wtorek, 24 września 2013

"Avatar"

W dniu wczorajszym obejrzałem wreszcie "Avatara". Tyle o nim słyszałem, sporo przeczytałem, czegoś się dowiedziałem z boxofficemojo.com. A co sam sądzę o filmie, który zajmuje pierwsze miejsce na liście wszechczasów pod kątem zarobionych miliardów USD?? No właśnie ... o tym poniżej.

James Cameron po sukcesie "Titanica" (1997) jakby zapadł się pod ziemię. Niby nakręcił jakiś film dokumentalny, ale to nic takiego. Wszyscy czekali na jego kolejny projekt do roku 2009. Wtedy, niczym grom z jasnego nieba spadł na nas "Avatar". Osobiście nie lubię filmów Camerona - dla mnie to tylko efekty specjalne, z jakąś fabułą w tle. A jak jest tutaj??

Sam Worthington jako Jake Sully i jego avatar
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/148756_1.1.jpg)

Na planecie Pandora ludzie mają kopalnię Vortexu. Ziemia została już wyeksploatowana, dlatego wyruszyli w kosmos. Jednak, dobrze strzeżoną i otoczoną murem bazę, czasem podchodzili tubylcy - Na'vi. Były to stwory humanoidalne, mające ok. 3 metrów wzrostu (10 stóp) oraz ogony.

Przykładowa Na'vi - Neytiri
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/160506.1.jpg)

Ludzie prowadzili nad nimi badania poprzez dr Grace Augustine (Sigourney Weaver). Do obserwacji używano tytułowych avatarów, czyli ciał, którymi dało się sterować z oddali. Na Pandorę przybył  Jake Sully (Sam Worthington), brat bliźniak zabitego na Ziemi naukowca. Jake był dawnym komandosem, który stracił czucie w nogach, a korporacja finansująca kopalnię obiecała mu pomóc, jeśli on pomoże im.

Sigourney Weaver jako dr Augustine
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/167404.1.jpg)

Jake został avatarem. W czasie ucieczki przed potworem, trafił pod opiekę Neytiri (Zoe Saldana), jednej z Na'vi, do tego córki wodza. Z czasem się w sobie zakochali, a on sam został jednym z nich. Ale korporacja domagała się przesiedlenia Na'vi w inne miejsce. Otóż drzewo, gdzie mieszkali rosło na największych złożach vortexu na planecie. Jake zauważył, że Na'vi mają głęboki związek z naturą i są nastawieni przyjaźnie.

 pułkownik Miles Quaritch (Stephen Lang)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/167365.1.jpg)

Ludzie nie chcieli się poddać - pułkownik Miles Quaritch (Stephen Lang) rozpoczął atak. Całe siły ruszyły przeciwko prymitywnie uzbrojonym Na'vi. Ale Jake zbuntował się i pomógł Na'vi w walce. Nie muszę mówić, że to wszystko ma happy end. Kosmici wygrali, części ludzi pozwolili zostać, a resztę przegonili.

Neytiri
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/160507.1.jpg)

Wymęczyłem się oglądając "Avatara". Widziałem w nim tylko efekty specjalne, a fabuła przypominała mi "Pocahontas". Nie mogę zrozumieć, czemu tylu ludzi poszło na ten film do kina. Nie ma w nim przesłania, ani żadnej treści.

Aktorsko jest tak sobie. Sam Worthington ("Starcie Tytanów", "Gniew Tytanów") to wyróżniający się punkt obsady. Gra częściowo sparaliżowanego eks-komandosa, który przyłącza się do Na'vi, zrozumiawszy ich zwyczaje. Ale nie jest to wybitne aktorstwo.
Niestety, Sigourney Weaver, która świetnie grała w serii "Obcy", czy nawet w kameralnym obrazie Romana Polańskiego "Śmierć i dziewczyna", tu nie przekonała mnie jako pani doktor nauk, a tym bardziej obrońca Na'vi. Jedynie jej śmierć wzruszyła.
Stephen Lang ("Wrogowie publiczni") jako narwany żołnierz, jedyny przekonywał swoją rolą. Był jak ten gruby Anglik z "Pocahontas".

Michelle Rodriguez
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/167372_1.1.jpg)

W tle pojawiła się Michelle Rodriguez ("Maczeta") jako zbuntowana pilot, wspólniczka Jake'a. Ale nic więcej nie pokazała.
Zoe Saldana, obecnie Uhura w "Star Treku", to jedynie głos postaci. I nic więcej.

Efekty specjalne (nagrodzone Oscarem (R)) robią wrażenie. Joe Letteri ("Władca Pierścieni", "Hobbit") wykonał swoją pracę perfekcyjnie. Tylko, że on jest fachowcem, od którego wymaga się sprawnego wykonania części technicznej.

Jedno z ujęć z filmu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/160504_1.1.jpg)

Scenografia Ricka Cartera ("Park Jurajski"), wsparta efektami specjalnymi robi wrażenie, choć to Hawaje i Nowa Zelandia w całej swej krasie. Oscar (R) zasłużony.

Nie rozumiem innej rzeczy. "The Hurt Locker" otrzymał statuetki za dźwięk i efekty dźwiękowe, które miał znacznie gorsze niż "Avatar". O ile w USA dziwili się, że Kathrin Bigelow (była żona Jamesa Camerona) dostała wyróżnienie za najlepszy film, z premedytacją, to ja dziwię się triumfowi jej filmu w kategoriach technicznych. 

Zdjęcia Maurio Fiore ("Dzień próby", "Łzy Słońca"), choć nagrodzone Nagrodą Akademii (R), jakoś nie przypadły mi do gustu. Widać fach Fiore, ale Nową Zelandię, czy Hawaje, poprawione komputerem już gdzieś widziałem. Za to ujęcia ze scen walki - doskonałe!

Muzyka Jamesa Hornera ("Titanic", "Braveheart", "Wróg u bram", "Maska Zorro")  może się podobać, ale nie jest to jedna z jego najlepszych ścieżek dźwiękowych (motyw główny: http://www.youtube.com/watch?v=i1BwcCuEOtM). Pasuje do obrazu, wzrusza, ale też pociesza. Jednak pewna nuta z "Avatara" przypominała mi "Maskę Zorro" i "Wroga u bram", gdzie wpleciono identyczne dźwięki (od 4.20 do 4.26: http://www.youtube.com/watch?v=U3yc2kzHPqw). Może się powtórzyć coś, bo to nic złego, tylko na tę nutę miałem w pamięci, czy to Zorro, czy Zajcewa.

Reżyser James Cameron przy pracy
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/91/13/299113/167406.1.jpg)

Podsumowując, "Avatar" to droższa wersja aktorska "Pocahontas" przeniesiona w realia kosmiczne w otoczce sf. Miał zapewne pokazać ryzyko podboju, a raczej negację kolonializmu, jako eksploatacji prowadzącej do konfliktów. Wyszła efektownie zrobiona błyskotka, w zasadzie bez treści. Jeśli chce się czegoś dowiedzieć o kolonializmie, to lepiej zapoznać się z "Jądrem ciemności" Josepha Conrada. Lektura zrobi lepiej niż niemal 3 godziny seansu.

Moja ocena: 6.3/10.



(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/91/13/299113/7332755.3.jpg?l=1346645022000)

niedziela, 22 września 2013

"Dirty Dancing"

Zmieniamy klimaty. Z sensacji idziemy ku filmowi taneczno-muzycznemu. Takie obrazy święciły triumfy
w latach 80tych XX wieku. Przykładowo "Footloose", czy jeszcze z lat 70tych "Gorączka sobotniej nocy". 
Wyreżyserowany przez Emile'a Ardolino (zm. 1993) "Dirty Dancing" jest już obrazem legendarnym, ale ma swój urok. A czemu to zawdzięcza??

Johnny (Patrick Swayze) i Baby (Jennifer Grey) w finałowym tańcu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/26/11726/197237.1.jpg)

Historia opowiedziana w nim jest bardzo prosta. Ot, do ośrodka wypoczynkowego Kellerman's przybywa rodzina Housemanów, w tym Frances (Jennifer Grey), znana jako Baby. Mają spędzić wakacje po raz kolejny w tym samym miejscu. Ale wszystko wygląda inaczej. Baby zakochuje się w instruktorze tańca Johnny'm Castle (śp. Patrick Swayze).  Nie podoba się to jej ojcu lekarzowi (Jerry Orbach). Castle na sam koniec sezonu ma zatańczyć z Penny (Cynthia Rhodes). Ale zachodzi ona w ciążę z innym pracownikiem ośrodka, studentem medycyny. Poddaje się aborcji, która omal nie kończy się tragicznie. Wtedy ratuje ją
dr Houseman. A o ojcowstwo podejrzewa się Johnny'ego. Mimo to, próby z Baby trwają dalej. 

Na końcu filmu dowiadujemy się prawdy, ale dr Houseman nie chce pozwolić na ostatni występ Johnny'ego
i Baby, lecz zabrania interweniować mu żona (Kelly Bishop). Rozpoczyna się taniec w rytm piosenki (I've Had) The Time of My Life, za którą Akademia przyznała Oscara (R). Baby nauczona przez Johnny'ego radzi sobie bardzo dobrze.

Scena prób w jeziorze
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/17/26/11726/197228.1.jpg)

Tyle o naiwnej treści. Wielkim plusem filmu są układy taneczne. Ze scen warta jest zapamiętania lekcja tańca w jeziorze. Sam Patrick Swayze i Jennifer Grey pobierali lekcje tańca przygotowując się do swoich ról
i widać bardzo dobrze jak im idzie. Choreografia też jest cudowna, ale najbardziej zapamiętuje się piosenki. (I've Had) The Time of My Life skomponowana przez Franka Previte, a wykonana przez Billa Medley'a
i Jennifer Warnes to już klasyk, jak wspomniałem nagrodzony Oscarem (R) (http://www.youtube.com/watch?v=C2ToDJDsNu0). Warte uwagi są także Hungry Eyes wykonywana przez Erica Carmena  (http://www.youtube.com/watch?v=6oKUTOLSeMM), odtwarzana podczas prób tańca oraz She's like the Wind śpiewana przez samego Patricka Swayze (http://www.youtube.com/watch?v=0Gbz-Lau5tc).

Zdjęcia Jeffa Jura są bardzo dynamiczne, co ma znaczenie w takim filmie. Kamera nadąża za aktorami, pokazując ich figury taneczne, wprawiając widza w zachwyt. 

Podsumowując, choć "Dirty Dancing" ma naiwną treść, to warto go znać. To już obraz kultowy, dzięki znakomitym scenom tańca, rolom Jennifer Grey i Patricka Swayze oraz wymienionym powyżej piosenkom, które każdy z nas zna, choć o tym nie wie. Mimo wszystko, oceniam go dosyć wysoko. Idealny do oglądania w Walentynki ze swoją drugą połową.

Moja ocena: 7.7/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/17/26/11726/7169736.3.jpg?l=1375229637000)


"Pojedynek" (2007)

Idąc za ciosem, czas na kolejną recenzję. Teraz będzie to "Pojedynek" (ang. "Sleuth") w reżyserii
sir Kennetha Branagha. Jest to remake filmu "Detektyw" (ang. "Sleuth") w reżyserii Josepha
L. Mankiewicza ("Wszystko o Ewie", "Kleopatra") z 1972 r., opartego na sztuce Anthony'ego Shaffera (brata bliźniaka Petera - twórcy "Amadeusza"). Ale to nie jedyne cechy wspólne tych obu filmów, o czym poniżej. 

Andrew Wyke (sir Michael Caine) to znany pisarz powieści kryminalnych. Ma żonę Maggie (Carmel O'Sullivan), której nie pokazano. Ma ona romans z Milo Tindle'm (Jude Law). I Tindle przybywa do willi Wyke'a stoczyć z nim tytułowy pojedynek o kobietę. Rozpoczyna się gra psychologiczna. W pewnym momencie Wyke strzela do Tindle'a, a ten pada ...

Andrew Wyke (sir Michael Caine) i Milo Tindle (Jude Law)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/57/87/375787/107887.1.jpg)

Następnego dnia przybywa detektyw Doppler (też Jude Law), który twierdzi, że wezwali go sąsiedzi.
A zadzwonili na policję, bo usłyszeli strzał. Doppler chce oskarżyć Wyke'a o zabójstwo, ale ten przyznaje, że strzelił ślepakiem, żeby upokorzyć rywala, a ten zemdlał. Nagle dochodzi do zmiany sytuacji - Doppler okazuje się przebranym Tindle'm i teraz jest 1:1. Do Wyke'a dzwoni Maggie, która chce do niego wrócić
i rzucić kochanka, a on sam załadował pistolet ostrą amunicją ...

Zaraz się zacznie ...
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/57/87/375787/221693.1.jpg)

Tu przerwę. Jest to film oparty na olśniewających kreacjach dwóch aktorów - sir Michaela Caine'a i Jude Lawa. Ten pierwszy zrobił sobie przerwę u Chrisa Nolana, grając w obrazie sir Kennetha, między "Prestiżem", a "Mrocznym rycerzem". A druga sprawa, sir Michael Caine w oryginale z 1972 r. wcielił się w rolę ... Milo Tindle'a. Wyke'm był z kolei sam sir Laurence Olivier. Co prawda zakończenie różni się, ale ten zabieg jest puszczeniem oka do widza. Caine odstaje od Lawa swoją grą, czemu nie ma się co dziwić. Młody Brytyjczyk to nie ta klasa. Ale z czasem się polepszy, zwłaszcza w "Sherlocku Holmesie". 

W tle pojawia się sam sir Kenneth Branagh, jako osoba przesłuchiwana (przez scenarzystę - śp. Harolda Pintera) w telewizji. Nie widać jego twarzy wyraźne, ale głos i zarysy wskazują, że to on. Jako reżyser daje sobie radę i sprawnie kieruje produkcją. Uwagę zwraca dom Wyke'a (scenografia Tima Harvey'a) - bardzo nowoczesny, a miejscami surowy przez betonowe ściany. Idealnie pasujący wystrój do pojedynku.

Od lewej u dołu - sir Michael Caine (Andrew Wyke) i Harold Pinter (scenarzysta)
Od lewej u góry - sir Kenneth Branagh (reżyser) i Jude Law (Milo Tindle)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/57/87/375787/221699.1.jpg)

Zdjęcia Harisa Zambarloukosa robią wrażenie. Ta gra świateł, ukazanie postaci, czy dynamika obrazu
w scenach akcji zachwyca. Widać ogromną pracę włożoną w rozstawienie kamer oraz reflektorów.

Muzyka Patricka Doyle'a ("Henryk V", "Frankenstein", "Hamlet") to doskonała ilustracja dla całej tej psychologicznej gry na małej przestrzeni. Są niepozorne nuty, ale też momenty przyspieszonej gry orkiestry (http://www.youtube.com/watch?v=9aE8L3_KDEA), budujące dodatkowo napięcie. 

Podsumowując, nie jest to arcydzieło kina. Nawet nie dorasta oryginałowi z 1972 r. do pięt. Ale ... jest perfekcyjnie wykonanym, ciekawym thrillerem psychologicznym, opartym na grze wybitnego oraz bardzo dobrego aktora. Niemal jak oryginał. Forma może się podobać, ale nie jest tu najważniejsza. Mało osób wie o istnieniu tegoż filmu, stąd polecam jego obejrzenie. 

Moja ocena: 8.8/10
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/57/87/375787/7469775.3.jpg?l=1379636714000)

"Pociąg śmierci"

"Pociąg śmierci" (ang. "The Death Train") to telewizyjna ekranizacja jednej z powieści Alistara MacLeana (poczytnego pisarza sensacyjnego). Nakręcił ją David Jackson w 1993 r. Dodam tylko, że w gwiazdorskiej obsadzie i w lokacjach w całej Europie. Może jednak od początku. 

Alex Tierney (Ted Levine) - były komandos US Navy Seals, a teraz najemnik, przewozi z Niemiec bombę atomową na zlecenie gen. Konstantina Benina (sir Christopher Lee). Rosyjski generał chce powrotu ZSRR, który rozpadł się ponad rok wcześniej. A pluton do jej stworzenia ukradł niemiecki fizyk - dr Karl Leitzig (John Abineri). Porwany pociąg jedzie przez różne kraje, a jego celem jest Stambuł. 

Wtedy do akcji wkracza fikcyjna komórka ONZ - UNACO, której przewodzi Malcolm Philpot (sir Patrick Stewart). A ma do dyspozycji kilku agentów - Michaela Grahama (Pierce Brosnan) oraz Sabrinę Carver (Alexandra Paul). Graham, zapalony motocyklista zostaje zabrany dzień przed ważnym wyścigiem, czego nie może odżałować. Potem jest schematycznie ...

Michael i Sabrina nie darzą się sympatią, co się zmienia. Tierney jest podejrzewany o samodzielną działalność, ale potem wychodzi, kto go wynajął. UNACO chce utajnić fakt przewozu bomby, ale Benin anonimowo informuje wszystkie media. Nie muszę mówić o happy endzie oraz niespodziance dr Leitziga na sam koniec.

Generalnie, wyszedł sprawnie zrobiony telewizyjny film akcji. Bez fajerwerków, z dobrymi aktorami. Jednak razi swoją kiczowatością. Szkoda. Schemat goni schemat. Ja wiem, że powieści MacLeana takie są, tylko to one właśnie rozpoczęły takie schematy. Zdjęcia Timothy'ego Eastona nie powalają, choć sceny kręcono w Niemczech, USA, Szwajcarii, Jugosławii (obecna Serbia), Słowenii itd. Muzyka Trevor Jonesa to jeden główny motyw, który ciągle się powtarza (). 

Z aktorów wyróżnia się sir Christopher Lee - jedyny przyłożył się do roli. Ale Rosjanin z głosem Sarumana - ciekawe. Pierce Brosnan, to już zapowiedź Bonda w "GoldenEye" za 4 lata. Alexandra Paul ("Słoneczny patrol") gra sztucznie. Sir Patrick Stewart w przerwie między "Star Trekami". Ted Levine wskoczył do obsady zaraz po "Milczeniu owiec". 

Można obejrzeć, ale na własne ryzyko. Choć, ja lubię go oglądać, raz na 10 lat, o 20.00 w piątek. Trwa 100 min i szybko przewija mi się cała treść. Jednak sentyment, że kiedyś obejrzałem go w początku ferii podwyższa ocenę o 10%.

Moja ocena: 4.8/10.

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/87/20/8720/7119691.3.jpg?l=1353554915000)

"Mroczny rycerz"

Wracam do tematów komiksowych. Po "LXG", która dostała niską ocenę, czas na obraz zdecydowanie lepszy. Druga rzecz - chciałbym pogratulować mojemu koledze blogerowi - BartB, który prowadzi blog "Filmowo - Rozmaicie" ponad 2 tys. wyświetleń. Powodzenia w dalszej pracy! A "Mroczny rycerze" odnosi się do jego recenzji "Mrocznego rycerza powstaje".

 Christian Bale jako Mroczny rycerz
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371722.1.jpg)

Po wydarzeniach z "Batman Początek", Bruce Wayne (Christian Bale), wciąż przywdziewa maskę Nietoperza i zwalcza przestępczość w Gotham. Jeśli obejrzało się poprzedni film, to zapewne pamięta się jego końcową scenę - porucznik Jim Gordon (Gary Oldman) wręczył Batmanowi rekwizyt tajemniczego przestępcy - Jokera (śp. Heath Ledger). Joker to groźny terrorysta, którego metodą jest chaos. Sam mówi, że jeżeli coś działa wg planu wywołuje mniejszy strach. Widzimy napad na bank, w którym Joker likwiduje wszystkich współpracowników, a rani kierownika banku (William Fichtner).

śp. Heath Legder jako Joker
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371723.1.jpg)

Gotham zostaje sterroryzowane. Poza Jokerem w mieście ukrywa się znany z "jedynki" dr Crane/Scarecrow (Cillian Murphy). W czasie jednego ze spotkań, policjanci w strojach Nietoperza próbują zatrzymać szaleńca, ale przeszkadza im Batman. Mroczny rycerz radzi sobie ze wszystkimi. Taki epizodzik, nawiązujący do poprzedniej części. Scarecrow trafia do Arkham Asylum (szpitala psychiatrycznego).


Gary Oldman jako komisarz James Gordon
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371746.1.jpg)

Co się zaś tyczy banków, to przestępcy z Gotham piorą w nich brudne pieniądze. A poza Batmanem i Jimem Gordonem, przeszkadza im nowy prokurator okręgowy - Harvey Dent (Aaron Eckhart). Stąd pomysł na zawarcie umowy z chińskim przestępcą, a także biznesmenem i kontrahentem Lau (Chin Chan). Otóż, przedsiębiorca z Hong Kongu proponuje układ bandytom z Gotham - weźmie ich pieniądze do siebie za niewielki procent. Robi to wcześniej, na podstawie cynku z policji ...
Lau przybył do Gotham podpisać umowę z Wayne Enterprises, w imieniu którego działa wynalazca - Lucius Fox (Morgan Freeman).
 
Aaron Eckhart jako Harvey Dent 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371761.1.jpg)

W relacjach Batmana i Denta widać tarcia. Obaj kochają tę samą kobietę - Rachel Dawes (Maggie Gyllenhall). Co prawda Batman jako Bruce Wayne, ale zawsze oziębłość jest widoczna. Mimo wszystko, mają wspólny cel do zrobienia - zniszczyć przestępczość w Gotham.

Maggie Gyllenhall jako Rachel Dawes
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371752.1.jpg)

Bruce Wayne ma swojego wiernego lokaja - Alfreda Pennywortha (sir Michael Caine), który zawsze jest dla niego oparciem, a także i inspiracją. Opowieść o Birmie, opowiedziana w dwóch częściach - bardzo pouczająca.
 
sir Michael Caine jako Alfred Pennyworth
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371763.1.jpg)

Wayne nie chce podpisać umowy z Lau'em. Postanawia jednak pojechać do Hong Kongu, znajdując sobie wymówkę - "miliarder odpływa na swoich żaglowcu z rosyjskimi tancerkami". Tam wspiera go Alfred. W samym Hong Kongu, Lucius Fox, zakłada elektroniczną pułapkę w budynku Lau'a, mówiąc o zerwaniu współpracy. A Batman wieczorem wkrada się do wieżowca, porywając chińskiego gangstera w sposób, jaki CIA ratowało swoich agentów w latach 60-tych. Rano Lau został dostarczony przed posterunek Gordona. Niestety, nie chce mówić.

Morgan Freeman jako Lucius Fox
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371760.1.jpg)

Mafia mści się. Zabija sędzię oraz komisarza policji Loeba. W czasie parady po śmierci szefa policji, kiedy przemawiać ma burmistrz, Joker atakuje, zabijając Gordona ...

Później, Joker zabija jednego z naśladowców Batmana. Grozi, że jeśli Nietoperz nie ujawni swojej tożsamości, to będzie mordował dalej. Sprawy nabierają nieoczekiwanego biegu, gdy na konferencji Dent przyznaje, że jest Mrocznym rycerzem. Policja zakuwa go w kajdanki i wiezie w miejsce odosobnienia. Po drodze Joker ze świtą próbują zabić Denta, ale przeszkadza im w tym prawdziwy Batman. A okazuje się, też śmierć Gordona była sfingowana. Dzięki temu Joker został ujęty. Jednak przesłuchanie nic nie daje.

Batman i Joker
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371770.1.jpg)

Dent i Rachel znikają ... zostali porwani i przywiązani do krzeseł czekają na swój los. Obok nich stoją beczki z benzyną i bomby z zapalnikami czasowymi. Joker przyznaje się do tego, ale dopiero po jakimś czasie ujawnia, gdzie jest każde z nich. Policja i Batman ruszają na pomoc. Niestety, Joker specjalnie podał odwrotną kolejność. Rachel ginie w wybuchu, a Dent, uratowany przez Batmana traci pół twarzy ...

Joker wydostaje się z więzienia, a także dostaje Lau'a w swoje ręce. Zemsta jest straszna. To nie koniec. Prawnik Wayne Enterprises początkowo szantażuje Foxa, ale potem grozi w TV, że ujawni tożsamość Batmana. Joker dzwoni na wizji, ostrzegając, że jeśli nierozważny pan Reese (prawnik) to zrobi, to wysadzi szpital w Gotham. Znów rozpoczyna się chaotyczne poszukiwanie bomby, a Bruce Wayne, ratuje Gordona.

Christian Bale jako Bruce Wayne
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371736.1.jpg)

W Gotham Central Hospital leży ranny Dent. Joker przychodzi do niego, początkowo wyzywany, przekabaca "białego rycerza" na swoją stronę. Daje mu broń i każe się zemścić. Harvey Dent miał zwyczaj przed podjęciem decyzji rzucać monetą - stąd pseudonim "Dwie twarze". Teraz, dosłownie ma dwie twarze (cyfrowo wygenerowana spalona skóra to nie jest widok dla najmłodszych). Dent rusza w miasto mścić się. Najpierw ginie szef mafii Maroni, potem policjant i policjantka, którzy odwieźli Harvey'a i Rachel w ręce ludzi Jokera. Na koniec zostawia sobie Gordona, który nie zdążył uratować Rachel ...

Joker podkłada bomby, w wielu miejscach. Stąd cześć ludzi trzeba ewakuować na statki. Na jednym zwykłych obywateli, na drugim więźniów. Ale na nich także są ładunki wybuchowe. Joker rozpoczyna grę - daje określoną ilość czasu na podjęcie decyzji, kto ma kogo zabić - na obu statkach są detonatory. Obywatele mogą zabić więźniów lub odwrotnie.

Tymczasem w budynku, gdzie Joker przebywa, są porwani ludzie i terroryści. Jak się okazuje skrępowani obywatele "grają" terrorystów, a bandyci przestraszone ofiary. Dzięki wynalazkowi Foxa Batman odkrywa to wszystko. Otóż, Lucius stworzył coś jakby sonar, który działa w budynkach, a także może namierzać ludzi. Był to artystyczny protest Nolana przed używaniem podobnych urządzeń przez amerykańskie służby, co tłumaczono obawą o kolejne ataki terrorystyczne. Wracając do treści, Batman ratuje kogo trzeba, w tym policjantów. Rozpoczyna walkę z Jokerem. Żaden statek nie wybucha - Joker nie może uwierzyć w to co się stało. Przegrał ... także w walce. Batman rusza na pomoc Gordonowi, a policja łapie Jokera.

Batman biegnie na ratunek
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371757.1.jpg)

Harvey Dent w miejscu, gdzie zginęła Rachel, porwał rodzinę Gordona, a Jimowi kazał wybrać kogo ma zabić z jego dzieci. Gdy przybywa Batman, rozpoczyna się rozmowa. Bardzo mroczna, zresztą. Dent dziwi się dlaczego on tyle stracił, a Batman i Gordon nic. Staje się zły, a wcześniej był dobry. Przeraża nie jego spalona twarz, ale postawa, do której zachęcił go Joker...
Gdy staje na krawędzi, rzuca monetą kogo zabić, trzymając syna Gordona. Wtedy Batman ciska w powietrze kilka monet ... a sam zrzuca Harvey'a, który ginie kilka pięter niżej. Wtedy moneta upada, a kamera robi na nią zbliżenie. Jednocześnie złapał syna Gordona i podał go ojcu. Nie mając już sił Batman spada w dół.

Gordon szybko zbiega na dół i rozpoczyna się rozmowa. Batman nie chce, żeby ludzi stracili wiarę w Denta i jego dzieło. Chce być oskarżony o wszystkie zbrodnie byłego prokuratora. Gordon niechętni, robi w ten sposób. Zanim wezwie policjantów, daje czas Batmanowi. Gdy ten wystarczająco daleko uciekł, syn komisarza pyta się go o to czemu tak zrobił. Batmana wszyscy ścigają, bo zrobił dobrze. Chciał uratować ideę, żeby podtrzymać w ludziach nadzieję. Bo to nie bohater ... "to cichy strażnik ... czujny obrońca ... Mroczny rycerz".

Tyle o treści. Udało mi się opisać 2,5 godziny, w kilku akapitach. Może zacznę od treści. Christopher Nolan ("Memento", "Batman Początek", "Prestiż", "Incepcja") razem z bratem Jonathanem Nolanem ("Memento", "Prestiż", "Incepcja") stworzyli idealną ekranizację komiksu. Do wydarzeń z dwóch zeszytów, dodali wiele mroku oraz filozofii. Chris Nolan jako absolwent Filologii angielskiej na University College London potrafi formułować wspaniałe dialogi z głębszą myślą. Stąd tyle cytatów można zaczerpnąć z jego filmów, np. "dlaczego upadamy? Żeby nauczyć się potem podnosić" z "Batman Początek", czy o tym, że "ludzie zasługują na więcej. Ludzie czasami zasługują na to, żeby ich wiara została nagrodzona" z "Mrocznego rycerza". Mi najbardziej przypadł do serca inny cytat: "Albo umierasz jako bohater, albo żyjesz wystarczająco długo, żeby stać się przestępcą". To jest bardzo prawdziwe!
Nolan pokazał też inną rzecz. W Hollywoodzkim blockbusterze, można zawrzeć pewne treści, głębsze niż efekty specjalne. Nawet w ekranizacji komiksu, z założenia rozrywkowego. Przez 2,5 godz. jest mrok, brak happy endu, choć te ostatnie 10 min, to już takie spuszczenie powietrza z tego całego klimatu. To jakby powiedzenie - "Szanowni Państwo, to film a'la Hollywood, a nie głębsze dzieło Bergmana".

Reżyser i współscenarzysta filmu - Chris Nolan
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371779.1.jpg)

Teraz aktorstwo. Całej obsadzie przewodzi śp. Heath Ledger ("Patriota", "Tajemnica Brokeback Mountain", "Parnassus". Jego Joker to prawdziwy psychopata. Przeraża, wprowadza mrok. "Chce widzieć świat w ogniu", nawet w bezsensownej otoczce. Ale momentami też śmieszy. Oscar (R) w pełni zasłużony za tę rolę. Moim zdaniem była to jedyna ekranizacja komiksu nagrodzona za aktorstwo przez Akademię. Za to bardzo zasłużona!

Christian Bale ("Imperium Słońca", "Henryk V", "Equilibrium") w zasadzie powtarza Batmana z poprzedniej części. Walczy, ale też ma uczucia, skierowane w stronę Rachel. Umiejętnie łączy w sobie dwie osobowości - Batmana i Bruce'a Wayne'a. Jednak tu zostaje przyćmiony przez Ledgera.

Gary Oldman czyli komisarz Gordon. Leciwy już Anglik idealnie pasował do roli policjanta. Zerwał z wieloletnim imidżem przestępców. A "Harry Potter" i "Batmany" Nolana uratowały jego karierę. Z wąsem i okularami, zmienia się fizycznie. Jednak styl gry, bardzo naturalny pozostaje ten sam, co zwykle. Brawo!

Aaron Eckhart jako Harvey Dent, czyli biały rycerz Gotham. Zawzięty prokurator, który działa w imię wspólnego dobra. Gdy wszystko traci, podpuszczony przez Jokera, zaczyna złą drogą. Widzimy w nim rozterki, które pchają go do zemsty. Choć wydają się zrozumiałe, nie do końca akceptujemy takie rozwiązanie. Świetna rola!

Maggie Gyllenhall (siostra Jake'a) jako Rachel wypada znacznie lepiej od Katie Holmes. Ale niestety niewiele lepiej. Kocha się w Dencie, a list, który napisała Bruce'owi nie dociera do niego. A szkoda. Może za krótko za grała??

Sir Michael Caine jako Alfred to doskonały aktor w roli angielskiego lokaja rodu Wayne'ów. Brytyjski aktor ma swoje maniery, ale też pełni rolę ojca, którego młody Wayne stracił. I za to jego postać jest taka ciepła. Pomysł, na który naprowadził opowieścią z Birmy - ciekawa rzecz.

Morgan Freeman jako Lucius Fox to również doskonała rola drugoplanowa. Wynalazca, kierujący firmą. Żartowniś, ale też osoba bardzo poważna, zwłaszcza na końcu filmu. Brawa za bycie sobą, czyli człowiekiem doświadczonym oraz pomocnym!

Cillian Murphy ("Wiatr buszujący w jęczmieniu"), William Fichtner ("Gorączka") to role epizodyczne, ale też warte odnotowania.

William Fichtner
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371734.1.jpg)

Poza aktorami, mocną stroną filmu jest też forma. Doskonałe efekty specjalne, które nie rażą jak w wielu "dziełach" kina akcji. Efekty dźwiękowe, nagrodzone Oscarem (R) są również wykonane profesjonalnie. Praca operatora Willy'ego Pfistera (Oscar (R) za "Incepcję") podkreślają mrok Gotham. Nawet za dnia widać takie zaciemnienie. A po zmroku - te ukazanie postaci, czy dynamika kamery w scenach akcji. Pełen profesjonalizm.

 Ujęcie z pościgu
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/63/51/236351/371740.1.jpg)

Muzyka Hansa Zimmera i Jamesa Newtona Howarda, to drugi wielki plus filmu. Osobiście miałem wrażenie, że to Niemiec bardziej się postarał. Ścieżka dźwiękowa pomnaża odczucia podczas seansu, czyli spełnia swoją rolę. Motywy: "Why so serious?", "Agent of chaos", Aggresive Expansion", czy "Like a dog chasing cars" (tu cała muzyka do przesłuchania: http://www.youtube.com/watch?v=ioQnaB1ijtk) brzmią przepięknie! Choć scena końcowa z przemowami, ilustrowana muzyką duetu Zimmer-Newton Howard (http://www.youtube.com/watch?v=iXBYTh0NVik) potrafi wzruszyć, nawet po latach.

Podsumowując, "Mroczny rycerz" to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepsza, ekranizacja komiksu w historii kina. Choć nakręcona za olbrzymie pieniądze, olśniewająca formą, to w dużej mierze oparta na kreacjach aktorskich, a w drugiej kolejności także treści, gdyż jak napisałem, Chris Nolan przemycił pewne idee do blockbustera, komponując jej z charakterem całego filmu. Efekt wyszedł piorunujący, "Mroczny rycerz", zanim go ukończono miał swoją legendę, równie mroczną jak treść - śmierć Ledgera. A Oscar (R) dla najlepszego aktora - cóż, więcej żadna ekranizacja komiksu nie dostanie nie zostanie tak wyróżniona.

Jedynie scena ze statkami nie daje mi spokoju. W rzeczywistości, ktoś wcisnąłby guzik detonatora. Chyba, że wg Chrisa Nolana, ludzie są z natury dobrzy, jak w filozofiach Johna Locke'a i Jean-Jacquesa Rousseau.

Moja ocena: 9.99/10. 

P.S. W 2008 r. miałem nieprawdopodobne szczęście. Otóż, 2 tyg. przed polską premierą byłem na Litwie. Pamiętam, że poszedłem do największego centrum handlowego w Wilnie, gdzie mieściło się kino. A tam, zobaczyłem plakaty reklamujące "Mrocznego rycerza" (lit. "Tamsos riteris"). W ten sposób obejrzałem film dwa tygodnie przed polską premierą :)

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/63/51/236351/7198307.3.jpg?l=1346645983000)

sobota, 21 września 2013

"Liga Niezwykłych Dżentelmenów"

Po "Transporterze" wracam do Wielkiej Brytanii. Co prawda "Ligę Niezwykłych Dżentelmenów"
(ang. "The League of Extraordinary Gentlemen", stąd skrót: "LXG") powstała w czeskiej Pradze, ale dotyczy brytyjskich bohaterów. Oczywiście z dodatkiem z USA ...

sir Sean Connery jako Allan Quatermaine
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368093.1.jpg)

Stephen Norrington ("Blade: Wieczny łowca") postanowił zekranizować komiks pt. "LXG" Alan Moore'a. Pomysł wprost genialny - bohaterowie powieści z XIX w. zebrani w grupę superbohaterów, ruszają do walki o losy świata z różnymi złoczyńcami. Czy można uzyskać lepszy materiał?? Norrington niestety pokazał, że można i to zepsuć. Do czasu "Batman Początek" - nie oszukujmy się seria "Spider-Man" nie była jakaś rewelacyjna..., aż wstyd było przyznać się do czytania komiksów.

M, czyli prof. Moriarty (Richard Roxburgh)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368119.1.jpg)

Akcja "LXG" rozpoczyna się w Afryce w 1899 r. Allan Quatermaine (sir Sean Connery), odkrywca słynnych Kopalni Króla Salomona oraz awanturnik i podróżnik w jednej osobie mieszka gdzieś w Kenii. Nie obchodzą go sprawy Imperium Brytyjskiego. A w Europie gotuje się - Niemcy napadają na Bank of England, a Anglicy niszczą fabrykę sterowców w Berlinie, porywając niemieckich naukowców. Świat zmierza ku przepaści. M (Richard Roxburgh) wysyła wezwania do bohaterów, w tym Quatermaine'a, przyniesione w osobie Sandersona Reeda (Tom Goodman-Hill). Stary podróżnik nie chce bawić się w Weltpolitik, wręcz uważa, że Afryce nic nie zagraża. Nagle ich rozmowę przerywa strzelanina. Mimo wielu lat na karku, Quatermaine, wciąż potrafi posługiwać się bronią. Gdy jeden ze sprawców zostaje ujęty, wybucha bomba. Wojna już się zaczęła i zagraża Afryce.

Kapitan Nemo (Nasseruddin Shah)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368108.1.jpg)

W Europie spustoszenie sieje Fantom (w tej roli ?). To on odpowiada za wydarzenia z Londynu i Berlina.
W brytyjskiej stolicy, M zaczyna werbunek do Ligi Niezwykłych Dżentelmenów, w której są: Allan Quatermaine, Kapitan Nemo (Nasseruddin Shah), Wilhelmina Harker (Peta Wilson) - wampir i chemik oraz Niewidzialny człowiek - Rodney Skinner (Tony Curran). Z czasem dołączają do nich - Dorian Gray (Stuart Townsend), Tom Sawyer (Shane West) z USA oraz Dr Jekyll/Mr Hyde (Jason Flemyng), ujęty w Paryżu.

Wenecja - Tom Sawyer (Shane West) i Mina Harker (Peta Wilson)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368087.1.jpg)

Pierwsze zadanie ma miejsce w Wenecji. We włoskim mieście zjeżdżają się przywódcy wielu państw na konferencję. Fantom chce zrobić zamach. Liga wyrusza Nautilusem z Londynu i w ciągu 4 dni dociera na miejsce. Oczywiście, jest rozróba. Wenecja zapada się, a zostaje odkryta tożsamość Fantoma - jest to M, a w zasadzie prof. Moriarty. W samej Lidze dochodzi do zdrady - Dorian Gray za cenę swojego obrazu, pomaga Moriarty'emu. Zebranie Ligi miało uzasadnienie - od każdego pobrano coś użytecznego. Quatermaine miał jedynie złapać Hyde'a. Nawet Reed był podstawiony ... Na Nautilusie wybucha bomba...

Dorian Gray (Stuart Townsend), Allan Quatermaine (sir Sean Connery) i Dr Jekyll (Jason Flemyng)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368083.1.jpg)

Liga rusza w pościg. Okazuje się, że Niewidzialny człowiek wkradł się do łodzi ratunkowej, którą zabrał Dorian Gray. Skinner kontaktuje się z Ligą, dając swoje namiary. Moriarty pobrał skórę Skinnera, krew Miny, recepturę chemiczną Jekylla i plany Nautilusa, żeby produkować to wszystko na masową skalę, a w przyszłości sprzedać w czasie wojny światowej.

Jason Flemyng jako Mr Hyde
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368121.1.jpg)

Nie muszę chyba się rozpisywać, że Liga dociera do fabryki Moriarty'ego (wroga Sherlocka Holmesa) i niszczy ją, przy okazji zabijając jego produkty... ale ginie Quatermaine. Liga chowa starego podróżnika w Afryce, a potem wyrusza na powitanie XX wieku. Oczywiście zlekceważyli słowa samego Quatermaine, że kiedyś za pomoc jednej wiosce szaman obdarzył go mocą - w Afryce nie umrze. Widzimy jak nad jego grobem tańczy inny szaman, zmienia się pogoda i ....

Tu film się kończy. Treść, jak widać taka sobie. Pomysł był genialny. Moim zdaniem twórcy mogli stworzyć doskonałe kino rozrywkowe. Niestety, wyszła mdła mieszanka postaci, w niezbyt interesującej formie. Efekty specjalne określiłbym mianem słabe ....

Rodney Skinner, czyli Niewidzialny człowiek (Tony Curran)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/42/04/34204/368120.1.jpg)

Za wykonanie wielki minus. Za scenariusz również. Teraz aktorstwo, równie słabe jak cały film. Sir Sean Connery wycofał się po "LXG" z grania w ogóle. A w tym roku zapowiedział, że nie wróci do zawodu. Wtedy, mając 73 lata, biegał i skakał, jakby był Bondem ... 40 lat wcześniej. Szkoda tak wybitnego aktora, ale cóż, chciał sobie dorobić do emerytury.

Peta Wilson, znana z serialu TV "Nikita", również rozczarowuje. Wampirzyca z urokiem, nie jest wystraszoną Miną Harker z "Draculi". Wręcz, zaprzecza jej wizerunkowi. Romans z Quatermaine'm, do którego dążyła - bawi.

Stuart Townsend to inna historia. Irlandczyk miał zagrać Aragorna, ale pokłócił się z reżyserem. Oficjalnie podano jego młody wiek. Tu zagrał jak drewno ... sir Peter Jackson podjął dobrą decyzję.


Zdjęcia Dana Laustsena ("Braterstwo wilków") nie zachwycają. Brakuje dynamiki, zwłaszcza w scenach akcji. Nawet widoki Kenii nie zapadają w pamięć. Szkoda.

Muzyka Trevora Jonesa ("Ostatni Mohikanin", "G.I. Jane", "Notting Hill") to niestety utwór poniżej poziomu z "Ostatniego Mohikanina" (http://www.youtube.com/watch?v=73qrJ79IRb4). Bardzo szkoda tego kompozytora.

 Podsumowując, "LXG" to film bardzo słaby. Pomysł świetny, ale zepsuty scenariuszem, aktorstwem i całą formą w ogóle. Można go sobie obejrzeć, ale raczej razi swoją głupotą, aniżeli zachęca do wysiedzenia przed ekranem. Chciałem go obejrzeć i czekałem 6 lat, a kiedy już seans zakończył się, byłem bardzo rozczarowany. Ocena będzie raczej niska, ale nie jest to zupełne dno jak "Transmorphers". Connery ma swoje śmieszne teksty, np. o strzelających z karabinów maszynowych - "Pewnie to Belgowie, bo nie przestrzegają zasad fair play". Tony Curran (wcześniej m.in. "Trzynasty wojownik") jako Skinner to postać wieloznaczna i na dodatek sympatyczna. W tle, jeszcze w Afryce pojawia się Nigel, czyli David Hemmings, znany z głównej roli w "Powiększeniu Antonioniego". Wynalazki Nemo, jak Nautilus i samochód w wersji kabriolet, wyglądają ciekawie - prawdziwy steampunk. Niestety więcej nie ma tutaj plusów.

Moja ocena: 5.0/10. 


(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/42/04/34204/7152507.3.jpg?l=1357790656000)

czwartek, 19 września 2013

"Transporter"

Wczoraj obejrzałem dosyć pasjonujący film pt. "Transporter". W roli głównej wystąpił Jason Statham, Anglik, gwiazdor kina akcji. Nawet w dramacie sensacyjnym "Angielska robota" pokazywał swoje umiejętności walki. Cóż, inaczej grać nie umie.

Jason Statham w scenie akcji
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/45/82/34582/411594.1.jpg)

Frank Martin (J. Statham) jest byłym komandosem, który mieszka pod Marsylią. Dorabia sobie jako kurier - ma doskonałe umiejętności jako kierowca. Dostarcza "przesyłki" przestępcom, a na samym początku filmu przewozi bandytów z miejsca kradzieży.

Z tego też powodu, lokalny inspektor policji - Tarconi (Francois Berleand) ciągle przychodzi do Martina. Pyta się go czy coś wie na temat tajemniczych przejazdów doświadczonego kierowcy. Można się domyślić, że inspektor doskonale wie co się dzieje, bądź jest blisko odkrycia sytuacji.

Martin (Statham) i Lai (Qi)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/45/82/34582/215715.1.jpg)

Pewnego dnia Martin dostaje przesyłkę do dostarczenia do Luksemburga. Godzi się na takie rozwiązanie. Po drodze łapie gumę. Zagląda do bagażnika, a w paczce jest żywa osoba - dziewczyna Lai (Shu Qi). Na postoju kupuje jej picie, a później pozwala iść na siku. Ona oczywiście chce uciec, ale ją łapie, przy okazji nokautując dwóch policjantów. Dociera do Luksemburga, gdzie przesyłkę odbiera "Wall Street" (Matt Schultze). Oczywiście bandzior odkrywa, że coś jest nie tak z przesyłką. Martin otrzymuje kolejną paczkę. Stając po drodze ma szczęście - była tam bomba, która wybucha.

"Wall Street" (Matt Schultze)
 (źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/45/82/34582/411599.1.jpg)

Wściekły wraca do Luksemburga i bije wszystkich w domu gangstera, nawet kilka osób zabijając. Zabiera też mercedesa, do którego wsiadła Lai. Postanawia przygarnąć ją i zabiera do siebie. Inspektor Tarconi przychodzi do Martina z resztą tablicy rejestracyjnej, a Lai wymyśla historię skąd się wzięła. Do domu Martina przybywają ludzie "Wall Streeta". Uzbrojeni po zęby niszczą domostwo. Oczywiście bohaterowie przeżywają, dzięki tajnemu przejściu.

Lai opowiada Martinowi, że "Wall Street" przemyca ludzi z Azji. Idą do jego firmy. Okazuje się, że Lai to córka Kwaia (Ric Young) - gangstera z Azji, który współpracuje z "Wall Streetem". Martin zostaje obezwładniony i trafia do aresztu. Tarconi pomaga mu uciec, swingując porwanie.

W nocy dochodzi do walki w porcie i na pętli autobusowej, ale kontener z imigrantami ucieka. Martin po zabawie w porcie, rusza w pogoń. Bijatyka na autostradzie, ciągłe życie w ryzyku śmierci.
 Oczywiście jest happy end - policja przybywa, imigranci zostają uwolnieni, a Lai i Martin są razem.

Uff ... prosta fabuła, ale męczy. Głównie widzimy doskonałe sceny walki. Filmy, w których gra Statham to mordobicia. I nic więcej. Ok, wspomniana we wstępie "Angielska robota" to coś więcej.
Widzimy Stathama prężącego muskuły, ale też zwalczającego wrogów w liczbie "do oporu". Czasem trzeba i taki film obejrzeć. 

Dom Martina, który wybucha
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/45/82/34582/215707.1.jpg)

Technicznie jest bardzo dobrze. Zdjęcia Pierre'a Morela (później reżysera "Uprowadzonej") są bardzo dynamiczne. Nadążają za akcją, a widz może w pełni podziwiać jej widowiskowy charakter. Podobnie sprawa wygląda przy pościgach - pierwsza klasa. Efekty specjalne także mogą się podobać.

Podsumowując, "Transporter" Louisa Leterriera oraz Corey Yuena to solidne kino akcji. Jest wielka gwiazda - Statham, która "spuszcza łomot" wszystkim przeciwnikom. Jest dziewczyna, a także wiele widowiskowych scen akcji - pościgi, a zwłaszcza końcowe sekwencje na autostradzie. Scenariusz napisali Luc Besson ("Leon zawodowiec", "Piąty element") oraz Robert Mark Kamen ("Piąty element"). To wystarczy, żeby w wolnym czasie obejrzeć ten film. Na szczęście nie ma w nim głębszej treści, dlatego okazuję się świetną i niezobowiązującą rozrywką.

Moja ocena: 6.0/10. 

(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/45/82/34582/7517637.3.jpg?l=1358652840000)

"Władca Pierścieni: Powrót Króla"

Grudzień 2003 r. w Wellington, stolicy Nowej Zelandii. Premiera ostatniej części tolkienowskiej trylogii, zekranizowanej przez sir Petera Jacksona. "Powrót Króla" (ang. "The Lord of the Rings: The Return of the King"), bo o nim mowa, to trzeci i jak na razie ostatni film, który zdobył 11 Oscarów (R), w tym za najlepszy obraz roku, reżyserię i scenariusz adaptowany. Jest to przepiękne zwieńczenie wielkiej trylogii, które zarobiło 1 mld 119 mln USD, wskakując w 2004 r. na drugie miejsce na liście wszech czasów (dziś jest w pierwszej dziesiątce). Pamiętam, że śledziłem wtedy galę Oscarową i każda statuetka wzbudzała u mnie radość. Może jednak wróćmy do filmu.

Plakat filmu "Władca Pierścieni: Powrót Króla" 
(źródło: http://1.fwcdn.pl/po/18/41/11841/7494142.3.jpg?l=1350016226000)

"Powrót Króla" zaczyna się tam, gdzie kończą się "Dwie Wieże". Aragorn (Viggo Mortensen), Gimli (John Rhys-Davies), Legolas (Orlando Bloom) i Gandalf (sir Ian McKellen), razem z Theodenem (Bernard Hill) docierają spod Helmowego Jaru do Isengardu. Saruman jest uwięziony w swojej wieży (Orthancu), a razem z nim przebywa Grimma. W wersji kinowej zabrakło tych dwóch postaci, za to w rozszerzonym filmie pojawia się rozmowa złego czarownika (Sarumana - granego przez sir Christophera Lee), który ginie z ręki Grimmy (Brad Dourif). A Grimmę zabija Legolas. Wtedy, razem z ciałem Sarumana spada palantir, który Pippin (Billy Boyd) wyławia z wody. Dla przypomnienia - razem z entami Merry (Dominic Monaghan) i Pippin przybyli do Isengardu.

Smeagol/Gollum (Andy Serkis)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131420.1.jpg)

Tak powiększona ekipa wraca do Meduseld. Tymczasem Frodo (Elijah Wood) i Sam (Sean Astin) dalej wędrują do Mordoru, prowadzeni przez Golluma (Andy Serkis). Na samym początku filmu poznajemy historię Golluma - czasy, gdy był Smeagolem i zabił swojego przyjaciela Deagola. Deagol odnalazł Jedyny Pierścień na dnie rzeki, który wypadł z rąk umierającego Isildura ... 3 tysiące lat wcześniej. Doszło do sprzeczki i tragedii. Gollum porzucony przez wszystkich zaszył się w Górach Mglistych, gdzie spotkał go Bilbo Baggins i zabrał mu Pierścień. Od tamtej pory Gollum go pożąda.

Gandalf (sir Ian McKellen) i Pippin (Billy Boyd) w drodze do Minas Tirith
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131413.1.jpg)

W nocy Pippin spogląda w palantir - widzi w nim Saurona, który chce nawiązać z nim kontakt. Wszyscy budzą się, a Gandalf nerwowo pyta nieodpowiedzialnego hobbita co tam zobaczył. Sauron pokazał, że uderzenie pójdzie na Minas Tirith - Białe Miasto, stolicę Gondoru. Gandalf co sił rusza z Pippinem do Gondoru. Przepiękny przejazd na koniu przez nowozelandzkie lasy oraz równiny Wyspy Południowej. Po dotarciu do Minas Tirith, ruszają do samego namiestnika - Denethora (John Noble) - ojca Boromira (Sean Bean) i Faramira (David Wenham). Rządzący Gondorem nie jest sympatyczną personą - o śmierć Boromira obwinia Faramira, ciągle karcąc go za porażki. Boromir pojawia się we wspomnieniu Pippina (zawsze te kilka sekund i wpis w napisach końcowych) oraz jako zwidy Denethora, ale tylko w wersji rozszerzonej.

Denethor (John Noble) - namiestnik Gondoru
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131464.1.jpg)

Faramir wyrusza na samobójczą misję do zajętego przez orków z Mordoru Minas Osgiliath ...
Denethor nie chce wzywać pomocy, a Rohan mógłby wesprzeć Gondor. Gandalf rozkazuje Pippinowi, już rycerzowi Gondoru, żeby rozpalił stos alarmowy - wici zostały rozesłane. Kapitalna scena rozpalania stosów w górach, aż dochodzi do Rohanu. Płomień dostrzega Aragorn, o czym informuje Theodena, który po krótkiej chwili decyduje się na przyjście z pomocą Gondorowi. W książce to Denethor kazał rozpalać stosy, w momencie, gdy Gandalf z Pippinem jechali do Minas Tirith.

Rozpoczynają się przygotowania do wielkiej bitwy...

Frodo (Elijah Wood)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131496.1.jpg)

Frodo i Sam, poróżnieni przez Golluma, rozdzielają się. Sam decyduje się na powrót. Gollum prowadzi Froda do jaskini Szeloby - wielkiej pajęczycy, która  ukąsi naszego bohatera i zawinie w kokon. Sam odkrywając złe zamiary Golluma (zrzucił ze skały lembas- chleb elfów, oskarżając Sama o zjedzenie zapasów) podąża za przyjacielem. Widzi go bez oznak życia. Zabiera więc Jedyny Pierścień i chowa się, gdyż nadchodzą orkowie. Prawda jest inna niż przypuszczał - Frodo został sparaliżowany, a szkarady z Mordoru niosą go do Minas Morgul. Korzystając z okazji, wynikłej z walki między orkami, Sam ratuje wybudzonego Froda. Oddając mu przy okazji Pierścień. Są już w Mordorze, a teraz zostaje przedostać się do Góry Przeznaczenia...

Król Theoden (Bernard Hill) pod Dunharrow
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131442.1.jpg)

Pod Dunharrow Theoden zbiera jeźdźców. Merry w międzyczasie został rycerzem Rohanu. Eomer (Karl Urban) zabronił mu jechać, ale ktoś zabiera dzielnego hobbita - Eowina (Miranda Otto) w przebraniu. Do obozu przybywa tajemnicza postać. Jest to Elrond (Hugo Weaving), który przynosi Aragornowi Andruil - Płomień Zachodu, wykuty z resztek Narsila - Czerwono-białego Płomienia, miecza, którym Isildur zgładził Saurona. W książce Aragorn otrzymał ten miecz już w Rivendell, ale na potrzeby filmu zmieniono bieg wydarzeń. Elrond mówi też o decyzji Arweny (Liv Tyler), która zrezygnowała z nieśmiertelności, na rzecz miłości do Aragorna. Słabnie, im dłużej Sauron jest niepobity. Andruil ma posłużyć Aragornowi w celu zmuszenia do walki Umarłych - duchów ludzi, którzy zamieszkują Ścieżki Umarłych. Nie zaznają spokoju, gdyż zdradzili Isildura, który ich przeklął. Jedynie dziedzic Isildura może zdjąć tę klątwę. A jest nim ... Aragorn. Miecz jako symbol władzy króla Gondoru jest w stanie zrobić krzywdę Umarłym. Wraz z Legolasem i Gimlim ruszają na Ścieżki Umarłych. Udaje im się przekonać Umarłego Króla do walki, za obietnicę spokoju wiecznego. Po drodze, Umarli atakują Korsarzy z Umbaru, przejmując ich statki. W wersji kinowej wiemy o tym, ale w rozszerzonej widzimy jak to się stało - kapitana korsarzy zagrał sam sir Peter Jackson (w "Drużynie" był pijakiem w Bree, a w "Dwóch Wieżach" oszczepnikiem).

Aragorn (Viggo Mortensen) na Ścieżce Umarłych
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131443.1.jpg)

Arwena (Liv Tyler)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131418.1.jpg)

Tymczasem w Gondorze wraca ranny Faramir. Denethor rozkazuje skremować siebie i syna, który wciąż żyje na szczycie Minas Tirith. A Pippina zwalnia z przysięgi. Do bram miasta nadchodzą wojska Saurona. Rozpoczyna się bitwa - Theoden: "A więc to pod murami Minas Tirith rozstrzygną się losy naszych czasów".

Faramir (David Wenham)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131423.1.jpg)

Niestety Gondor łatwo daje się pokonać wielkiej sile Mordoru. Obroną miasta dowodzi Gandalf. Jednak musi powstrzymać szaleństwo Denethora - zapala się stos i Faramir zaczyna odzyskiwać przytomność. Pippin zabiera go i zaczyna dogaszać, a Gandalf odrzuca płonącego Denethora - nagle widzimy inne podejście do syna - zdał sobie sprawę z błędnej jego oceny. Denethor płonąc niczym pochodnia, skacze ze szczytu Minas Tirith ...

Pippin (Billy Boyd)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131452.1.jpg)

O świcie przybywają jeźdźcy Rohanu. Przewodzi im Theoden, wygłaszając płomienną przemowę. Eowina i Merry ukryli się przed wzrokiem króla. Rohan rozpoczyna szarżę. Wszystko jest dobrze do momentu przybycia ludzi z Rhun na olifantach - gigantycznych słoniach. Ale sir Peter Jackson zmienił i tu książkę - o to z odsieczą Umarłych przybywają na statkach korsarzy Aragorn, Gimli i Legolas. W powieści, Aragorn zwolnił Umarłych z przysięgi już po pokonaniu korsarzy. W filmie dopiero  po wygranej bitwie.

W czasie bitwy Eowina walczy z królem Nazguli, który wcześniej śmiertelnie ranił Theodena. Gdy sytuacja jest beznadziejna, Merry rani demona. Okazuje się, że "żaden mężczyzna nie zabije" upiora Pierścienia, ale hobbit i kobieta już tak. Eowina przed zadaniem ostatecznego ciosu podnosi przyłbicę ujawniając, że nie jest mężczyzną. Nazgul ginie.

Eowina (Miranda Otto)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131451.1.jpg) 

Merry (Dominic Monaghan)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131501.1.jpg)

Mordor przegrywa! Aragorn zwalnia z przysięgi Umarłych, którzy odlatują. Gondor leży zmiażdżony w największej bitwie tamtych czasów. Merry i Pippin odnajdują się, gdyż szczęśliwie przeżyli. Theoden umiera w wyniku odniesionych ran - teraz królem Rohanu jest Eomer.

Eomer (Karl Urban)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131440.1.jpg)

Frodo i Sam idą ku Górze Przeznaczenia, ale dopada ich Gollum. Po przepychankach, Frodo idzie do przejścia w Górze...

Tymczasem w Minas Tirith podsumowano straty. Aragorn jako król ma "ręce, które leczą" - pomaga rannym, w tym Eowinie i Faramirowi, którzy zakochują się w sobie. Nadchodzi czas decyzji - Aragorn jako król decyduje się zebrać garstkę żyjących i ruszyć na Mordor. Ma to na celu odwrócenie uwagi Saurona, gdyż przypuszczają, że Frodo jest już blisko celu. Ale hobbitowi na przeszkodzie stoi wciąż liczna armia orków.
Aragorn (Viggo Mortensen) i Legolas (Orlando Bloom)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131499.1.jpg)

Gimli (John Rhys-Davies)
(źródło: )

Aragorn po rozprawieniu się z wysłannikiem Saurona przed Czarną Bramą (wersja rozszerzona), przemawia do zebranych i nakazuje atak na siły Mordoru. Trwa walka - pytanie jak długo.

Frodo stojąc nad przepaścią w Górze Przeznaczenia traci zmysły. Nie chce wrzucać Pierścienia, o co błaga go sam. Nawet zakłada Pierścień na palec. Sauron spostrzega co się dzieje ... nagle Gollum wskakuje na niewidzialnego Froda (ślady stóp) i odgryza mu palec z Pierścieniem. Radosny stwór zostaje przez Froda zepchnięty do wnętrza Góry Przeznaczenia. Pierścień wpada do lawy, z której powstał i topi się, kończąc swoją egzystencję. Gollum spełnił jednak "pozytywną rolę", o której w "Drużynie" wspomniał Gandalf.

Gollum z Pierścieniem - zaraz wpadnie do lawy
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131446.1.jpg)

Sauron przestaje istnieć, a Mordor zapada się. Orkowie i inne potwory uciekają. Dobro zwycięża, ale nadchodzi myśl, ze jednak Frodo nie żyje. Jednak hobbit razem z Samem czeka na skale wśród lawy na mało realny ratunek, który przychodzi - Gandalf nadlatuje na wielkich orłach.

Gandalf (sir Ian McKellen)
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131459.1.jpg)

Frodo budzi się w czystej pościeli, gdzieś w Minas Tirith. Czuwał przy nim Gandalf, a także Sam. Po chwili zbiega się cała Drużyna (prócz Boromira oczywiście). W Gondorze radość - Aragorn zostaje koronowany na króla (stąd "Powrót Króla"), a królewskie drzewo znów zakwita. Elrond przybywa z Arweną, która zostaje żoną Aragorna, a Faramir jest już w związku z Eowiną. W czasie uroczystości, Aragorn prosi zebranych o ukłonienie się hobbitom, gdyż to Frodo podjął się najcięższej misji.

Wtedy rozpoczęła się Czwarta Era w dziejach Śródziemia. Hobbici wrócili do Shire. W książce był jeszcze rozdział pt. "Porządki w Shire". Tam, w domu Froda zamieszkał Lotho Sackville-Baggins, który handlował z Sarumanem i Grimmą. Frodo z przyjaciółmi widzieli jak w zasadzce Grimma zabił czarodzieja, a potem dorwali Gadziego Języka i również się z nim rozprawili. W wersji rozszerzonej również to pominięto.

Frodo, w kilka lat po przygodzie na Wichrowym Czubie, wciąż czuje ból w miejscu zranienia ostrzem Mordoru. Kończy swoją opowieść pt. "Władca Pierścieni", którą spisał na wzór "Hobbita, czyli tam i z powrotem" Bilba Bagginsa. Kilka stron zostawił Samowi, który zdążył wziąć ślub z Różą Cotton.

Pożegnanie w Szarej Przystani: Elrond (Hugo Weaving),  Celeborn (Marton Csokas)
i Galadriela (Cate Blanchett)
(źródło: http://www.arandor.com/rivendell/images/arandorawards/rotk/ElvesattheGreyHavens.gif)

Pewnego dnia przybył Gandalf, wioząc ze sobą leciwego Bilba (sir Ian Holm). Hobbici jadą razem z nimi do Szarej Przystani Elfów (wzorowanej wg samego Tolkiena na mieście Bournemouth w południowej Anglii). Tam na Szarym Statku do Nieśmiertelnych Krain czekają - Galadriela (Cate Blanchett), Elrond, Celeborn (Marton Csokas) - mają z nimi odpłynąć Bilbo i Gandalf. A także Frodo, jako powiernik Pierścienia. Wzruszające pożegnanie i statek odpływa. Trzej hobbici wracają do domu. Sam wchodząc do norki (hobbici mieszkają w norkach, a raczej domach w pagórkach) mówi do Róży i swoich dzieci - "Ano wróciłem". Film kończy się tak samo, jak powieść.

Sam (Sean Astin) i Róża Cotton
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131447.1.jpg)

Rozpisałem się sporo o treści, lecz miało to swoje uzasadnienie. Chciałem pokazać kilka różnic między książką a filmem oraz wpleść w nie wiele ciekawostek. Mam nadzieję, że był to udany zabieg.

Tym razem podsumowanie zrobiłbym trochę inaczej. Skoro "Powrót Króla" dostał 11 Oscarów (R), to znak, żeby napisać uzasadnienie dla każdego z nich. Pisząc o "Ben-Hurze", czy kiedyś, być może o "Titanicu" już tak nie zrobię. Może na szybko o aktorstwie - tu jest podobnie do "Drużyny" i "Dwóch Wież" - niemal ci sami odtwórcy głównych ról, którzy nie pogorszyli swojej gry, ani nie polepszyli. Pamiętam, że w 2004 r. zaraz po gali sir Peter Jackson narzekał, że film nie dostał nominacji, a wręcz statuetek w kategoriach aktorskich - to był film fantasy, który Akademia i tak uhonorowała niespodziewanie dobrze. To były nagrody za całą trylogię i za to należą się brawa.

Najlepszy film 2003 roku - kto mógłby zagrozić "Powrotowi króla"? "Między słowami"? Wątpię. Doskonałe wykonanie i efektowne zamknięcie całej trylogii zasłużyło na takie laury! Więcej żaden film fantasy nie dostanie Oscara (R) za najlepszy film, więc traktuję to jako wyróżnienie dla całego gatunku.

Najlepsza reżyseria - sir Peter Jackson kręcąc naraz trzy filmy, do tego o dość wysokim budżecie, musiał włożyć w to ogrom pracy. Całość zajęła mu kilka lat, łącznie z szukaniem studia. A na dodatek napisał scenariusz. Dodam tylko, że na galę Oscarów (R) przybył wprost z planu "King Konga". Pokazał, że Nowozelandczyk, niczym hobbit może mieć wpływ na losy świata. Kiedyś sir Edmund Hillary (zm. 2008), pierwszy zdobywca Mt Everestu (1953) oraz Bieguna Południowego (1958), nazwała Jacksona Nowozelandczykiem wszechczasów, mówiąc,iż zostawia kraj w dobrych rękach. Miał rację.

Reżyser filmu - sir Peter Jackson, zanim schudł 42 kg przez kręcenie "King Konga" oraz zanim został rycerzem Nowej Zelandii
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131502.1.jpg)

Najlepszy scenariusz adaptowany - sir Peter Jackson, Frances Walsh (żona sir Petera) i Philippa Boyens. Włożyli ogromny trud w stworzenie tak wielkiej epopei. Trzy części, do tego ich wersje rozszerzone. Nawet zmiany własne w stosunku do powieści, które czasem wychodziły na dobre. Zasłużony Oscar (R).

Najlepsza charakteryzacja - Richard Taylor i Peter King po raz drugi wyróżnieni za pracę nad "Władcą Pierścieni". Wcześniej otrzymali nagrodę za "Drużynę". Makeup orków czy innych potworów - nomen-omen coś pięknego!

Nowa Zelandia jako jeden z "aktorów"
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131478.1.jpg)

Najlepsza scenografia - Grant Major z Alanem Lee. Nowa Zelandia jedynie poprawiona dekoracjami, ale za to w jakim stylu! Ciekawostka - Minas Tirith powstało w miejscu Helmowego Jaru. Kto wiedziałby o tym - zupełnie zmieniono wystrój!  

Najlepsze kostiumy - Ngila Dickson. W tamtym czasie rywalizowała sama ze sobą za kostiumy do "Ostatniego samuraja". W przypadku "Powrotu Króla" wsparł ją Richard Taylor (charakteryzator). Setki ręcznie zrobionych zbroi, ludzi i orków, przebrania hobbitów ... można tak wymieniać. Brawo!

Najlepszy montaż - Jamie Selkirk. Na montażu nie znam się od strony technicznej, ale zauważyłem płynne przejścia między scenami, zwłaszcza, iż wycięto w wersji kinowej aż 52 min. Mimo to, nie odczuwa się tego zabiegu.

Olifanty pod Minas Tirith
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131414.1.jpg)

Najlepsze efekty specjalne - Jim Rygiel i Joe Letteri dostali trzecią już statuetkę w karierze (wcześniej za "Drużynę" i "Dwie Wieże"). Fenomen - cała seria dostała Oscary (R) w tej samej kategorii. Nie ma się co rozpisywać - niesamowite przedstawienie bitwy pod Minas Tirith, ujęcia Nowej Zelandii wzbogacone o cyfrowe efekty. A potwory,w  tym Gollum - coś pięknego!

Aragorn na czele Umarłych
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131472.1.jpg)

Najlepszy dźwięk - Christopher Boyes i jego ekipa - podobnie do efektów specjalnych, zasłużona nagroda.  Zwłaszcza dźwięki podczas bitwy pod murami Minas Tirith, czy głosy Umarłych bądź Nazguli. Brawo!

Najlepsza muzyka, skomponowana przez Howarda Shore'a - przepiękna! Pojawiają się motywy z "Drużyny" - Shire itd. "Dwóch Wież" - Rohan, ale też motyw z zapalania stosów w górach (http://www.youtube.com/watch?v=i6LGJ7evrAg), która w kinie robiła piorunujące wrażenie! Ciekawostka - Shore dostał za całą trylogię aż trzy Oscary (R) - za muzykę do "Drużyny" i "Powrotu króla", ale też za ...

Najlepszą piosenkę, którą stworzył razem z Frances Walsh (żoną sir Petera) i Annie Lennox (dawniej zespół Eurythmics). "Into the West" (http://www.youtube.com/watch?v=JgcoBKWTW14), bo niej mowa jest cudowna. Annie Lennox ze swoim charakterystycznym głosem wzrusza, zwłaszcza, że po tym, jak kończy śpiewać, napisy końcowe idą powoli do końca, uświadamiając nam, że cała Wyprawa już się skończyła. Sam nie wiem, która piosenka była lepsza "May it be" Enyi, czy "Into the West" Annie Lennox? Uznam to za remis.Choć mnie też ciągnie "Into the West".

Podsumowując już, Wyprawa dobiegła końca. Wszystko skończyło się dobrze, a sir Peter Jackson odniósł sukces. Kilka lat wcześniej nikt nie wróżył mu powodzenia, ale pokazał, że to jest możliwe. Dnia 1.01.2009 r. otrzymał tytuł szlachecki, właśnie za "Władcę Pierścieni". Nowa Zelandia zyskała wizerunkowo i gospodarczo na najeździe turystów. A ówczesna premier, która wspierała filmowców - Helen Clark, pojechała na galę Oscarów (R) ze łzami wzruszenia ogłaszając dzień triumfu "Powrotu Króla" świętem państwowym. Od poznanego kiedyś Nowozelandczyka, dowiedziałem się, że w Wellington (stolicy Nowej Zelandii) ludzie świętowali 11 Oscarów (R) dla swojego filmu bardziej niż niepodległość. Cóż, każdy sukces cieszy.

Wielkie wydarzenie filmowe wszechczasów dobiegło końca. W 2004 r. czekaliśmy na "Hobbita", ale dopiero w 2012 r. zagościł na ekranach kin. Dzięki temu przeżywamy znów to oczekiwanie na filmy na podstawie książek Tolkiena, jak 10 lat temu. Ja, podobnie do sytuacji sprzed dekady, znów będę w Oxfordzie, zaglądając do tej samej księgarni co wtedy, w oczekiwaniu na kolejną część. Historia zatoczyła koło! Wtedy też moje życie się zmieniło i z optymizmem patrzyłem w przyszłość. I to jest najpiękniejsze w tym wszystkim.

"Władca Pierścieni: Powrót króla" ma też wersję rozszerzoną o 52 min. Lepiej zapoznać się z wersją dłuższą, ale brak "Porządków w Shire" zepsuł moje wrażenie.Mimo to, uważam film za arcydzieło.

Moja ocena: 10/10 (!).

Pierścień kończący swój "żywot"
(źródło: http://1.fwcdn.pl/ph/18/41/11841/131448.1.jpg)