oczami "kota ze Shreka". Freeman walczy, gdy trzeba, ale i rozśmiesza. Powinna być nominacja do Oscara (R), ale niestety nie było.
Martin Freeman
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362853.1.jpg)
Sir Ian McKellen powraca jako Gandalf (Szary), tym razem bardziej brawurowo. Jak na kogoś, kto ma ponad 70 lat, rusza się sprawnie w scenach walki.
sir Ian McKellen jako Gandalf
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362903.1.jpg)
Sir Christopher Lee, powraca jako Saruman, jeszcze dobry. A miał nie zagrać - obraził się za wycięcie z kinowej wersji "
Powrotu Króla" swojej kreacji, dodając swój wiek - 90 lat. Ale na szczęście, wystąpił.
Sir Christopher Lee jako Saruman
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362887_1.1.jpg)
Richard Armitage, choć grywał epizody w produkcjach BBC, to jednak wypromował swoją osobę przez "Hobbita". Wcześniej, pojawił się jako Guy z Gisborne w "Robin Hoodzie" BBC z 2006 r.
Thorin Dębowa Tarcza
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362904.1.jpg)
Podobnie sprawa ma się z James Nesbittem. Ten Ulsterczyk (mieszkaniec Irlandii Północnej), grywał w filmach i serialach w swoim regionie, czyli Ulsterze*. Najgłośniejszą rolą Nesbitta, był obraz
"Krwawa niedziela", stylizowany na dokument, w reżyserii Paula Greengrassa (trylogia "Bourne'a"). Bofur w jego wykonaniu, bardzo mi przypadł do gustu, choć "nie lubię Brighton".
James Nesbitt jako Bofur
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362913.1.jpg)
Jed Brophy, czyli punk z "
Martwicy mózgu", jako Nori, rozśmiesza, gdy biją się z Orim.
Jed Brophy jako Nori
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362906.1.jpg)
Bilbo z krasnoludami
(http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362851.1.jpg)
Nie wolno wszakże, zapomnieć o pozostałych aktorach. Australijczycy, Cate Blanchett, jako Galadriela oraz Hugo Weaving w roli Elronda, to powtórka z rozrywki. Sir Ian Holm, choć przez chwilę pokazuje klasę. Elijah Wood, wciaż młodo wygląda.
Benedict Cumberbatch, jako Nekromanta, czyli "duch Saurona", choć głosem tylko, przeraża. Wiemy, że w kolejnych częściach, będzie Smaugiem. Ciekawym jest efektu.
Teraz strona techniczna. Andrew Lesnie (Oscar (R) za "Drużynę Pierścienia"), wykonał swoją robotę doskonale. Przepiękne ujęcia Nowej Zelandii, na zawsze postają w pamięci, a zwłaszcza w sercu.
Muzyka Howarda Shore'a, choć powtarza część motywów z "Władcy Pierścieni", to powstały nowe. Przykładowo, utwór "Over the Hill", zapiera dech w piersiach - http://www.youtube.com/watch?v=z_Z8Rrrqe88. Generalnie, Kanadyjczyk Shore, znów stanął na wysokości zadania!
A piosenka, nowozelandzkiego piosenkarza, Neila Finna, dodaje wzruszeń w napisach końcowych:
http://www.youtube.com/watch?v=tqnSoTgjBrg
Efekty specjalne itd., to dzieło Weta Workshop Wellington Ltd. Ponad 10 lat temu, nie mieli żadnych znanych osiągnięć, a "Władcą Pierścieni", wzbili się na wyżyny. Pamiętam, że w 2003 r., widząc Golluma, uznałem, że lepiej się go nie wygeneruje cyfrowo. A w 2012 r. stwierdzam, że tego dokonano!
Niestety, tym razem była tylko nominacja do Oscara (R).
Gollum (http://1.fwcdn.pl/ph/32/17/343217/362889.1.jpg)
Reasumując, "Hobbit", to raczej film o podróży, jak "Drużyna Pierścienia". Do znanych aktorów, dołączyli nowi, którzy się wypromują. Choć motyw drogi do domu, który trzeba odbić, pojawia się w wielu opowieściach, to wiemy, skąd się wziął. Wszystko pięknie, lecz pojawia się myśl - "to już wszystko było 10 lat temu". Choć, nie ma tu nic przełomowego, to wciaż kino rozrywkowe najlepszej jakości!
Moja ocena: 10/10.
*Ulster, to moim zdaniem nie jest odpowiedni synonim Irlandii Północnej. Ulster (gael. Ulaidh), jako historyczna prowincja Irlandii, składa się z 9 hrabstw. Zjednoczone Królestwo, od 1922 r., czyli powstania Wolnego Państwa Irlandzkiego (1922-37, potem Irlandia, zwana w Wielkiej Brytanii Republiką Irlandii), pozostawiło pod swoim panowaniem, tylko 6 hrabstw historycznego Ulsteru. Reszta, wchodzi w skład Irlandii (Rep. Irlandii, gael. Eire).
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/32/17/343217/7509680.3.jpg?l=1356004960000)